Śmiem powiedzieć, że był to rok fantastyczny
O tegorocznym sezonie siatkarskim, perspektywach na przyszłość oraz o tym, co siatkarze mogą doradzić piłkarzom, z Sebastianem Świderskim rozmawia Krzysztof Przybył.
Krzysztof Przybył: Rok 2023 jest wspaniały dla polskiej siatkówki. Panowie zwyciężyli w Lidze Narodów i zdobyli puchar mistrzów Europy, panie zajęły trzecie miejsce w Lidze Narodów. Ale przede wszystkim obie reprezentacje zakwalifikowały się do igrzysk olimpijskich w Paryżu.
Sebastian Świderski: Śmiem powiedzieć nawet, że jest to rok fantastyczny, bo oprócz wymienionych osiągnięć należy też wspomnieć o rozgrywkach klubowych. Nigdy dotąd nie zdarzyło się, żeby dwie drużyny z Polski znalazły się w wielkim finale Ligi Mistrzów. Już przed meczem wiadomo było, że puchar przyjedzie do Polski. Ostatecznie to ZAKSA go zdobyła, po raz trzeci z rzędu. To wielki sukces polskiej siatkówki klubowej.
Wracając do reprezentacji narodowej – rzeczywiście był to trudny sezon, gdyż najważniejsze dla nas były turnieje kwalifikacji olimpijskich. Przed sezonem otrzymaliśmy propozycję organizacji jednego z tych turniejów i długo zastanawialiśmy się, który wybrać. Po analizie szans panów i pań zdecydowaliśmy, że zorganizujemy turniej kobiet, żeby zwiększyć szanse olimpijskie naszych siatkarek. Panom nie było do śmiechu, ale myślę, że wyniki na koniec sezonu bronią naszej decyzji. A mówię o tym dlatego, ponieważ w tym roku został zmieniony system kwalifikacji olimpijskich – postanowiono rozegrać tylko jeden turniej kwalifikacyjny, z którego jedynie dwie ekipy mogły awansować do igrzysk. O następnych kwalifikacjach będzie decydować „słynny” ranking. Mówię „słynny”, bo każdy mecz daje i zabiera punkty w rankingu. Jeżeli nasze panie nie wygrałyby turnieju kwalifikacyjnego w Łodzi, to o udziale w igrzyskach decydowałaby kwalifikacja rankingowa, która odbędzie się za rok. Trener żeńskiej reprezentacji Stefano Lavarini jest wielkim perfekcjonistą, nie chciał ryzykować kwalifikacji przez ranking, interesowały go tylko zwycięstwa. Przeżył wielki stres, bo Polki rozpoczynały sezon z ósmego miejsca w rankingu.
Sebastian Świderski występuje podczas Jesiennego Klubu "Teraz Polska". Fot. KAKA.media/Teraz Polska
Nasi panowie byli na miejscu pierwszym, więc mieli dużo łatwiej. Natomiast łatwiej nie znaczy lepiej. Przegrany mecz z przeciwnikiem dużo niżej notowanym oznacza natychmiastową stratę punktów w rankingu. Czasami pojedyncze punkty rankingowe decydują, czy jest się na miejscu piątym, czy ósmym, a więc czy jedzie się na olimpiadę.
Sezon reprezentacji męskiej rozpoczął się od pierwszego miejsca w Lidze Narodów, a turniej finałowy rozgrywany był w Gdańsku. Nasze panie też odniosły wielki sukces, plasując się na trzecim miejscu podczas turnieju w USA, czyli zdobywając brązowy medal w Lidze Narodów. Był to także pierwszy wielki sukces naszego nowego trenera reprezentacji kobiet, Stefano Lavariniego. Przy okazji warto przypomnieć, że również nasza męska kadra ma nowego szkoleniowca, bowiem w zeszłym roku wybraliśmy na to stanowisko Nikolę Grbicia. Takich świetnych wyników, jakimi zakończył się pierwszy etap przygotowań pań i panów, nikt nie przewidywał, bo – jak mówiłem – celem nadrzędnym było osiągnięcie kwalifikacji olimpijskich.
Następny etap to mistrzostwa Europy, podczas których nasze panie przegrały jedynie dwa spotkania, ale niestety znaczące: mecz z Serbią w pierwszej fazie i mecz ćwierćfinałowy z Turcją. Uplasowały się na piątym miejscu, natomiast – jak się później okazało – przegrały tylko z finalistkami tego turnieju, dlatego ten występ oceniamy bardzo pozytywnie.
Z kolei na mistrzostwach Europy mężczyzn to Polacy byli faworytami i nie zawiedli. Zdobyli puchar mistrzowski na ziemi włoskiej, biorąc srogi rewanż na reprezentacji Włoch, która w zeszłym roku w katowickim Spodku pokonała nas i sięgnęła po złoty medal mistrzostw świata. Kiedy rozmawiałem z trenerem reprezentacji Włoch Ferdinado„Fefe” De Giorgim, to w żartach powiedział mi, że woli grać u nas w Spodku, bo tam Włosi wygrywają. Ostatecznie ustaliliśmy, że trzeba spotkać się na neutralnej ziemi, a najlepiej w wielkim finale turnieju na igrzyskach w Paryżu.
KP: I nie obawiamy się już drużyny ze Słowenii?
SŚ:Słowenia była naszą klątwą w wielkich turniejach rangi mistrzowskiej. Często mieliśmy ze Słoweńcami problem w ćwierćfinałach albo półfinałach, kiedy to przeważnie byli od nas lepsi. Natomiast w tym roku pokonaliśmy ich w ćwierćfinale mistrzostw Europy, więc ta klątwa jest tylko i wyłącznie w głowach – i to raczej głowach dziennikarzy niż zawodników.
Sebastian Świderski występuje podczas Jesiennego Klubu "Teraz Polska". Fot. KAKA.media/Teraz Polska
Poza tym system rozgrywek olimpijskich się zmienił. Wcześniej były dwie grupy po sześć zespołów, czyli szósty mecz ćwierćfinałowy decydował o tym, czy grało się o medale. To ten szósty mecz był naszą zmorą na igrzyskach, nie mogliśmy sobie z nim poradzić. Teraz mecz szósty jest meczem o finał, więc głęboko wierzę, że będziemy walczyć o złoto.
KP: Wróćmy jeszcze do obecnego sezonu, bo walka o kwalifikacje olimpijskie była pasjonująca.
SŚ: Turnieje kwalifikacji olimpijskich były dla nas najważniejsze w sezonie. Panowie wyjechali do Chin, trafili na średnią grupę, więc od razu wieszczono nam, że będziemy na igrzyskach. Natomiast takie grupy są trudne do grania, ponieważ w każdym meczu musisz wyjść i udowodnić swoją wyższość, wiedząc, że jesteś lepszy. Od razu pierwszego dnia Belgia postawiła nam bardzo wysokie wymagania i chyba bardziej głową niż siłą i umiejętnościami wygraliśmy ten mecz. Ostatecznie turniej męski zakończyliśmy kompletem zwycięstw, zdobyliśmy pierwsze miejsce i awans na igrzyska w Paryżu.
Nasze panie przeszły dużo trudniejszą drogę, na szczęście turniej organizowany był w Łodzi, przed polską publicznością. W naszej grupie znalazły się bardzo mocne reprezentacje USA i Włoch. Niestety, zanim dotarliśmy do tych spotkań, zaliczyliśmy nieoczekiwane potknięcie z Tajlandią i był to kubeł zimnej wody, który spowodował, że w następnych spotkaniach – z reprezentacją Niemiec Vitala Heynena, z reprezentacją Włoch, a na koniec z reprezentacją USA – osiągnęliśmy sukces. Ciągle łamie mi się głos na wspomnienie tamtych emocji z udziałem narodowej drużyny kobiet.
Warto również wspomnieć, że panowie w tym roku pobili rekord, bowiem zakończyli sezon z wynikiem 29 zwycięstw i 2 porażek, które nawiasem mówiąc, nastąpiły we wczesnej fazie Ligi Narodów, kiedy to trener Grbić zmieniał składy, czasem grał nawet trzecią szóstką. Koniec końców jego decyzje się obroniły i był to najlepszy sezon naszej reprezentacji męskiej.
KP: Pozostaje pytanie o tajemnicę sukcesu. Co robi Polski Związek Piłki Siatkowej, że polska siatkówka osiąga takie sukcesy? Czego brakuje naszym piłkarzom? Może im podpowiemy?
Michał Lipiński, dyrektor Konkursu "Teraz Polska", Sebastian Świderski, prezes PZPS, Krzysztof Przybył, redaktor naczelny "Magazynu Teraz Polska", prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego.
SŚ: Wiem, czego my nie mamy – takich budżetów jak piłka nożna. A co mamy? Przede wszystkim dobrze zorganizowane szkolenie dzieci i młodzieży. W 1997 r. zaszła zmiana pokoleniowa, w której miałem szczęście uczestniczyć. Polacy wygrali mistrzostwa Europy juniorów w 1996 r. oraz mistrzostwa świata juniorów w 1997 r. W 1998 r. niedawni jeszcze juniorzy zostali wrzuceni na głęboką wodę i wystartowali w Lidze Światowej, gdzie mieli możliwość grania z najlepszymi na świecie. Wydaje mi się, że boom na siatkówkę wśród kibiców narodził się w czasie meczu w Lipiecku w Rosji w 1998 r., kiedy to wygraliśmy z gospodarzami w tie-breaku. Mecz trwał dłużej niż zaplanowane dwie godziny transmisji, w rezultacie czego widzowie nie widzieli jego końcówki, a słyszeli jedynie głos komentatorów. Mimo że mieliśmy trudne, przegrane mecze na wyjeździe z Brazylią i Jugosławią, to kiedy zawitaliśmy do katowickiego Spodka, przywitała nas ośmiotysięczna publiczność. Było to dla nas szokiem, bo zwykle graliśmy przy pięciusetosobowej widowni. Nie zdobywaliśmy laurów od razu, na pierwsze sukcesy musieliśmy czekać do 2006 r., kiedy to wywalczyliśmy wicemistrzostwo świata. Sukces wymaga lat pracy, lat inwestowania w dzieci i młodzież i bazowania na tym.
-----
Sebastian Świderski – polski siatkarz, trener, w latach 1996–2011 reprezentant kraju (322-krotny) grający na pozycji przyjmującego, prezes zarządu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Od 2021 r. prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.