Dobry projekt jest ponad czasem
O walorach nowoczesnej architektury, konceptualizmie i międzynarodowym sukcesie z Robertem Koniecznym rozmawia Kamil Broszko.
Kamil Broszko: Czy czuje się pan odpowiedzialny za ogólnopolską modę na architekturę, która stała się gorącym tematem, odkąd Dom Aatrialny, zaprojektowany przez pracownię KWK Promes, wygrał konkurs House of the Year 2006?
Robert Konieczny: Na pewno tamto wydarzenie wpłynęło na zainteresowanie architekturą. Dziesięć lat temu nie mówiło się o niej tyle co obecnie. W tamtych czasach magazyny zajmujące się budownictwem nie chciały opublikować zdjęcia naszego domu na okładce, bo twierdziły, że temat się nie sprzeda. Po ponad 10 latach kolejny nasz projekt, Arka, otrzymał tytuł najlepszego domu świata – dziś dla wielu pism to już oczywisty temat okładkowy.
KB: Fakt, że jesteście bodaj najbardziej rozpoznawalną pracownią architektoniczną w Polsce, na pewno przynosi korzyści, ale czy bywa również obciążeniem?
RK: W początkowych latach działania naszego biura zainteresowanie architekturą nowoczesną było bardzo małe. Nie było nam łatwo, bo tworzymy wyłącznie projekty nowoczesne. Architektura powinna być znakiem czasów, w których żyjemy, zarówno w aspekcie intelektualnym, jak i technologicznym. Z takim założeniem pracowaliśmy i pewnie dlatego na początku było nam ciężko. Dopiero zdobycie światowej nagrody spowodowało duże zainteresowanie pracownią. Osoby, które szukały nowoczesnych projektów, dowiedziały się, gdzie powinny skierować swoje kroki. Wtedy – mimo że cały czas robiliśmy to samo – los naszej pracowni KWK Promes się odmienił. Czy zainteresowanie mediów było obciążające? W pewnym momencie na pewno tak, bowiem zgłaszały się do nas nie tylko media branżowe, ale też gazety codzienne, telewizja, radio – po prostu urywały się telefony. Ale ja wciąż jeszcze pamiętałem czas biedy i zauważyłem proste przełożenie: kiedy mówię o pracowni i architekturze w ogóle, to liczba zleceń rośnie. Obecność w mediach kosztuje trochę czasu i wysiłku – trzeba dojechać na wystąpienia w telewizji czy w radiu, autoryzować teksty itd. Ale coś za coś. Nadal stosuję zasadę, że nie odmawiam, kiedy otrzymuję zaproszenie z mediów. Dziś biuro przeżywa czas rozkwitu, ale nie wiemy, jak będzie w przyszłości. Bardzo szanuję każdą prośbę o wywiad i każdą propozycję rozmowy, bo dzięki temu mogę opowiadać o nowoczesnej architekturze, a ludzie zaczynają lepiej ją rozumieć. Zauważają, że jest bardzo funkcjonalna i coraz doskonalsza, dużo lepsza od tego, co było. Tak jak w motoryzacji – każdy kolejny samochód jest lepszy od poprzedniego, jeździ lepiej , oszczędniej, ciszej, bezpieczniej. Architektura cały czas się doskonali. Przywiązanie do mocno historyzującej architektury wiąże się z tym, że rezygnujemy z bardzo wielu fantastycznych i funkcjonalnych rozwiązań. Takie rozmowy jak nasza powodują, że ludziom poszerzają się horyzonty. Tylko obecność w mediach i mówienie o architekturze potocznym językiem mogą wpłynąć na rozwój świadomości.
Dom Bezpieczny (Fot. Juliusz Sokołowski /KWK Promes Robert Konieczny)
KB: Powiedział pan, że architektura powinna odpowiadać na potrzeby czasów, a niedawno zaprojektował pan Dom Bezpieczny – supernowoczesną willę, która zamienia się w rodzaj bunkra. Podobne funkcje spełnia również dom Arka. Czy to oznacza, że mamy niebezpieczne czasy?
RK: Dom Bezpieczny jest bardzo specyficznym budynkiem. Projekt odpowiadał na konkretne zapotrzebowanie klienta. Jego doświadczenia życiowe były dosyć przykre, bowiem przebywał w swoim poprzednim domu podczas włamania. Ten dom był robiony dla artysty, który doskonale czuje architekturę współczesną. Oczywiście moglibyśmy zrobić te zamknięcia, wykorzystując zwykłe rolety, których są tysiące, jeśli nie miliony. Jednak zdecydowaliśmy się na architektoniczną zabawę, pewne rzeczy przerysowaliśmy, zapory mają grubość ścian. Nie chodziło tutaj o ekstremalne poczucie bezpieczeństwa, tylko pewną czystość architektoniczną i spójność projektową. Zaś jeśli chodzi o Arkę, to zamknięcia mają walor praktyczny. Przy dużych upałach można odciąć się od słońca. Poza tym – ze względu na fakt, że domek jest na uboczu – nie trzeba się martwić, kiedy się go opuszcza. Zaś most zwodzony to połączenie okiennicy z wejściem. W innych domach stosowane są żaluzje systemowe, które większość ludzi zasłania, kiedy idzie spać. Taką funkcję w Arce spełniają zapory, tyle że są bardziej finezyjne.
REKLAMA
KB: Arka to niezwykły projekt, na który spadł deszcz nagród z całego świata, a równocześnie jest to pana prywatny dom. To dość niezwykła sytuacja dla architekta, bo sprawuje kontrolę nad obiektem już po zakończeniu realizacji. Nikt nie pomaluje panu ściany na różowo, nie dobuduje garażu w bezsensownym miejscu albo kolumienek przy wejściu…
RK: Faktycznie, Arka jest moim domem, więc wszystko, co się w niej dzieje, odbywa się za moją zgodą. Przez lata nauczyłem się, że dobry projekt powinien w pewnym sensie przewidywać dalsze wydarzenia, stwarzać dla nich pewne ramy. Budynek nie powinien być strasznie „sztywny”, bo życie ma zawsze rację. Trzeba przewidzieć sytuacje w taki sposób, by nie niszczyły projektu.
Centrum Dialogu "Przełomy" (Fot. Olo Studio/KWK Promes Robert Konieczny)
KB: W przypadku pierwszej słynnej realizacji, Domu Aatrialnego, nie zabolało pana, gdy wokoło pojawiła się wysoka siatka z drutem kolczastym? To jakby wbrew idei domu, który niejako promieniuje z centrum na zewnątrz.
RK: Wokoło Domu Aatrialnego faktycznie pojawił się drut kolczasty. Kiedy zaczynałem o tym rozmawiać z inwestorem, nie byłem przekonany. Usłyszałem jednak od niego: „Robert, nie jesteśmy w Szwajcarii, tylko w Polsce, tu niekoniecznie zostanie uszanowana prywatność”. Później pokazał mi drut kolczasty, który był bardzo artystyczny; kiedy oglądało się detal, wyglądał jak dzieło sztuki. To mi się spodobało, było pewnym żartem, więc jakoś pomysł zaakceptowałem. Natomiast zdarzyła się sytuacja, gdy nie poznałem domu, który sam zaprojektowałem. Pewna rodzina zamówiła projekt dla syna. Budowali z nami już wcześniej, więc stwierdzili, że zależy im na koncepcie i projekcie budowlanym, ale bez nadzoru wykonawczego. Miałem wtedy dosyć ciężką sytuację i zgodziłem się na takie warunki. Ludziom się wydaje, że współczesna architektura jest prosta. I tak w istocie jest. Ale równocześnie jest bardzo wysublimowana. Żeby zrobić nowoczesny budynek, potrzeba dobrego, przemyślanego projektu wykonawczego i bardzo dobrego wykonawcy – człowieka, który szanuje rysunek, a nie przeciętnego rzezimieszka, jak w większości ekip budowlanych. Kiedy po jakimś czasie zobaczyłem, co powstało, złapałem się za głowę. Zrealizowany dom wyglądał, jakby ciągle był w budowie. Nie mogłem zrobić zdjęcia i nie umiałem tego opisać moim pracownikom, ale na szczęście pojawiło się Google Street View. Kiedy zobaczyliśmy, co zrobiono z naszym projektem, to niemal spadliśmy z krzeseł. Po tamtym doświadczeniu nie zgadzam się na sytuację, w której ja tworzę koncepcję, a inwestor sam znajduje firmę budowlaną. Każdy projekt tylko i wyłącznie z nadzorem. Klient nie ma świadomości, jakie niebezpieczeństwo na niego czyha.
KB: Czy może pan podać przykład niezamierzonego w projekcie użycia przestrzeni, ale nie kuriozalny czy denerwujący, tylko taki, który wywołuje uśmiech na twarzy?
RK: Mogę wymienić Centrum Dialogu „Przełomy” w Szczecinie. Jest tam taki pofalowany plac, którego istnienie wynika z konceptu połączenia zbombardowanego w czasie wojny kwartału z powstałym na jego miejscu placem. Na początku w ogóle nie sądziliśmy, że może to być miejsce do uprawiania sportu i do zabawy – ot fajna forma i tyle. To ludzie pokazali, do czego całość służy, bo zaczęli tam jeździć na wrotkach i deskorolkach. A my w tym samym czasie dostaliśmy zakaz stosowania posadzki, która by się do takich sportowych aktywności nadawała. Zaczęliśmy więc walczyć o zgodę na zastosowanie mocnego materiału, aby nie wykluczać tej funkcji rekreacyjnej. Po prostu lepiej zrozumieliśmy nasz projekt, widząc, że daje dużo większe możliwości niż klasyczny plac. Miejsce publiczne nie powinno dzielić, tylko łączyć, zatem każda dodatkowa możliwość, jaką daje, powinna być wykorzystana, a nie wykluczana. Kiedy pomysł jest dobry, nieraz życiowe sytuacje wyprzedzają to, co autor miał na myśli. W moim domu, w Arce, prace realizacyjne przebiegały bardzo szybko. Kiedy okazało się, że w pewnym miejscu brakuje naturalnego światła, wymyśliłem coś w rodzaju peryskopu, który miał przekazywać do domu promienie słońca. To, co się dzieje, kiedy przez tę instalację wpada światło, trudno opisać; to są magiczne sceny, za każdym razem inne. Raz za razem fotografuję komórką niezwykłe obrazy malowane światłem, co chwila tworzy się nowy wzór.
Dom Aatrialny (Fot. Olo Studio/KWK Promes Robert Konieczny)
KB: Czy pana projekty należy pojmować jako elitarne?
RK: Biuro projektuje wszystko: bloki mieszkalne, domy, obiekty publiczne. W Polsce być może przylgnęła do nas etykietka projektantów domów ze względu na nasze pierwsze sukcesy. Za granicą jesteśmy postrzegani jako bardzo dobre biuro konceptualne. Jesteśmy biurem, w którym z idei wynika rozwiązanie. A czy każdy nasz projekt jest wyjątkowy? Każdy na pewno musi być funkcjonalny i być dobrą odpowiedzią na zadany temat, musi prowadzić dialog z kontekstem, spełniać oczekiwania klientów. Naszą ambicją jest niejako przy okazji zrobić coś ciekawego. Cały numer polega na tym, że trzeba to robić na luzie, jakby od niechcenia, wierząc w swoje możliwości i talent. Potrzebna jest pewność siebie. Lata temu, już po zdobyciu nagrody za najlepszy dom świata, gdy zaczynaliśmy być zauważani za granicą, odezwał się do nas słynny deweloper Majesty Development, firma współpracująca z najlepszymi architektami świata (m.in. Zahą Hadid, Frankiem Gehrym, MVRDV, Sou Fujimoto Architects). Dostaliśmy propozycję zaprojektowania domu pod Barceloną, który byłby częścią osiedla umiejscowionego na wzgórzach i zaprojektowanego przez różne świetne pracownie z całego świata. Kiedy zobaczyliśmy, z kim przyjdzie nam realizować projekt, dopadł nas ogromny stres. Przestałem myśleć o meritum, zależało mi tylko na tym, aby się nie skompromitować. Zachowałem się tak, jak nasi piłkarze, którzy wychodzą na boisko i ze strachu zapominają, że potrafią grać. Silna psychika jest bardzo ważna. W końcu, podczas kolejnej nieudanej burzy mózgów, wyszedłem z pracowni. Musiałem się zresetować. Poszedłem do pobliskiego baru, gdzie zazwyczaj jemy obiad. Pomyślałem: „stary, nie panikuj, jesteś dobry, w przeciwnym razie nie przyszliby do ciebie”. To był moment przełomowy. Wróciłem do biura i jeszcze raz zrobiliśmy burzę mózgów. Pojawił się taki pomysł, że Hiszpanie chcieli realizować nasz projekt jako dom pokazowy. Mieliśmy już wtedy wszelkie zasoby, aby realizować prestiżowy projekt: talent, wiedzę, uznanie. Tylko brak pewności siebie podcinał nam skrzydła.
Living - Garden House w Katowicach (Fot. Juliusz Sokołowski /KWK Promes Robert Konieczny)
KB: Architektura bywa interpretowana przez pryzmat polityki. Czy pan myśli w ten sposób o swoich projektach?
RK: Zawsze zależy mi na tym, żeby architektura, którą tworzę, była ponad czasem. To jest trudne, ale możliwe. Mówienie o architekturze w kontekście politycznym porównuję trochę do ujmowania jej w aspekcie mody. Dla mnie ważne jest konsekwentne podążanie od konceptu do realizacji – wtedy jest szansa, że pomysł oprze się próbie czasu. I takie projekty cenię najbardziej, tzn. budzące zachwyt niezależnie od tendencji politycznych i mody, które przecież nieustannie się zmieniają. Niezależnie od kontekstu przestrzeń będzie nadal przestrzenią, bo jest dobra. Gdybyśmy dostali temat związany z polityką, staralibyśmy się realizować go w sposób uniwersalny. Niedawno odbył się konkurs na zaprojektowanie muzeum żołnierzy wyklętych. Z punktu widzenia architektury to fantastyczny temat, ponieważ jest trudny, dzieli ludzi, nie jest jednoznaczny. Powinno się go realizować w sposób dający do myślenia, ukazując trudną sytuację tych, którzy kiedyś żyli i walczyli. Bardzo chcieliśmy się zabrać za ten projekt, ale mieliśmy tyle pracy, że po prostu było to niewykonalne. Proszę sobie wyobrazić, że konkurs wygrał zespół, w którym pracuje kolega wywodzący się z naszego biura. Oczywiście realizacja takiego projektu nie zawsze jest bezstresowa, bo temat, choć fantastyczny, często prowokuje rozmaite naciski ze strony polityków. Cała sztuka polega na tym – i muszę powiedzieć, że nam się to udało w przypadku projektowania szczecińskiego Centrum Dialogu „Przełomy” – żeby nie dzielić, tylko łączyć. Podczas otwarcia Przełomów żadna opcja nie miała zastrzeżeń, wszyscy zostali pogodzeni. Tak powinna architektura odpowiadać na politykę. Zaś co do mody – jest ona po prostu irracjonalna, zaczyna się i kończy, nie wiadomo dlaczego. Jeżeli w architekturze podąża się zbytnio za modą, to tworzy się budynki, które po kilku latach ma się ochotę zburzyć. A dom to nie spodnie, które można wyrzucić albo oddać. Budynek musi być jak dobrze skrojony garnitur – po kilkunastu latach, choć może widać, że jest z innych czasów, pozostaje elegancki i szykowny.
KB: Czy tworzy pan zasady swojej architektury, tak jak choćby Le Corbusier, który mówił na przykład o płaskim dachu, o konstrukcji budynku na żelbetowych słupach itd.?
RK: Z racji konceptualizmu, który jest główną wytyczną naszej działalności, możemy łamać zasady. Wszak najważniejszy jest koncept, a on powoduje, że cały czas trzeba szukać nowych dróg i porzucać swoje przyzwyczajenia, pomysły, upodobania. Nieraz działamy wbrew sobie, swoim pomysłom i odczuciom oraz właśnie zasadom. Natomiast ze względu na lata pracy, które mamy za sobą, udało nam się wydeptać kilka ścieżek, które zdefiniowaliśmy i którym nadaliśmy unikalną nazwę, jak na przykład living-garden house, auto-family house. To zapoczątkowuje powoli nowe typologie budynków oraz faktycznie systematyzuje pewne idee, które oczywiście nadal ewoluują. Teraz w Niemczech rozwijamy koncept living-garden house i w tym przypadku działamy trochę podobnie do Le Corbusiera, który w ramach swojej architektury miał bardzo dużo przemyśleń, a następnie wprowadzał je w życie. Nasze szaleństwa wynikające z konceptualizmu i poszukiwania, czasami wariackiego, doprowadziły do usystematyzowania pewnych odkryć i ich rozwoju oraz tworzenia pewnych zasad. W finale światowego festiwalu architektury w Berlinie, na którym dostaliśmy nagrodę za Centrum Dialogu „Przełomy” dla najlepszego budynku świata, znalazły się jeszcze Arka oraz Living-Garden House (dom, w którym część dzienna jest fragmentem ogrodu). Podczas rozmów w kuluarach festiwalu ktoś stwierdził, że fragment domu, który przenika do ogrodu, jest zadaszony, a powinno być widoczne niebo. Ja się wtedy wybroniłem, ale to stwierdzenie pozostało mi w głowie. W rezultacie kolejny projekt living-garden house to dom, w którego części dziennej widać niebo. Tworzymy zatem zasady, ale one ewoluują, bo równocześnie coraz lepiej rozumiemy nasze projekty.
Robert Konieczny
architekt, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W 1996 r. uzyskał certyfikat New Jersey Institute of Technology. Szef biura KWK Promes, powstałego w 1999 r. W 2012 r. został niezależnym ekspertem Fundacji Miesa van der Rohe. W 2016 r. projekt Muzeum Narodowego w Szczecinie – Centrum Dialogu „Przełomy” został uznany najlepszym budynkiem świata w międzynarodowym konkursie World Architecture Festival (nagroda ta pierwszy raz w historii trafiła do Polski). Ten sam projekt, również w 2016 r., zdobył nagrodę za najlepszą miejską przestrzeń publiczną Europy w konkursie European Prize for Urban Public Space, przyznawaną przez Centrum Kultury Współczesnej w Barcelonie (CCCB). Arka – dom własny architekta – zdobyła tytuł najlepszego domu świata w ogólnoświatowym konkursie Wallpaper Design Awards 2017. Konieczny był dziesięciokrotnie nominowany do Europejskiej Nagrody Fundacji Miesa van der Rohe. Jest laureatem prestiżowej nagrody House of the Year 2006 za projekt Domu Aatrialnego w konkursie portalu World Architecture News na najlepszy dom mieszkalny na świecie.