Plakat jest bez wątpienia najważniejszym poligonem mojego działania
Możliwość wykonania dwóch konkursowych okładek do „Magazynu Teraz Polska” była dla mnie niespodziewanym wyróżnieniem i zaszczytem.
Myślę, że fenomen polskiej szkoły plakatu trwa nieprzerwanie, natomiast na pewno zmienił się zasięg jego oddziaływania na odbiorcę masowego.
Street art pokazuje, że ulica żyje, a szare blokowiska nie muszą męczyć swoją monotonnością. Sztuka ulicy to jakby kontynuacja plakatu w jego pierwotnym charakterze.
Lubię pracować ręcznie, wycinać, malować tuszem, rysować. Techniki tradycyjne to mój znak rozpoznawczy.
Satyra i humor to także groźna broń. Do satyry trzeba dojrzeć, trzeba ją rozumieć. Jeszcze nie tak dawno satyra polityczna była w dobrym tonie, obecnie – jak wiadomo – bywa różnie.
Ze Stanisławem Gajewskim rozmawia Marzena Tataj.
Marzena Tataj: Spotkaliśmy się kilka lat temu przy okazji organizowanego przez „Magazyn Teraz Polska” konkursu na okładkę. Wygrał go pan dwukrotnie, w 2016 i 2017 r. Ma pan na swoim koncie wiele nagród, i to znacznie większego kalibru. Jak to się robi?
Stanisław Gajewski: Po prostu: pracuję i wysyłam na konkurs. Jest w tym trochę swoistego uporu, trochę zabawy. Z pewnością jednak pewnym wyzwaniem są wymogi wynikające z zadań konkursowych. Niekiedy bywają one wręcz zaskakujące, ale to chyba lepiej. Ostatnio miałem okazję uczestniczyć w kolejnej edycji Satyrykonu. Zadaniem konkursowym była interpretacja hasła „ego”. Jakoś sobie poradziłem i udało się. Właśnie takie konkursy, które wymagają odpowiedzi na konkretne zadanie, są dla mnie najciekawsze. Co do nagród – muszę powiedzieć, że wszystkie są jednakowo ważne i wszystkie jednakowo cieszą. Możliwość wykonania dwóch konkursowych okładek do „Magazynu Teraz Polska” była dla mnie niespodziewanym wyróżnieniem i zaszczytem.
MT: W zeszłym roku obronił pan doktorat na warszawskiej ASP. W jednej z galerii na wystawie można było obejrzeć pana prace pod wspólnym tytułem „Niegrzecznie, niecenzuralnie, niemoralnie. Żarty na bok! Emocje w sztuce plakatu”. Czy zajmuje się pan głównie plakatem?
SG: Plakat jest bez wątpienia najważniejszym poligonem mojego działania. Najważniejszym, ponieważ poza plakatem zajmuję się także ilustracją prasową, grafiką, instalacją artystyczną, działaniami w przestrzeni publicznej, a także filmem animowanym. Wszystkie te formy wypowiedzi składają się w jedną całość. To jest tak, jakbym mówił różnymi językami, ale o tym samym. Na przykład moje instalacje to rysunki satyryczne przełożone na język form przestrzennych. Jednak z całą pewnością czuję się plakacistą. Myślę – że się tak wyrażę – kategoriami plakatu.
MT: Czy sztuka plakatu to sztuka ulicy, która powinna być przesiąknięta emocjami, aby przykuć uwagę widza?
SG: Oczywiście! Plakat żyje na ulicy i żyje ulicą. Bez widza plakat jest martwy. Powstał przecież z myślą o odbiorcy i dla odbiorcy. Plakat jest uzależniony od widza, zawsze czegoś od niego chce – namawia, perswaduje, nakazuje, informuje… Woła do nas ze ścian i słupów ogłoszeniowych. Plakat nie może być dla odbiorcy obojętny. Dotyczy to zarówno plakatu będącego odautorskim komentarzem, jak również plakatu reklamowego o charakterze perswazyjno-agitacyjnym. I plakat komentarz odnoszący się do sytuacji gorącej społecznie czy politycznie, i plakat reklamowy namawiający widza do zakupu reklamowanego towaru – odwołują się wszak do emocji.
MT: Kto teraz zamawia plakaty? W ilu egzemplarzach są drukowane i gdzie są wieszane?
SG: Niewątpliwie brakuje inicjatywy m.in. państwowych instytucji kultury – to po pierwsze. Po drugie, niestety brak również zainteresowania ze strony prywatnych kin i teatrów. A szkoda. Można powiedzieć, że rynek zamówień uległ wyraźnej degradacji. To przecież widać. Z drukiem też bywa różnie i zależnie od okoliczności. Czasami drukuje się na własny koszt, zwłaszcza te „gorące”, osobiste plakaty komentarze. Tak było z moimi plakatami protestami w związku z agresją rosyjską na Ukrainę, powstającymi dosłownie ad hoc, wydrukowanymi z pomocą przyjaciół. Plakaty te eksponowane były nie tylko w Warszawie, ale także publikowano je w mediach społecznościowych w Ukrainie. Niektóre trafiły do Japonii.
MT: Pamiętamy sukcesy polskiej szkoły plakatu. W „Magazynie Teraz Polska” rozmawialiśmy o tym fenomenie z najlepszymi członkami tego ruchu, m.in. Waldemarem Świerzym, Janem Sawką, Rosławem Szaybo, Andrzejem Pągowskim, Piotrem Młodożeńcem. Niegdyś plakat masowo gościł na ulicach, a dziś już w przestrzeni publicznej trudno go dostrzec. Dlaczego?
SG: Dwaj przedstawiciele polskiej szkoły plakatu – prof. Zygmunt Januszewski i prof. Mieczysław Wasilewski – uczyli mnie na Wydziale Grafiki warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, a trzeci – prof. Lech Majewski – był promotorem mojej pracy doktorskiej. Myślę, że fenomen polskiej szkoły plakatu trwa nieprzerwanie, natomiast na pewno zmienił się zasięg jego oddziaływania na odbiorcę masowego. Przyczyny należy szukać w stopniowym wypieraniu plakatu, który jest dziełem sztuki, na rzecz, nazwijmy to tak: wyrobów plakatopodobnych. Sztuka plakatu stała się zaś pewnego rodzaju zjawiskiem elitarnym. Tymczasem jest wielu znakomitych artystów i artystek, których prace można oglądać na wystawach pokonkursowych, w wydawnictwach albumowych czy w Internecie. Potencjał twórczy jest ogromny, a co się dzieje na ulicy? No cóż, komercja – z małymi wyjątkami. Jest to rzeczywiście problem, ponieważ m.in. jakość estetyczna ulicy przekłada się w jakimś stopniu na świadomość estetyczną społeczeństwa. Bez wątpienia trzeba pracować nad tym, żeby dobry plakat był tam, gdzie jego miejsce, to znaczy na ulicy, a nie chował się w salach wystawowych, muzeach i prywatnych kolekcjach. Powtarzam: plakat to sztuka ulicy i dla ulicy.
MT: Czy plakat artystyczny ma dziś szansę zainteresować odbiorcę atakowanego zewsząd różnej jakości obrazami i komunikatami graficznymi?
SG: Oczywiście. Jakość formalna i treściowa komunikatu wizualnego decyduje i zawsze będzie decydowała o tym, czy zostanie on zauważony w szumie wizualnym przestrzeni publicznej. Dobry plakat zawsze się przebije.
MT: Czy graffiti lub wlepki (typowe dla street artu) są także rodzajem sztuki plakatu? Co można powiedzieć o fenomenie Banksy’ego?
SG: Graffiti, wlepki, agitki to sztuka ulicy i w pewnym stopniu zjawisko podobne do sztuki plakatu. Street art pokazuje, że ulica żyje, a szare blokowiska nie muszą męczyć swoją monotonnością. Sztuka ulicy to jakby kontynuacja plakatu w jego pierwotnym charakterze. Street artem zajmuje się wielu bardzo interesujących i kreatywnych twórców. Na naszych oczach do niedawna niezbyt legalne podziemie sztuki ulicy staje się niemal odrębną dziedziną artystyczną. Wiąże się z tym twórczość Banksy’ego, który jest znakomitym komentatorem, zaangażowanym i wrażliwym społecznie. To sztuka angażująca emocje odbiorcy, niekiedy męcząca jego sumienie i mająca wpływ na świadomość społeczną. I z tego powodu niewątpliwie potrzebna.
MT: Kolejna pańska wystawa „Gajewski w formie” w Centrum Promocji Kultury na warszawskiej Pradze miała charakter przekrojowy i pokazywała pokaźny dorobek – od prac studenckich po plakaty związane z wojną w Ukrainie. Jaką formę dziś uprawia Gajewski?
SG: Rzeczywiście pokazałem wiele plakatów. Wystawa była duża, ale co najważniejsze dla autora – przyjęta życzliwie. Cały czas pracuję i muszę być „w formie”, żeby nie zwalniać tempa. Robię plakaty i to jest dla mnie ważne, a jako ilustrator staram się być stałym elementem polskiego i zagranicznego krajobrazu prasowego. Powiedzieć, że sprawia mi to olbrzymią radość – to za mało. Lubię pracować ręcznie, wycinać, malować tuszem, rysować. Techniki tradycyjne to mój znak rozpoznawczy.
MT: Mimo że na jednej z wystaw „krzyczał” pan: „Żarty na bok!”, to jednak żart i satyra nie są panu obce. Zaangażował się pan w tworzenie Polskiego Oddziału Międzynarodowego Stowarzyszenia Artystów Karykatury FECO. Jest pan członkiem Rady Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego. Wraz z innymi uznanymi twórcami dążycie do podniesienia rangi satyry w sztukach plastycznych. Czym jest dla pana satyra? Inną formą komentarza społecznego?
SG: Elementy satyryczne występują w moich plakatach, ilustracjach prasowych, instalacjach artystycznych… Satyra i humor towarzyszą nam przecież nieustannie. Żart to coś, co pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile. Należy jednak pamiętać, że satyra to także groźna broń. Trzeba do niej dojrzeć, trzeba ją rozumieć. Jeszcze nie tak dawno satyra polityczna była w dobrym tonie, obecnie – jak wiadomo – bywa różnie. Dążenie do nadania satyrze nowego i właściwego wymiaru, a przy tym utrzymanie ciągłości tradycji polskiej satyry powinno być nie tylko rolą artystów satyryków, ale też zadaniem podstawowym, nawet – powiedziałbym – zadaniem statutowym takich instytucji, jak Międzynarodowe Stowarzyszenie Artystów Karykatury FECO i jego polski oddział, znakomite Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego, czy konkursów, jak na przykład międzynarodowy konkurs Satyrykon.
"Out!"
MT: Słyszałam, że pracował pan też jako szef kuchni. Niby nic dziwnego, kulinaria to także sztuka.
SG: Dodam, że do tego wszystkiego miewam także wykłady na temat plakatu, prowadzę warsztaty artystyczne i piszę artykuły do prasy branżowej, nie tylko na temat plakatu. Rzeczywiście miałem epizod takiego szefowania; warto przypomnieć, że kucharzem jest na przykład znakomity amerykański malarz i reżyser Julian Schnabel. Jak widać, coś w tym gotowaniu siedzi! Do gotowania trzeba mieć serce, jak do sztuki. Prawda jest taka, że gdy ktoś nie umie gotować, to nikogo nie oszuka, że umie. Tak samo jest ze sztuką.
"Nie podawaj dalej"
Stanisław Gajewski urodził się w 1987 r. w Warszawie, gdzie mieszka i pracuje w zakresie plakatu, grafiki projektowej, ilustracji prasowej, instalacji artystycznej; ponadto realizuje działania w przestrzeni publicznej, prowadzi warsztaty artystyczne, jest autorem publikacji teoretycznych, wykłada. Studia w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie ukończył doktoratem w 2022 r.
Jest autorem plakatów i ilustracji publikowanych w Polsce i za granicą. Jego prace znajdują się w zbiorach prywatnych i państwowych w kraju i na świecie. Uczestniczył w licznych wystawach indywidualnych i zbiorowych krajowych oraz zagranicznych. Wielokrotnie nagradzany w konkursach, również międzynarodowych. Laureat stypendium Prezydenta RP i stypendiów Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Członek założyciel i wiceprezes Polskiego Oddziału Międzynarodowego Stowarzyszenia Artystów Karykatury FECO oraz członek Rady Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego.