Kiedy mówię o siatkówce, czuję się Polakiem
Ze Stephanem Antigą, trenerem męskiej reprezentacji Polski w piłce siatkowej, rozmawiają Adam Mikołajczyk i Marzena Tataj.
Adam Mikołajczyk: Przede wszystkim muszę pogratulować panu tak dobrej znajomości języka polskiego, a nie jest to łatwy język!
Stephane Antiga: Dziękuję za uznanie, choć wiem, że nie mówię jeszcze dobrze. Polski to naprawdę trudny język. Moje dzieci radzą sobie doskonale i to one zdopingowały mnie do nauki. Siedem lat temu, zaraz po przyjeździe do Polski, próbowałem uczyć się języka polskiego, ale szybko się zniechęciłem. Ostatnio znów się uczę – z pomocą nauczyciela, jak i samodzielnie. Podczas jazdy samochodem zamiast muzyki słucham płyt do nauki polskiego.
Marzena Tataj: Jeszcze przed wakacjami był pan zawodnikiem, a długa kariera sportowa była pełna sukcesów. Mógłby pan je wymienić?
SA: Bardzo ważne były dla mnie początkowe lata spędzone w Paris Volley, gdzie wygrywaliśmy wszystko, łącznie z Ligą Mistrzów. Szczególnie istotne było też moje ostatnie mistrzostwo Polski ze Skrą Bełchatów, bo zdobyłem je, wiedząc już, że za chwilę będę trenował reprezentację Polski. Grałem 306 razy w reprezentacji Francji i zdobyłem z nią cztery medale: mistrzostw świata, mistrzostw Europy i Ligi Światowej (brąz i srebra). Jednak na złoto musiałem czekać aż do 21 września 2014 r., kiedy to odbył się mecz Polska – Brazylia. Złoto mistrzostw świata zdobyłem jako trener reprezentacji Polski. To honor i szczęście.
AM: Dla nas, Polaków, siatkówka to sport narodowy. Powiem nieskromnie: mamy bardzo dobrą ligę, świetnych zawodników i najlepszych kibiców na świecie.
SA: Muszę przyznać, że trenowałem w wielu krajach, ale nigdzie nie widziałem tylu dzieci grających w siatkówkę co w Polsce. To już świadczy o stosunku Polaków do tego sportu. Zawodnicy są znani i cenieni, mecze są rozgrywane przy pełnych trybunach i transmitowane w telewizji. Tylko w Polsce mógł narodzić się pomysł rozegrania meczu siatkówki na stadionie piłkarskim. Sześćdziesiąt dwa tysiące gardeł kibiców dopingujących naszą drużynę na Stadionie Narodowym w Warszawie podczas meczu otwarcia mistrzostw sprawiło, że rosły nam skrzydła.
MT: Niektórzy siatkarze mówili, że słysząc hymn Polski, śpiewany wtedy przez kibiców, nie mogli powstrzymać łez.
SA: Nie dziwię się, bo to były niezapomniane chwile. Myślałem, że jestem na to gotowy, bo grałem w Polsce od kilku lat i powinienem się przyzwyczaić do gorącej atmosfery, ale widok morza biało-czerwonych szalików przerósł moje oczekiwania. Czuliśmy się jak na otwarciu olimpiady z siatkówką w roli głównej. Pomysł meczu siatkówki na Stadionie Narodowym to świetna okazja do promocji tej dyscypliny sportowej na całym świecie.
AM: We Francji siatkówka nie jest tak popularna?
SA: We Francji przed siatkówką jest piłka nożna, rugby, kolarstwo, tenis, a nawet dżudo i taekwondo. Dlatego tym bardziej cenię sobie pracę w Polsce, gdzie siatkówka jest niemal królową sportu. Nie należymy jeszcze do gigantów światowych, bo tych jest dwóch: Brazylia i Rosja, ale mamy niewątpliwie wielki potencjał i wielkie serce do gry. Kiedy mówię czy myślę o siatkówce, czuję się Polakiem.
AM: Mówi się, że to pan jest liderem naszej reprezentacji, czyli w trudnych lub decydujących momentach bierze pan na siebie ciężar odpowiedzialności.
SA: Nie jestem liderem, jestem trenerem i to ode mnie oczekuje się odpowiedzialności za grę drużyny w dobrych i trudnych momentach. Poszukiwanie liderów to domena dziennikarzy. Moim zdaniem mamy ich wielu, jak choćby Winiarski, Wlazły, Kubiak.
AM: Czy wie pan, kto wpadł na pomysł powierzenia panu funkcji trenera?
SA: Wiem, kto do mnie zadzwonił z tą propozycją. Był to prezes PZPS, Mirosław Przedpełski. Zawsze chciałem zostać trenerem po zakończeniu kariery zawodnika, ale nie przypuszczałem, że zacznę od razu od tak poważnego zadania. Nie odpowiedziałem od razu, musiałem wszystko bardzo dobrze przemyśleć i porozmawiać z żoną, bo to wiązało się ze zmianami dla całej naszej rodziny. Musieliśmy zdecydować, że nadal pozostajemy w Polsce, a ja w domu będę bywał o wiele rzadziej. Cieszę się, że Philippe Blain, który był moim trenerem w reprezentacji Francji, zgodził się zostać teraz moim asystentem. To wielkie wsparcie i pomoc. Gdyby on odmówił, ja też bym się nie zdecydował.
MT: Zawodnicy też darzą pana szacunkiem i zaufaniem. Każdy chciał grać w pana drużynie.
SA: Jeszcze kilka miesięcy temu byłem ich kolegą z szatni i boiska. Mieliśmy wtedy bardzo dobre relacje i nie zmieniły się one także teraz. Znamy się od wielu lat, więc wiedzą, że cenię solidną pracę i jedność zespołu. Musiałem tylko nauczyć się rozmawiać z nimi o dyscyplinie (śmiech). Ale udało nam się stworzyć zespół, który gra solidną siatkówkę. Zawodnicy nie śledzą Internetu, statystyk, opinii dziennikarzy – zawierzyli mi i moim decyzjom. Ja również nie biorę pod uwagę opinii dziennikarzy czy działaczy, choć wszystkie oczywiście szanuję. Mamy zespół trenerski, prowadzimy swoje analizy, statystyki i obliczenia. I to my podejmujemy decyzje.
MT: Zawodnicy mają ten przywilej poznania pana prywatnie. Czy i my możemy zapytać o życie w Polsce i pozasiatkarskie pasje?
SA: Od siedmiu lat mieszkam w Polsce – w Bełchatowie, Bydgoszczy, a teraz w Warszawie. Dzieci chodzą do polskiej szkoły, a w wakacje jeżdżą do Francji uzupełniać edukację. Moja rodzina dobrze czuje się w Polsce, o czym świadczy fakt, że mieszkamy tu już tyle lat. Podobają mi się polskie miasta, a szczególnie Kraków, Wrocław, Gdańsk, Warszawa. Bardzo lubię też polskie góry i Zakopane. Co do kulinariów – przyznam się, że wolę kuchnię francuską, hiszpańską czy włoską, ale polskie zupy, pierogi i sernik też przypadły mi do gustu. Poza tym w Warszawie jest wiele dobrych restauracji, więc zawsze można znaleźć coś dla siebie.
AM: Jaki sport pan uprawia? Oczywiście poza siatkówką.
SA: Moją pasją jest nurkowanie, od kiedy zobaczyłem film „Wielki błękit”. Nurkowałem w wielu niesamowitych miejscach na świecie, takich jak Polinezja Francuska czy Antyle. Teraz jednak nie mam czasu na takie wyprawy. Pozostaje mi tenis i golf.
AM: Przed 40 laty w Meksyku zdobyliśmy tytuł mistrzów świata pod wodzą trenera Huberta Wagnera. Dwa lata później, podczas igrzysk olimpijskich w Montrealu, zdobyliśmy złoto olimpijskie. Teraz cała Polska patrzy na pana z nadzieją, że historia się powtórzy i za dwa lata na igrzyskach w Rio de Janeiro też zdobędziemy złoto.
SA: To też moje marzenie i mój cel. Musimy na nowo zbudować drużynę, bo Paweł Zagumny, Michał Winiarski, Mariusz Wlazły i Krzysztof Ignaczak zakończyli karierę. Mamy jeszcze wiele pracy przed sobą, bo przed igrzyskami olimpijskimi są jeszcze mistrzostwa Europy. Ale szczęśliwie pracy się nie boję.
Stephane Antiga
(ur. 3 lutego 1976 r.), francuski siatkarz, grający na pozycji przyjmującego. Od maja 2014 r. trener-selekcjoner męskiej reprezentacji Polski w piłce siatkowej. Karierę zawodnika zaczął w 1994 r. Z klubami Paris Volley, Bre Banca Lannutti Cuneo, Portol Palma de Mallorca zdobył m.in. siedem tytułów mistrza Francji, dwa tytuły mistrza Hiszpanii oraz zwycięstwo w europejskiej Lidze Mistrzów. Był pierwszym znanym siatkarzem z zagranicy, który trafił do polskiej ligi – od 2007 r. grał w Skrze Bełchatów i Delekcie Bydgoszcz. Ze Skrą zdobył pięć mistrzostw Polski (2008–2011, 2014), w Delekcie był MVP PlusLigi 2012/2013. Aż 306 razy grał w reprezentacji Francji. Był brązowym medalistą mistrzostw świata z 2002 r. i dwukrotnie wywalczył z tą reprezentacją wicemistrzostwo Europy (w 2003 i 2009 r.). Zdobył też srebrny medal Ligi Światowej w 2006 r. Żonaty, ojciec dwójki dzieci – syna Timote’a i córki Manoline. Stephane Antiga został odznaczony medalem „Teraz Polska” za wybitne osiągnięcia w promocji polskiego sportu.