Biały Orzeł nad Srebrną Rzeką
Srebrna Rzeka, czyli Rio de la Plata, przepływa w poprzek latynoskiego kontynentu, przez terytorium Republiki Argentyńskiej. W 1812 r. pojawili się tutaj pierwsi Polacy, byli żołnierze kampanii napoleońskich. W myśl starego polskiego zawołania „Za naszą wolność i waszą!” zapisali się do wojska prowincji La Plata, które wyzwalało wówczas kraj spod kolonialnej władzy hiszpańskiej.
Ignacy Krasicki
To wtedy dali o sobie znać przybranej ojczyźnie tacy polscy dowódcy tworzącej się armii argentyńskiej, jak Emanuel Zatocki (w tamtejszych rejestrach wojskowych zapisany jako Zatogni) czy Antoni Mierzwa. Przez kolejne dziesięciolecia, w trakcie których kamieniami milowymi czas oddzielały wielkie zrywy niepodległościowe, jak Powstanie Listopadowe, Wiosna Ludów czy Powstanie Styczniowe, napływały na ten południowoamerykański ląd kolejne grupy naszych emigrantów, szukających schronienia przed represjami zaborców. Byli to głównie bojownicy o wolność Polski, którzy kontynuowali walkę o niepodległość w nowych warunkach – utrwalali demokratyczne zdobycze młodej Republiki Argentyńskiej. Wśród byłych polskich powstańców walczących w szeregach armii argentyńskiej szczególnie duże zasługi mieli jej dowódcy, generałowie Teofil Iwanowski i Belina-Skupiewski, oraz oficerowie: Henryk Spiczyński (nazywany w Argentynie Spiką), Robert Chodasiewicz, Napoleon Żaba, Czesław Jordan-Wysocki, M. Rymarkiewicz, R. Sudnik. Wiek XX dorzucił po II wojnie światowej nowe zastępy polskich żołnierzy, którzy z Anglii i innych krajów Europy Zachodniej emigrowali na latynoski ląd, o czym dalej.
Bardzo ważną datę w dziejach argentyńskiej Polonii stanowił dzień 27 sierpnia 1897 r. To bowiem właśnie wtedy do prowincji Misiones, położonej między Brazylią a Paragwajem, przybyło 14 polskich rodzin (wraz z dziećmi 69 osób). Ten dzień przeszedł do historii – rozpoczęło się polskie osadnictwo chłopskie w Argentynie. Rolnicy zamieszkali w Apóstoles, zajmując działki o powierzchni od 25 do 100 ha, porośnięte podzwrotnikową puszczą, którą trzeba było wykarczować. Chłopi pochodzący głównie ze wschodniej Małopolski, okolic Horodenki, Buczacza czy Obertynia, z trudem znosząc panujące upały, dzielnie podjęli uporczywą walkę z tamtejszą przyrodą. Ciężka praca przyniosła wszakże dobre wyniki. Działki, użyczone na wieloletnie spłaty, pokryte były niezwykle urodzajną glebą, której czerwonawy kolor charakteryzował całą prowincję Misiones. Osadników z ziem polskich przybywało coraz więcej. Jeszcze pod koniec 1897 r. do polskich chłopów dołączyło 456 galicyjskich osadników, wśród nich liczni Rusini. Apóstoles u progu XX w. stawało się największym skupiskiem Polaków w Argentynie. Powstawały wciąż nowe i nowe polskie kolonie, jak Azara, Corpus Christi, San José, Cerro Corá i inne. Osadnicy początkowo uprawiali głównie kukurydzę, fasolę, ryż i trzcinę cukrową. Później przerzucili się jednak na ostrokrzew paragwajski, z którego powstaje yerba mate – narodowy napój Argentyny, do dziś bardzo popularny. O ile w XIX w. polscy powstańcy uzyskiwali wysokie noty w szeregach armii argentyńskiej, to już na początku XX w. przodujący osadnicy z Polski zajmowali poczesne miejsca wśród producentów rolnych.
Feliks Sobański z córką
autor zdjęcia: © ARCHIWUM AUTORA
Taką czołową, owianą legendą postacią stał się na przykład Jan Szychowski, którego rodzina przybyła do Misiones w 1902 r. Szychowscy z prawdziwie chłopską zaciętością wzięli się do pracy na egzotycznej dla nich roli. Szybko przestawili się też na wytwarzanie yerba mate. Ich firma, nazwana Amanda, istnieje nadal – znakomicie zarządzana przez potomków pana Jana, jest pod względem wielkości produkcji drugą w całej Argentynie.
Jan Szychowski okazał się nie tylko świetnym rolnikiem i wytwórcą yerba mate, ale także samorodnym wynalazcą. Na swojej ziemi wraz z całą rodziną założył nowoczesne urządzenia irygacyjne, zbudował młyn wodny. Kolejne osiągnięcia techniczne Jana (czy Don Juana – jak go nazywano) Szychowskiego były jeszcze bardziej imponujące. Otóż dzięki swojej niezwykłej pomysłowości ten polski chłop, ledwo nauczony czytać, pisać i rachować, wykonał własnoręcznie z „żelaznego drewna” (rosnącego w Misiones) pierwszą w Argentynie wielofunkcyjną tokarkę (w ciągu następnych trzech lat zbudował kolejną, wykonaną już w całości z metalu). Siedziba Szychowskich, „La Cachuera”, położona 20 km od Apóstoles, była od początku i pozostaje nadal ostoją polskości. Miejscowi, aby zostać pracownikami, muszą wykazywać się podstawową znajomością języka polskiego, którego mogą nauczyć się bezpłatnie w utrzymywanym przez Szychowskich miejscowym Domu Polskim. Ogromną zasługą „Don Juana” było sporządzenie w 1920 r. warstwicowego planu „polskiej doliny” oraz zaprojektowanie i zbudowanie tamy, przegradzającej potok Chimray, który – spiętrzony na granicy pomiędzy prowincjami Misiones i Corrientes – utworzył sztuczne jezioro. Przekopany przez Szychowskiego 700-metrowy kanał doprowadzał następnie tę wodę do turbiny produkującej energię elektryczną na lokalne potrzeby. Jan Szychowski zmarł w 1960 r. Na jego cześć 26 sierpnia 1997 r., w setną rocznicę obchodów przybycia pierwszych polskich osadników do Misiones, na terenie „La Cachuery” założono Muzeum Jana Szychowskiego.
Nie tylko Szychowski okazał się wybitnym wynalazcą i znakomitym rolnikiem. To właśnie pierwsze pokolenia polskich osadników stały się w Argentynie promotorami wynalazczości i nowoczesności technicznej. Pierwsi z nich, kowale i stelmachowie, już na przełomie XIX i XX w. wyparli dawne, ciężkie, wyposażone w dwumetrowe koła hiszpańskie wozy konne, zastępując je carros polacos, tzn. „wozami polskimi” – lekkimi, o niskich kołach, takimi, jakich zawsze używali małopolscy wieśniacy.
Emigracja polska w Argentynie z roku na rok rosła w siłę, a wraz z tym coraz liczniejsze były organizacje i media polonijne. Powstańcy styczniowi już w 1890 r. utworzyli pierwszą z takich organizacji, a mianowicie Towarzystwo Polskie. W 1905 r., po stłumieniu przez władze rosyjskie protestów i strajków w Królestwie Kongresowym, przybyła do Argentyny duża grupa robotników polskich. W tym samym czasie emigrowali do Argentyny także polscy uczeni, m.in. geolodzy, znajdujący zatrudnienie w argentyńskim przemyśle naftowym. Kolejne poważne nasilenie emigracji nastąpiło w okresie międzywojennym, kiedy to w Argentynie osiedliło się około 150 tys. obywateli polskich, wśród nich także Żydzi i Ukraińcy. Powstała też wtedy Izba Handlowa Polsko-Argentyńska.
Ślub Róży i Romana Chłapowskich
II wojna światowa wstrząsnęła również tamtejszą Polonią. Dwa tysiące argentyńskich Polaków zaciągnęło się na ochotnika do Wojska Polskiego, wśród nich Karol Orłowski Del Carill, którego ojciec, Ksawery, podolski ziemianin, ożenił się z Ignacją Del Ca-rill, pochodzącą z bardzo zasłużonego dla niepodległości rodu założycieli i obrońców demokratycznej Republiki Argentyńskiej. Karol Orłowski odegrał znaczącą rolę podczas działań wojennych w Europie, gdzie działał w służbie polskiego wywiadu, przerzucając kurierów AK z okupowanej Polski do Anglii. Z kolei jego ojciec po zakończeniu I wojny światowej pomagał Romanowi Dmowskiemu, gdy ten z gronem innych polskich patriotów zabiegał o sprawiedliwe granice i mocną pozycję odradzającej się państwowości II Rzeczpospolitej. Po wojnie Ksawery Orłowski był ambasadorem w kilku państwach latynoskich oraz w Hiszpanii.
Ślub Karola i Róży Orłowskich
II wojna światowa spowodowała następną falę emigracyjną Polaków do Argentyny. Liczyła ona kilkadziesiąt tysięcy osób, głównie byłych żołnierzy gen. Andersa i gen. Maczka. Przybyli też przedstawiciele inteligencji twórczej oraz liczni ziemianie. W Buenos Aires powstała Biblioteka Polska im. Ignacego Domeyki (największa polonijna biblioteka w Ameryce Południowej). To przecież właśnie tu, w stolicy Srebrnej Republiki, mieszkał i tworzył w latach 1939–1963 Witold Gombrowicz.
Dzisiaj uważa się, że Polonia argentyńska liczy 250–450 tys. osób. Trudno dokładnie tę liczbę oszacować, ponieważ większość Argentyńczyków polskiego pochodzenia, a więc potomków pierwszych pokoleń osadników, nie zna języka swych ojców, dziadów i pradziadów. Mimo to nadal jest dumna z polskich korzeni, które nobilitują w oczach rdzennych mieszkańców. Tutaj bowiem od zawsze nasi ziomkowie mogą się polskim pochodzeniem wyłącznie poszczycić, nigdy zawstydzić. W końcu Polska jest jedynym krajem, który może chlubić się obchodzonym uroczyście (od 1995 r.) w całej Argentynie ogólnonarodowym świętem, znanym jako Dzień Polskiego Osadnika, które przypada na 8 czerwca.
Ostatnie dziesięciolecia wydały kolejne owoce wyrosłe na podglebiu wychodźstwa polskiego. Otóż dorastające w tym okresie młode pokolenia polskich Argentyńczyków wnoszą wciąż nowe wartości do publicznego, społecznego i kulturalnego życia tego kraju. Wspomniana już rodzina Orłowskich Del Carill jest tego charakterystycznym przykładem. Oto więc córka Karola Orłowskiego, Delfina, jako jedyna spośród swoich bliskich, wyszła za mąż za Polaka z kraju, Ignacego Krasickiego, i w Warszawie założyła rodzinę. Będąc wybitną artystką, tworzącą wspaniałe gobeliny i hafty, stała się Delfina z Orłowskich Del Carill Krasicka promotorką polsko-argentyńskiej wymiany kulturalnej. Była mecenasem sztuki polskiej w Argentynie oraz argentyńskiej w Polsce; w Warszawie w 1999 r. założyła renomowaną w kraju i za granicą Galerię Delfiny, która istnieje nadal, mimo śmierci fundatorki w 2012 r.
Róża z synami
autor zdjęcia: © ARCHIWUM AUTORA
Z kolei młodsza siostra Delfiny, Beatrycze Orłowska, żona Eduardo Amadeo, jest nad Rio de la Plata znaną działaczką społeczną. Eduardo Amadeo, były minister w poprzednich rządach i były ambasador Argentyny w USA, a także działacz parlamentarny, należy do wypróbowanych przyjaciół sprawy polskiej w swym ojczystym kraju.
Takich rodzin i postaci polsko-argentyńskich było i jest bardzo wiele. Wymieńmy tak bardzo dla Polski zasłużoną rodzinę Sobańskich. Założycielem jej argentyńskiej odnogi był Henryk Sobański z Guzowa pod Warszawą. Ten dzielny żołnierz AK, odznaczony Złotym Krzyżem Orderu Virtuti Militari za bohaterskie czyny podczas Powstania Warszawskiego, po wojnie znalazł się we Francji, a potem w Argentynie. Był tam radcą w Ambasadzie Zakonu Maltańskiego, w której funkcję ambasadora pełnił Karol Radziwiłł (potomek słynnego rodu arystokratycznego, który odegrał ważną rolę w niesieniu pomocy ubogiej części wychodźstwa polskiego nad Srebrną Rzeką).
Wymieniając naszych rodaków wyróżniających się w Argentynie patriotyczną i budzącą podziw obywatelską postawą, trudno pominąć kapłanów. Na przełomie XIX i XX w. jak grzyby po deszczu wyrastały w Misiones polskie kolonie o znamiennych nazwach: Ko- ściuszkowo, Racławice, Ostrów, Jagiełłowo, Wieliczka, Jasna Góra czy Kaźmierzowo. Wiele z nich zakładał ksiądz Józef Bayerlein- -Mariański. Ten duchowny, człowiek niespożytej pracy, przyczynił się ogromnie do zintegrowania polskiej społeczności w Misiones, liczącej w 1921 r. już ponad 10 tys. Polaków.
Współcześnie (od ponad 50 lat) podobną rolę odgrywa nad Rio de la Plata inny kapłan katolicki, a mianowicie ojciec Ksawery Solecki z zakonu werbistów, proboszcz kościoła polskiego pod wezwaniem Matki Boskiej z Guadalupe, w którym tradycyjnie obchodzone są centralne uroczystości polonijne. Ojciec Solecki, niezwykle zasłużony wobec swych rodaków w Argentynie, współ- działa m.in. z Polską Misją Katolicką, erygowaną w 1951 r. w Martin Coronado (na przedmieściach Buenos Aires). Zarówno o. Solecki, jak i wspomniana Misja bliscy byli metropolicie Buenos Aires, kard. Jorge Bergogliowi, obecnemu papieżowi Franciszkowi, który zawsze interesował się losami emigracji polskiej w Argentynie, za co był mu bardzo wdzięczny Jan Paweł II.
Na koniec warto przytoczyć znamienną wypowiedź o Polsce, Polakach i Polonii w Argentynie historycznego przywódcy narodu argentyńskiego, twórcy justycjalizmu, byłego prezydenta Republiki Argentyńskiej, Juana Domingo Peróna. Słowa pochodzą z okresu, w którym prezydent Perón był na wygnaniu w Hiszpanii. Odbył wówczas rozmowę z jednym z polskich dziennikarzy. Oto co powiedział:
co powiedział: „Historia Polski pociągała mnie od dawna. Studiowałem ją, zwłaszcza jej trudne zakręty, kiedy to losy waszego narodu były niezwykle ponure i skomplikowane. Dla mnie najbardziej fascynujące było to wszystko, co spotkało Polaków od utraty niepodległości w końcu XVIII w. do jej odzyskania po I wojnie światowej w XX w. Otóż mimo trwającej ponad 120 lat niewoli w okresie rozkwitu innych europejskich państw Polacy żyjący pod trzema zaborami nie mieli swego państwa, a przecież zachowali swoją tożsamość narodową, tak jakby ich państwowość zawsze realnie istniała. Wyciągnąłem z waszej historii konkluzję dla mnie bardzo ważną. Stanowi ją pytanie: dlaczego Argentyńczycy, którzy od ponad 100 lat mają własną państwowość, wciąż pozbawieni są dojrzałej świadomości bycia niepodległymi, podczas gdy Polacy, nie mając równie długo własnego państwa, zachowali przez cały ten okres niewoli poczucie całkowitej niezależności, samodzielności ducha i odrębności? Szukam na to pytanie odpowiedzi, bo to pogłębi i doda nowych, ważnych treści doktrynie justycjalizmu, która powinna być podstawą naszej państwowości argentyńskiej”.
Podczas tej samej rozmowy prezydent Perón dodał: „ Fakt, że tyle setek tysięcy Polaków osiadło w naszym kraju i stało się tego państwa lojalnymi obywatelami i patriotami, umacnia i dowartościowuje je. Pamiętajcie o tym, drodzy polscy przyjaciele! Za to właśnie nasza wspólna argentyńska ojczyzna jest wam ogromnie wdzięczna”.
Sądzę, że nie tylko Polonia znad Rio de la Plata zapamięta z wdzięcznością te słowa wielkiego Argentyńczyka.