Od start-upowca do edukatora i propagatora odpowiedzialnej technologii
Świat stoi przed dylematem, czy zaakceptować technologię, której do końca nie rozumiemy i która ciągle replikuje, a jednocześnie oferuje niewyobrażalne możliwości.
Fakt, że media społecznościowe stały się biznesem opartym na uwadze, na monetyzowaniu naszej aktywności i prywatnych danych, nie jest już niczym zaskakującym.
Elon Musk, który dwa lata temu przejął Twittera, dziś wykorzystuje swoją pozycję właściciela tej platformy, aby maksymalnie wyeksponować swoje przekazy. Wymusił w algorytmie, aby jego posty były bardziej widoczne, co sprawia, że jest aktywny w politycznej rozgrywce.
Mogę mówić o manipulacji, ale to nie wystarcza. Dzieci nie przestaną korzystać z TikToka czy Facebooka, bo tam są wszyscy – cała szkoła, całe pokolenie.
Z Arturem Kurasińskim rozmawia Adam Mikołajczyk.
Adam Mikołajczyk: Pretekstem do naszego spotkania jest projekt„25/25. Młodzi liderzy na start”, który 10 lat temu realizowała Fundacja „Teraz Polska”. Byłeś jednym z laureatów wybranych przez kapitułę. Przyglądamy się temu, jak liderzy się rozwijają. Stąd moje pytanie: co się działo u ciebie w ciągu ostatniej dekady?
Artur Kurasiński: Z pewnością zmieniło się moje podejście. Wyleczyłem się z mitu start-upowca, zwłaszcza rozumianego klasycznie – mamy technologię, zrobimy wokół niej firmę i zarobimy kupę kasy. Wielu założycieli utyka w „bezpiecznym start-upowym niebie”, gdzie są podłączeni pod kroplówki wielu funduszy prywatnych, jak i pieniędzy publicznych. Ciężko wyjść z takiej niszy, zwłaszcza gdy popełnia się błędy i firma nadal nie zarabia. Może jak masz 20 lat, to jest to jakaś droga. Ale kiedy zbliżałem się do czterdziestki, przestało interesować mnie „robienie” start-upów, które dobrze wyglądają tylko na papierze. Dlatego właśnie prawie 10 lat temu zacząłem realizować przedsięwzięcia, które mają albo większy sens społeczny, albo są dużymi przedsiębiorstwami wytwarzającymi coś wartościowego na naprawdę dużą skalę. Wiele z moich inicjatyw jest związanych z edukacją. Napisałem w tym czasie kilka książek. Wydałem serię komiksów „Róża, a co chcesz wiedzieć?”, które w prosty i jednocześnie mądry sposób tłumaczą dziewczynkom i chłopcom skomplikowane sprawy związane z nauką i technologią. Dają odpowiedzi, co to jest cyberbezpieczeństwo, biotechnologia, globalne ocieplenie, fake newsy, gospodarka cyrkularna czy statystyka. Komiksy miały na celu również zachęcenie dziewczynek do zainteresowania się pozornie tylko chłopięcymi tematami. Wspólnie z Krzysztofem Domaradzkim napisałem książkę „Startupowcy. Jak polskie start-upy podbijają świat”. Jest to pierwsza książka tak dokładnie analizująca globalne sukcesy najlepszych polskich start-upów, napisana na podstawie ponad 200 rozmów z uczestnikami ekosystemu innowacji.
Po drugie, postawiłem mocniej na kreacje. Dlatego wszedłem mocniej w branżę gier, czy szerzej – rozrywkową. Jest to dziedzina, która bardzo mi się spodobała, bo wykorzystuje technologię nie dla samej technologii, ale jej połączenie z kreatywnością. Tak powstały projekty nie tylko oparte na grach planszowych, ale również na grach elektronicznych czy bardzo zaawansowanych systemach związanych z grami fabularnymi.
Po trzecie, wyleczyłem się też z przeświadczenia, że muszę zrobić wielką karierę za oceanem albo wyjechać do Norwegii czy Wielkiej Brytanii, gdyż dopiero tam będę mógł założyć fajną firmę i zrealizować się biznesowo. Polska okazała się do tego celu całkiem niezłym miejscem, oczywiście przy całej masie wyzwań i problemów, jakie mamy. Ale biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w ciągu ostatniej dekady na świecie, a szczególnie w Europie, mam wrażenie, że wygraliśmy los na loterii, bo naprawdę jest u nas dużo pozytywnych zmian, które powodują, że da się tu prowadzić biznes. Oczywiście wielu Polaków wybrało prowadzenie biznesu za granicą, ja natomiast stałem się takim lokalnym patriotą, w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie widzę potrzeby zrywania wszystkich więzów tylko po to, żeby przez kilka miesięcy w roku prowadzić biznes po drugiej stronie oceanu. Przeciwnie, uważam, że dobrze jest być Europejczykiem i czerpać z tego, co daje nam Unia Europejska. Co nie oznacza, że nie widzę wielu problemów i kwestii do poprawy, ale można tego dokonać poprzez rozważne reformy, a nie gwałtowne rewolucje. Reasumując, mam wrażenie, że po czterdziestce udało mi się poukładać kilka rzeczy, które chodziły mi po głowie od wielu lat. Może nie trafiłem w tym czasie do setki najbogatszych Polaków, nie wymyśliłem leku na raka, nie jestem osobą, która może pochwalić się jakimś niewiarygodnym wpływem na świat czy na środowisko, ale zrobiłem kilka ważnych projektów, przedsięwzięć, które dają realną wartość. I przynoszą mi satysfakcję.
AM: Poruszyłeś bardzo wiele wątków. Teraz chciałbym skupić się na edukacji. W obliczu tak dynamicznych zjawisk na świecie, jak wojny hybrydowe, farmy trolli czy rozwój sztucznej inteligencji, edukowanie w zakresie odpowiedzialnego korzystania ze zdobyczy technologii staje się koniecznością – szczególnie w odniesieniu do dzieci i młodzieży.
AK: Musimy nieustannie pamiętać, że technologia od zawsze ma dwa oblicza. Ostatnie lata dobitnie pokazały, jak szybko mogą postępować zmiany dzięki narzędziom takim jak sztuczna inteligencja. A przecież za rogiem czekają jeszcze inne przełomy, jak choćby komputery kwantowe. Człowiek budzi się rano i myśli: „Czym ten świat mnie dziś zaskoczy?”. Tych zaskoczeń będzie tylko przybywać. Martwi mnie, jak bardzo jesteśmy nieprzygotowani na to, co dzieje się wokół nas – jako jednostki, jako członkowie społeczeństw, jako obywatele. Jesteśmy rozgrywani przez algorytmy, które w pewnym sensie przejęły kontrolę nad naszym życiem. I co gorsza, nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę. Nie rozumiemy mechanizmów tej gry, w którą zostaliśmy wciągnięci.
Teraz świat stoi przed dylematem, czy zaakceptować technologię, której do końca nie rozumiemy i która ciągle replikuje, a jednocześnie oferuje niewyobrażalne możliwości. Pewna lekcja, jak działają algorytmy i jak można z nich korzystać, zarówno w dobrej, jak i złej wierze, płynie z tego, co wydarzyło się z mediami społecznościowymi, w tym Facebookiem. Zbudowanie modeli reklamowych, które absolutnie wysysają nas z prywatności i są właściwie totalną inwigilacją, jest czymś z gruntu bardzo złym i budzi mój daleko idący sprzeciw. Powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski. Z drugiej strony wiemy też na przykładzie Europy, że nadmierne regulowanie technologii osłabia naszą konkurencyjność względem USA i Chin. A jest to dość ważny argument, abyśmy mogli przeciwstawić się amerykańskim czy chińskim algorytmom, bo inaczej już zawsze będziemy skazani tylko na bycie biernymi odbiorcami.
Fakt, że media – zwłaszcza media społecznościowe – stały się biznesem opartym na uwadze, na monetyzowaniu naszej aktywności i prywatnych danych, nie jest już niczym zaskakującym. Widzimy rzesze ludzi, którzy bezrefleksyjnie korzystają z tych platform, często w sposób patologiczny, uzależniając się od dostarczanych im bodźców. Brak krytycznego myślenia, szczególnie w odniesieniu do weryfikacji informacji, to coś, co ma dramatyczne konsekwencje. Możemy tylko domyślać się, do czego to może doprowadzić. Weźmy choćby przykład wyborów prezydenckich – nagle okazuje się, że użytkownicy takich platform mogą mieć realny wpływ na ich wynik. I choć może się to wydawać absurdalne, to właśnie zaczyna się dziać w Stanach Zjednoczonych.
Elon Musk, który dwa lata temu przejął Twittera, dziś wykorzystuje swoją pozycję właściciela tej platformy, aby maksymalnie wyeksponować swoje przekazy. Wymusił w algorytmie, aby jego posty były bardziej widoczne, co sprawia, że jest aktywnym graczem w politycznej rozgrywce. Jawnie opowiedział się po jednej ze stron i teraz używa całego zaplecza platformy, by przekonać użytkowników do głosowania na Donalda Trumpa.
Takie przypadki można mnożyć. I jeśli wszystko to działo się w obrębie dorosłych, świadomych ludzi – powiedzmy tych, którzy ukończyli 18 lat – to jeszcze moglibyśmy się z tym pogodzić. Ale w rzeczywistości wciągane są w to dzieci i młodzież, a to rodzi naprawdę poważne obawy. Media społecznościowe, takie jak TikTok czy Facebook, stosują niezwykle sprytne manipulacje, by przyciągnąć młodsze pokolenia i wychować kolejne generacje uzależnionych odbiorców. Dla tych platform liczy się przede wszystkim to, by użytkownicy spędzali jak najwięcej czasu w ich przestrzeni, a do tego potrzebne są techniki, które przykuwają uwagę i uzależniają od nieustannego podawania informacji.
Bariera wieku 13 lat, którą ustanowiono, aby „chronić” najmłodszych, jest czysto formalna i zwalnia koncerny z odpowiedzialności. W rzeczywistości każde dziecko, które jest odrobinę sprytne, potrafi obejść te zasady i założyć konto na dowolnej platformie. A jeśli nawet dorośli mają problem z rozpoznaniem fake newsów czy zmanipulowanych treści, to co dopiero dzieci, które są wystawione na działanie algorytmów od najmłodszych lat? Problem polega na tym, że dzieci nie mają jeszcze mechanizmów obronnych ani świadomości, jak te algorytmy działają. W efekcie wierzą we wszystko, co zobaczą na ekranie, a influencerzy stają się dla nich głównym punktem odniesienia.
Algorytmy są szczególnie perfidne, bo promują głupotę i treści kontrowersyjne. Choć dobra, inteligentna treść też znajdzie swoich odbiorców, to przemoc, nagość czy łamanie norm społecznych generują więcej kliknięć. Mamy taki poziom muzyki na listach, Fame MMA zarabia setki milionów złotych rocznie, bo ten typ rozrywki splata się z mediami społecznościowymi. Dzieci, zwłaszcza w wieku dojrzewania, chłoną te same treści co dorośli, a to prowadzi do problemów z samooceną, szczególnie wśród dziewczyn śledzących treści związane z urodą. W efekcie pojawiają się kompleksy, depresje, a nawet zaburzenia odżywiania.
Dodatkowo dziś dzieci nie wychodzą już z sieci. Kiedyś po szkole wracało się do domu i tam życie toczyło się w innej rzeczywistości. Teraz dzieci są stale online, uzależnione od bodźców, które dostarczają im platformy społecznościowe. To działa na poziomie biologicznym – organizm wyczekuje kolejnych nagród, generujących dopaminę, co prowadzi do uzależnienia podobnego do tego, jakie wywołują narkotyki czy alkohol.
Innym aspektem jest kwestia manipulacji geopolitycznej. Obecnie 2/3 amerykańskiej młodzieży czerpie informacje z TikToka. Byłoby naiwnością zakładać, że chiński rząd nie wykorzystuje tego do swoich celów. Dlatego jestem zdania, że dzieci nie powinny mieć dostępu do mediów społecznościowych przynajmniej do 16. roku życia. Widzę wartość w komunikatorach takich jak WhatsApp, gdzie rozmowy są prywatne, a grupy można kontrolować. Natomiast media społecznościowe, napędzane przez algorytmy promujące agresywne czy niestandardowe zachowania, stwarzają zagrożenie, na które Unia Europejska powinna szybko zareagować, stawiając granice i wspierając rodziców, którzy są w tej sytuacji bezradni.
Sam, mimo wieloletniego doświadczenia w technologiach, mam problem w rozmowach z moimi dziećmi na temat tych zagrożeń. Mogę mówić o manipulacji, ale to nie wystarcza. Dzieci nie przestaną korzystać z TikToka czy Facebooka, bo tam są wszyscy – cała szkoła, całe pokolenie. Dlatego zmiana musi być systemowa. Na tyle, na ile mogę, staram się zwracać uwagę rządzącym na ten problem i podkreślać, jak bardzo jest on palący.
AM: Czy widzisz środowiska, które będą gotowe, aby przejąć liderstwo w obszarach, jakimi się zajmujesz? Może będzie to branża AI?
AK: W środowisku związanym ze sztuczną inteligencją dominują osoby, które mają znacznie powyżej 30 lat. To naturalna konsekwencja – zarówno uczenie maszynowe, jak i sieci neuronowe to pojęcia znane od dekad. Sztuczna inteligencja zaczęła się rozwijać w latach 60. XX w., więc ludzie, którzy interesowali się tym na wczesnym etapie, dziś są w dojrzałym wieku. Co ciekawe, w tym środowisku nie ma wielkiej presji na monetyzację za wszelką cenę. Panuje raczej refleksja, chęć obserwacji, co wyniknie z tych technologii. To są głównie doświadczeni profesjonaliści, pracujący w dużych firmach, a nie typowa grupa start-upowców, bo w tych dziedzinach trzeba mieć już solidne zaplecze wiedzy i doświadczenia. Trudno więc powiedzieć, czy to akurat to środowisko stanie się zwiastunem wielkich zmian.
Z kolei młodsze pokolenie start-upowe zyskuje dziś nieprawdopodobną przewagę nad starszymi pokoleniami. Ma ono ułatwiony dostęp do wiedzy, zbudowane ekosystemy wsparcia, może łatwo podróżować, szukać kontaktów w Nowym Jorku, Londynie czy gdziekolwiek na świecie. To, co kiedyś stanowiło olbrzymie wyzwanie, dziś jest kwestią niewielkiego kosztu. Ale nie jestem pewien, jak ta sytuacja potoczy się w Polsce. Narracja o „wilczym kapitalizmie”, której byliśmy częścią, powoli zanika. Dziś młodzi ludzie unikają ryzyka i nie są gotowi poświęcać kilkunastu godzin dziennie na jeden projekt, tak jak my kiedyś. Widzimy tu zupełnie inny wektor niż w naszych czasach. Nie da się realizować ogromnych projektów, nie mając wystarczających zasobów. Kiedyś nieraz wystarczyło dwóch programistów, ale cel osiągano kosztem zdrowia.
Obecnie wartości związane z ekstremalną pracą, gdy zaniedbywało się rodzinę czy znajomych, są zupełnie w odwrocie. I ja to widzę na co dzień. Z jednej strony cieszy mnie ta zmiana, bo to jest coś nowego, coś, czego sam nie doświadczyłem w młodości. Ale z drugiej strony ta zmiana ma swoje konsekwencje – trudno realizować skomplikowane projekty, poświęcając im zaledwie kilka godzin dziennie. Dlatego przyszłość będzie inna. Czy młode pokolenie jest lepsze czy gorsze? Nie wiem. Widzę jednak, że istnieje głęboka przepaść między nami, jeśli chodzi o technologię, oczekiwania i podejście do pracy.
To, co się dzieje, nie dotyczy tylko Polski. To globalny trend, widoczny wszędzie – w USA, Chinach, Rosji. I przed tą zmianą po prostu nie uciekniemy.
Artur Kurasiński – przedsiębiorca, twórca, inwestor, obserwator i krytyk zjawisk związanych z technologią. Autor książek, słuchowisk, gier i komiksów. Cyfrowy kurator, kreator i narrator. Od ponad dwóch dekad obserwuje i tłumaczy wpływ technologii na nasze życie. Autor jednego z najpoczytniejszych polskich blogów poświęconego technologii Kurasinski.com oraz książki „Startupowcy. Jak polskie start-upy podbijają świat” o polskich firmach technologicznych, które odniosły globalny sukces. Prelegent i uczestnik najważniejszych konferencji technologicznych w Polsce i na świecie. Współtwórca najstarszego w Polsce cyklu spotkań dla start-upów Aula Polska i nagród Aulery. Prywatnie ojciec Róży i Maliny, miłośnik halowej piłki nożnej i gier fabularnych.
„25/25. Młodzi liderzy na start”. Dziesięć lat temu zaproszeni eksperci wytypowali 25 młodych liderów, którzy mają największą szansę uzyskać wpływ na kierunek rozwoju Polski w następnym ćwierćwieczu. W gronie tym znaleźli się m.in. Adam Bodnar, Rafał Brzoska, Joanna Erbel, Leszek Jażdżewski, Olga Kozierowska, Dorota Masłowska, Artur Kurasiński, Dariusz Żuk, Michał Sadowski i Sławomir Sierakowski.