Siła argumentów
O porozumieniu bez barier, oswajaniu starości oraz blaskach i cieniach polityki z Jolantą Kwaśniewską, pierwszą damą w latach 1995–2005, działaczką społeczną, rozmawiają Krzysztof Przybył i Kamil Broszko.
Kamil Broszko: Jak zmieniły się w Polsce na przestrzeni ostatnich 20 lat warunki działalności dobroczynnej i prospołecznej?
Jolanta Kwaśniewska: Na podstawie własnych doświadczeń w ramach Fundacji „Porozumienie bez Barier” mogę śmiało powiedzieć, że w ostatnich latach działalność organizacji non profit okrzepła i ugruntowała się. Polacy przekonali się, że społeczeństwo obywatelskie potrzebuje sektora państwowego, biznesowego i tego trzeciego – sektora organizacji pozarządowych, wspierających działania państwa. Dorobiliśmy się szeregu instytucji pożytku publicznego, które zyskały powszechny szacunek. Oczywiście zdarzają się, jak w każdej działalności publicznej, nieuzasadnione ataki złośliwców i frustratów, jak choćby ostatni – na Jurka Owsiaka i Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Zapewniam, nie ma w Polsce drugiej takiej fundacji, która potrafiłaby organizować równie skutecznie zbiórki wielkich pieniędzy przeznaczonych na szczytne i sensowne cele. Mam do nich wielki szacunek i podziw. Niestety zdarzają się jednostkowe, karygodne sytuacje sprzeniewierzenia zebranych środków, jak w przypadku Fundacji KidProtect.pl, ale nie mogą one być podstawą do niekorzystnych uogólnień, krzywdzących rzetelnych i transparentnie działających społeczników.
Cieszy mnie fakt, że coraz więcej rodaków czynnie wspiera organizacje pozarządowe, pracując wolontarystycznie lub przekazując 1 proc. podatku dochodowego na cele OPP. Powstają lokalne organizacje, wyspecjalizowane w konkretnych działaniach prospołecznych. Jest to właściwy kierunek, gdyż łatwiej jest przekonać ludzi do przekazania datku na określone aktywności w najbliższym otoczeniu. Do darczyńców przemawia możliwość wyboru, czy wesprzeć dzieci chore na nowotwory, czy dzieci utalentowane, czy bezdomne zwierzęta. Niestety sami obserwujemy, jak niezwykle trudno zbiera się środki na zaspokajanie potrzeb ludzi starszych. Przekonujemy się o tym niejako na własnej skórze, gdyż Fundacja „Porozumienie bez Barier” zaangażowała się ostatnio w realizację programu „Oswajanie starości”. Po latach działania na rzecz dzieci przyszedł czas pomocy ludziom starszym, samotnym, chorym, niedołężnym, wykluczonym. Zbieranie środków na ten cel jest o wiele trudniejsze, bo starość nie jest medialna, nie ma siły przebicia, nie potrafi upomnieć się o swoje, woli pozostać w ukryciu. A jest to etap naszego życia i od nas samych zależy, jak się do niego przygotujemy. Starszy człowiek może być aktywny i piękny. Zaawansowany wiek nie musi oznaczać wykluczenia oraz poczucia braku przydatności.
KB: Tym bardziej że wskaźniki demograficzne w Polsce i Europie wskazują, że nieodległa przyszłość będzie należeć do starości.
JK: To brutalnie brzmi, ale starość jest balastem dla młodych. Według danych statystycznych obecnie około 19 proc. populacji stanowią obywatele powyżej 60 roku życia, natomiast w nieodległej przyszłości każda osoba pracująca będzie miała na utrzymaniu jednego emeryta. Cały świat spostrzegł już ten problem. Unia Europejska alarmuje o konieczności wdrożenia polityki senioralnej w obliczu starzejącego się społeczeństwa, żyjącego w dodatku coraz dłużej, co oczywiście powinno cieszyć, ale też niepokoi – ze względu na jakość życia i niewystarczające dochody na starość. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że według statystyk Polska będzie krajem starych, biednych (z powodu niskich emerytur) i schorowanych kobiet. Polki żyją średnio dłużej od mężczyzn o osiem lat. Nawiasem mówiąc, jest to kolejny problem do rozwiązania, bo panowie bardziej dbają o swoje samochody niż o swoje serce. Unikają badań profilaktycznych, nie podejmują leczenia. Aż prosi się powiedzieć: jak zrobiłeś przegląd techniczny swojego samochodu, to zrób jeszcze przegląd medyczny swojego stanu zdrowia. Dla własnego spokoju i spokoju rodziny.
Proces oswajania starości powinien trwać całe życie. Zaczyna się już w momencie, kiedy kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży. Powinna dbać o siebie i swoje dziecko, bezwzględnie nie palić papierosów, nie pić alkoholu, odpowiednio się odżywiać, a wszystko po to, aby zapewnić dziecku optymalne warunki. Od momentu narodzin wszyscy – matka, ojciec, dziadkowie – powinni zabiegać o prawidłowy rozwój dziecka, wypracowanie jego nawyków zdrowego stylu życia. W ten sposób możemy dotrzeć do etapu starości w dobrej kondycji, zdrowi i sprawni, dzięki czemu nie będziemy ciężarem dla własnych dzieci. Wiele zależy od nas, ale też wiele jest zadań po stronie państwa, jak choćby zapewnienie odpowiedniej opieki medycznej. W tej chwili wygląda to w Polsce dramatycznie. Zapóźnienia w geriatrii są ogromne: brak lekarzy specjalistów, brak specjalistycznych oddziałów szpitalnych, brak ośrodków opiekuńczo-pielęgnacyjnych. Na szczęście na wiele czynników dobrej starości mamy wpływ. Powinniśmy pielęgnować własne związki małżeńskie, partnerskie, przyjaźnie, aby starości nie przeżywać samotnie.
W naszej fundacji nazywamy seniorów oszronionymi, bo jak drzewa bywają pokryte szronem i urzekają pięknem, tak starsi są oszronieni siwizną. Nauczmy się dostrzegać piękno starości; zmarszczki na twarzy są świadectwem przeżyć, a spracowane ręce dowodzą rzetelności i pracowitości. Tak jak byliśmy aktywni w młodości, tak powinniśmy znaleźć sobie pasję i zainteresowania na starość. Uniwersytety trzeciego wieku cieszą się tak wielką popularnością, że trzeba nieraz ogromnych starań, aby się do nich zapisać. Świadczy to o potrzebie aktywności i kontaktu z ludźmi oraz dalszego rozwoju swoich pasji.
KB: Na szczęście polityka senioralna państwa zaczyna nabierać kształtów. Takie zapowiedzi słyszeliśmy od członków parlamentu i rządu na Kongresie Zdrowego Starzenia, który odbył się pod koniec stycznia w Warszawie, z udziałem marszałek Ewy Kopacz i premiera Donalda Tuska. Kongres został zorganizowany przez Fundację na rzecz Zdrowego Starzenia Się, powołaną przez prof. Bolesława Samolińskiego, krajowego konsultanta zdrowia publicznego. W jego organizację włączyły się także Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, Ministerstwo Zdrowia oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki.
JK: Widać pierwsze zmiany, i to bardzo cieszy. Dobrze byłoby, aby został powołany pełnomocnik rządu ds. osób starszych w randze sekretarza stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. Ważne też, aby działania nabrały charakteru stałego i systematycznego. Rok 2012 przez Komisję Europejską został ogłoszony Europejskim Rokiem Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej. Mówiono wiele o problematyce seniorów, teraz czas na pracę pozytywistyczną i codzienne działania. Trzeba do niej włączyć ludzi starszych, bo oni wiedzą, które zadania są najpilniejsze, a które mogą poczekać. Na pewno w realizacji konkretnych zadań pomoże fakt powołania samorządowych rad senioralnych, które działać będą w każdej gminie i każdym mieście.
Kluczowym aspektem w oswojeniu starości jest edukacja społeczeństwa. Dlatego namawiamy Ministerstwo Edukacji Narodowej, aby elementy problematyki senioralnej wprowadzać już do wychowania przedszkolnego oraz do programu szkolnego. Musimy uczyć młodzież, że babcia i dziadek mają swoje prawa i przywileje. Brakuje doświadczeń rodzin wielopokoleniowych, w których pater familias, senior rodu, zajmował najważniejsze miejsce przy stole, a z jego zdaniem każdy się liczył, każdy przychodził po radę, ceniąc doświadczenie życiowe i wiedzę. Dzisiaj jest wręcz przeciwnie – seniorzy w rodzinach spychani są na margines i pozbawiani szacunku. Nasza fundacja planuje przeprowadzenie ogólnopolskiego badania dotyczącego skali przemocy w rodzinie wobec osób starszych. Często dochodzą do nas sygnały o odbieraniu seniorom emerytur przez ich własne dzieci, stosowaniu ograniczeń w dostępie do żywności, telewizji, radia, o zakazie kontaktu z sąsiadami. To ciemna strona starości. Pora odsłonić i nagłośnić ten wstydliwy problem. Najwyższy czas edukować społeczeństwo, że naszym obowiązkiem wobec starszych jest szacunek i opieka. Marzy mi się stworzenie centrum dialogu międzypokoleniowego, wzorem placówek, które możemy napotkać w USA, gdzie domy spokojnej starości często sąsiadują z przedszkolami, aby seniorzy i najmłodsi mogli spędzać czas wspólnie i wzajemnie się edukować. Starsi, pełni cierpliwości, mogą opowiadać bajki, czytać książki, a młodsi mogą objaśniać tajniki najnowszych technologii – jak korzystać ze Skype’a czy Facebooka, jak przy użyciu komputera prowadzić rozmowy z najbliższymi, często oddalonymi o tysiące kilometrów. Wszyscy zasługujemy na dobrą starość.
Krzysztof Przybył: Chciałbym teraz zmienić temat i zapytać o pani doświadczenia jako pierwszej damy. Czy żony mężów stanu i głów państw mają wpływ na politykę?
JK: Jeśli polityką nazwiemy zmienianie rzeczywistości, to mogę powiedzieć, że zajmowałam się nią przez 10 lat prezydentury mojego męża i robię to po dzień dzisiejszy. Natomiast w sposób bezpośredni nie chcę angażować się w politykę i odmawiam wszelkim propozycjom aktywnego w niej udziału.
Każda z małżonek głowy państwa ma swój sposób na sprawowanie tej funkcji. Ja zdecydowałam się przyjąć aktywną postawę, dlatego wspierałam męża podczas wszystkich uroczystości oficjalnych, a także założyłam fundację, aby bezpośrednio nieść pomoc tam, gdzie była ona niezbędna. Przekonywałam Polaków do profilaktyki prozdrowotnej, bo warto być mądrym przed szkodą. Walczyłam o poprawę sytuacji osób niepełnosprawnych, stąd nazwa mojej fundacji. Chciałabym przy tej okazji z przyjemnością wspomnieć współpracę z Fundacją Polskiego Godła Promocyjnego, dzięki której podczas corocznej Gali „Teraz Polska” prezentowaliśmy osoby i instytucje działające bez wspomnianych barier. Pokazywaliśmy Polakom problemy codzienności, z jakimi muszą się borykać niepełnosprawni, ale też tłumaczyliśmy, jak można bariery architektoniczne, prawne, mentalne przezwyciężać.
Bywało, że pisałam petycje do różnych urzędów, w tym do Kancelarii Prezydenta, w konkretnych sprawach. Razem z ministrami prezydenta, a myślę tu przede wszystkim o pani minister Barbarze Labudzie, prowadziliśmy program przeciwko narkomanii „Zażywasz – przegrywasz”. Jako pierwsi promowaliśmy aktywność kobiet, zabiegaliśmy o jak największą ich liczbę w polityce i biznesie. Z ogromną satysfakcją współtworzyłam w 2009 r. Kongres Kobiet. Był to przykład erupcji aktywności i zapału do tworzenia nowej rzeczywistości.
Udzielałam się też na arenie międzynarodowej. W 1999 r. na moje zaproszenie do Warszawy przyjechało 20 żon głów państw z całego świata z okazji 10. rocznicy ratyfikacji przez Polskę konwencji praw dziecka. Innym sukcesem była organizacja w 2001 r. Szkoły Tolerancji dla 100 uczestników z całego świata. Przez 10 dni w ośrodku harcerskim Perkoz w Olsztynku trwały zajęcia przygotowane przez Wojciecha Eichelbergera i jego współpracowników. W spotkaniach brali udział m.in. Szimon Peres, laureat pokojowej Nagrody Nobla, Paulo Coelho, brazylijski pisarz i intelektualista, a także mój małżonek. Najliczniejsza grupa uczestników pochodziła z Bałkanów (Bośniacy, Chorwaci, Serbowie), gdyż szczególnie zależało mi, aby tę młodzież zaszczepić szczepionką przeciw nienawiści. Ten pobyt stał się dla nastolatków z różnych krajów świata okazją do poznania odmiennych kultur, do wzrastania w klimacie poszanowania różnorodnych tradycji. Im większa bowiem będzie ich wiedza, tym większa szansa kształtowania ich tolerancyjnych postaw i mniejszy lęk przed odmiennością.
KP: Dlaczego z zasady odmawia pani włączenia się do czynnej polityki?
JK: Nie umiałabym się znaleźć w strukturach partyjnych. W Fundacji „Porozumienie bez Barier” jestem sterem, żeglarzem, okrętem, tutaj wspólnie z moimi współpracownikami opracowujemy określone programy i wspólnie je realizujemy. Kiedy powstał pomysł wybudowania nowoczesnej Kliniki Hematologii i Onkologii Dziecięcej w Gdańsku, to uczyniliśmy wszystko, aby oddać do użytku piękny, nowoczesny budynek i poprawić warunki leczenia dzieci dotkniętych chorobą nowotworową. Cel został osiągnięty w 2005 r. Przeznaczyliśmy na jego realizację ponad 5,5 mln zł. Nadal wspieramy tę placówkę. W tym roku przekażemy ultranowoczesny aparat do USG, mogący wykrywać zmiany nowotworowe o wielkości zaledwie 1 mm. Wczesna diagnostyka jest przecież podstawą skutecznej terapii.
Formuła działania w fundacji daje mi mnóstwo satysfakcji, i to już od 16 lat. Cieszy mnie fakt, że w radzie fundacji działa ponad 30 osób. Dziękuję im wszystkim za wsparcie, poświęcony czas, zaangażowanie i głos doradczy.
Poza tym w polityce nie widać tak szybko efektów pracy. Kiedy mój mąż był parlamentarzystą, nawał obowiązków był przyczyną jego powrotów do domu późno w nocy. W niedzielne poranki, zamiast ze mną i córką, jadał śniadania w Radiu ZET, w programie Moniki Olejnik. A trzeba pamiętać, że w Polsce polityk nie może liczyć na szacunek społeczny. Zawdzięcza to niewielu leniwym, niezdyscyplinowanym, za to aktywnym medialnie parlamentarzystom, ale niepochlebna opinia przylgnęła do wszystkich. Jest to krzywdzące dla tych, którzy pracują z poświęceniem podczas sesji parlamentarnych, posiedzeń komisji sejmowych czy spotkań z mieszkańcami w okręgach wyborczych. Przykładem bardzo dobrego parlamentarzysty może być Ryszard Kalisz, który mógłby kontynuować z sukcesem karierę adwokacką, a świadomie wybrał działalność propaństwową. Równie pracowita i profesjonalna jest Małgorzata Szmajdzińska, oddana szczególnie działalności w okręgu wyborczym. Tymczasem praca pozytywistyczna nie jest interesująca dla mediów, które żyją sensacją, a jeżeli jej nie ma, to nagłaśniają błahostki, stawiając na pierwszym miejscu oglądalność. Na przykład zjadliwie komentuje się pustki na sali plenarnej Sejmu, nie wspominając słowem, że posłowie w tym czasie pracują w komisjach. Doprawdy nie wiem, czy doczekamy czasów, kiedy będzie się w sposób sprawiedliwy oceniać polityków.
KB: Miała pani okazję spotykać się z kobietami liderkami w skali międzynarodowej. Czy rola i wpływy Polek na świecie rosną?
JK: Obserwuję Polki, które działają w Parlamencie Europejskim, i z satysfakcją stwierdzam, że mają bardzo dobre notowania. Myślę tu o prof. Lenie Kolarskiej-Bobińskiej i Danucie Hubner. Ogromnie uradował mnie fakt, że prof. Agnieszka Zalewska została szefową Rady Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN. Kolejnym przykładem jest osoba Solange Olszewskiej, prezes zarządu firmy Solaris Bus And Coach SA, producenta autobusów, która w Niemczech została uznana za jedną z najbardziej wpływowych kobiet światowego biznesu. Udowodniono, że jeżeli w zarządzie jest minimum 40 proc. kobiet, to efektywność przedsiębiorstwa rośnie. Dlatego trzeba korzystać z synergii, jaka powstaje, gdy bierze się pod uwagę żeński i męski punkt widzenia. Wówczas tworzy się najlepsze rozwiązania. Nie bójmy się aktywnego udziału kobiet w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym, bo przyniesie to wszystkim same korzyści. W mikroświecie mojej rodziny zawsze razem z małżonkiem podejmujemy decyzje, kiedy robić remont, gdzie się wybrać na wakacje. Każde z nas prezentuje za i przeciw, ale ostateczna decyzja jest wspólna, wierzę, że tak jest dla nas najlepiej. Mam nadzieję, że również w skali całego państwa doczekamy czasów, kiedy decydować będzie siła argumentów, a nie argumenty siły, że głos kobiet będzie słyszalny, ważny i poważany.