Krzysztof Ingarden: Dialog poprzez architekturę
- Temat zasad projektowania architektury na styku z zabytkami jest bardzo szeroki. Pomimo wielu doktryn konserwatorskich nie istnieje uniwersalna i jedynie właściwa metoda, bowiem każda lokalizacja – i jej historia – ma swoją specyfikę, wymaga indywidualnego rozważenia i rozstrzygnięcia.
- Staram się projektować budynki jednocześnie kontekstualne i nowoczesne, odzwierciedlające stan współczesnej technologii i przekonanie, że potrafimy zrozumieć architekturę dawnych mistrzów i wejść z nią w dialog.
- Architektura jest swoistym językiem, którym przekazuje się wiele informacji w różnych, nazwijmy to: rejestrach – bezpośrednio poprzez zmysły, za pomocą form i poprzez system kodów symbolicznych.
- Architekt ma obecnie nieporównywalnie większe możliwości precyzyjnego dostosowania parametrów budynku do warunków klimatycznych i wyzwań ekologicznych niż kilkadziesiąt lat temu.
- Każdy projekt to pisanie odrębnego, nowego „scenariusza” przy zachowaniu pewnych zasad ogólnych, wypracowanych i modyfikowanych przez wieki, na przykład nawiązujących do klasycznej triady Witruwiusza.
- Andrzej Wajda przychodził do naszego biura z pomysłami ilustrowanymi własnymi rysunkami, żył tymi wszystkimi projektami, razem szkicowaliśmy i prowadziliśmy rozmowy. Do dziś wspominam te wspaniałe chwile, jestem beneficjentem jego wyobraźni i przyjaźni.
Z Krzysztofem Ingardenem rozmawiają Marzena Tataj i Kamil Broszko.
Marzena Tataj: Niedawno rozstrzygnięto konkurs na odbudowę Pałacu Saskiego. Pański projekt zdobył drugą nagrodę i jako jedyny z finalistów wyraźnie odznaczał istniejący grób Nieznanego Żołnierza. Jakie jest pana podejście do odbudowy zabytków?
Krzysztof Ingarden: Przy tym projekcie konkursowym współpracowaliśmy z warszawskim biurem Arcus Mariusza Ścisło, które było biurem prowadzącym, wykonało też bardzo obszerne badania archiwalne związane z tematem. Uznaliśmy za bardzo istotne symboliczne podkreślenie śladu zniszczeń wojennych – poprzez pozostawienie nieuzupełnionego fragmentu kolumnady nad Grobem Nieznanego Żołnierza. Ta pustka jest znakiem historii, a pamięć o niej nadaje odpowiednie znaczenie i perspektywę dla rekonstrukcyjnego charakteru pozostałych elementów budynków.
Pawilon Polski na Expo 2005 w Japonii. Fot. Krzysztof Ingarden
Temat zasad projektowania architektury na styku z zabytkami jest bardzo szeroki. Pomimo wielu doktryn konserwatorskich nie istnieje uniwersalna i jedynie właściwa metoda, bowiem każda lokalizacja – i jej historia – ma swoją specyfikę, wymaga indywidualnego rozważenia i rozstrzygnięcia. Nasze biuro zrealizowało w Krakowie, w historycznym centrum miasta, kilka projektów podejmujących temat współistnienia nowoczesności z historią. Przykładem może tu być Pawilon „Wyspiański 2000” na placu Wszystkich Świętych, zbudowany na miejscu nieistniejącej XIX-wiecznej kamienicy „Pod Lipką”, której najstarsze fragmenty piwnic pochodzą z XIII i XIV w. Prawdziwym wyzwaniem było wydobycie i pokazanie elementów historii tego miejsca przy jednoczesnym wprowadzeniu w jej historyczną tkankę architektonicznej opowieści o naszej współczesności. Z kolei w Małopolskim Ogrodzie Sztuki wkomponowaliśmy fragment XIX-wiecznego budynku w nowy obiekt, zgodnie z zaleceniami konserwatorskimi. Chcieliśmy stworzyć architekturę wchodzącą w dialog z historią. Staram się projektować budynki jednocześnie kontekstualne i nowoczesne, odzwierciedlające stan współczesnej technologii i przekonanie, że potrafimy zrozumieć architekturę dawnych mistrzów. Dlatego też w Pawilonie „Wyspiański 2000” na współczesnej szklanej fasadzie użyliśmy eksperymentalnych przesłon, rodzaju pionowych żaluzji ze specjalnie zaprojektowanych paneli ceramicznych, nawiązujących materiałowo do ceglanych ścian gotyckich kościołów stojących w sąsiedztwie. Wszystko w tym celu, aby ludzie korzystający z budynku widzieli i czuli, że to współczesne i unikatowe rozwiązanie nie zaburzyło budowanej przez wieki tożsamości miejsca. Architektura ta materiałowo oddziałuje na nasze zmysły podobnie i tymi samymi środkami co sąsiednie obiekty historyczne, choć dodaje też nowe elementy, rozpoznawane jako znaki nowoczesności harmonijnie współistniejące z historią.
Pawilon "Wyspiański 2000". Fot. Krzysztof Ingarden
MT: Jaka jest rola architektury poza realizacją funkcji? Czy architekt może przekazać treści?
KI: Architektura jest swoistym językiem, którym przekazuje się wiele informacji w różnych, nazwijmy to: rejestrach – bezpośrednio poprzez zmysły, za pomocą form i poprzez system kodów symbolicznych. Stosowanie określonych materiałów i kształtów przekazuje szereg informacji o danej kulturze, historii, o używanych technikach itp. Na to nakłada się warstwa symboliczna stosowanych form, charakterystyczna dla danej kultury, a następnie na nią nałożona jest warstwa autorskiego komentarza, niekiedy poszukującego i eksperymentującego. Typologicznie architektoniczne formy są uporządkowane i sklasyfikowane, natomiast architekt, projektując, jest w stanie formy te indywidualnie interpretować i zestawiać. Jeden twórca może ułożyć z nich utwór poetycki, a drugi coś, czego nie da się odczytać. Możliwość komunikacyjna architektury istnieje, bowiem architektura jako składowa szeroko pojętej kultury ma charakter semiotyczny i dzięki temu możemy tworzyć przestrzenie realizujące przekaz ponad programową funkcjonalnością. Tworzone formy i przestrzenie mogą być zrozumiałe, poruszające wyobraźnię lub nijakie, obojętne czy wręcz groźne i odpychające w odbiorze. Architekci mogą tak kreować architekturę, aby była przyjazna dla zmysłów i jednocześnie zrozumiała dla poznającego ją umysłu, aby chciało się w niej przebywać, usiąść, dotknąć i na końcu ją przeanalizować i zrozumieć, a czasem się nią zachwycić.
MT: Czy pomagają w tym nowoczesne narzędzia projektowania i nowe technologie w budownictwie?
KI: Nowe technologie budowlane i techniki projektowania są nie tylko pomocne, są na co dzień niezbędne w naszym zawodzie. Architekt ma obecnie nieporównywalnie większe możliwości precyzyjnego dostosowania parametrów budynku do warunków klimatycznych i wyzwań ekologicznych niż kilkadziesiąt lat temu. Wykorzystuje specjalistyczne oprogramowanie komputerowe, pozwalające kontrolować i koordynować funkcjonowanie wszystkich elementów budynku, od systemów instalacyjnych po konstrukcyjne. Może modelować w sposób niewyobrażalnie szybki i prosty za pomocą komputera nie tylko kształty budynku, ale też jego charakterystykę energetyczną. Ten high-tech jest powszechny w biurze projektowym, w przemyśle budowlanym i na placu budowy. Jednak aby pojawiła się architektura znacząca w sensie humanistycznym, narzędzia te mogą być niewystarczające. Nowoczesność technologiczna służyć powinna tworzeniu wartości kulturowych i społecznych, gdyż każdy budynek funkcjonuje w konkretnym otoczeniu historycznym i środowiskowym, a także dla konkretnej, najczęściej lokalnej społeczności, która musi czuć się w nim bezpiecznie, rozumieć go i akceptować.
Galerii Europa – Daleki Wschód w Krakowie, aneks do Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. Fot. Krzysztof Ingarden
Kamil Broszko: Czy ma pan stałe inspiracje, które przejawiają się we wszystkich projektach?
KI: Każdy projekt to pisanie odrębnego, nowego „scenariusza” przy zachowaniu pewnych zasad ogólnych, wypracowanych i modyfikowanych przez wieki, na przykład nawiązujących do klasycznej triady Witruwiusza, według którego dzieło architektoniczne charakteryzują trzy główne cechy: firmitas, utilitas, venustas. Pomimo różnych rewolt artystycznych ta myśl w zasadzie nie straciła na aktualności. Wszyscy zabiegamy o to, aby architektura była trwała, użyteczna i piękna, choć nie zawsze wszystkie trzy elementy muszą działać razem jednocześnie. Funkcja budynku, w praktyce starzejąca się najszybciej, nie jest przecież trwała. Ale architektura nie jest pozostawiona sama sobie – realizując założoną funkcję, służy człowiekowi i jego zmiennym potrzebom. Tworzy przestrzeń publiczną, wpływa na sposób funkcjonowania miasta i jest przedmiotem dynamicznej dyskusji społecznej, której cechą jest także zmienność. Dlatego paleta inspiracji dla architekta jest nieograniczenie szeroka, przy czym niezwykle ważne jest zrozumienie współczesnych potrzeb i podejmowanie prób znalezienia za pomocą architektury właściwych funkcjonalnych i kompozycyjnych rozwiązań w skali krajobrazu i przestrzeni dzielnic i miast.
MT: Chciałam zapytać o pana związki z Japonią.
KI: Japonia była przygodą mojego życia, wielką podróżą rozpoczętą w czasach studenckich. Po raz pierwszy byłem tam w trakcie drugiego roku studiów, w 1977 r. Zwiedziłem wówczas kraj, z przewodnikiem architektonicznym w ręku, od Hokkaido po Kiusiu, przemieszczając się głównie autostopem. Jechałem zarówno szlakiem architektury historycznej, jak i architektury współczesnej. Poznałem świątynie sintoistyczne i buddyjskie, zamki władców i rezydencje samurajskie. Zwiedzałem także architekturę powojenną: modernizm (Kenzo Tange i Junzo Sakakura), metabolizm (Kisho Kurokawa i Kiyonori Kikutake) i postmodernizm (Arata Isozaki, Hiroshi Hara), a także architekturę nieco młodszego pokolenia (Toyoo Ito, Tadao Ando i wielu innych). Po ukończeniu studiów w Krakowie otrzymałem stypendium Monbusho rządu japońskiego na staż doktorancki. Przebywałem więc ponownie w Japonii w latach 1984–1986. Po studiach rozpocząłem pracę w Tokio w biurze Arata Isozaki Atelier. Była to moja pierwsza działalność zawodowa. Wielu rzeczy uczyłem się od nowa. W biurze Isozakiego poznałem jego zawodowy warsztat i autorski sposób podejścia do architektury, dzięki czemu mogłem myśleć o własnej drodze w architekturze. Po powrocie do Polski utrzymywałem koleżeńskie kontakty z Aratą Isozakim i architektami z jego biura. Dzięki temu w 1987 r. mogłem zaproponować Andrzejowi Wajdzie kandydaturę Arata Isozakiego jako architekta do projektu Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Isozaki zdecydował się opracować koncepcję projektu w darze Fundacji Kyoto – Kraków Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz, bowiem ujął go pomysł Wajdy, aby zbudować przestrzeń ekspozycji dla zbiorów Feliksa Jasińskiego, które były zdeponowane w Muzeum Narodowym w Krakowie. Muzeum Manggha było pierwszym polsko-japońskim projektem, w którym uczestniczyłem, potem nastąpiły kolejne…
MT: Wątki japońskie cały czas przeplatają się w pańskiej pracy.
KI: Japonia mocno wpłynęła na mój sposób postrzegania architektury. Historia współczesnej architektury japońskiej to historia dialogu i mediacji pomiędzy wpływami kultur Wschodu i Zachodu. Odnajdywanie tych wątków w pracach architektów japońskich było fascynujące i inspirujące. Przykładowo w historyczną z zasady stylistykę międzynarodowego modernizmu Kenzo Tange wplatał elementy tradycyjnie japońskie, co widać w przypadku parku Pamięci Pokoju w Hiroszimie, gdzie występują nawiązania do starojapońskich form architektury. Arata Isozaki swoje koncepcje również odnosił do kultury japońskiej, mimo że stosował zupełnie inny język niż Tange. Także Tadao Ando czy Kengo Kuma to architekci, których twórczość jest znakomitym przykładem dialogu kulturowego. Stażowi w Japonii zawdzięczam uwrażliwienie na możliwości, jakie daje dialog w architekturze. W naszym biurze zawsze staramy się za pomocą projektów nawiązywać dyskusję z genius loci. Środowisko konserwatorskie często postrzega architekturę tworzoną w kontekście historycznym w sposób czarno-biały: albo jako historyczną ortodoksję, odtworzenie historycznych rozwiązań, albo przeciwnie – jako kreację, czyli tworzenie rozwiązań współczesnych w kontrze do historii. A przecież istnieje szeroka strefa pomiędzy historyzującą ortodoksją a abstrahującą od niej kreacją. Istnieje droga prowadzenia dialogu. Autentyczność i prawda architektury wymagają, aby jej język się rozwijał i odpowiadał na potrzeby współczesności, ale jednocześnie nie gubił swych korzeni kulturowych.
KB: Jak ocenia pan polską architekturę nowoczesną?
KI: W ostatnim 30-leciu zbudowaliśmy w Polsce mnóstwo bardzo dobrej architektury. Jest to widoczne w architekturze projektów publicznych – nowych muzeów, teatrów czy sal koncertowych, ale też w architekturze komercyjnej i mieszkaniowej. Stylistycznie to dzieła bardzo różnorodne, trudno znaleźć dla nich wspólny mianownik. Różnorodność ta nie jest jednak zjawiskiem negatywnym. Przeciwnie, świadczy o bogatym dziedzictwie, z którego wyrasta. Porównując zakres stylistyk funkcjonujących w 20-leciu międzywojennym do stylistyk architektonicznych funkcjonujących obecnie, można powiedzieć, iż zachodzi tu ciekawa korelacja, pomimo oczywistych różnic. Jednak na skali porównawczej rozpiętej pomiędzy stylistycznymi historyzmami a formami geometrycznymi abstrahującymi od historyzmu wachlarz stylistyczny charakterystyczny dla 20-lecia międzywojennego i czasów obecnych dość dobrze pasują do siebie. To dowodzi, jak silna jest w kulturze tradycja i jej kontynuacja, mimo dziejowych katastrof, zmian ustrojowych itp.
Centrum Kongresowego ICE w Krakowie. Fot. Krzysztof Ingarden.
MT: W latach 80. jako młody architekt pracował pan w Tokio i Nowym Jorku. Jednak nie pozostał pan za granicą, ale swoją karierę zawodową zbudował w kraju.
KI: Należę do szczęśliwego pokolenia architektów, którzy zaczynali swoje kariery po 1980 r., mogli też uczyć się za granicą i tam zdobywać zawodowe doświadczenie. Moi stryjostwo, Janusz i Marta Ingardenowie, byli architektami. Jako mały chłopak nasłuchałem się wielu opowieści starszego pokolenia, jak trudno było tworzyć architektom w PRL-owskiej Polsce, mimo to wybrałem studia architektoniczne. Kontynuowałem je w Japonii, potem pracowałem w biurach w Tokio i Nowym Jorku, jednakże chciałem stworzyć własne biuro i właśnie wtedy w Polsce pojawiły się sprzyjające okoliczności. Miałem szczęście, że wystartowałem zawodowo na przełomie lat 80. i 90. Nasze pokolenie rozpoczynało pracę w okolicznościach, o jakich poprzednie marzyło: koniec okresu zimnej wojny, ruch Solidarności i demokratyzacja państwa, uwolniony rynek, perspektywa wejścia do UE i NATO. Mogliśmy zakładać własne biura projektowe i w pełni odpowiadać za nasze architektoniczne projekty, był to okres dużego entuzjazmu. Dostaliśmy do ręki narzędzia pozwalające z nadzieją myśleć o przyszłości, o naprawie zaniedbanego wizerunku polskich miast.
MT: Kraków jest pełen realizacji pańskich projektów, tak ważnych dla tego miasta. Jak czuje się twórca, który codziennie może obserwować wpływ swojej pracy na tkankę miasta?
KI: Każdy projekt realizowany w Krakowie był intelektualnym i artystycznym wyzwaniem. Projektując, architekt powinien zrozumieć istotę danego miejsca i cel swojej pracy, a historia Krakowa jest niezwykle bogata i różnorodna. W oparciu o analizy kontekstów próbujemy tworzyć obiekty nowoczesne, ale uwzględniające lokalny charakter miejsca. Rezultaty tych architektonicznych poszukiwań mogą z początku wywoływać kontrowersje, ale w końcu często się sprawdzają, co dla naszego zespołu jest każdorazowo największą satysfakcją. Oczywiście ryzyko eksperymentowania powoduje, że niektóre pomysły sprawdzają się lepiej, inne gorzej. Są w naszym krakowskim portfolio projekty, które po latach oglądam z zadowoleniem, ale są też takie, do których dziś wprowadziłbym różne poprawki. Budowanie jest procesem bardzo złożonym. Sztuką jest nie tylko zrobienie dobrego projektu na papierze, chodzi też o to, aby w trakcie jego realizacji ustrzec się błędów.
MT: Kiedy architekt żegna się ze swoim dziełem?
KI: Projekty realizuje się przez wiele lat. W przypadku Centrum Kongresowego ICE w Krakowie od czasu wygrania konkursu do realizacji upłynęło osiem lat, w przypadku Pawilonu „Wyspiański 2000” – dziesięć. Budynek przekazany do użytku po tylu latach pracy nad nim jest jak dojrzałe dziecko, które rozpoczyna własne życie. Z przyjemnością patrzymy, jak nasze obiekty dają sobie radę w rzeczywistości. Obserwujemy też, czy właściciele dbają o nie należycie, czy właściwie nimi zarządzają. Czasami budynek wraca do nas, gdy inwestorzy chcą dokonać poprawek dotyczących funkcji lub remontów z uwagi na starzejące się materiały.
KB: Architektura to nie tylko realizacja formy przestrzennej, ale też relacja z drugim człowiekiem. Pan spotkał na swojej drodze zawodowej wybitne postaci, jak wspomniani Arata Isozaki i Andrzej Wajda.
KI: Arata Isozaki był artystą – świadomie mówię: artystą, a nie tylko architektem – przykładającym niezwykłą wagę do tego, by architektura miała swoje teoretyczne uzasadnienie, realizowała określone idee. W swoim sztandarowym dziele, jakim jest Tsukuba Center Building, poprzez architekturę opisał stan Japonii po II wojnie światowej. Cesarz, ogłaszając wówczas klęskę kraju, przyznał zarazem, że on sam nie ma boskiego charakteru. Fakt ten zszokował Japończyków, spowodował symboliczny rozpad tradycyjnej struktury społeczeństwa japońskiego. Możliwość wyrażenia tego typu idei w architekturze jest czymś niezwykłym. Uzmysłowiłem sobie wtedy, że architektura jest mocnym i skutecznym narzędziem w tworzeniu pola do dyskusji o społeczeństwie i o ideach. Aratę Isozakiego uważam za mistrza. Był jednocześnie człowiekiem wspaniałym, serdecznym i przyjaznym w bezpośrednich kontaktach.
Andrzeja Wajdę poznałem na początku prac przy Muzeum Manggha. Nasza znajomość, a także współpraca nad różnymi projektami, trwała 30 lat, do dnia jego śmierci. Myślę, że mogę powiedzieć, iż z Andrzejem Wajdą łączyła nas serdeczna przyjaźń. Jego śmierć jest stratą, którą noszę w sercu do dziś.
MT: Jak układała się współpraca z Andrzejem Wajdą jako inwestorem?
KI: Andrzej Wajda stał się inwestorem z chwilą założenia wraz z Krystyną Zachwatowicz-Wajdą Fundacji Kyoto – Kraków, co wiąże się z rozpoczęciem pracy nad projektem Muzeum Manggha. Była to najlepsza współpraca pomiędzy architektem a inwestorem, jaką można sobie wyobrazić. Wajda był artystą, który rozumiał sposób tworzenia sztuki, w tym także proces poszukiwania jakości w architekturze, i dbał o to, żeby wartości artystyczne stały zawsze na pierwszym miejscu. Dopuszczał zmiany w projekcie, walczył o nie ramię w ramię z architektem, nawet w trakcie budowy, jeżeli uważał, że będą one korzystne dla jakości artystycznej budynku. Sam też dobrze czuł architekturę, zdarzało mu się proponować konkretne rozwiązania, prowadzić dyskusję poprzez szkicowe propozycje. Były to najczęściej uwagi bardzo celne i ważne. Na przykład to on naszkicował i zaproponował formę świetlika nad wejściem do Muzeum Manggha. Przez 30 lat współpracy zrobiliśmy z Andrzejem Wajdą łącznie pięć projektów, poza Mangghą były to: ogród japoński i pawilon herbaciany przy Muzeum, Szkoła Języka Japońskiego, a także Pawilon „Wyspiański 2000”. Andrzej przychodził do naszego biura z pomysłami ilustrowanymi własnymi rysunkami, żył tymi wszystkimi projektami, razem szkicowaliśmy i prowadziliśmy rozmowy. Do dziś wspominam te wspaniałe chwile, jestem beneficjentem jego wyobraźni i przyjaźni. Na kilka miesięcy przed jego śmiercią zrealizowaliśmy ostatni nasz wspólny projekt, tym razem nie architektoniczny, a filmowy. Był to film dokumentalny według mojego scenariusza pt. „Idea jest najważniejsza – architektoniczne pasje Andrzeja Wajdy”. Reżyserii pod okiem mistrza podjął się Jacek Link-Lenczowski, zdjęcia realizował młody operator Jan Ingarden. Ostatnie ujęcia nakręciliśmy w lipcu 2016 r., filmując Andrzeja Wajdę opowiadającego w kościele Franciszkanów o swoich latach młodości, pierwszych próbach poetyckich i inspiracjach witrażami Wyspiańskiego. Andrzej zmarł 9 października 2016 r. Film stał się ostatnim wywiadem dokumentującym wielkiego twórcę, ale też pomysłodawcę, inicjatora architektonicznych wydarzeń i kreatywnego inwestora.
MT: Niedawno otrzymał pan tytuł Promotora Polski.
KI: Jestem nim zaszczycony. To dla mnie wielkie wyróżnienie, które traktuję jako docenienie całego zespołu biura Ingarden & Ewy, a także samej architektury jako dziedziny twórczości i nauki. Cieszę się, że mogłem tu dołożyć moją małą cegiełkę. W dziedzinie tej tkwią ogromne możliwości, jeśli chodzi o promocję Polski. Architektoniczne dziedzictwo, a w tym także architektura najnowsza, jest istotną częścią naszej kultury, świadczy o naszym poziomie cywilizacyjnym i artystycznym. Miliony osób co roku przyjeżdżają oglądać architekturę polskich miast, architekturę historyczną, ale coraz częściej także i współczesną.
--
Krzysztof Ingarden – architekt, profesor nauk technicznych, wykładowca i dziekan Wydziału Architektury i Sztuk Pięknych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Współzałożyciel i prezes biura Ingarden & Ewy Architekci w Krakowie.
Ukończył studia architektoniczne na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. W latach 1983–1985 odbył staż doktorancki na Wydziale Sztuki i Projektowania Uniwersytetu Tsukuba w Japonii. W latach 1984–1985 pracował w biurze architektonicznym Arata Isozaki Atelier w Tokio, w 1987 r. – w biurze J.S. Polshek & Partners w Nowym Jorku. Od 2002 r. konsul honorowy Japonii w Krakowie, od 2015 r. członek rzeczywisty PAU.
Laureat Honorowej Nagrody SARP (2009 r.). Otrzymał Złoty Krzyż Zasługi i srebrny medal Gloria Artis. Odznaczony Krzyżem Małopolskim (złotym). W 2018 r. otrzymał od rządu Japonii Order Wschodzącego Słońca Złote Promienie ze Wstęgą za wieloletni wkład w budowanie polsko-japońskich więzów i współpracy w dziedzinie kultury i architektury. W 2023 r. uhonorowany tytułem Promotora Polski z Małopolski, przyznawanym przez Fundację Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
Autor i współautor projektów: Centrum Kongresowego ICE (2014),
(2015), Małopolskiego Ogrodu Sztuki (2012), Pawilonu „Wyspiański 2000” (2007), Pawilonu Polskiego na Światowej Wystawie Expo Aichi w Japonii (2005), Szkoły Języka Japońskiego przy Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha (2004), Ambasady RP w Tokio (2001). Współpracował z Aratą Isozakim przy projekcie Muzeum Manggha w Krakowie (1987–1994) i wielu innych.
Kurator wystaw o tematyce architektonicznej. Autor książek, m.in. „Jakimi mówimy językami? Próba klasyfikacji architektury Drugiej i Trzeciej Rzeczpospolitej”. Autor scenariusza i producent filmu „Idea jest najważniejsza – architektoniczne pasje Andrzeja Wajdy”.