Lubię pomagać
O prowadzeniu biznesu społecznego, działaniu w skali globalnej oraz promowaniu Polski z Moniką Jabłońską rozmawia Kamil Broszko.
Kamil Broszko: Co panią skłoniło do zajmowania się działalnością dobroczynną?
Monika Jabłońska: Życie, przeznaczenie, pasja i ludzie, których spotkałam na swojej drodze. Podróże i miejsca, do których dotarłam. Potrzeba pomagania innym. Pragnę, żeby świat się zmienił, i chciałabym być częścią tych zmian. Marzę, aby pozostawić po sobie coś trwałego, co się nie zmienia pomimo upływającego czasu. Życie nie jest po to, aby je przeżyć, ale po to, aby przeżyć je ciekawie i robić rzeczy, które się kocha. W moim przypadku łączenie biznesu z działalnością charytatywną idealnie wpisuje się w to, co chciałam robić i czuję sercem.
KB: Dlaczego skoncentrowała się pani na problemie niedożywienia?
MJ: Niedożywienie dzieci, brak pełnowartościowego posiłku, marnowanie jedzenia to główne problemy, z którymi boryka się dzisiejszy świat, także Polska. Pożywienie to podstawa egzystencji człowieka i warunek prawidłowego funkcjonowania ludzkiego organizmu. Widząc, z jaką zatrważającą szybkością rośnie liczba głodujących ludzi na świecie, postanowiłam sama coś zrobić w tym temacie i założyć Nurture the World, firmę z misją społeczną (nie fundację), dzięki której dzisiaj pomagamy dożywiać ludzi, głównie dzieci. Głęboko wierzę, że zapewniając dziecku posiłek w szkole, nie tylko inwestujemy w jego zdrowie i prawidłowy rozwój, ale także pośrednio wspieramy jego edukację i tym samym wpływamy na jakość społeczeństwa, w którym żyjemy.
KB: Głównym miejscem pani działalności są Stany Zjednoczone. To rynek bardzo konkurencyjny, jeśli chodzi o organizacje dobroczynne, pomocowe oraz firmy z misją społeczną.
MJ: Niewątpliwie rynek amerykański jest bardzo konkurencyjny, ale jest to tylko dodatkowy czynnik motywacyjny dla nowej organizacji wchodzącej na rynek. Równocześnie Ameryka to rynek wielkich możliwości, o niewyczerpanym potencjale kontaktów biznesowych i współpracy z partnerami. Zawsze znajdzie się przestrzeń na nowe projekty. Fakt, że podjęliśmy współpracę z dużymi firmami działającymi na rynku amerykańskim, świadczy nie tylko o sile naszego projektu, ale także o odpowiednim kierunku działań.
KB: W jaki sposób dociera pani do gwiazd i osobistości świata biznesu i polityki?
MJ: Podróżując po świecie, ciągle poznaję wspaniałych ludzi, zdobywam wiedzę i czerpię inspiracje. Później te kontakty w naturalny sposób procentują. Zanim wyjechałam z Polski, znałam dużo osób i nie ukrywam, że to pomaga w promowaniu mojego projektu. Ale to zawsze działa w dwie strony – ludzie pomagają mi, a ja pomagam ludziom. Przy wsparciu przyjaciół, rodziny, naszych partnerów biznesowych nawiązuję współpracę z mniej lub bardziej znanymi ludźmi w Polsce i na świecie. To zawsze jest proces. Nic nie dzieje się od razu. Każda relacja wymaga pracy, cierpliwości i czasu. Ale podejmowanie wysiłku się opłaca, bowiem efekty są wspaniałe – otrzymujemy wsparcie i obcujemy z osobami o wielkiej pasji i ciekawości świata, a z niektórymi nawet się przyjaźnimy. Poznałam wiele znanych i cenionych osób, m.in. głowy państw, członków rodzin królewskich, postaci ze świata biznesu i polityki, cenionych piłkarzy, takich jak Pele, pisarzy, aktorów, projektantów mody i innych. Każde spotkanie było ciekawe, inspirujące. Podziwiam tych wszystkich ludzi za ich siłę i odwagę w realizacji swoich marzeń.
Niewątpliwie największe wrażenie zrobiło na mnie spotkanie z Janem Pawłem II. To uczucie radości i spokoju trwa we mnie do dzisiaj. Już niebawem w Stanach Zjednoczonych ukaże się moja książka o literaturze Jana Pawła II. To będzie kolejna okazja do pokazania Polski za oceanem i wspomnienia wybitnego Polaka.
KB: Co panią napędza do działania i pomaga w przezwyciężeniu niedyspozycji i przeciwieństw?
MJ: Życie, sytuacje, ludzie, projekty. Pozytywne myślenie dodaje siły i nadziei. Moja rodzina, dziecko, przyjaciele działają na mnie motywacyjnie. Radość życia, którą noszę głęboko w sercu, jest najlepszym sposobem na niedyspozycję czy przeciwieństwa losu.
KB: Prowadzi pani dwa projekty: World Nurture Foundation i Nurture the World. Ten drugi polega na działalności zarobkowej – w pani przypadku w branży żywności i mody – i oddawaniu części dochodu potrzebującym. Jaki procent zysku z jednostkowego produktu jest przekazywany na cele charytatywne?
MJ: Koncentruję się głównie na social business (tzw. firma z misją społeczną), czyli Nurture the World. Organizacja ma charakter for profit, ale rządzi się trochę innymi prawami niż typowy biznes. Zachęcam wszystkich do lektury, bo temat jest ciekawy i obszerny, nie sposób go wyczerpać w krótkiej wypowiedzi. Nie określamy naszych donacji procentowo (choć nie wykluczamy tego w przyszłości), natomiast w każdym indywidualnym przypadku wskazujemy na liczbę posiłków, które sfinansuje zakup naszego produktu. Klient, dokonując konkretnego wyboru, określa nie tylko liczbę posiłków, które chce przekazać dziecku, ale także wybiera organizację, za pośrednictwem której przekażemy wsparcie. To właśnie klient decyduje, czy chce pomóc, komu i w jaki sposób.
KB: Czy wierzy pani, że jej działalność rozwiąże problem niedożywienia dzieci?
MJ: Zawsze trzeba wierzyć w siebie i w to, co robimy, w przeciwnym razie nasze życie nie miałoby sensu. Trzeba podejmować wyzwania, nawet jeśli droga do celu jest długa i trudna. Należy próbować nawet za cenę niepowodzenia. Ważne, aby mieć pomysł na siebie, myśleć pozytywnie i robić, co w naszej mocy, aby cel został osiągnięty. W ramach Nurture the World staramy się pomóc jak największej liczbie dzieci cierpiących z powodu niedożywienia. Sukces naszej misji i wielkość naszej pomocy zależą od ludzi, organizacji i partnerów biznesowych. Tylko działając razem i pomagając sobie wzajemnie, możemy dokonać dużych rzeczy, zarówno w Polsce, jak i na świecie.
KB: Czy gdyby wszystkie firmy na świecie oddawały część zysków, rozwiązalibyśmy wszelkie problemy świata, czy może doprowadzilibyśmy do powstania nowych problemów?
MJ: Problemy świata nie znikną – były, są i będą. Niestety. Z całą pewnością jednak wsparcie konkretnych firm w konkretnym temacie mogłoby zmniejszyć skalę bądź szybkość rozprzestrzeniania się niektórych problemów. Każda, nawet najmniejsza, pozytywna aktywność jest pomocna.
KB: Oddawanie części zysku jest dzisiaj modnym tematem rozmów, ale niewiele firm to robi. Czy doradza pani innym firmom, jak wdrożyć podobny model działania?
MJ: Temat jest mi znany nie tylko z własnych doświadczeń – piszę doktorat z biznesu społecznego i doradzam w obszarze CSR. Moje wykształcenie prawnicze (zdobyte w Polsce i USA) oraz doświadczenie w obsłudze klientów międzynarodowych jest bardzo pomocne, bowiem daje szeroką perspektywę rozumienia i ujęcia tego tematu w kategoriach globalnych. We wrześniu, w ramach Nurture the World, rusza nasz nowy projekt „Torba z Misją” – skierowany do firm, korporacji i agencji reklamowych – który będzie oferował konkretne rozwiązania CSR. Zapraszam na naszą stronę Nurture.pl.
KB: Prowadzenie działalności dobroczynnej jest w Polsce obwarowane skomplikowanymi przepisami prawnymi, co zniechęca wiele osób do jej podejmowania, choć jest w pewnym sensie zrozumiałe, bo ma to chronić przed nadużyciami i wykorzystaniem najsłabszych. A jak wygląda sytuacja w USA: państwo jest łagodne czy restrykcyjne w stosunku do podmiotów charytatywnych?
MJ: Zdecydowanie łatwiej założyć i prowadzić działalność charytatywną w USA niż w Polsce. I tutaj można by napisać obszerną pracę wyjaśniającą, dlaczego tak jest. Poza wyjątkami prawo w Stanach Zjednoczonych raczej życzliwie podchodzi do organizacji charytatywnych. Na wielu etapach jest elastyczne, dając wiele możliwości i korzystnych rozwiązań, ale jest także restrykcyjne dla tych, którzy wykorzystują działalność non profit do nielegalnych celów.
KB: Działalność dobroczynna czasem wywołuje w ludziach negatywną reakcję, szczególnie w krajach o niskim kapitale zaufania społecznego. Jak jest w Ameryce?
MJ: Zacznijmy od tego, że Stany Zjednoczone są krajem o stosunkowo wysokim kapitale zaufania społecznego. Amerykanie podchodzą do organizacji charytatywnych z wielkim szacunkiem, słowo „fundacja” kojarzy się pozytywnie. Wpływa na to wiele czynników, m.in. historia tego kraju, jego kultura, mentalność ludzi, rozwiązania prawne i biznesowe. Generalnie na Amerykanów można liczyć, oni lubią pomagać i czynią to w sposób niezwykle ciepły i przyjacielski. Doprawdy nie znam Amerykanina, który nie wspiera organizacji charytatywnych (wspieranie jednej to rodzaj obowiązku obywatelskiego, im większej liczbie organizacji się pomaga, tym lepiej). Spójrzmy tylko na daleką i bliską historię oraz działania Amerykanów na rzecz świata (w tym Polski), gdy ten jest w potrzebie. Wystarczy sygnał i Ameryka staje w pełnej gotowości do pomocy.
KB: Działa pani globalnie na różnych rynkach. Jak na tym tle wypada współpraca z polskimi instytucjami?
MJ: Polska to kraj dużych możliwości. Mamy wiele do zaoferowania i rozwijamy się w błyskawicznym tempie. Oczywiście nie brakuje trudności (np. biurokracja, przepisy prawa, wysokie podatki, ludzkie kompleksy), przez które współpraca z niektórymi firmami lub instytucjami nadal przebiega opornie. Zapewne to wszystko się zmieni, ale potrzeba czasu, konkretnych rozwiązań ze strony rządu i przede wszystkim większego zaufania Polaków do siebie samych. Z wielką radością i optymizmem patrzę na polskie firmy, które zaczynają działać na rynkach zachodnich. One właśnie są dowodem na to, że wychodzimy z cienia, a polskie produkty, które mają wysoką wartość i jakość, konkurują z największymi markami na świecie. Z tego możemy być dumni.
KB: Ludzie, zapytani o marzenia, najczęściej opowiadają o osobistych dążeniach czy planach. Czy pani prywatnie marzy o zmianie świata?
MJ: Od kiedy zostałam mamą, najważniejsze jest dziecko. To nie znaczy, że życie zawodowe przestało być ważne. Ono jest ważne, ale inaczej. Z zespołem Nurture the World zmieniamy świat na lepszy każdego dnia i będziemy to czynić, dopóki starczy nam wiary i sił, zaś okoliczności zewnętrzne pozwolą nam realizować naszą misję. Otwieramy się na nowe projekty, współpracę z firmami, rozszerzamy pole działania o nowe produkty i nowe rynki.
KB: Czy w ramach swojej działalności promuje pani Polskę?
MJ: Polskę promuję zawsze i wszędzie. Czynię to zarówno poprzez Nurture the World, jak również moją książkę, która została już opublikowana w Brazylii, Kolumbii i Polsce, a niebawem trafi do księgarni w USA. Produkujemy część naszych produktów w Polsce, wspieramy lokalną ekonomię, pomagamy zredukować bezrobocie, dając miejsca pracy. W Polsce płacimy podatki, wspieramy tutejsze organizacje charytatywne, a także zawieramy współpracę z polskimi firmami i dzięki temu promujemy ich produkty i usługi na różnych rynkach, w kraju i za granicą. Jednym słowem, mówimy o Polsce i Polakach tak często, jak tylko jest to możliwe.
Monika Jabłońska
ukończyła prawo w Polsce i USA. Jest również magistrem literatury i kończy przygotowanie doktoratu. W 2012 r. w Nowym Jorku założyła World Nurture Foundation, organizację o charakterze non profit. Oficjalna inauguracja fundacji miała miejsce podczas konferencji Organizacji Narodów Zjednoczonych w sprawie zrównoważonego rozwoju, która odbyła się w Rio de Janeiro. Rok później założyła firmę Nurture the World. Jest to organizacja for profit z misją społeczną; jej celem jest sprzedaż wysokiej jakości produktów na całym świecie, z których częściowy dochód jest przekazywany na dożywianie dzieci w szkołach. Do projektu dołączył Światowy Program Żywnościowy ONZ (WFP Centre of Excellence against Hunger) oraz inne organizacje, które są powołane do wyeliminowania problemu głodu wśród dzieci. Jest autorką książki i wielu artykułów, współpracowała z portalem Onet.pl, gdzie powstał jej autorski program „Heart 2 Heart”.