Po drugiej stronie lustra
Okresy przejściowe są trudne, pełne rozterek i niepokojów. Świat, który znamy, powoli odchodzi, ale wciąż w nim tkwimy, działamy po staremu. Nowa epoka niby jest odczuwalna, lecz nadal jej nie ma i właściwie trudno ją sobie wyobrazić. Większość z nas urodziła się i wykształciła jeszcze w XX w., a działamy już w następnym, nie bardzo wiedząc, co ten XXI w. oznacza. Przeszliśmy nie tylko do nowego stulecia, lecz także do nowego tysiąclecia. Z tej okazji w Watykanie wykonano nawet specjalne drzwi. Doprawdy nie każde pokolenie ma takie historyczne szczęście. I nie każde doświadcza tak dużych zmian.
Parafrazując Sławomira Mrożka: przyszłość to dziś, tyle że jutro. Często jednak „dziś” staje się już odległe, przynajmniej z perspektywy najmłodszych pokoleń. Trzylatki przeciągają palcem po telewizorach, spodziewając się dotykowego ekranu, lub usiłują przesunąć obrazki na gazecie. Ciekawe, co myślą o tych reliktach minionej epoki. Gdy dorosną, będą pracować w zawodach, których jeszcze nie znamy. Intuicja podpowiada, że zostaną zapewne jakość powiązane z Internetem, robotami i sztuczną inteligencją. Znikną natomiast niektóre popularne dziś zawody, jak kierowca czy sekretarka. Inne zaś rozszerzą wachlarz swoich świadczeń. Psychologowie będą analizować skomplikowane relacje między człowiekiem i maszyną, a nauczyciele – uczyć abstrakcyjnego myślenia i opiekuńczości.
A jednocześnie przecież zasadniczo nic się nie zmienia. Dzieci się rodzą (w 2050 r. ma być nas podobno 10 mld), ludzie kochają się i kłócą jak tysiące lat temu. Kobiety nadal karmią piersią, a niemowlaki są niesamodzielne, z mozołem opanowują sztukę chodzenia i mówienia. Lubimy jeść smaczne dania i popijać dobre trunki, umawiać się na randki i być z kimś blisko. Ludzkość pozostaje taka sama, chociaż wszystko jest inne. Przyszłość więc jest także przeszłością. Odkryli to już dawno Hindusi – w ich języku słowo kal oznacza zarówno „wczoraj”, jak i „jutro”.
Będąc między „przestarzałym” a „innowacyjnym”, tkwimy ciągle głęboko w naszym człowieczeństwie. Okazuje się bowiem, że ono się świetnie adaptuje. Równie dobrze przeżywa rewolucje i ewolucje, ucząc się nowych rzeczy bez rezygnowania ze starych. Poszerzamy skalę możliwości – jak sportowiec, który dzięki treningowi zwiększa kondycję i odporność organizmu. A jednocześnie utrwalamy podstawowe ludzkie potrzeby, od stuleci niezmienne. Jeśli chcemy coś komuś przekazać, piszemy – długopisem, palcem lub na klawiaturze; jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć, czytamy – obrazki, książki, e-booki. Ważne jest bowiem nie to, jak coś robimy, lecz dlaczego.
Życie w okresie przejściowym między epokami jest ciekawe. Pozwala dotknąć przyszłości, daje inspirację. Wyzwala energię, która może nas przenieść do krainy czarów, na drugą stronę lustra. Przyszłość jednak nie zmieni tego, że zawsze będziemy chcieli się w owym lustrze przejrzeć i zobaczyć swoją twarz.
Dr Małgorzata Bonikowska
Prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych,
partner zarządzający w ośrodku ThinkTank