Falowanie polskiej przedsiębiorczości – małe i średnie firmy w niestabilnej rzeczywistości. Relacja z Debaty „Teraz Polska”
W sali konferencyjnej Legii SA (znakomitego laureata Konkursu „Teraz Polska”), w ramach Jesiennego Klubu „Teraz Polska”, odbyła się debata pt. „Między codziennością a przyszłością – jak MŚP odnajdują się w zmiennym otoczeniu gospodarczym?”. Wystąpili w niej przedstawiciele sześciu różnych światów: polityki, biznesu, nauki, prawa i administracji publicznej. Łączy ich jedno pytanie: jak polskie przedsiębiorstwo może przetrwać w świecie, gdzie zmienność jest jedyną stałą? Symbolem tej dyskusji stała się fala – element graficzny legendarnego logo „Teraz Polska”. Trop odkrył i ujawnił zebranym dr Jarosław Górski, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego, doradca prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego Krzysztofa Przybyła, moderator debaty. – Każdy przedsiębiorca ma wzloty, ale miewa też pod górkę – stwierdza podczas otwarcia spotkania Górski, a paneliści i zebrana publiczność entuzjastycznie aprobują ten lejtmotyw.
Jako pierwszy swym rozgoryczeniem podzielił się Adam Szejnfeld, polityk związany z Koalicją Obywatelską. – Największą zmorą dla przedsiębiorców była i nadal jest zmienność prawa, brak jego stabilności i przewidywalności – mówi senator. Jego diagnoza brzmi jak wyrok dla wielu firm: w 2023 r. średnie vacatio legis wynosiło 61 dni, w 2024 – 40 dni, a we wrześniu bieżącego roku już tylko 31 dni. – Mały przedsiębiorca, który musi w ciągu 31 dni przemodelować swój cały biznes, powiedzmy sobie wprost, nie ma szans tego zrobić – kwituje Sebastian Mikulewicz, partner zarządzający w Kancelarii Mikulewicz-Ostaszewski, laureata Godła „Teraz Polska”.
Jednak nagle senator rzuca na wyobrażony stół, suto zastawiony problemami polskich przedsiębiorców, wykwintne rozwiązanie. – Sto procent projektów ustaw powinno być rzetelnie konsultowanych, a więc długo, wnikliwie, i ta deliberacja moim zdaniem powinna trwać gdzieś z pół roku, a w przypadku ważnych ustaw, nawet rok – zapowiada polityk ze swadą. Koalicja rządząca, której jest częścią, deklaruje, że chce wprowadzić minimum sześciomiesięczne vacatio legis dla ustaw podatkowych, najlepiej od pierwszego stycznia następnego roku. Ale senator, który osobiście podziela entuzjazm dla takiego rozwiązania, sam siebie równocześnie tonuje – oczywiście rozumiemy, nad nim są jeszcze struktura, jej partykularyzmy, dynamika nastrojów społecznych i poparcia politycznego, która pędzi jak nigdy.
Paraliż wobec przyszłości
Dagmara Rybicka, szefowa biura prasowego Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw, kreśli brutalny obraz rzeczywistości. – Przedsiębiorcy wiedzą, że nie wiedzą – mówi wprost. Dane, którymi się dzieli, brzmią alarmująco: 70 proc. firm wskazuje niepewność regulacyjną jako największą barierę inwestycji w nowe technologie, 60 proc. firm wymienia brak kompetencji cyfrowych jako barierę rozwoju, a tylko 6 proc. polskich małych i średnich przedsiębiorstw korzysta z rozwiązań związanych ze sztuczną inteligencją. Dla porównania w Danii i Niemczech ten ostatni wskaźnik oscyluje około 40 proc. – Przedsiębiorca z problemami boryka się na co dzień: mamy rosnące koszty pracy, rosnące podatki, brak rąk do pracy i zmienność – tłumaczy Rybicka. – Jak w takich warunkach tworzyć przestrzeń do wdrażania sztucznej inteligencji? – pyta retorycznie.
Jej słowa najlepiej oddaje przykład niewielkiej, trzyosobowej firmy produkującej zasłony. – To może zabrzmieć zabawnie, ale nawet takiej firmie sztuczna inteligencja jest potrzebna – mówi Rybicka. – Najtrudniej jednak przekonać właściciela, który walczy o przetrwanie i postrzega AI jako coś tak odległego, jak lot w kosmos. To nie kwestia niechęci czy obaw, lecz braku przestrzeni, w której przedsiębiorcy mogliby naprawdę podejść do tematu – finiszuje gorzko. Szczególnie dobitnie brzmi jej przykład trzyosobowej firmy produkującej zasłony. – Mogą państwo się uśmiechnąć na taki przykład, ale również tej firmie AI jest potrzebne, natomiast najtrudniej będzie przekonać właściciela, bo on walczy o przetrwanie, wiec jemu to się wydaje się odległe jak lot w kosmos – przekonuje Rybicka. – To nie jest niechęć i nie obawa. To jest brak tej przestrzeni, w której przedsiębiorcy mogliby faktycznie, realnie jakby podejść do tematu, w którym ta sztuczna inteligencja nie będzie tylko czystą teorią, bo zasłania ją parawan nadmiaru regulacji – finiszuje gorzko.
Uniwersytet jako sojusznik
Uniwersytet Warszawski już nie zastanawia się, jak ograniczać użycie AI, tylko jak je implementować do procesów naukowych i dydaktycznych. W podejściu uczelni można wymienić trzy ścieżki współpracy z małymi i średnimi przedsiębiorstwami: Centrum Transferu Technologii i Wiedzy działające na zasadzie „jednych drzwi", gdzie firmy mogą zgłaszać problemy bez konieczności samodzielnego szukania właściwych zespołów badawczych; mikro poświadczenia (micro credentials) – krótkie formy kształcenia tworzone we współpracy z daną branżą, umożliwiające pracownikom rozwój bez odrywania się od codziennej pracy; oraz wypracowany na uczelni raport „Generatywna AI na UW" zawierający najlepsze praktyki i rekomendacje dotyczące odpowiedzialnego wykorzystania AI.
Model współpracy jest prosty: szybki pilotaż, wspólny przegląd wyników w 90 dni i potem decyzja o skalowaniu. Uniwersytet Warszawski jako część sojuszu 4U+ (z Heidelbergiem, Sorbonną, Uniwersytetem Milano, Kopenhagi i Pragi) może oferować rozwiązania wykraczające poza rynek polski.
Polski kapitał jako przewaga konkurencyjna
Krzysztof Kulczyk, Group Product Manager w firmie Adamed Pharma, opowiada historię sukcesu polskiego kapitału. Firma założona w 1986 roku przez ginekologa, doktora Mariana Adamkiewicza, któremu doskwierał brak leków na polskim rynku w czasach socjalizmu, dziś zatrudnia 2800 pracowników w Polsce i na świecie, sprzedaje produkty do kilkudziesięciu krajów i rocznie przekazuje w podatkach i składkach ZUS ponad 220 mln złotych.
– Bez łączenia biznesu i nauki nie byłoby Adamedu – mówi Kulczyk. Przykładem jest preparat wziewny stosowany w pulmonologii, opracowany 15 lat temu we współpracy z Uniwersytetem Jagiellońskim. – Udało się opracować reformulację tego produktu, zmniejszyć o połowę dawkę, zmniejszyć o połowę częstotliwość podawania, opracować nowy inhalator, który jest sprzedawany m.in. też na świecie – tłumaczy. Zyskali pacjenci, zyskał polski biznes, zyskał system ochrony zdrowia.
Adamed w ciągu ostatnich dwóch dekad wydał na innowacje i badania 2,4 miliarda złotych. Firma przechodzi transformację z typowo generycznej do innowacyjnej – pracuje nad pierwszymi polskimi molekułami do zastosowania w chorobach onkologicznych i psychiatrycznych. Kulczyk podkreśla filozofię firmy: właściciele mają ambicje, żeby te najlepsze produkty, te najlepsze pomysły zostały w Polsce. Adamed współfinansuje startupy, oferując nie tylko kapitał, ale mentoring, dostęp do infrastruktury, technologów, fabryk.
Firma inwestuje także w młodych ludzi przez Fundację Adamed i program program ADAMED SmartUP – dwutygodniowe obozy dla najzdolniejszej młodzieży. Wybrani laureaci otrzymują stypendia na rozwój naukowy.
– Podczas dzisiejszego Klubu „Teraz Polska” większość z nas, zebranych, reprezentuje sferę biznesu, chciałbym zatem zachęcić do preferowania polskich dostawców, to jest na pewno nasza przyszłość – apeluje Kulczyk – Bez budowania technologicznej i innowacyjnej przewagi rynkowej my nie będziemy w stanie dalej tak długo konkurować jak przez ostatnie lata z innymi krajami europejskimi, azjatyckimi, czy amerykańskimi – dodaje zdecydowanie.
Przedsiębiorca w otchłani
Sebastian Mikulewicz przynosi na salę obraz – i tu metafora jest dalece uzasadnionym zabiegiem stylistycznym – z zupełnie innej strony barykady. Jego kancelaria przez cztery lata przeprowadziła ponad tysiąc restrukturyzacji i dwa i pół tysiąca upadłości. Statystyki są bezlitosne: we wrześniu złożono 385 wniosków o upadłość w całej Polsce, ogłoszono 160 upadłości – o 32% więcej niż rok wcześniej.
Mikulewicz opowiada historię, która brzmi, jakby nie rozgrywała się w Radomsku, Koszalinie czy w Oleśnicy, lecz na kartach powieści Johna Grishama. Oto ona: jeden z zagranicznych banków oferuje produkt typu „500 plus milion" – jeśli spółka złożyła bilans, bez pytania o jego treść, dostaje 500 tysięcy złotych kredytu obrotowego. Po sześciu miesiącach obsługi rachunku automat daje kolejny milion. Rata od przyznanego w ten sposób finansowania wynosi miesięcznie 41 tysięcy złotych. Ten produkt jest na rynku od dwóch lat. Jednak w ciągu ostatnich dwóch miesięcy coś się zmieniło. Wspomniany bank zrobił wszystkim kredytobiorcom procedurę - sprawdzam. 72% kredytów zostało wypowiedzianych i zamienionych na kredyty odsetkowo-kapitałowe. Rata z 41 tysięcy wzrosła średnio do 95 tysięcy, relacjonuje Mikulewicz.
– Nie wiem, czy moja kancelaria byłaby w stanie udźwignąć taki wzrost kosztów tak naprawdę nie zaplanowanych, nie zabudżetowanych – przyznaje mecenas – W mojej ocenie oni już nie istnieją – mówi o małych przedsiębiorcach dotkniętych wspomnianym scenariuszem.
Konsument może skorzystać z sankcji kredytu darmowego, może argumentować, że bank go nie poinformował o kosztach. – A co ma powiedzieć osoba, która prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, ma dwudziestu pracowników i nagle dostaje wypowiedzenie z tego banku? – pyta retorycznie.
Obecność doświadczonego adwokata przynosi też praktyczną rekomendacją dla zgromadzonego na Klubie „Teraz Polska” środowiska przedsiębiorców – Odradzam Państwu korzystanie z sądów powszechnych, a zachęcam do korzystania z sądów arbitrażowych, jak i również z sądów polubownych. Średni termin rozpatrywania przez sąd powszechny sprawy gospodarczej w Polsce to jest 4,5 roku. Zaś w arbitrażu średni okres rozpatrywania to jest sześć miesięcy – kwituje Mikulewicz.
Technologiczne tsunami i międzyludzki dialog
W finale spotkania słowa senatora Szejnfelda brzmią jak manifest. – Za chwilę nie będzie żadnej dziedziny życia, publicznego, administracyjnego, naukowego, gospodarczego, które będą mogły normalnie funkcjonować bez wykorzystywania AI i nowych technologii – przestrzega zebranych i przewiduje, że za trzy lata rozmowa o AI będzie tak samo absurdalna jak dziś dyskusja o konieczności korzystania z powietrza. – To będzie powietrze, którym będziemy musieli oddychać – podsumowuje.
Inaczej akcenty rozkłada Krzysztof Kulczyk z Adamedu – Kluczowy jest też dla nas dialog biznesu z nauką i oczywiście z polityką, z rządem. Bez tego nie będziemy w stanie konkurować z Azją, z Ameryką – zauważa menedżer. Apeluje o spojrzenie na rozwiązania stosowane na innych kontynentach. Zwraca uwagę na fakt, że Europa jest obecnie najbardziej przeregulowanym miejsce na świecie.
Zakończenie: na fali czy pod falą?
Debata – choć dostarczyła najwyższej jakości wiedzy wprost od specjalistów – kończy się z lekkim poczuciem niedosytu i zarazem przytłoczenia skalą wyzwań. Fala widoczna na logotypie „Teraz Polska", która na początku wydawała się optymistycznym symbolem zwinności polskich przedsiębiorców, nabrała ciężaru.
Dr Jarosław Górski, moderator debaty, celnie ujmuje dylematy dotyczące biznesu, trzymając się marynistycznych tropów – Małe i średnie przedsiębiorstwamają tę przewagę nad tymi największymi statkami płynącymi poocenie gospodarki, że czasem mogą wskoczyć na tą falę, bo są bardziej zwinne, lżejsze, może bardziej sprytne, bardziej sterowne – konstatuje uczony. Ale to założenie działa wtedy, gdy fala nie przychodzi zbyt szybko, nie jest zbyt wysoka i zbyt nieprzewidywalna.
Znakomita debata podczas ostatniego Jesiennego Klubu „Teraz Polska” dała okazję posłuchania jak w sprawie polskiej przedsiębiorczości przedstawiciele nauki, polityki, administracji, prawa i w końcu biznesu mówią jednym głosem. Pozostaje pytanie, czy ten głos zostanie usłyszany przez tych, którzy mogą wprowadzić systemowe zmiany – zanim będzie za późno.
Kamil Broszko, "Magazyn Teraz Polska"













