Należy mówić rzeczowo i wprost
O nowoczesnym przemyśle oraz zasadach opowiadania o polskiej gospodarce z Wojciechem Kuśpikiem rozmawia Kamil Broszko.
Kamil Broszko: Jeden z pana felietonów nosi tytuł „Nowy lepszy przemysł”. Czy tak powinien być zatytułowany również program dla Polski?
Wojciech Kuśpik: Felieton pisałem w kontekście dyskusji, która toczyła się na poziomie administracji Unii Europejskiej i dotyczyła modnego hasła o reindustrializacji. Chodzi o ideę, którą staramy się przypominać i akcentować w ramach naszych projektów, w tym kongresu, że podstawą polskiej gospodarki powinien być przemysł. Kryzys Unii Europejskiej pokazał, że zwyciężyły państwa, które zachowały w jakimś stopniu potencjał przemysłowy, zamiast jedynie bazować na usługach. Oczywiście powinniśmy równie wyraźnie podkreślać, że przemysł powinien się radykalnie zmieniać, wykorzystywać najnowsze technologie, stosować digitalizację i wszelkie korzyści wynikające z nowoczesności. Skoro zatem mówimy dziś o przemyśle, to tylko w kontekście innowacyjności i nowej jakości.
KB: Powinniśmy traktować taki nowy, lepszy przemysł jako przeciwwagę z jednej strony dla potencjalnej bańki innowacyjnej, a z drugiej – dla zupełnie tradycyjnych działów gospodarki, np. rolnictwa?
WK: Można powiedzieć, że w pierwszym etapie przemian w Polsce bardzo mocno stawialiśmy na zmianę gospodarki, na usługi, co wówczas było dobre. Jednak poszliśmy trochę za daleko, ponieważ to, co się wiązało z przemysłem tradycyjnym, było uznawane za zły czynnik, który należy minimalizować lub którego trzeba całkowicie się pozbyć. Czas pokazał, że przemysł jest dobrą podstawą gospodarki, natomiast również musi ewoluować i wykorzystywać to, co dają nowe technologie cyfrowe: rewolucję 4.0, Internet rzeczy i tym podobne rozwiązania. Nowe miejsca pracy w dzisiejszych fabrykach muszą być zorganizowane inaczej niż kiedyś. Dawniej w fabryce pracowały 2 tys. osób, dziś podobny zakres prac może wykonywać 20 osób sterujących nowoczesnymi maszynami.
KB: Czy Polska ze względu na liczbę ludności, położenie, wielkość oraz duży rynek wewnętrzny ma potencjał, aby być liderem w dziedzinie tak pojmowanego nowego przemysłu?
WK: Zdecydowanie tak. Niezłą pozycję dają nam zasoby wiedzy technicznej oraz wysoko wykwalifikowana kadra. Natomiast ciągle wychodzimy z pierwszej fazy rozwoju i dlatego nawet dziś nasz potencjał nie jest w pełni wykorzystany. Wcześniej w Polsce lokowano montownie. Dziś jesteśmy w innej fazie rozwoju. Musimy dążyć do tego, żeby powstawało u nas jak najwięcej produktów przetworzonych. Oczywiście ten trend jest już widoczny. Nasze firmy w swoich dziedzinach, na razie dość niszowych, stają się wiodącymi wytwórcami w skali światowej.
KB: Premier Morawiecki mówił niedawno o partnerstwie gospodarczym w obrębie Grupy Wyszehradzkiej. Jak skomentowałby pan jego wypowiedź?
WK: Trzeba pamiętać, że naszymi bardzo ważnymi partnerami są najbliżsi sąsiedzi. Jeśli się spojrzy na miejsce Czech czy Słowacji w rankingu naszych partnerów handlowych, to okazuje się, że zajmują bardzo wysoką pozycję. Zatem współpraca w ramach najbliższego sąsiedztwa, m.in. Grupy Wyszehradzkiej, jest czymś zupełnie naturalnym. Powinniśmy robić wszystko, żeby ją polepszać i usprawniać. Czy powinniśmy tworzyć wspólną ofertę na zewnątrz? W pewnych dziedzinach na pewno tak, zaś w innych nie należy ulegać huraoptymizmowi, bo interesy mogą być odrębne. Ważne, aby prowadzić i wykorzystywać współpracę tam, gdzie stanowisko może być wspólne.
KB: Rząd dosyć aktywnie formułuje różne deklaracje dotyczące gospodarki, jednak wydaje się, że niektóre z nich mają genezę czysto polityczną, a nie ekonomiczną.
WK: Niestety to prawda. Politycy nie powinni fantazjować, a mówić o konkretnych i realnych projektach. Często politykom łatwo jest rzucać generalne hasła, zaś przedsiębiorcy potrzebują konkretów. Przykładowo do współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej czy w ramach Międzymorza po prostu powinniśmy podchodzić projektowo. Jeżeli trzeba zbudować Via Carpatia, to budujmy tę drogę. Łatwo zidentyfikować, kto jest zainteresowany tym tematem – Słowacja, Węgry, Chorwacja i Polska. Jeżeli dyskutujemy na temat współpracy w zakresie bezpieczeństwa energetycznego i wspólnego gazociągu, to wiadomo, że są nimi zainteresowane również konkretne kraje, mianowicie Litwa, Słowacja, Czechy i Ukraina, zatem rozmawiajmy z nimi. Jeżeli chodzi o wykorzystanie Korytarza Północ-Południe, to wiemy, że jest nim zainteresowana Chorwacja. Preferujmy podejście projektowe zamiast mówienia o wielkich rzeczach.
KB: Organizuje pan Europejski Kongres Gospodarczy – największe wydarzenie biznesowe w Europie Centralnej. Konferencja jest platformą spotkania przedsiębiorców z politykami (administracją). Przez wiele lat relacje między tymi sferami naznaczone były odium patologii. Czy kongres przyczynia się do normalizacji sytuacji?
WK: Podkreślam, że jesteśmy otwartą i transparentną platformą do rozmów o gospodarce. Wydarzenie ma formułę publiczną, wszyscy mogą obserwować debaty. Naturalne jest, że politycy, rządzący powinni słuchać przedsiębiorców, powinni z nimi rozmawiać. Aby uniknąć zarzutu stronniczości czy załatwiania jakichś prywatnych interesów, komunikacja między nimi powinna być transparentna. Kongres stwarza taką możliwość. Aby wymiana myśli była efektywna, musi być realizowana na określoną skalę – zapraszamy zatem 8 tys. gości, w tym ostatnio 2,5 tys. startupowców. Wszyscy spotykają się w jednym miejscu i mają dobrą okazję, by posłuchać siebie nawzajem, dowiedzieć się, co jest ważne dla gospodarki, zapoznać się z opinią samorządowców i rządzących. Taka formuła przynosi efekty. Coraz częściej słyszymy z różnych stron, przede wszystkim od przedsiębiorców, że takie wydarzenia są konieczne i dają wymierne efekty. To nas bardzo wzmacnia. Politycy przyjeżdżają na nasz kongres i deklarują, że chcą posłuchać, co dzieje się w gospodarce, by wdrażać pomysły w formie konkretnych programów. Czy faktycznie realizują postulaty kongresu, to już inna sprawa. Naszym zadaniem jako wyborców jest zweryfikować ich zapowiedzi. Oczywiście wszyscy mamy pobożne życzenia: aby sprawy działy się szybciej, lepiej, by działo się więcej; lecz to właśnie zależy od decydentów, a nie od nas.
KB: Pokutuje mit, że aby osiągnąć sukces w biznesie, trzeba być w Warszawie. Pan poszedł swoją drogą – działa na Śląsku i tam organizuje Europejski Kongres Gospodarczy oraz wydaje szereg wpływowych tytułów.
WK: Spotykamy się w Warszawie, bywam tu często. Funkcjonowanie w stolicy jest koniecznością, ale nie trzeba tu mieszkać. Czasem bycie w ciągłych rozjazdach jest dla mnie czy mojego zespołu trochę trudne, ale jakoś sobie radzimy. Z drugiej strony Śląsk ma specyficzny status na mapie gospodarczej kraju. Są dwa miejsca w Polsce szczególnie związane z gospodarką – właśnie Warszawa i Śląsk. I pewnie gdybyśmy funkcjonowali w innym regionie, byłoby trochę trudniej. W naszym kraju centralizacja jest bardzo silna.
KB: Być może jednak obecny trend jest odwrotny: coraz więcej ciekawych firm, w tym startupów wykorzystujących nowoczesne technologie, nowoczesną komunikację, ma luźne związki z centrum.
WK: Coś w tym jest. Technologie bardzo zmieniają sposób funkcjonowania biznesu. Kiedyś trzeba było mieć biuro w dobrym miejscu, z dobrą komunikacją. Teraz często całkiem duże firmy mają biura na peryferiach i działają zdalnie.
KB: W biogramie na stronie spółki można przeczytać, że pana pasje prywatne oscylują wokoło Afryki. Czy może pan rzucić trochę światła na to tajemnicze stwierdzenie?
WK: Generalnie od zawsze lubię podróże i zawsze fascynowało mnie poznawanie świata. Najciekawsze miejsce, które odwiedziłem, to właśnie Afryka. Byłem tam kilka razy, w różnych krajach.
KB: Polskie firmy w Afryce poczynają sobie coraz śmielej. Czy to jedynie ciekawe medialne przykłady, czy realna szansa dla naszej gospodarki?
WK: Na pewno jest to bardzo duża szansa, ale związana również ze stosunkowo dużym ryzykiem. To jest kontynent mocno zróżnicowany, który ma wielki potencjał, ale też występują tam ryzyka zupełnie nieznane z punktu widzenia działalności w Europie. Chodzi o ryzyka polityczne, korupcyjne czy związane z niestabilnym systemem prawnym. Do ekspansji w Afryce trzeba podejść z dużą wiedzą i pokorą. Natomiast nie zalecam huraoptymizmu. W Afryce stosunkowo łatwo można zarobić pieniądze, ale łatwo też je stracić.
KB: Narracja, a nawet narratologia to dziś modne słowa. Polega to, mówiąc w skrócie, na snuciu opowieści w taki sposób, aby być skutecznym i osiągać zamierzone cele. Jak zatem opowiadać o polskiej gospodarce, by przyciągać inwestorów i sprzedawać na globalnym rynku?
WK: Jest taka zasada: jeśli coś robisz dobrze, mów o tym. Jeśli chce się być skutecznym, należy mówić rzeczowo i wprost. Twarde dane same się obronią. Jesteśmy dużym krajem o stabilnej pozycji w Unii Europejskiej, osiągamy dobre wyniki makroekonomiczne. Nasze naturalne przewagi to kluczowa lokalizacja na osiach wschód-zachód, północ-południe, a także potencjał kadrowy i coś, co nazwałbym wrodzoną przedsiębiorczością Polaków.
Wojciech Kuśpik
prezes zarządu Grupy PTWP SA. Zarządza firmą od samego początku, pełniąc jednocześnie funkcję redaktora naczelnego „Magazynu Gospodarczego Nowy Przemysł” oraz portalu Wnp.pl, a także wydawcy innych portali i czasopism. Inicjator Europejskiego Kongresu Gospodarczego, największej imprezy biznesowej w Europie Centralnej, gromadzącej każdego roku kilka tysięcy gości, w tym osobistości świata polityki, biznesu, nauki i ekonomii. Wojciech Kuśpik należy do grupy 25 młodych liderów przyszłości, wyłonionej przez Fundację „Teraz Polska”.