Dlaczego koronawirus Sars-Cov-2 jest taki groźny. Fragment wywiadu "Magazynu Teraz Polska"
Dlaczego wirus Sars-Cov-2 jest taki groźny? Na pytanie "Magazynu Teraz Polska" odpowiada prof. Krzysztof Pyrć – polski biolog i biotechnolog, specjalista w zakresie mikrobiologii i wirusologii, profesor nauk biologicznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 2003 ukończył biotechnologię na Uniwersytecie Jagiellońskim (UJ). W 2019 otrzymał tytuł profesora nauk biologicznych. W marcu 2020, po wybuchu pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 stanął na czele zespołu prowadzącego badania nad wirusem w Małopolskim Centrum Biotechnologii. 25 marca 2020 został powołany na członka zespołu doradczego ministra nauki i szkolnictwa wyższego „do spraw działań związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19”. Obecnie jest wiceprzewodniczącym zespołu ds. COVID-19 przy prezesie Polskiej Akademii Nauk. Tekst jest fragmentem wywiadu, który niebawem zostanie opublikowany na łamach "Magazynu Teraz Polska" (w wersji drukowanej i online).
Krzysztof Pyrć: Ten wirus jest dosyć podstępny. Z jednej strony charakteryzuje się niewielką śmiertelnością, w stosunku do wirusów takich jak Ebola. Stosunkowo duża część osób zarażonych przechodzi chorobę nierozróżnialną od przeziębienia czy sezonowej grypy łagodnie lub wręcz bezobjawowo. Część z nas może być chora i nie mając tego świadomości zarażać innych. Niestety u części osób powoduje bardzo ciężką chorobę, która w części przypadków kończy się śmiercią. Dzięki takiej charakterystyce wirus rozprzestrzenia się znacznie lepiej niż choćby wspomniany wcześniej wirus Ebola. Dlaczego? Zarażeni wirusem Ebola mają tak silne objawy, co pozwala stosunkowo łatwo ich zidentyfikować i odseparować. Poza tym sami – osłabieni chorobą – nie są w stanie przemieszczać się i efektywnie roznosić wirusa. Natomiast w przypadku Sars-CoV-2, jeżeli zakażenie wiąże się jedynie z osłabieniem, bólem głowy, po prostu ze słabszym samopoczuciem – to nadal będziemy chodzić i roznosić zarazę. I tak mamy pandemię. Dodatkowo w scenariuszu negatywnym, do którego teraz niebezpiecznie się zbliżamy przy przepełnieniu szpitali odsetek ofiar wzrośnie, bo potrzebujący nie uzyskają odpowiedniej pomocy.
Sezon letni przyniósł nam trochę oddechu, bo na całej północnej półkuli liczba ciężkich i śmiertelnych przypadków spadła. W sezonie jesiennym warunki pogodowe, takie jak niższa temperatura i wilgotność powietrza oraz konieczność przebywania w zamkniętych, rzadko wietrzonych pomieszczeniach sprzyjają rozprzestrzenianiu się wirusa. W Polsce liczba zarażonych i chorych gwałtownie rośnie od połowy września. Kiedy wejdziemy w sezon grypowy, sezon zakażeń innymi wirusami i bakteriami może okazać się że nałożenie się czynników ryzyka spowoduje również wzrost odsetka osób ciężko chorych. Tym bardziej, że układ oddechowy gorzej radzi sobie w sytuacjach kiedy na dworze mamy zimne powietrze a w domach ciepłe i suche (z powodu ogrzewania) a w dużych miastach pojawia się smog.