Roboty medyczne, innowacyjne zarządzanie, ambicje liderów i ograniczenia systemu, walka z uprzedzeniami. Leczenie w Polsce dziś i jutro – analizy i prognozy wybitnych lekarzy
Relacja z debaty zorganizowanej przez Fundację Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska” w ramach IV Kongresu „Zdrowie Polaków”, tworzonego przez prof. Henryka Skarżyńskiego.
Rozmowę poprowadziła dr Iwona Kania, zastępca rzecznika prasowego Naczelnej Izby Lekarskiej, a udział w niej wzięli (w kolejności alfabetycznej): prof. n. med. Michał Grąt, transplantolog, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby UCK WUM, konsultant krajowy w dziedzinie transplantologii klinicznej, laureat tytułu Młodego Promotora Polski w kategorii nauka; Katarzyna Kacperczyk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia; dr n. med. Paweł Salwa, urolog; prof. dr hab. Piotr Skarżyński, otolaryngolog, związany z Instytutem Fizjologii i Patologii Słuchu, Światowym Centrum Słuchu w Kajetanach oraz Centrum Słuchu i Mowy Medincus (laureat Godła „Teraz Polska”); prof. n. med. Piotr Suwalski, kardiochirurg, dyrektor Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, kierownik Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii PIW MSWiA (laureat Godła„Teraz Polska”); prof. n. med. Anna Wójcicka, założycielka Fundacji Wiedzieć Więcej (laureat Godła „Teraz Polska”). Debatę wykreował i zainicjował Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”, redaktor naczelny „Magazynu Teraz Polska”.
Krzysztof Przybył: Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska” ma przyjemność od początku współpracować z Kongresem „Zdrowie Polaków”, na którym poruszana jest ważna i bliska nam problematyka. Każdy obywatel ma prawo do ochrony zdrowia, ale też powinien mieć obowiązek przed samym sobą prowadzić zdrowy styl życia i dbać o swój dobrostan. Do tego niezbędna jest dobra relacja pacjenta z lekarzem, który przekona i wdroży profilaktykę zdrowotną, będzie monitorował stan zdrowia pacjenta w celu utrzymania dobrostanu, zapobiegania chorobom czy ich konsekwencjom.
Liderzy medycyny XXI w. pomagają zwalczać choroby trawiące współczesnych ludzi. Przed nimi stoją wielkie wyzwania: demografia, rosnące potrzeby zdrowotne i koszty opieki medycznej. Nowoczesne technologie i stale zmieniający się cyfrowy świat wymagają od medyków ciągłego rozszerzania kompetencji o znajomość nowoczesnych metod analizy dużych zestawów danych, wykorzystywania technologii AI, druku 3D, wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości czy robotyki. Pomocne są testy genetyczne, które pozwalają w sposób kompleksowy określić zmiany w genach związane z różnymi chorobami. Nowoczesna medycyna wymaga doświadczenia i szerokich kompetencji, jakie mają liderzy, którzy przyjęli zaproszenie do dzisiejszej debaty. Większość z nich jest związana z naszą Fundacją, gdyż są laureatami Godła „Teraz Polska” lub laureatami tytułu Promotora Polski.
Od lewej: Krzysztof Przybył, Anna Wójcicka, Piotr Suwalski, Katarzyna Kacperczyk, Piotr Skarżyński, Paweł Salwa. Fot. Monika Nowicka-Miąskiewicz/ Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu
Iwona Kania: Czy Polacy zaufali robotyce i czy procedury robotyczne są dostępne w leczeniu chorób urologicznych, których rejestrujemy coraz więcej?
Paweł Salwa: Polacy w pełni zaufali robotyce w medycynie. Aczkolwiek chciałbym przypomnieć, że robotyka w urologii nie jest nowinką. To jest standard medyczny od przynajmniej 10 lat.
Swoją przygodę z robotyką zacząłem 12 lat temu w Niemczech, gdzie przepracowałem siedem lat i obserwowałem efekty leczenia tą metodą stosowaną przez doświadczonych operatorów. Były one o tyle lepsze, że metoda szturmem zdobyła rynek. Przy okazji chciałbym podkreślić, że pojęcie robota jest w tym przypadku całkowicie mylące. Operatorzy posługują się de facto telemanipulatorem, czyli urządzeniem, które przenosi ich ruchy w skali mikro. Zatem za rezultat operacji odpowiada całkowicie lekarz operator. Natomiast nie jest tajemnicą, że toczą się prace nad automatyzacją zabiegów medycznych. Sam brałem w nich udział. Jest kwestią przyszłości, kiedy maszyny będą w stanie samodzielnie wykonywać operacje, a jeżeli te roboty nauczą się radykalnej prostatektomii, która jest królową zabiegów urologicznych, to dlaczego nie miałyby się nauczyć każdej innej operacji?
Iwona Kania: Jakie są plusy wykonania zabiegu radykalnej prostatektomii przy użyciu robota?
Paweł Salwa: Wykonałem ponad dwa tysiące takich zabiegów i to, co możemy osiągnąć, a co jest istotne dla pacjenta, to całkowite usunięcie nowotworu przy zachowaniu męskich funkcji, czyli trzymania moczu i aktywności seksualnej. To są kluczowe zalety. Natomiast dodatkowe korzyści to lepszy efekt kosmetyczny, krótszy pobyt w szpitalu i mniejszy ból.
Iwona Kania: Czego brakuje w naszym systemie ochrony zdrowia, aby prawidłowa informacja o urologii robotycznej docierała do pacjenta?
Paweł Salwa: Odpowiem przewrotnie, bo skupię się na tym, czego jest za dużo. Moim zdaniem za dużo w przestrzeni publicznej jest wypowiedzi i opinii pochodzących od osób profesjonalnych, ale nie w tej dziedzinie. Jeżeli czytam „fachowe” opinie, że po zabiegu robotycznym pacjent ma mniejszą rankę, która ładniej wygląda, to mi się nóż w kieszeni otwiera. Bo nie ten aspekt jest kluczową zaletą takiego zabiegu. Cóż, mamy czasy mediów społecznościowych, w których „rację” ma ten, kto ma większy zasięg. Co z tego, że ja powiem coś merytorycznego, jeśli moja wypowiedź dotrze do, powiedzmy, tysiąca osób? Tymczasem dla pana z tatuażami, którego ogląda milion osób, zaletą tej metody będzie fakt, że podczas operacji nie zniszczono mu tatuażu.
Iwona Kania: Zarządzanie jednym z najbardziej strategicznych miejsc w polskiej medycynie jest wyzwaniem dla odważnych czy raczej zadaniem dla metodycznych profesjonalistów?
Piotr Suwalski: To wielkie wyzwanie, któremu można sprostać, działając metodycznie i konsekwentnie. Państwowy Instytut Medyczny MSWiA jest jednym z największych szpitali w Polsce, który odgrywa ponadto bardzo ważną rolę w systemie obrony kraju. Możemy teraz śmiało o tym mówić, ponieważ sytuacja w ostatnich latach uległa zmianie i do niej musimy dostosować system ochrony zdrowia. Zarządzanie tak wielkim i skomplikowanym organizmem to rzeczywiście zadanie dla odważnych, które wymaga ułożenia priorytetów. Staramy się uciec do przodu. Realizujemy sześć nowych inwestycji, które umożliwią powstanie nowej części szpitala, tak wielkiej, jak ten obecny. To nasz plan strategiczny. Nie zaniedbujemy oczywiście działalności naukowej w ramach instytutu, który powstał przecież bardzo niedawno. Mamy już strukturę, są powołani profesorowie, adiunkci. Praca w instytucie jest dla wielu bardzo motywująca, ale też porządkująca codzienne życie szpitala.
Iwona Kania: Jak przenieść doświadczenia w kierowaniu kliniką na wymiar zarządzania szpitalem?
Piotr Suwalski: Szukam potencjału w ludziach, którzy mnie otaczają. Trzeba wyrobić w sobie umiejętność tworzenia zespołów, delegowania zadań w sposób jasny i czytelny, a także doceniać pracowników. Odkrywać te jednostki, których wcześniej struktura nie doceniała. Z wielką satysfakcją obserwuję, jak restrukturyzacja i przydział nowych zadań wyzwoliły nowy potencjał u wielu osób.
Jestem przekonany, że posiadanie wiedzy medycznej i znajomość funkcjonowania medycyny są nieodzowne w kierowaniu jednostkami służby zdrowia.
Iwona Kania: Jakie miałby pan rady dla zarządzających placówkami ochrony zdrowia, którzy mierzą się z kryzysami ekonomicznymi placówek, a niekiedy tracą wiarę we własne możliwości?
Piotr Suwalski: Będąc kierownikiem dużej kliniki, a teraz dyrektorem ogromnego szpitala i instytutu naukowego, odebrałem wiele ważnych lekcji. Przede wszystkim trzeba być otwartym na ludzi, gdyż wiele osób chce się rozwijać i uczestniczyć we wspólnym dziele.
Jako szpital dysponujemy nowoczesnymi metodami leczenia, prowadzimy projekty robotyczne w zakresie urologii czy ginekologii. Mamy największy w Europie ośrodek kardiochirurgii robotycznej. Udało nam się pozyskać najlepszych specjalistów z zakresu sztucznej inteligencji i wspólnie pracujemy nad systemami informatycznymi wspomagającymi administrację czy diagnostykę.
Jednak nie możemy zapominać, że codzienna opieka nad pacjentem odbywa się w ramach podstawowej opieki zdrowotnej i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Dlatego chcemy wzmocnić te formy świadczenia usług medycznych, kładąc nacisk na interakcję z pacjentem. Ważną dziedziną w naszym przypadku jest także medycyna pracy i orzecznictwo dla służb mundurowych, którym zapewniamy opiekę medyczną.
Iwona Kania: W jakim zakresie genetyka może decydować o medycynie przyszłości?
Anna Wójcicka: Coraz więcej raportów wskazuje na to, że genetyka będzie niezbędnym elementem medycyny przyszłości. Dlaczego? Bo geny budują nasz organizm i odpowiadają nie tylko za to, jak wyglądamy, ale przede wszystkim – jak chorujemy.
Możemy się urodzić z pewnymi uszkodzeniami genetycznymi, które warunkują, że na przykład z większym prawdopodobieństwem zachorujemy na choroby serca czy na nowotwór prostaty. Dlatego badania genetyczne są narzędziem, które będzie w stanie określić profil ryzyka chorób u każdego pacjenta. Oczywiście obecnie takie badania nie są rutynowo wykonywane, ale już dziś genetyka daje nam takie narzędzia do ręki.
W genach mamy zapisane wszystkie informacje, nawet to, jak będziemy reagować na większość leków, również takich prostych, jak ibuprofen czy paracetamol. Badania genetyczne realnie personalizują medycynę. Każdy pacjent jest inny i tę indywidualność warunkuje właśnie genetyka.
Iwona Kania: Co musiałoby się wydarzyć w systemie ochrony zdrowia, aby zwykli pacjenci mogli korzystać z zalet badań genetycznych?
Anna Wójcicka: To bardzo trudny temat, ale muszę z przykrością stwierdzić, że genetyka w Polsce właściwie jeszcze nie istnieje. Choć jest to dziedzina, która rozwija się bardzo szybko.
Pierwsze geny człowieka przeczytaliśmy dopiero 21 lat temu i od tego czasu dopasowujemy je do poszczególnych cech i poszczególnych chorób. Dziś mamy już dobrze zidentyfikowane geny odpowiadające za wrodzone ryzyko zachorowania na nowotwory. Jest ich około 70. Wszyscy zapewne znają historię Angeliny Jolie. Każdy z nas może się urodzić z uszkodzeniem takiego genu i wtedy ryzyko zachorowania na nowotwór może być wysokie albo bardzo wysokie. Warto byłoby to wiedzieć, ale tak się nie dzieje. W Polsce pacjenci onkologiczni mają dostęp do badań genetycznych. Najczęściej są one wykonywane u młodych pacjentek z nowotworem piersi. Jak pacjentka zachoruje, to możemy sprawdzić, czy nie stało się to z uwagi na wrodzone obciążenie. Według wyników tych badań jest dobierane leczenie, ale to jest niewielki zakres tego, gdzie genetyka mogłaby mieć zastosowanie.
W Polsce refundowane badania genetyczne może zlecić lekarz ze specjalizacją z genetyki klinicznej, a tych jest około 200. Dlatego czas oczekiwania na wizytę w poradni genetycznej wynosi minimum półtora roku. Zatem system nie działa z uwagi na niewystarczające finansowanie, brak lekarzy specjalistów oraz brak specjalistów w laboratoriach, którzy są w stanie czytać geny człowieka i właściwie interpretować wyniki.
Genetyka pozwala na wykrycie chorób na etapie bezobjawowym. Gdybyśmy wiedzieli o genetycznym obciążeniu pacjenta, wiedzielibyśmy też, w jakim kierunku go obserwować. W rezultacie oszczędności dla systemu ochrony zdrowia byłyby ogromne.
Iwona Kania: Zatem genetyka powinna być wprowadzona przynajmniej do programów profilaktyki onkologicznej.
Anna Wójcicka: Mam nadzieję, że tak się stanie w ciągu najbliższych lat. Tym bardziej, że z raportu OECD z 2023 r. na temat stanu polskiej onkologii wynika, że umieralność z powodu nowotworów w Polsce jest średnio o 15 proc. wyższa niż w innych krajach Unii Europejskiej. Jest to spowodowane tym, że w Polsce refundowanych jest o 30 proc. mniej leków niż w innych krajach. Jednak główną przyczyną tego stanu rzeczy jest późna wykrywalność nowotworów, gdyż – jak pokazał raport – udział Polaków w badaniach przesiewowych jest bardzo niski. W 2018 r. z zaproszeń na mammografię skorzystało 41 proc. pacjentek. W 2023 r. było to jedynie 21 proc. W przypadku cytologii wyniki są jeszcze gorsze: w 2018 r. zgłosiło się 27 proc. pacjentek, zaś w 2023 r. – 11 proc. Na badania przesiewowe prawie nikt się nie zgłasza, gdyż 70 proc. Polaków uznaje, że nie będzie się badać, dopóki nie musi, czyli nie ma jakiegoś objawu. Prawie 20 proc. osób nie bada się, gdyż nie wierzy, że zostanie wyleczonych.
Brakuje nam edukacji. W szkole nie uczymy się świadomości własnego ciała, własnego zdrowia. Nie wiemy, co możemy zrobić sami dla siebie, żeby na niektóre choroby nie zachorować. Poprawa stanu rzeczy powinna zacząć się od edukacji oraz od większej dostępności do wszystkich badań profilaktycznych i lepszego sposobu informowania pacjentów.
Iwona Kania: Transplantologia ma w Polsce wspaniałe podwaliny, zbudowane przez prof. Religę i prof. Zembalę. Jednak mierzy się z negatywnymi mitami, których ostatnio nie brakuje.
Michał Grąt: Niestety, fałszywe teorie zawsze będą towarzyszyć transplantologii, gdyż tak się dzieje w przypadku tematów skomplikowanych i trudnych do zrozumienia. Działania dezinformacyjne, podejmowane z premedytacją, mogliśmy obserwować również w przypadku ruchów antyszczepionkowych. Tymczasem transplantologia to piękna dziedzina, pozwalająca ratować ludzkie życie. Kiedy współczesna medycyna nie jest w stanie zaoferować choremu nic poza przeszczepieniem wątroby, to dla niego to przeszczepienie jest darem życia. Transplantologia w Polsce rzeczywiście ma wspaniałe podwaliny, które pozwoliły na jej dynamiczny rozwój. Mamy ośrodki transplantacyjne, programy przeszczepień narządowych i przeszczepianie szpiku.
Po ciosie, który nastąpił w czasie pandemii, kiedy liczba przeszczepień z wiadomych przyczyn spadła, nie tylko zwiększyliśmy liczbę przeszczepień do poziomu z najlepszych lat sprzed pandemii, ale zdecydowanie przekroczyliśmy te liczby. Wpływ na to ma pozytywny odbiór społeczny, który zaowocował choćby większą liczbą identyfikowanych zmarłych dawców. Mamy największy na świecie ośrodek transplantacji wątroby od dawcy zmarłego. Wprowadzamy także najnowsze metody w przypadku przeszczepienia wątroby, nerek i narządów klatki piersiowej.
Iwona Kania: Zanim zespół przystąpi do przeszczepu, na sali operacyjnej musi nastąpić sprawne pobranie narządu od dawcy. Jak funkcjonuje w Polsce system koordynacji przeszczepień w porównaniu z praktykami europejskimi?
Michał Grąt: To podchwytliwe pytanie, bo oczywiście wszystko, co robimy, możemy z pewnością zrobić lepiej. Do tego koordynacja przeszczepienia czy koordynacja pobrania to są bardzo wąskie pojęcia. Należy mówić o przestrzeni transplantacyjnej w Polsce, która obejmuje wszystko: koordynację, świadomość społeczną, alokację narządów, bo to jest rzecz absolutnie kluczowa z punktu widzenia prawidłowego funkcjonowania programów transplantacyjnych i rozwoju transplantologii. W różnych miejscach na świecie te procesy są zorganizowane nieco odmiennie, ale mają wspólną bazę. Jako konsultant krajowy ds. transplantologii klinicznej odbyłem wiele rozmów z Poltransplantem (Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnym ds. Transplantacji), w wyniku których odstąpimy od alokacji narządów do poszczególnych ośrodków. Kiedy powstawały nowe ośrodki transplantologii, system alokacji narządów zakładał równy podział narządów pomiędzy poszczególne ośrodki. Tymczasem najbardziej sprawiedliwy system alokacji narządów, jaki znamy, to alokacja do pacjenta. Mamy łączną listę oczekujących w Polsce na przeszczepienie serca czy wątroby i ten pacjent, który najpilniej potrzebuje przeszczepienia, w pierwszej kolejności otrzymuje narząd, który jest pobierany od zmarłego dawcy. To jest ogromna zmiana systemu w Polsce. Kolejny problem do rozwiązania to nadmierna formalizacja i dążenie do absolutnej przejrzystości procedury. Transparentność jest oczywiście bardzo ważna, ale wprowadzenie nadmiernych ograniczeń formalnych może doprowadzić do regresji transplantologii.
Rozpoczęliśmy w Polsce program przeszczepiania jednej wątroby pobranej od zmarłego dawcy, podzielonej dla dwóch dorosłych biorców. Te programy są znane na świecie, ale w niektórych krajach odstąpiono od tej procedury na skutek nadmiernego formalizmu. Na przykład w Niemczech ośrodek, który pobierał wątrobę od zmarłego dawcy i dzielił ją między dwóch biorców ze swojej listy, obecnych na miejscu, usłyszał zarzuty, że drugi fragment wątroby powinien zostać wysłany do ośrodka, w którym jest pacjent z pilniejszą potrzebą przeszczepu. Takie postępowanie jest nierealne ze względu na zbyt długi czas niedokrwienia organu oraz zbyt skomplikowane problemy organizacyjne. W związku z tym ośrodki zaczęły odchodzić od tego typu przeszczepień. W Polsce mamy większą autonomiczność ośrodków i bardziej elastyczne podejście Poltransplantu, więc mam nadzieję, że ten program się u nas powiedzie.
Iwona Kania: Jakiego wsparcia potrzebuje polska transplantologia? Czy młodzi medycy chętnie wybierają tę ścieżkę zawodową?
Michał Grąt: Polska transplantologia przede wszystkim potrzebuje dobrej atmosfery, która przekłada się na dobry odbiór społeczny. Więcej identyfikowanych zmarłych dawców narządów oznacza większą liczbę chorych, którym będzie można pomóc.
Transplantologia jest dziedziną, która wymaga wielu poświęceń i rezygnacji z dużej części wolności, szczególnie jeśli chodzi o zarządzanie czasem wolnym. To nie wpisuje się w obowiązujący trend work-life balance. I nigdy tak nie będzie. Nigdy przecież nie powiemy, że pracujemy od poniedziałku do czwartku, ale już od piątku do niedzieli nie wykonujemy przeszczepień, mimo że chorzy pilnie tego potrzebują. Transplantologia to piękne opowieści o sukcesach, ale także skomplikowane, ryzykowne operacje, wykonywane u bardzo ciężko chorych, w bardzo trudnych warunkach technicznych. Dlatego transplantologia to historia sukcesów, ale też porażek, którym niestety nie możemy zapobiec. Dlatego niewielu lekarzy decyduje się na chirurgię transplantacyjną; jeszcze przez wiele lat będziemy opierać się na pasjonatach, którzy są w stanie wiele poświęcić, aby wykonywać ten piękny zawód.
Iwona Kania: Czy praca chirurga w Polsce pozwala na spełnienie i rozwój?
Piotr Skarżyński: Chirurg w Polsce, szczególnie w mojej specjalności, ma duże szanse na rozwój ze względu na dostęp do nowych technologii i pracę w stabilnym systemie. Ale musi pamiętać, że zmieniły się oczekiwania pacjentów – szczególnie po pandemii – którzy są bardziej świadomi tego, czego oczekują i co chcą osiągnąć. Mają dostęp do wiedzy, potrafią ocenić efekty i są bardzo konkretni. Wprowadzono wiele rozwiązań, które sprzyjają pacjentom, przykładem jest Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych. Pacjenci wymagają od chirurga coraz więcej, dlatego też chirurdzy zabezpieczają się przed niepożądanymi skutkami swoich działań, czasem wstrzymują się od operacji na rzecz leczenia zachowawczego. Chyba że zmiany chorobowe są zaawansowane i wymagają pilnej interwencji chirurgicznej.
Mam doświadczenie w pracy w krajach wysokorozwiniętych, jak Stany Zjednoczone, i mniej rozwiniętych, jak kraje afrykańskie czy Azji Środkowej. Podglądamy, jakie praktyki możemy przenieść na nasz grunt, aby lepiej służyć pacjentom.
Iwona Kania: W jakim stopniu przywództwo jest ważne w pracy chirurga?
Piotr Skarżyński: Chirurg niesie w sobie przywództwo i odpowiedzialność za zespół przy stole operacyjnym. Jako absolwent studiów menedżerskich mający kontakty z liderami ze świata biznesu mogę potwierdzić, że dobre zarządzanie zespołem to nie tylko największa liczba operacji, ale także najmniejsza liczba komplikacji. Dlatego tak ważny jest dla mnie dobór współpracowników, którzy mają kompetencje i do których mam zaufanie. Często powtarzam osobom zaczynającym karierę w medycynie, że ważne jest to, co przed nami i co będzie po nas. Równie ważna jest komunikacja z pacjentem na każdym etapie procesu leczenia – i dotyczy to każdego z członków zespołu. Gdy ktoś źle przekaże informacje, pacjent czuje się zagubiony i trafia w sidła internetowe na rozmaitych forach.
W miarę wolnego czasu lubię śledzić te fora, aby sprawdzić, jak rozprzestrzenia się fake news lub co piszą o naszym szpitalu. Czasem potrafię rozpoznać trolle lub komentarze opłacone przez firmy farmaceutyczne.
Kiedy wydaje nam się, że osiągnęliśmy sukces, zawsze może przyjść ktoś, kto ma szerszy horyzont. Mój mentor biznesowy dodawał do tego: „Im później przyjdzie, tym masz większy sukces”.
Pamiętam też pierwsze zdanie pani profesor na zajęciach z interny, aby do pacjenta zawsze przyjść pachnącym, w czystej koszuli i krawacie. Ja z kolei mówię młodym ludziom, aby zawsze starali się być potrzebni. Kiedy jako stażysta robiłem wywiady z pacjentami i sam opisywałem choroby, to starałem się to robić jak najlepiej, aby lekarz – a był to często mój tata – szybko zapoznał się z historią i wyłapał kluczowe informacje. Czasem uwagę dawał doświadczony farmaceuta, doradzając taki dobór leków, aby nie było reakcji krzyżowych. Jeżeli młody lekarz dobrze wykonuje swoje zadania i budzi zaufanie, to przyjdzie taki moment, kiedy dostanie swoją szansę.
Iwona Kania: Tytułem podsumowania: jacy muszą być współcześni liderzy polskiej medycyny, aby zaistniały synergia i współpraca?
Michał Grąt: Współcześni liderzy medycyny, niezależnie od tego, w jakim kierunku się rozwijają, muszą być pełni pasji, profesjonalizmu i empatii w stosunku do chorych. To są trzy czynniki gwarantujące dobry kierunek rozwoju i szansę na sukces – nie osobisty, ale sukces niesienia najlepszej pomocy chorym.
Paweł Salwa: Powiedziałbym za Elonem Muskiem, że niezależnie od tego, czy chcesz być liderem w medycynie, czy w innej dziedzinie, musisz mocno skupić się na celu, wypracować kompetencje merytoryczne i wdrożyć nowoczesne technologie, bo od tego nie ma odwrotu.
Piotr Skarżyński: Po pierwsze, nie ma drogi na skróty. Po drugie, cały czas trzeba się rozwijać, ponieważ wiedza się rozwija. Musimy umieć dostrzegać własne błędy i wyciągać z nich wnioski, stawiając się w roli i pacjenta, i asystenta, i szefa. Jeżeli spojrzymy na problem z różnych perspektyw, dostrzeżemy dużo więcej niż z pozycji, w której jesteśmy.
Piotr Suwalski: Lider powinien być inspirujący dla całego zespołu, w skład którego wchodzą nie tylko lekarze, ale wszyscy medycy. Zawsze musimy od siebie wymagać więcej i umieć przyznać się do popełnienia błędu, jeżeli on się zdarzy. Lider powinien też mieć kontakty i obycie międzynarodowe, aby móc otworzyć wrota do wymiany intelektualnej, technologicznej pomiędzy naszym krajem a Europą i światem.
Jedną z inspiracji była dla nas nagroda w postaci Godła „Teraz Polska”, bo dzięki niemu dostaliśmy potwierdzenie, że nasza praca jest potrzebna.
Prof. Anna Wójcicka: Słowo „lider” ma bardzo wiele znaczeń, ale jeżeli pomyślimy o nim jako o osobie, która kształtuje rzeczywistość wokół siebie i za którą podążają inni, to w obszarze medycyny musi cechować się pasją, musi na pierwszym miejscu widzieć pacjenta, ale też cały czas się uczyć, dlatego że medycyna zmienia się niesamowicie szybko.
Iwona Kania: W jaki sposób środki z KPO mogą realnie zmienić oblicze systemu ochrony zdrowia w naszym kraju?
Katarzyna Kacperczyk: Odpowiadam w Ministerstwie Zdrowia za środki inwestycyjne. Od początku pracy moim celem jest, żeby pieniądze trafiały tam, gdzie są najbardziej potrzebne, a programy wsparcia odpowiadały na realne potrzeby podmiotów leczniczych i pacjentów.
Z Krajowego Planu Odbudowy możemy przeznaczyć blisko 18 mld złotych na inwestycje w system ochrony zdrowia. To pokaźna kwota, która jest podzielona na kilka obszarów. Największe środki, wynoszące 1,3 mld złotych, wesprą sektor szpitalnictwa w Polsce. Już ogłosiliśmy część konkursów dla szpitali powiatowych na rozwój opieki długoterminowej i związane z tym inwestycje, takie jak doposażenie, przebudowa, modernizacja. Uruchomiliśmy też konkurs o wartości 5,2 mld złotych dla szpitali, które wchodzą w skład Krajowej Sieci Onkologicznej. Warto dodać, że mogą w nim wziąć udział nie tylko placówki wysokospecjalistyczne, ale także szpitale na każdym poziomie, które zapewniają diagnostykę i leczenie pacjentów onkologicznych.
Do tych dwóch konkursów wprowadzamy wymóg inwestycji w strefy komfortu pacjenta, czyli oprócz środków na sprzęt wysokospecjalistyczny czy na rozbudowę infrastruktury dajemy szpitalom możliwość pozyskania środków na poprawę komfortu leczenia. Wiadomo przecież, że w procesie leczenia każdej choroby, a szczególnie chorób onkologicznych, ogromne znaczenie ma strona psychiczna – żeby pacjent miał miejsce na odpoczynek, spotkania z rodziną, ze znajomymi. A także żeby mógł być aktywny zawodowo i realizować swoje sprawy. Kładziemy silny akcent na propacjencki wymiar tych konkursów i inwestycji w szpitalach. Oprócz tego mamy jeszcze w planach konkurs na wsparcie szpitali udzielających świadczeń w obszarze kardiologii oraz konkurs dla wszystkich szpitali, które będą chciały poprawić efektywność funkcjonowania i podnieść jakość opieki zdrowotnej.
Drugim ważnym obszarem jest cyfryzacja służby zdrowia. Stąd nasz plan dofinansowania działań związanych z bezpieczeństwem danych, a także wypracowaniem narzędzi diagnostycznych z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Coraz częściej mówimy o nowych technologiach, o sztucznej inteligencji, która z pomocą lekarzy zrewolucjonizuje diagnostykę i leczenie pacjentów.
Nie zapominamy oczywiście o kształceniu lekarzy – mamy ponad 3 mld złotych na wsparcie uczelni medycznych i takich, które kształcą na kierunkach medycznych. Jest to wsparcie wielorakie: od infrastruktury związanej z dydaktyką, poprzez infrastrukturę w szpitalach, które uczestniczą w kształceniu studentów, aż po system zachęt i wsparcia stypendialnego dla młodych adeptów ochrony zdrowia.
Mamy nadzieję, że kompleksowe podejście do inwestowania w system ochrony zdrowia, którego działanie jest nastawione na pacjenta, będzie służyć przede wszystkim pacjentom, ale także lekarzom i pracownikom służby zdrowia, żeby mogli pracować w coraz lepszych i godnych warunkach.
Iwona Kania: Nawet najlepsze programy rządowe nie wystarczą, aby dokonała się zmiana w systemie ochrony zdrowia. Potrzebna jest synergia wszystkich jego interesariuszy. W jaki sposób doprowadzić do skutecznej współpracy?
Katarzyna Kacperczyk: To prawda. Dlatego wszystkie konkursy przygotowaliśmy w ścisłej współpracy z dyrektorami szpitali, menedżerami, personelem medycznym, tak aby uwzględniały potrzeby wszystkich interesariuszy systemu ochrony zdrowia. I mamy nadzieję, że korzyść z tych konkursów odniesie każda grupa z nim związana.
Oczywiście zachęcamy do współpracy w innych obszarach, choćby w kontekście prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej, która rozpoczyna się 1 stycznia 2025 r. Mamy trzy bardzo ambitne priorytety: rozwój cyfryzacji systemów ochrony zdrowia w Unii Europejskiej, profilaktykę oraz zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży w kontekście zagrożeń wynikających z korzystania z mediów społecznościowych oraz innych uzależnień, w tym pochodzących z nowych technologii. W tym zakresie współpracujemy z różnymi ośrodkami naukowo-badawczymi i wybitnymi ekspertami z zakresu zdrowia publicznego, którzy wspierają nas swoją wiedzą i chcą być aktywni w czasie polskiej prezydencji. Będzie to znakomita okazja, aby wypracować wspólne rozwiązania dla całej Unii Europejskiej, ale także żeby pokazać Europie to, co mamy najlepszego w polskiej medycynie: naszych naukowców, lekarzy i pielęgniarki, którzy każdego dnia uczestniczą w leczeniu pacjentów, ale też w całościowym budowaniu nowoczesnego systemu ochrony zdrowia. W czasie prezydencji będziemy także promować wśród Polek i Polaków wiedzę o znaczeniu profilaktyki w dbałości o jakość życia i dobrostan. Przed nami też wyzwanie związane z negocjowaniem pakietu farmaceutycznego, polegające na uzyskaniu bezpieczeństwa lekowego dla pacjentów w całej Unii Europejskiej.