Cyklon
Polska. Wszystko się u nas zmienia i… nic się nie zmienia! Historia ciągle się powtarza, jakbyśmy wpadli w jakiś wir, z którego nie możemy się wydostać. Rzuca nas we wszystkie strony, a my w tym chaosie nie możemy znaleźć wyjścia z matni. Raz spadamy głową w dół, innym razem wznosimy się nogami w górę. Raz, odbijając się od czegoś, opadamy w lewo, innym razem kieruje nas w prawo. Raz obracamy się na jeden bok, innym razem na drugi. Jesteśmy już pokaleczeni, poszarpani, posiniaczeni i półprzytomni. Ledwo żyjemy. Wszystko jednak wiruje nadal, trzeszczy, drga, szaleje, świszczy, gwiżdże i ryczy. Wydaje się, że wpadliśmy na obrzeża jakiejś piekielnej trąby powietrznej. Nie możemy dotrzeć ani do oka tego szalonego cyklonu, ani wyrwać się poza jego obręb.
Mija 30 lat od rozpoczęcia w 1989 r. przemian społeczno-ustrojowych i gospodarczych. Z państwa bankruta, z państwa mającego prawie 600 proc. inflacji, z państwa miejskiej biedy i wiejskiego zacofania, z państwa zostawionego na pastwę losu i łaskę innych, dzięki odpowiedzialnej polityce oraz wyrzeczeniom i ciężkiej pracy wszystkich obywateli, staliśmy się niemalże liderem europejskiego skoku cywilizacyjnego. Najwyższe tempo wzrostu gospodarczego, rozwijająca się infrastruktura, eksport bijący każdego roku rekordy poprzednich lat, spadająca inflacja, znikające bezrobocie, wzrastające płace, mnożone programy społecznego wsparcia, zmniejszająca się luka dobrobytu… Do tego wszystkiego nauka demokracji, która nie poszła w las. Wolność – marzenie Polaków z czasów zaborów, potem niemieckiej okupacji i radzieckiej hegemonii – stała się faktem.
Niestety, te osiągnięcia dotyczą tylko wybranych aspektów życia publicznego, ale już na przykład nie polityki, nie rządzenia. W tym zakresie tkwimy nadal w jakimś chocholim tańcu, wciąż podważa się wszystko, co osiągnięto, i niszczy wszystko, czego dokonano. Okrągły Stół to zdrada. Ulice niezbrukane krwią to podła zmowa. Czerwcowe wybory do Sejmu to mafijny układ. Nowa konstytucja to utrwalenie postkomuny. Więzienia pełne morderców i bandytów, a nie politycznych przeciwników to bratanie się z czerwonym. Prywatyzacja to złodziejstwo. Szacunek dla demokracji, praworządności, równości i równouprawnienia, w końcu Unia Europejska to… lewactwo.
W politycznej rzeczywistości naszego kraju nieznana jest naturalna sztafeta władzy z demokratycznym przekazywaniem sobie pałeczki rządzenia. Nie ma wzajemnego szacunku, współpracy i współdziałania. Punktem honoru jest rujnowanie, a nie budowanie. Zadaniem jest cofanie, a nie kontynuowanie. Ambicją jest rewolucja, a nie ewolucja. Celem jest zniszczenie historii poprzedników i napisanie nowej – jedynie słusznej. Państwo nie ma kontynuacji, bowiem każda rządząca partia uważa kraj za swoją prywatną własność. Kto nie jest z nami, ten jest przeciw nam. Polityczni rywale? Konkurenci? Nie, takich kategorii nie ma. Istnieją tylko wrogowie. A wrogów trzeba pokonać, ich państwo podbić, ludność podporządkować. Żeby tak się mogło stać, należy upodlić i obrzydzić rodakom wszystko, czego dokonali poprzednicy. Należy oczernić cudze sukcesy oraz wybielić własne czyny. I tak wirujemy od 30 lat, niczym w cyklonie, błąkając się w labiryncie politycznych ideologii i szczując nawzajem jedni na drugich.
W międzyczasie szukamy – nie razem, lecz każdy z osobna – własnej drogi. A przecież ona jest w naszym zasięgu. Znamy ją. Wiemy, którędy przebiega. Ba, szliśmy nią już wielokrotnie. To droga demokracji, europejskich wartości, życzliwości i szacunku dla innych ludzi, kompromisów i przyjaźni, uznawania przeszłości i budowania na jej sukcesach – przy równoczesnym unikaniu wcześniej popełnionych błędów – dobrej przyszłości. Dobrej przyszłości dla wszystkich, a nie tylko dla siebie.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego
www.szejnfeld.pl