Maria Andrejczyk, Młoda Promotor Polski, w szczerym wywiadzie o sporcie, bólu, ojczyźnie, rodzeństwie
Z Marią Andrejczyk rozmawia Kamil Broszko.
- Dorastałam w domu z czterema młodszymi braćmi, więc walka i rywalizacja były na porządku dziennym.
- Zanim odkryje się talent do sportu, ważne są warunki, w jakich się wzrasta.
- Dopiero teraz poznaję zalety w pełni profesjonalnego podejścia do przygotowań. Nie ma co ukrywać – jestem zafascynowana nową sytuacją.
- Żeby być w dyspozycji startowej, trzeba oddać kilkadziesiąt tysięcy rzutów, a to przekłada się na zmęczenie organizmu i jego dużą eksploatację.
Kamil Broszko: Niedawno kibiców sportowych sparaliżowała wiadomość, którą ogłosiła pani w swoich mediach społecznościowych, o przeprowadzce do Finlandii, a tym samym zakończeniu współpracy z dotychczasowym trenerem Karolem Sikorskim i klubem LUKS Hańcza Suwałki. Czy oznacza to, że będzie pani startować pod dwiema flagami?
Maria Andrejczyk: Nigdy w życiu. Dom jest tylko jeden i jest nim Polska. Inna opcja nawet by mi przez myśl nie przeszła, i to się nie zmieni. Natomiast pracuję teraz z nowym trenerem. Jest nim Petteri Piironen, związany z fińskim ośrodkiem w Kuortane, który przypomina polski COS OPO w Cetniewie. Nie przeprowadziłam się tam na stałe, ale będę jeździć – tak jak do tej pory – na zgrupowania, choć zajmą one pewnie większą część roku, bo zaplecze treningowe jest tam wprost kosmiczne. Ośrodek w Kuortane jest jakby stworzony dla oszczepników, począwszy od tego, że jego dyrektorem jest były oszczepnik. Mimo że Finlandia ma nieco chłodniejszy klimat niż Polska, to warunki treningowe są takie – o czym świadczy choćby specjalna hala dla oszczepników – że możemy rzucać cały rok. A w rzucie oszczepem najważniejsze są technika i rzucanie. Trzeba wykonać kilkadziesiąt tysięcy rzutów rocznie, żeby w ogóle organizm mógł się przystosować do takich przeciążeń. Do tego dochodzą trening siłowy, szybkościowo-skocznościowy oraz oczywiście periodyzacja treningów, czyli im bliżej sezonu, tym więcej eksplozywności i dynamiki. Dopiero teraz poznaję zalety w pełni profesjonalnego podejścia do przygotowań. Trener Piironen ma także potężne zaplecze naukowe, z którego korzystamy podczas treningu. Mamy bardzo dużo badań biomechanicznych, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkałam. Nie ma co ukrywać – jestem zafascynowana nową sytuacją, oby przełożyła się na wyniki sportowe. Obecny sezon może mieć różny przebieg, bo zależy od wielu czynników. Przyszłam do Petteriego z kontuzjami, z jakimiś błędami z lat poprzednich – musimy je razem wyprostować i znaleźć właściwe rozwiązania. Jeszcze parę ładnych lat rzucania przede mną, więc jestem dobrej myśli, choć obecny sezon jest dla mnie niewiadomą.
KB: Cała Polska sportowa podziwia pani wyniki, tym bardziej że są one okupione bólem i wyrzeczeniami. Czy w sytuacji kontuzji, z którą trzeba się zmagać i którą trzeba pokonać, jest pani w stanie zaufać sztabowi medycznemu i sportowemu, że ból i wysiłek nie pójdą na marne?
MA: Aby trening był skuteczny, trzeba w niego wierzyć, inaczej podejmowanie walki nie ma sensu. W program nowego trenera, w jego pomysły i sposób myślenia o moim rzucaniu bardzo wierzę. Po pierwsze dlatego, że muszę, a po drugie – chcę, bo mnie samej wiele rzeczy już układa się w głowie. Mam swoje wyobrażenie, najlepiej znam odczucia swojego ciała, jestem w końcu doświadczoną zawodniczką i wiem, co na mnie dobrze działa, a co nie. Dlatego będziemy realizować wspólny plan działania, dyskutując i razem sprawdzając, która droga będzie dla mnie najlepsza. Rzut oszczepem jest bardzo nienaturalny. Tak jak wcześniej mówiłam, żeby być w dyspozycji startowej, trzeba oddać kilkadziesiąt tysięcy rzutów, a to przekłada się na zmęczenie organizmu i jego dużą eksploatację. Mój organizm bardzo wcześnie był mocno eksploatowany, a jednocześnie nie był odpowiednio zabezpieczony do rekordowych rzutów. Wszystko więc wysiadało w nim, jedno po drugim, jak w dominie. Gdybym nie miała silnego charakteru, to już dawno pożegnałabym się ze sportem, ale jestem obrzydliwie upartą osobą i jak sobie coś zaplanuję, to choćby wszystko wokół paliło się i waliło, to będę chciała chociaż spróbować dopiąć swego.
KB: Czasem zawodnicy, również mistrzowie, przyznają, że można być świetnie przygotowanym fizycznie, ale gdy psychika nie wytrzymuje – wszystko może się posypać. Czy mocna psychika, ów upór w dążeniu do celu, jest pani siłą?
MA: To prawda, że przygotowanie fizyczne i przygotowanie mentalne nie zawsze idą w parze. A w kluczowych momentach najistotniejsza jest psychika. Oczywiście, kiedy jesteśmy w formie, zdrowi, a na treningach wszystko dobrze idzie, to głowa sama nastawia się na zwycięstwo i funkcjonujemy jak mistrzowie. Ale są takie lata, że jest trudniej, coś się gubi, sportowiec czegoś się boi – ja właśnie teraz mierzę się z taką sytuacją. Współpraca z psychologiem jest bardzo istotna, ale czasem i ona nie skutkuje. Wtedy potrzeba czasu i spokoju. Ja potrafię walczyć, bo jestem uparta, a poza tym dorastałam w domu z czterema młodszymi braćmi, więc walka i rywalizacja były na porządku dziennym.
KB: Kto odkrył pani talent do sportu?
MA: Zanim odkryje się talent do sportu, ważne są warunki, w jakich się wzrasta. Od najmłodszych lat moi rodzice dbali o to, abyśmy z braćmi uczestniczyli w zajęciach pozaszkolnych i każdą wolną chwilę spędzali nie w domu, ale na zabawie na świeżym powietrzu. Zatem ruch był dla mnie naturalną aktywnością. Natomiast talent sportowy odkrył mój pierwszy trener – Karol Sikorski. To z nim przepracowałam 14 lat i wspólnie dochodziliśmy do sukcesów. Trzeba mieć szczęście do ludzi i wsparcie otoczenia: rodziców, przyjaciół, znajomych, którzy razem z tobą pójdą na treningi, pojadą na zawody, będą przeżywać sukcesy i porażki. Sport musi dawać frajdę młodemu człowiekowi. Na wczesnym etapie nie można traktować go jako potencjalnej kariery sportowca profesjonalnego, bo można się szybko wypalić. Dla mnie sport jest zawsze czystą zabawą i chciałabym, żeby tak zostało do końca mojej kariery.
KB: Sportowcy przechodzą na emeryturę w różnym wieku. Od czego to zależy?
MA: Od zdrowia. U kobiet dochodzi jeszcze kwestia macierzyństwa, rodziny, wychowania dzieci. Każda kobieta ma inne potrzeby, więc można przejść na emeryturę w wieku 30 lat, a można – jak obecna rekordzistka świata – rzucać po czterdziestce. Dopóki rzucanie daje frajdę, warto to robić. Choć przyznam, że również bardzo lubię grać w siatkówkę, która była moją pierwszą sportową miłością. Często w Finlandii od siatkówki zaczynamy rozgrzewkę.
KB: Rzut oszczepem to antyczna dyscyplina. Czy to czyni oszczepników elitą sportu?
MA: Raczej nie, choć rzut oszczepem z trybun wygląda naprawdę spektakularnie, więc warto wybrać się na zawody lekkoatletyczne, aby zobaczyć ich piękno. Wprawdzie rzut oszczepem jest jedną z najtrudniejszych technicznie konkurencji lekkoatletycznych, jednak na zawodowym poziomie uprawiania sportu każda dyscyplina jest równie trudna. Każda ma swoje cechy i właściwości, a jej zawodnicy, przygotowując się do zawodów, mistrzostw czy igrzysk olimpijskich, w równym stopniu wylewają siódme poty na treningach. Każdy z nas chce osiągnąć sukces, każdy z nas pracuje na 150 proc.
KB: Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Polska po raz pierwszy w historii otrzymała możliwość organizacji tak ogromnego przedsięwzięcia, jakim jest Diamentowa Liga. Impreza odbędzie się 6 sierpnia br. na Stadionie Śląskim w Chorzowie, a wstęp dla publiczności będzie darmowy.
MA: To historyczne wydarzenie. Wcześniej powierzano nam organizację halowych mistrzostw świata czy Europy, ale pierwszy raz odbędą się w naszym kraju zawody lekkoatletyczne o tak wielkiej renomie. Pokłony należą się organizatorom Memoriału Kamili Skolimowskiej, czyli Maciejowi Rosengartenowi, mojemu menedżerowi i narzeczonemu, oraz Piotrkowi Małachowskiemu, mojemu dobremu przyjacielowi, który jest dyrektorem Diamentowej Ligi w Chorzowie. Należy docenić trud wszystkich wspaniałych ludzi, którzy pracowali przez lata, w dzień i w nocy, aby ten mityng urósł do rangi Diamentowej Ligi. Mam nadzieję, że kibice dopiszą, a polscy sportowcy dostarczą wielu wrażeń własnej publiczności. Ja na to czekałam bardziej niż na mistrzostwa świata, Europy czy na igrzyska olimpijskie. Diamentowa Liga w Polsce, przed polskimi kibicami – to jest spełnienie moich lekkoatletycznych marzeń.
KB: To będzie też ogromna szansa, aby wypromować nasz kraj na arenie międzynarodowej w porze najlepszej oglądalności.
MA: Oczywiście, ale pod warunkiem, że pokażemy się z bardzo dobrej strony, zarówno pod względem organizacyjnym, jak i sportowym. Z tego, co wiem, wszyscy pracują jak wół wokół Diamentowej Ligi, więc jestem pewna sukcesu organizacyjnego. Spośród mityngów na świecie, w których brałam udział, niewiele jest tak profesjonalnie przygotowanych jak Memoriał Kamili Skolimowskiej, podczas którego zawodnik czuje się jak najprawdziwszy VIP. Miejmy nadzieję, że cykl Diamentowej Ligii już na stałe zagości w Polsce i cały świat się dowie, jak dobrze organizujemy mityngi. Jestem pewna, że zawodnicy dadzą z siebie wszystko, aby nie zawieść polskich kibiców.
----
Maria Magdalena Andrejczyk (ur. 9 marca 1996 r. w Suwałkach) – polska lekkoatletka specjalizująca się w rzucie oszczepem, dwukrotna olimpijka (2016, 2020), wicemistrzyni olimpijska. Medalistka mistrzostw Polski we wszystkich kategoriach wiekowych oraz ogólnopolskiej olimpiady młodzieży. Rekordzistka Polski seniorek (71,40 m; 9 maja 2021 r. w Splicie, trzeci wynik w historii światowej lekkoatletyki) i juniorek (62,11 m; 1 sierpnia 2015 r. w Cetniewie). Treningi lekkoatletyczne rozpoczęła w piątej klasie szkoły podstawowej pod okiem nauczyciela wychowania fizycznego Karola Sikorskiego. W Liceum Ogólnokształcącym w Sejnach łączyła naukę i grę w siatkówkę z treningami lekkoatletycznymi. Absolwentka filologii angielsko-rosyjskiej w PWSZ w Suwałkach (2019 r.).
W 2015 r. na zawodach w Eskilstunie została mistrzynią Europy juniorów. W czerwcu 2016 r. zdobyła pierwsze miejsce w mistrzostwach Polski seniorów, a 16 sierpnia na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro wynikiem 67,11 m ustanowiła nowy rekord Polski w rzucie oszczepem, wygrywając eliminacje. Dwa dni później w konkursie finałowym zajęła czwarte miejsce, przegrywając o 2 cm rywalizację o brązowy medal. W 82. Plebiscycie na 10 Najlepszych Sportowców Polski 2016 r. uznano ją za Odkrycie Roku. W październiku 2018 r. zdiagnozowano u niej kostniakomięsaka, którego szybko wyleczono. 23 sierpnia 2019 r. po raz drugi zdobyła mistrzostwo Polski seniorów wynikiem 59,00 m. 9 maja 2021 r. podczas Pucharu Europy Miotaczy w Splicie ponownie pobiła rekord Polski wynikiem 71,40 m. Był to trzeci wynik w historii tej dyscypliny i najlepszy wynik w ciągu dziesięciu lat. Podczas igrzysk olimpijskich w Tokio w 2021 r. zdobyła srebrny medal. W tym samym roku odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.