Wolność i autonomia twórców są podstawą osiągnięć naukowych

  • Fot. NASK
    Fot. NASK
  • Polskie instytucje naukowe są w stanie oferować innowacyjne produkty dla biznesu.
  • Znaczna część polskich firm nie jest gotowa na inwestycje w innowacje. Wolą kupić gotową i sprawdzoną technologię.
  • Ważnym aspektem jest usprawnienie działania organów rozdzielających środki, przede wszystkim skrócenie czasu odbioru projektów, co przyspieszy proces komercjalizacji w dobie ogromnej konkurencji.
  • Uczelnie stworzyły centra transferu technologii i to jest dobry kierunek, ale brakuje im ekspertów, którzy potrafią zachęcić firmy do współpracy.
  • Nic bardziej negatywnie nie wpływa na kreatywność i chęć twórczego działania naukowca niż ograniczanie jego inwencji twórczej i rozbudowana biurokracja. Naukowiec musi czuć się wolny.

Z prof. Ewą Niewiadomską-Szynkiewicz rozmawia Marzena Tataj

Marzena Tataj: Jak to faktycznie jest ze współpracą nauki i biznesu w Polsce? W jakim stopniu instytucje naukowe są gotowe do współdziałania?

Ewa Niewiadomska-Szynkiewicz: Stanowczo potwierdzam, że instytucje naukowe są w stanie oferować innowacyjne produkty dla biznesu. Dotyczy to zarówno rozwiązań z zakresu nauk technicznych, w szczególności nowych materiałów, elektroniki, elektrotechniki i automatyki, telekomunikacji i informatyki, jak i nauk medycznych, ekonomicznych, społecznych oraz humanistycznych. Takie rozwiązania powstają na uczelniach, w instytutach PAN, a przede wszystkim w instytutach badawczych, których głównym obszarem aktywności powinien być transfer myśli naukowej i inżynierskiej do instytucji komercyjnych oraz pełnienie roli pośrednika między światem nauki i biznesu. Przykładami z ostatnich lat są wytwarzane przez polskie ośrodki naukowe narzędzia do przetwarzania języka naturalnego (to rezultat współpracy informatyków, matematyków, lingwistów, socjologów), rozwiązania z zakresu cyberbezpieczeństwa wdrożone w jednostkach administracji państwa i przedsiębiorstwach infrastruktury krytycznej, nowoczesne rozwiązania w medycynie, elektronice, energetyce, automatyce itd. W NASK również opracowaliśmy i wdrożyliśmy kilka interesujących według mnie produktów, jak rozwiązania programowo-sprzętowe, które  funkcjonują w jednostkach administracji państwa i sektora bankowego, zapewniające skuteczną ochronę przed cyberzagrożeniami, cyfrowy portfel na dokumenty i usługi mObywatel, system wspomagania decyzji wspierający neurochirurgów w jednym z największych szpitali w Polsce czy moduł optymalizacji działania pomp, który jest komponentem systemu sterowania wodociągiem Toronto – York. Część z tych produktów została skomercjalizowana, a część jest oferowana niekomercyjnie, ale wszystkie opierają się na wynikach prowadzonych przez wiele lat zaawansowanych prac naukowych i badawczo-rozwojowych. Wszystkie są rozwiązaniami autorskimi, powstałymi we współpracy naukowców i inżynierów NASK, wspieranych przez ekspertów od transferu technologii i handlowców.

MT: Zatem dlaczego Polska ciągnie się w ogonie innowacyjności w Unii Europejskiej?

ENS: Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze. To stare porzekadło dobrze opisuje sedno i tego problemu. Do skutecznej rywalizacji w zakresie wytwarzania i komercjalizacji produktów konieczne są środki i zasoby. Matt Ridley opisał innowację jako proces ewolucyjny obejmujący krzyżowanie, mutację i dobór naturalny, czyli intensywne krzyżowanie myśli, mutację pomysłów i rozwiązań oraz weryfikację, której efektem jest odrzucanie słabych pomysłów. Jest to więc proces kosztowny i ryzykowny. Kraje rozwijające nowoczesną gospodarkę najchętniej korzystają z gotowych technologii, aby dogonić świat. Wytwarzanie autorskich technologii wymaga stworzenia przez państwo warunków do wspomnianej ewolucji. Znaczna część polskich firm nie jest gotowa na inwestycje w innowacje. Wolą kupić gotową i sprawdzoną technologię. Choć niektórzy uważają, że środki publiczne na naukę są mniej efektywne niż prywatne, niemniej na obecnym etapie rozwoju gospodarczego naszego państwa znaczne inwestycje ze źródeł publicznych wydają się niezbędne. Stąd konieczność zaangażowania państwa w finansowanie i promowanie polskich innowacji w obszarach technologicznych kluczowych dla państwa oraz takich, w których mamy szanse skutecznie konkurować na rynku międzynarodowym. Ważnym aspektem jest również usprawnienie działania organów rozdzielających owe środki, a mam tu na myśli przede wszystkim skrócenie czasu odbioru projektów, co przyspieszy proces komercjalizacji w dobie ogromnej konkurencji.

MT: Jak wiele prototypów jest wdrażanych?

ENS: Prototypy powstają jako wynik projektów badawczo-rozwojowych. Czasem prace kończą się demonstracją ostatecznej formy technologii i wtedy osiągają VIII poziom gotowości technologicznej. Niestety w wielu przypadkach na tym kończą się projekty w Polsce. Prace nie są kontynuowane, gdyż ośrodki badawcze nie są w stanie wyasygnować środków na wytworzenie ostatecznego produktu, którego koszt jest większy od zbudowania demonstratora technologii. Dlatego tak ważne jest wsparcie finansowe na tym etapie. Może przybrać ono postać dofinansowania projektów. Wtedy byłaby szansa na wytworzenie produktów z obiecujących prototypów, czyli poprzez ścieżkę specjalnego dofinansowania doszlibyśmy do pełnej komercjalizacji najlepszych rozwiązań.

MT: Udana komercjalizacja produktu wymaga znacznych nakładów inwestycyjnych, ale też udziału specjalistów od biznesu. Zatem współpraca ośrodków naukowych z firmami komercyjnymi wydaje się nieodzowna.

ENS: To prawda. Warto wypracować skuteczne i atrakcyjne dla obu stron modele współpracy instytucji naukowych z biznesem oraz mechanizmy finansowego wsparcia ośrodków badawczych. W przypadku innowacyjnych produktów i usług istotnym problemem jest pierwsze wdrożenie, które pozwala sprawdzić technologię w środowisku produkcyjnym i daje referencje napędzające dalszą komercjalizację. Nie warto tutaj bić głową w mur, ale skorzystać z dobrych wzorców stosowanych w innych krajach, choćby w Izraelu, gdzie małe start-upy realizują referencyjne wdrożenia w instytucjach państwowych. Konieczne jest również skuteczne i szybkie dotarcie do jak najszerszego grona klientów, również na rynkach międzynarodowych. Dlatego tak potrzebne jest większe zaangażowanie polskich przedstawicielstw, w tym ambasad i konsulatów, oraz dużych polskich firm w promowanie rodzimych produktów i usług. Dzieje się tak choćby w Finlandii, gdzie funkcjonująca na rynku europejskim firma jest jednocześnie ambasadorem mniejszych podmiotów poszukujących odbiorców swoich rozwiązań poza granicami kraju. Firma-ambasador posiadająca oddziały zagraniczne organizuje w nich spotkania i prezentacje nowych technologii. Podobnie postępują ambasady Francji czy Wielkiej Brytanii, które organizują w Polsce prezentacje rodzimych rozwiązań i zapraszają na nie polskich odbiorców. Z kolei w Niemczech współpraca uniwersytetów i korporacji polega na badaniu w placówkach naukowych technologii wytwarzanych w firmach komercyjnych. Dzięki temu uniwersytety uzyskują dostęp do najnowszych rozwiązań, które mogą wykorzystać w procesie kształcenia kadry i studentów, a firmy mają możliwość prowadzenia intensywnych testów i niebagatelne wsparcie eksperckie.

MT: Naukowcy zwracają także uwagę na problemy z prawami autorskimi, szczególnie w przypadku projektów dofinansowanych.

ENS: Sęk w tym, że w przypadku projektów dofinansowanych prawa autorskie są zazwyczaj przekazywane uprawnionemu, a przy braku jednoznacznych zapisów o przekazaniu licencji zwrotnej na wszystkich polach eksploatacji zamyka się możliwość komercjalizacji. Jeżeli wytwórca nie ma praw, nie będzie zarabiał na produkcie, zatem nie wyasygnuje nowych środków na wdrożenie, komercjalizację i utrzymanie produktu. Koło się zamyka.

MT: Wprowadzenie na rynek innowacyjnego produktu wymaga kompetentnego zespołu badaczy, inżynierów oraz specjalistów od biznesu, którzy potrafią zrozumieć istotę, budowę i działanie tego rozwiązania.

ENS: Instytuty badawcze dysponują taką kadrą, ale zazwyczaj nie jest ona wystarczająca. W gorszej sytuacji jest większość uczelni i instytutów PAN. Uczelnie stworzyły centra transferu technologii i to jest dobry kierunek, ale brakuje im ekspertów, którzy potrafią zachęcić firmy do współpracy. Potrzeba nam współdziałania tych centrów oraz zintensyfikowania synergii działań uczelni, instytutów PAN i instytutów badawczych, które mają większą łatwość organizowania współpracy z firmami. Obserwujemy tego typu pojedyncze inicjatywy, jednak powinno być ich więcej i powinny być wzmocnione. Ważną rolę odgrywa tu m.in. NCBiR, finansując projekty łączące firmy komercyjne, uczelnie i instytuty. Warto przeznaczyć większe środki na programy typu Szybka Ścieżka w NCBiR, ale również nakłaniać firmy do działań w ramach konsorcjów z jednostkami naukowymi.

MT: Jednak to przede wszystkim instytucja naukowa powinna podjąć strategiczną decyzję, w jakim obszarze rynku zamierza działać.

ENS: Dość częstym za granicą, ale rzadko obserwowanym rozwiązaniem w kraju jest wspieranie przez instytucje naukowe (głównie uczelnie) tworzenia małych innowacyjnych firm, w których działają pracownicy naukowi i studenci. W przypadku instytutów badawczych, które mają zasoby i potencjał do samodzielnego wytwarzania i wdrażania autorskich rozwiązań, konsekwencją decyzji o podjęciu takich działań powinien być kilkuletni plan finansowania. I tu pojawia się problem. Opracowanie i szybkie zrealizowanie rozwiązania wymaga zazwyczaj zbudowania laboratorium i zespołu. Trzeba wyasygnować duże środki finansowe przy równoczesnym sporym ryzyku niepowodzenia. Dla instytucji naukowych to trudna decyzja, bo często takich wolnych środków po prostu nie mają. Trzeba nie tylko rozumieć, ale też przyjąć fakt, że bez inwestycji, wyłożenia własnych środków finansowych nie uzyska się szybkiego sukcesu. Należy pogodzić się z tym, że ze stu pomysłów tylko kilka zamieni się w sukces. Trzeba wierzyć, że mimo to ostatecznie wynik finansowy będzie dodatni, co potwierdzają liczne przykłady zagranicznych uniwersytetów. To niestety wymaga czasu i podjęcia trudnych, ryzykownych decyzji. O tym, czy zostaną podjęte, decydują kompetencje, wizjonerstwo, mądrość i gotowość ponoszenia ryzyka przez kierownika i zarząd jednostki.

MT: Trzeba też skutecznie wspierać twórców, czyli pracowników badawczych i inżynierów.

ENS: A przede wszystkim zdjąć z nich obowiązek udziału w działaniach związanych z utrzymaniem produktu. Oni powinni zajmować się tylko jego rozwojem. O sukcesie komercjalizacji bardzo często decyduje nie tylko sprawny handlowiec, ale też fakt posiadania zespołu utrzymaniowego. W wielu środowiskach uważa się, że główny problem ze skuteczną współpracą nauki i biznesu tkwi w nieumiejętnym zarządzaniu projektami przez naukowców, w braku znajomości metodyk zarządzania projektami, w braku odpowiednich procedur, opisów procesów itd. Z pełnym przekonaniem, na podstawie wieloletnich doświadczeń, twierdzę, że nie jest to prawda. Główne problemy z wytworzeniem i komercyjnym wdrożeniem wynikają z deficytów zespołów zaangażowanych w realizację produktu. Tworzone zespoły są zbyt małe, z uwagi na konieczność cięcia kosztów. Nie posiadają w swoim składzie ekspertów do spraw rozwoju biznesu, a zatem mają słabe rozpoznanie rynku. Nie dysponują również zespołem wsparcia klienta i utrzymania wytworzonego produktu.

MT: Instytucje naukowe i jednostki finansujące naukę są niestety zbiurokratyzowane, a przez to ociężałe w swoich działaniach.

ENS: Wynika to często z nadmiernej centralizacji decyzji, co jest nawet do pewnego stopnia zrozumiałe. Odpowiedzialność w tego typu instytucjach jest często jednoosobowa, stąd potrzeba kontrolowania skutkuje rozbudowaną dokumentacją i raportowaniem, które pochłaniają mnóstwo czasu. Dążenie do porządkowania wszystkich działań i modelowania wszystkich procesów w nauce się nie sprawdza. Pomysły rodzą się nie na zawołanie ani zgodnie z uchwalonym planem rocznym, ale często w najmniej spodziewanym momencie. I jeśli nie zadziała się dostatecznie szybko, świat nas wyprzedzi. Nic bardziej negatywnie nie wpływa na kreatywność i chęć twórczego działania naukowca niż ograniczanie jego inwencji twórczej i rozbudowana biurokracja. Proces twórczy jest bardzo wymagający, absorbuje uwagę, wymaga stabilności otoczenia, nie może być permanentnie zakłócany. Naukowiec musi czuć się wolny, nie powinien być ograniczany przez instytucje, dominujące poglądy, aktualnie uprawianą politykę, bieżące trendy. Nauka to ścieranie się myśli, pomysłów, poglądów. Nauka ma służyć całemu społeczeństwu, obecnemu i przyszłemu. Historia pokazuje, że wolność i autonomia twórców są podstawą osiągnięć naukowych, które w istotnym stopniu wpływają na dobrobyt społeczeństw.

MT: Jak przekonać naukowców do pracy nad innowacjami, których potrzebuje biznes?

ENS: Jest to faktycznie problem, gdyż w świetle obowiązujących ustaw o karierze naukowej praktycznie decyduje dorobek publikacyjny, co oznacza, że głównie publikacje wpływają na wynik oceny parametrycznej jednostki naukowej. Opracowanie innowacyjnego produktu wymaga ogromnego zaangażowania naukowca, nie gwarantuje sukcesu, a w wielu przypadkach, gdy myśli się o komercjalizacji, wyniki włożonej pracy nie mogą być nawet publikowane. Osoby, które chcą łączyć świat akademicki ze światem biznesu, często znacznie wolniej uzyskują stopnie i tytuły naukowe. Tu mój apel do kolegów naukowców reprezentujących nauki techniczne, a więc inżynierskie. Uważam, że w przypadku tych nauk powinno się znacznie większą wagę przywiązywać do wyników praktycznych badań, a przy ocenie wniosków o stopnie i tytuły naukowe doceniać dokonane wdrożenia, a nie koncentrować się wyłącznie na publikacjach. To zachęci wielu naukowców do intensywniejszej współpracy z biznesem i przyciągnie młodych adeptów nauki. Niestety, w naszym kraju sukcesy naukowców i wytwarzanych przez nich rozwiązań nie znajdują szerokiego zainteresowania społecznego. Poświęcają im uwagę głównie specjalistyczne wydawnictwa oraz niszowe programy radia i telewizji, emitowane w najgorszym czasie antenowym. Brakuje odpowiedniej edukacji, począwszy od najmłodszego pokolenia, budowania społecznego szacunku dla innowatora, promocji osiągnięć polskiej nauki w popularnych programach telewizyjnych. Polska nauka osiąga sukcesy i trzeba je pokazywać społeczeństwu, aby sukces naukowca był wart w odbiorze społecznym tyle samo co sukces sportowca. Nauka potrafi wzbudzać emocje. Społeczne poszanowanie innowatorów to pierwszy krok na drodze do innowacyjnej gospodarki.

 

Prof. dr hab. inż. Ewa Niewiadomska-Szynkiewicz – profesor nauk technicznych, dyrektor ds. naukowych NASK PIB, kierownik Centrum Badań i Transferu Technologii. Członek Rady Naukowej NASK. Absolwentka Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej (PW), gdzie kolejno uzyskała stopnie doktora i doktora habilitowanego w dyscyplinie automatyka i robotyka. W 2017 r. otrzymała nominację profesorską. Pracownik badawczo-dydaktyczny na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych PW, obecnie na stanowisku profesora. Kierownik Zespołu Złożonych Systemów. Członek Rady Dyscypliny Informatyka Techniczna i Telekomunikacja w PW.

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.