Polska to ciągle kraj niezwykłych możliwości
Z Jerzym Starakiem, właścicielem Polpharmy, której Maxigra zdobyła w tym roku zaszczytne Godło „Teraz Polska", o zwycięskim produkcie, strategiach biznesowych i potencjale Polaków rozmawia Adam Mikołajczyk.
Adam Mikołajczyk: Pretekstem naszej rozmowy jest zdobycie przez Maxigrę prestiżowego Godła „Teraz Polska”. Najpierw jednak chciałbym zapytać o pana zamiłowanie do sztuki, otaczanie się dziełami słynnych twórców: rzeźby Mitoraja i Dunikowskiego, obrazy Fangora, Lebensteina, Pągowskiej... Czy genezą tego zainteresowania są Włochy, do których trafił pan w pierwszych latach swojego dorosłego życia?
Jerzy Starak: Włochy są kolebką kultury i faktycznie od lat kraj ten jest bliski memu sercu. Sardynia to mój drugi dom, w którym spędzam znaczną część czasu. Zawsze miałem słabość do sztuki. I na pewno wyjazdy do Włoch tylko pogłębiły tę fascynację. Kolekcjonuję dzieła sztuki, ale przy wyborze kieruję się nie ceną rynkową dzieła, a własnym gustem. Interesuję się szczególnie rzeźbą, malarstwem, ale lubię także operę i fotografię. Cieszę się, że udało mi się sprowadzić do Warszawy dzieła Igora Mitoraja. Grande Toscano stoi przed siedzibą Polpharmy, a Ikaro Alato można podziwiać przed budynkiem PKOL. Posiadam w zbiorach zarówno prace docenionych na świecie artystów, jak i polskich twórców, znanych oraz młodych talentów. Powołana przeze mnie Fundacja Rodziny Staraków stawia sobie za cel m.in. wspieranie i promowanie takich twórców.
AM: Włochy to także, a może przede wszystkim, miejsce, gdzie zdobywał pan pierwsze lekcje prawdziwego „zachodniego” biznesu. Skutkiem m.in. tych nauk jest prowadzenie obecnie przez pana jednej z najbardziej innowacyjnych i efektywnych biznesowo grup przedsiębiorstw w Polsce. Czego zawodowo nauczyły (i nadal uczą) pana Włochy?
JS: Do Włoch wyjechałem w latach 70. i zbieg wielu okoliczności sprawił, że zostałem tam na dłużej. Miałem okazję wiele się tam nauczyć – ciężko pracowałem, ale dzięki temu miałem dostęp do „prawdziwego” biznesu, o jakim w Polsce jeszcze nikt nie słyszał. Gdy wróciłem do kraju w latach 80., mogłem tę wiedzę prak-tycznie wprowadzić na polski rynek. Wtedy to było pomocne.
AM: A czego uczy pana Polska?
JS: Polska to ciągle kraj niezwykłych możliwości. Mnie szczególnie inspirują ludzie. W Polakach tkwi olbrzymi potencjał – są pracowici, szanują pracę, są przedsiębiorczy i wykształceni. Jest wiele dziedzin, w których odnosimy sukcesy. Mamy doskonale przygotowanych specjalistów, ale i coraz bardziej innowacyjne produkty.
Jesteśmy narodem bardzo pomysłowym i zaradnym. To pomogło nam przetrwać zarówno w ciężkich czasach poprzedniego ustroju, jak też w obecnym kryzysie. Nie załamują nas trudności i szukamy nowych dróg rozwoju.
Ta cecha polskiego społeczeństwa połączona z inwestycjami w innowacyjne rozwiązania może stać się źródłem sukcesu Polski w coraz bardziej konkurencyjnym świecie. Ale niezbędna jest ściślejsza współpraca przemysłu z ośrodkami naukowymi, aby nowatorskie projekty mogły znaleźć swoje zastosowanie w praktyce.
Chciałbym, aby Polska w niedalekiej przyszłości była krajem nowoczesnych technologii, twórczych pomysłów, które pchają nas stale do przodu, oraz kreatywnych ludzi, którzy cały czas chcą zmieniać świat na lepsze.
AM: W pana biznesowym życiorysie, pomiędzy okresem włoskim a Polpharmą, jest jeszcze jeden kluczowy element – firma polonijna Comindex. To tam pojawiły się pierwsze duże pieniądze i międzynarodowe kontrakty. Już wtedy dało się wyczuć, że wyprzedza pan w podejściu do biznesu panujące w Polsce zasady. Wystarczy wspomnieć telewizyjną kampanię reklamową słynnej Currary. Twierdził pan później: „Robiłem te reklamy bardziej dlatego, że tak się robi na świecie, niż z potrzeby nagłośnienia produktu, bo przecież w tamtych latach w Polsce wszystko, co się wyprodukowało, było natychmiast sprzedawane”. Czy biznesowej intuicji można się nauczyć, czy trzeba się z tym urodzić?
JS: Wielu rzeczy można się nauczyć, z niektórymi umiejętnościami dobrze jest się urodzić, ale do tego dodałbym jeszcze szczęście, odwagę i zaufanych doradców.
AM: W wywiadach, których zresztą ze świecą szukać w polskiej sferze medialnej, podkreśla pan, że najtrudniejszym okresem dla pana biznesu był czas transformacji, z niestabilnym systemem prawnym, galopującą inflacją i sztywnym kursem dolara. Czy nie miał pan wtedy myśli, by odpuścić sobie działalność w Polsce i przenieść się na stałe na Zachód?
JS: W latach 80. rozpocząłem działalność od prowadzenia firmy polonijnej. To były specyficzne czasy. Prywatny biznes był mocno reglamentowany przez władzę, spotykaliśmy się z licznymi ograniczeniami, różnymi limitami. Nasza znajomość reguł wolnego rynku i zachodniej gospodarki była mglista. Każdy dzień przynosił nowe wyzwania, doświadczenia i nową porcję wiedzy z zakresu zarządzania, sprzedaży, a z czasem marketingu. Kierowaliśmy się przede wszystkim intuicją, odwagą i entuzjazmem. Z drugiej strony istniał gigantyczny głód rynku właściwie przy braku konkurencji. Rynek stwarzał olbrzymie możliwości. Wszystko, co zostało wyprodukowane, cieszyło się olbrzymią popularnością. Zawsze lubiłem łączyć zdobyte za granicą doświadczenia z praktyką w polskich realiach, i nie brałem pod uwagę wyjazdu na stałe z Polski. W obecnych czasach, w dobie internetu i najnowszych technologii, z każdego miejsca na świecie można zarządzać biznesem. Lubię podróże, kocham Włochy, ale nie wyobrażam sobie świąt Bożego Narodzenia bez pobytu w Zakopanem.
AM: Unika pan mediów, niechętnie udziela wywiadów, jeszcze rzadziej pokazuje się w telewizji. Skąd taka niechęć?
JS: Nie unikam mediów, ale też nie odczuwam potrzeby wzbudzania zainteresowania moją osobą. Nie widzę potrzeby reklamowania swojej osoby. Jestem zdania, że lepiej, aby o mnie i prowadzonej przeze mnie działalności świadczyły dokonania oraz wyniki finansowe moich firm, a nie moja obecność w prasie czy telewizji.
AM: Zostawmy przeszłość i przejdźmy do zwycięskiego produktu – Maxigry. Historia powstania, z rzekomą walką z Pfizerem w tle, jest już legendą. Jak było naprawdę, skąd się wziął pomysł na „polską viagrę”?
JS: Maxigra – pierwszy polski produkt wspomagający erekcję, a zarazem pierwszy odtwórczy odpowiednik sildenafilu w Unii Europejskiej wprowadzony został przez Polpharmę na nasz rynek osiem lat po globalnym debiucie Viagry firmy Pfizer. Maxigra to przede wszystkim dowód na praktyczną, przeprowadzoną z sukcesem współpracę polskich naukowców i polskiej firmy farmaceutycznej. Metoda syntezy substancji czynnej leku (cytrynianu sildenafilu) została opracowana wspólnie przez Instytut Farmaceutyczny i Polpharmę. Jest ona w pełni innowacyjna, alternatywna i absolutnie odmienna od metod stosowanych przez inne firmy obecne na rynku. Wynalazek pozwolił otrzymać sildenafil z większą wydajnością i w mniejszej liczbie operacji, niż w poprzednio stosowanej metodzie przy użyciu nieopisanych w literaturze związków wyjściowych, i przy wykorzystaniu nowego związku pośredniego, który również stanowi istotę wynalazku. Firma Polpharma wraz z Instytutem Farmaceutycznym zgłosiła sposób wytwarzania cytrynianu sildenafilu do patentu.
Wprowadzeniu Maxigry na polski rynek nie towarzyszył żaden skandal. Produkujący Viagrę Amerykanie nie zadbali o szczegółową ochronę patentową technologii otrzymywania kluczowej dla leku substancji, więc nasi naukowcy z Polpharmy opracowali własną technologię.
AM: Mówi się, że pomysł na produkcję tzw. leków biopodobnych, jako tańszej alternatywy dla tych oryginalnych, to pana patent na rozszerzenie biznesu. Tak samo jak zagraniczne akwizycje.
JS: Akwizycje są drogą do osiągnięcia strategicznego celu Polpharmy, jakim jest zbudowanie pozycji lidera w Europie Środkowo-Wschodniej i centralnej Azji. W 2011 roku znacząco się do tego celu zbliżyliśmy. Do Grupy Polpharma wszedł największy lokalny producent leków w Kazachstanie – Chim-pharm. Polpharma przejęła rosyjską firmę Akrikhin, a także pakiet akcji tureckiej spółki zajmującej się sprzedażą i marketingiem – Cenovapharma. Dzięki wejściu na niezwykle perspektywiczny rynek turecki otworzyły się przed nami także rynki Bliskiego Wschodu, Afryki oraz regionu Morza Kaspijskiego. Z kolei w roku 2012 Polpharma stała się właścicielem Polfy Warszawa, jednej z największych polskich firm farmaceutycznych. W najbliższym czasie zamierzamy skupić się na integracji firm Grupy Polpharma, realizacji planów synergii i podniesieniu efektywności wspólnego działania.
Drugim celem biznesowym, nad którym obecnie pracujemy, jest rozwój obszaru leków biotechnologicznych. W tym celu budujemy nowoczesne laboratorium w Gdańskim Parku Naukowo-Technologicznym, gdzie będziemy prowadzić prace nad lekami biopodobnymi, bioulepszonymi i innowacyjnymi lekami biologicznymi.
AM: Zgodziłby się pan być doradcą premiera ds. komercjalizacji nauki? To chyba pana kolejny konik wykorzystywany w biznesie.
JS: Faktem jest, że Naukowa Fundacja Polpharmy od wielu lat angażuje się w rozwój polskiej nauki, jednak nigdy nie miałem ambicji, aby angażować się w politykę. Wolę pozostać przy biznesie. A jeśli dodatkowo mogę pomóc młodym oraz ambitnym naukowcom, którzy mają pomysł na prowadzenie przydatnych społecznie badań naukowych, to sprawia mi to wyjątkową satysfakcję.
Cieszę się, że nasza fundacja działa tak prężnie. W dziesięciu edycjach konkursu na finansowanie projektów badawczych przyznała dotychczas granty blisko 60 zespołom naukowym. Jestem przekonany, że w przeszłości przełoży się to na rozwój nauk medycznych i farmaceutycznych oraz polskich naukowców. Nie otrzymałem nigdy propozycji współpracy z premierem, ale myślę, że dobrze jest tak, jak jest. Niech każdy z nas poświęca się temu, w czym się sprawdził .
AM: Ciekawi nas także, czy myśli pan o jakimś biznesie spoza farmacji. Być może jest już odpowiedni czas na ekologiczny polski fast food?
JS: Choć próbowałem swoich sił w różnych branżach, to już od wielu lat koncentruję działania na farmacji. W niej także widzę swą biznesową przyszłość. Poza produkcją leków generycznych i biotechnologicznych w należącym do mnie Herbapolu Lublin rozwijamy segment ziół, herbat, napojów i syropów. W ubiegłym roku podjęliśmy znaczący krok w celu konsolidacji rynku herbat w Polsce, dokonując akwizycji firmy Bio-Active, producenta herbat ziołowych i owocowych. W tym roku Herbapol Lublin stał się właścicielem zakładów zielarskich Herbapol w Pruszkowie.
Uważam, że większą korzyść odniesiemy, koncentrując nasze działania w jednej branży, niż rozpraszając nasze nakłady.
AM: Gdzie najchętniej spędza pan wolne chwile?
JS: Odpowiem krótko: w Polsce – góry i Mazury. To wizytówki naszego kraju. Zakopane to miejsce, gdzie najchętniej spędzam wolny czas. W Tatrach wystarczy zejść z głównego szlaku, by móc sam na sam obcować z unikatową przyrodą. Urocze miejsca można znaleźć również na Mazurach, gdzie co roku organizuję regaty dla moich pracowników. Za granicą natomiast moim drugim domem jest Sardynia.
AM: I na koniec – Jerzego Staraka pomysł na podniesienie rangi polskich produktów w świecie.
JS: Już od lat polskie produkty cieszą się uznaniem na świecie, choć często w naszym kraju nie zdajemy sobie z tego sprawy. Polskie firmy powinny coraz więcej środków finansowych przeznaczać na badania i rozwój swoich produktów. Przykładem współpracy mogą być wspólne projekty wyższych uczelni i prywatnych przedsiębiorstw. Innowacje są rezultatem pracy w działach technicznych firm oraz podczas badań akademickich.