O wolności przy stole

  • Fot. Archiwum Autora
    Fot. Archiwum Autora

Pewien niemodny już dziś filozof, pisząc o relacji kobieta – mężczyzna, stwierdził, że tyle w niej natury, co kultury. Może to i nadużycie, ale podobnie jest z kuchnią i ludzkim jedzeniem: musimy jeść, by żyć, ale sama potrawa i sam akt jedzenia to przecież artefakt kultury narodowej, regionalnej, kontynentalnej, rodzinnej… Kultury materialnej, bo potrawę trzeba umieć przyrządzić, ale i symbolicznej, bo przecież niesie ona wielki przekaz tradycji, obyczaju, wartości wyższych, ba, emanuje światopoglądami i postawami wobec rzeczy fundamentalnych. I czyni to nie tylko podczas wielkiego świętowania i ucztowania, ale w trakcie rodzinnej kolacji, spotkania w restauracji, koktajlu biznesowego itd.

Powiada się, że Polska doznała w 1989 r. szoku związanego ze zmianami i spojrzała w przyszłość, mierząc daleko i wysoko – ruszyła przez starania ku gwiazdom (chce się rzec: per aspera ad astra). Oto zachłysnęliśmy się Zachodem, ale też sięgnęliśmy do własnej przeszłości, do tradycji i dorobku wieków. Cokolwiek by nie mówić, ów ruch ku staremu, by przeżyć je na nowo, i ku obcemu, by oswoić, widoczny był i jest w sferze żywności, jedzenia, kuchni dostępnych w Polsce, w potrawach, umiejętnościach i zwyczajach. A więc w tym, co jest naszą powtarzalną codziennością – niepomijalną czynnością, dyktowaną przez naturę, przeżywaną na nasz polski, zmieniony i ewoluujący sposób. To tutaj w każdym z nas, w każdym domu, a i w wielu okolicznościach poza domem, bije serce polskiej transformacji.

Jakoś to nam dobrze, jak dotąd, wszystko wychodzi. Sukces widać nie tylko w tabelkach, ale i w kuchniach – tak domowych, jak i poza domem. Owszem, jest nowe otwarcie, nowa gospodarka, wolność, Europa itd., ale przecież to nie jest akt kreacji ex nihilo. Przypomnijmy sobie, że przecież Polska to wielowiekowa tradycja nieustającego zderzenia kultur materialnych i symbolicznych wielu ludów i państw. Stąd w naszych potrawach orientalne słodkości, ale i koczownicze wędzenie i opiekanie mięs, francuskie sosy, ale i żydowska ryba na słodko, germański stosunek do tłuszczu i wieprzowiny, ale i rosyjski (ruski właściwie) kult chleba i wypieków, tatarskie surowe mięso i śródziemnomorska włoszczyzna itd., o mnogości alkoholi i zgromadzonych wokół nich obyczajowościach nie wspominając.

Jakże więc na takim gruncie historycznym, uświadamianym przez Polaków w różnym stopniu, miała się nie zamanifestować ustrojowa i ekonomiczna transformacja i wynikające z niej wielkie otwarcie na świat, przynoszące recepcję nowych kuchni, potraw, form ich serwowania. Na żyzny grunt padło ziarno restauracji narodowych – nastąpiła ekspansja kuchni włoskiej, japońskiej, francuskiej, rosyjskiej. Spod reanimowanej gospodarki i krajowej tradycji wychynęły – i stały się na co dzień powszechne – potrawy z biedy, do niedawna tkwiące w enklawach świątecznych okazji, dania znane od wieków jako staropolskie, narodowe, wyrażające narodową i regionalną tożsamość.

To wszystko, razem z nowościami z całego świata, przeniknęło do domów, do codziennych i ucztowaniem czczonych okazji prywatnych – nie jest przecież niczym zaskakującym spotkać się w Polsce przy gościnnym stole, by zjeść szyneczkę z chrzanem, spróbować krewetek w sosie cytrynowym, posmakować anchois, nie wzgardzić rolką dobrego sushi itd. To właśnie jest miarą codziennej zmiany i kulturowego sukcesu Polski. A jeśli do Wielkanocy świętowanej po staropolsku zdarzy się wypić kieliszek francuskiego wina, ale i nie wzgardzić kieliszeczkiem polskiej wódeczki (schłodzonej, a jakże), po deserze sięgnąć po holenderski lub czeski likier, to czy nie jest to signum tego samego czasu wielkiej zmiany małych spraw? Powiada się, że wolność to prawo wyboru. W kuchni i przy stole widać to najwyraźniej – bierzemy, co kto lubi. To właśnie Polska, swoją kuchnią bogata.


Maria Andrzej Faliński 

Dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji

 

 

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.