Muzy w cieniu Covid-19. O tym, jak pandemia zmienia naszą kulturę
Pandemia koronawirusa wywołała kryzys w wielu dziedzinach życia społecznego, gospodarczego, kulturalnego. Odcisnęła piętno na kontaktach międzyludzkich, formach pracy i współdziałania. Dramatyczna zmiana wstrząsnęła naszym życiem, relacjami z rodziną i przyjaciółmi. Wpłynęła na sposób, w jaki przemieszczamy się po mieście, pracujemy, spędzamy czas wolny. Eskalacja pandemii i dostępne prognozy nakazują sądzić, że z wirusem SARS-CoV-2 będziemy się borykać jeszcze minimum dwa lata.
Marzena Tataj
– Ponad 180 dni lockdownu to był niesłychanie trudny okres w teatrze zwykle tętniącym życiem i wypełnionym gwarem publiczności. Puste foyer, nikogo na widowni, martwa scena z fortepianem jako meblem, a nie instrumentem. Cisza w salach prób. Wszyscy to boleśnie przeżywaliśmy. Aż do pierwszego w tym sezonie koncertu Jakuba Józefa Orlińskiego, podczas którego przepływ energii między widownią a artystami był zupełnie wyjątkowy. Zapanowała czysta radość, że znów jesteśmy razem. Podobnie rzecz się miała następnego wieczoru, podczas koncertu „Głosy gór”, który graliśmy już kilkanaście razy, ale nigdy wcześniej nie brzmiał tak pięknie – mówił Waldemar Dąbrowski, dyrektor Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, w trakcie konferencji prasowej zapowiadającej sezon artystyczny 2020/21.
Mariusz Treliński, Waldemar Dąbrowski i Krzysztof Pastor. Fot. Kamil Broszko
Niestety, mimo szoku, jaki wywołał pierwszy lockdown, w momencie przygotowywania tego numeru naszego pisma jesteśmy u progu drugiego. Staramy się odnaleźć w nowej rzeczywistości i przystosować ją do naszego życia, które było i nadal powinno być wypełnione kontaktami, również w sferze szeroko pojętej kultury. Jak pandemia zmieni konsumowanie kultury i w jakim stanie będą instytucje kulturalne, gdy otrząśniemy się już z pandemicznego szoku? Aby odpowiedzieć na te pytania, postanowiliśmy przyjrzeć się wpływowi pandemii i związanego z nią globalnego kryzysu na kulturę.
W cieniu skrzydeł czarnego łabędzia
Z prośbą o ocenę zjawiska zwróciliśmy się do dra hab. Rafała Kasprzaka, profesora Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, który zajmuje się m.in. problematyką przemysłów kreatywnych (ang. cultural and creative industries), ich związkiem z innowacyjnością oraz pomiarem oddziaływania kultury na gospodarkę regionu.
Prof. Kasprzak bez wahania stwierdził, że Covid-19 należy do czarnych łabędzi (w ekonomii pojęcie to oznacza nieprzewidywalne zdarzenie o ogromnym wpływie na rzeczywistość). Pandemia mocno namieszała nie tylko w kulturze rozumianej jako grupa organizacji – przemysłów kreatywnych, ale też w naszych codziennych nawykach, systemie komunikacji, a nawet w modelach zachowania w przestrzeni. Zmiany wywołane przez pandemię koronawirusa z pewnością będą latami analizowane przez różnych specjalistów – materiał empiryczny jest bowiem nieprawdopodobnie rozległy i może być inspiracją dla socjologów, antropologów, medyków, a także ekonomistów. Wiele ośrodków badawczych stara się zrozumieć i opisać zmianę w naszych nawykach kulturowych, zbadać, jakiego typu zachowania człowieka zniknęły, a jakie poddały się wymuszonej ewolucji. Praca, życie rodzinne, zagospodarowanie czasu wolnego… Każdy z tych obszarów wymaga rozpoznania i zidentyfikowania zmian wywołanych przez Covid-19.
Halka fot. K. Bieliński
Jednakże tak szerokie ujęcie nie powinno nam przesłonić obszaru instytucji kultury, który niewątpliwie należy do branż mocno sponiewieranych przez kryzys. Dotyczy to w szczególności podmiotów wymagających od konsumenta udziału w wydarzeniach czy wizyt w instytucji. Dramatyczny spadek liczby osób odwiedzających placówki i uczestniczących w imprezach masowych, wywołany w pierwszym etapie pandemii przez niezbędne obostrzenia sanitarne, spowodował negatywne skutki w płynności finansowej organizacji i ograniczył to, co dla branży szczególnie istotne: kontakt z odbiorcami. Globalny kryzys pokazuje, jak ulotna i krucha jest branża kultury. Branża, która nie tylko tworzy miejsca pracy i generuje PKB, ale również zmienia nas w lepsze osoby.
Olga Wysocka, zastępca dyrektora Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki, w obecnej sytuacji kryzysu globalnego odnotowuje trzy ważne zjawiska: wspólnotowość, kreatywność i wolę walki. Zaskakująca sytuacja, którą przyniósł lockdown, i związana z nim niepewność spotęgowały potrzebę wspólnego działania. Nastąpiła reorganizacja pracy i sposobu realizacji projektów, a w rezultacie zaczęto więcej myśleć o innych. – Wsparcie wewnętrzne w środowisku, na poziomie konsultacji, dzielenia się wiedzą, pomagania (także, a może przede wszystkim, finansowego) w miarę potrzeb i możliwości, było niezwykłe. Pojawiły się też nowe pomysły. Stres i niepewność u jednych, a u innych ciekawość i fascynacja nieznanym uruchomiły pokłady kreatywnego działania. I wreszcie widoczną wolę walki, aby przejść przez trudny czas, wspierać się wzajemnie i tworzyć – opowiada Wysocka.
Korsarz. fot. E. Krasucka
Podkreśla również, że kryzys dobitnie obnażył ułomność systemu wspierania kultury. Znowu na pierwszy plan wysunęły się takie kwestie, jak brak zdefiniowania zawodu artysty, brak doprecyzowania świadczeń dla środowiska artystycznego i brak zabezpieczeń społecznych. A więc wszystko to, o czym przedstawiciele środowiska mówią od lat, apelując o zmiany systemowe. – Jako przedstawiciele instytucji, kierując się swoją misją wspierania sztuki i artystów, podejmujemy działania, które umożliwiają wsparcie finansowe środowiska sztuk wizualnych. Wspólnie z Towarzystwem Zachęty Sztuk Pięknych postanowiliśmy ufundować 160 stypendiów na przypadające w tym roku 160-lecie Towarzystwa – mówi dyrektor Zachęty.
Znów chodzi o pieniądze
Lockdown przyczynił się do spadku dochodów w każdej instytucji kultury. Część z nich postanowiła na pewien czas zupełnie zamknąć program merytoryczny. – W Zachęcie podjęliśmy decyzję o przeniesieniu programu do świata wirtualnego. Stworzyliśmy specjalny projekt #ZachetaOnline, dzięki któremu nasi widzowie mogli poznawać wystawy (projekt 3D) i uczestniczyć w oprowadzaniach czy warsztatach przygotowanych do aktualnych wystaw lub kolekcji. Udział we wszystkich wydarzeniach w świecie wirtualnym był dla publiczności bezpłatny. Z czasem pojawiło się wsparcie zewnętrzne. Niemniej straty związane z odwołaniem wystaw, których publiczność nigdy już nie mogła zobaczyć na żywo, są nieodwracalne – zaznacza Olga Wysocka.
Kłopoty finansowe branży kultury zauważa również Elżbieta Penderecka, prezes Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena i wielka propagatorka młodych artystów. Uważa, że artyści i animatorzy kultury ucierpieli na skutek kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa bardziej niż przedstawiciele innych branż. Pomoc dla nich przyszła najpóźniej, a po lockdownie spadło zainteresowanie publiczności udziałem w spektaklach teatralnych czy koncertach. Można to tłumaczyć zmniejszeniem przychodów do budżetów domowych i obawą przed zakażeniem. – W takich warunkach trudno jest zarobkować artystom prowadzącym działalność jednoosobową, a perspektywa powrotu do normalności jest bardzo odległa. Niestety coraz częściej zamykane są biura menedżerskie czy impresariaty. Branża kultury znalazła się w próżni – mówi Penderecka.
Elżbieta Penderecka podczas uroczystości przyznania tytułu Promotor Polski. Fot. Kamil Broszko
Z kolei Waldemar Dąbrowski uważa, że w okresie światowego kryzysu europejski system finansowania kultury z budżetów rządowych sprawdza się lepiej niż system amerykański, oparty na donacjach i ulgach podatkowych dla obywateli i firm wspierających kulturę. Metropolitan Opera przeżywa kryzys największy w swojej 137-letniej historii, który spowodował zapaść finansową, zwolnienia pracowników i w rezultacie odwołanie sezonu artystycznego 2020/21. W podobnej sytuacji znajduje się Royal Opera House. Natomiast Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie dostał od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wsparcie na pokrycie większości strat i mógł przygotować dla widzów sezon artystyczny 2020/21 z ponad 200 wydarzeniami, wśród których jest 6 tytułów premierowych i 15 repertuarowych z udziałem polskich gwiazd światowego formatu: Aleksandry Kurzak, Piotra Beczały, Tomasza Koniecznego. Spektakle mają się odbywać z zachowaniem wyśrubowanych norm reżimu sanitarnego, więc zespół teatru ma nadzieję na przeprowadzenie całego sezonu bez przeszkód.
Waldemar Dąbrowski. Fot. Kamil Broszko
Elżbieta Penderecka, organizatorka Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena, także podkreśla konieczność przestrzegania zaleceń Głównego Inspektoratu Sanitarnego odnoszących się do wydarzeń kulturalnych – pozwala to zmniejszyć ryzyko zarażenia wirusem i zwiększyć prawdopodobieństwo przeprowadzenia zaplanowanych imprez. Organizatorzy wdrażają rekomendacje, które wiążą się z ograniczeniem miejsc w salach koncertowych, przestrzeganiem reżimu sanitarnego i znaczną redukcją liczby artystów w zespołach chóralnych czy orkiestrowych. Oczywiście zmiany te powodują znaczący uszczerbek w budżetach wszystkich partycypantów branż kreatywnych.
Prof. Rafał Kasprzak potwierdza tezy organizatorów i menedżerów o trudnej sytuacji placówek kultury. Spadek liczby widzów zdecydowanie niekorzystnie wpływa na stan finansów i niestety wymusza trudne decyzje w obszarze rozwoju artystycznego i zatrudnienia. Ze względu na lęk przed zakażeniem może to potrwać dość długo. Uruchomione przez rząd programy wsparcia w jakimś stopniu pomogą przetrwać najtrudniejszy okres, ale negatywne skutki pandemii z pewnością mogą być trwałe.
Fizyczna bliskość niezbędna dla kultury
Kultura potrzebuje żywego kontaktu z odbiorcą. – Produkty kultury są jak dobre wino, które zyskuje na smaku, jeśli jest konsumowane w gustownych kieliszkach i w szykownym miejscu. Liczy się tu nie tylko jakość, ale też otoczenie – kontekst, w którym konsumujemy produkt kultury. Streamingowany koncert jest odbierany zupełnie inaczej od słuchanego w filharmonii. Podobnie jest z teatrem. Występy przed kamerą udostępniającą obraz online pozwalają na przekazanie przeżycia artystycznego, ale nie zastąpią bliskiej relacji z publicznością i jej żywej reakcji. Nieuchronne w przypadku kontaktu zdalnego ograniczenia transferu, lagi czy niedostępność sieci mogą utrudnić albo wręcz uniemożliwić kontakt z publicznością – twierdzi prof. Kasprzak.
Straszny dwór. Fot. K. Bieliński
Spostrzeżenia profesora potwierdzają menedżerowie kultury i artyści. Waldemar Dąbrowski na wspomnianej konferencji przyznał, że po pierwszym szoku wszyscy na świecie starali się postrzegać pandemię w kategoriach szansy na zmianę. Zauważono, że internetowi widzowie nie nawykli do oglądania non stop spektaklu operowego, trwającego minimum trzy godziny, gdyż zwykle obcują z ośmiosekundowymi komunikatami. „Nowy widz” w trakcie opery przyjmuje ponad 800 takich komunikatów. Trzeba nauczyć się do niego docierać.
Teatr Wielki również wykorzystał czas lockdownu na budowanie relacji z publicznością, której nie mógł gościć w swoich podwojach. Wykorzystano okazję, kiedy dyrygent Lorenzo Passerini utknął w Warszawie w trakcie podróży z Australii do domu: zaproponowano mu poprowadzenie muzycznych lekcji włoskiego w Internecie, w których wyjaśni widzom terminy muzyczne wywodzące się z jego ojczystego języka. Bassem Akiki, kolejny dyrygent związany z Teatrem Wielkim, stworzył cykl „Dyrygent sam w domu”, w którym opowiadał o roli dyrygenta w teatrze operowym. Śpiewaczki Olga Pasiecznik i Izabela Kłosińska prowadziły zajęcia online z uczestnikami Akademii Operowej. Było też wiele inicjatyw pochodzących wprost od zespołu. – To była wręcz kaskada kreatywności, jakiej się nie spodziewaliśmy. Jednak mimo chwili satysfakcji z projektów internetowych towarzyszyła nam dojmująca tęsknota za spotkaniem z publicznością na żywo. Wspierajmy tę aksjologiczną wartość kultury w świecie przepełnionym jej strywializowaną współczesną wersją – mówi dyrektor Dąbrowski.
Dyrektor Polskiego Baletu Narodowego Krzysztof Pastor mówi o lockdownie jako o najtrudniejszym okresie podczas pełnienia swojej funkcji. Pandemia przerwała marcowe próby baletu „Korsarz”. Tancerze źle znoszą czas bez pracy i ćwiczeń, więc teatr zaopatrzył ich w kawałki podłogi baletowej, aby mogli ćwiczyć w domach, trzymając się krzeseł czy blatów kuchennych zamiast drążka, i starali się utrzymać formę. Wykazywali się wielką kreatywnością, publikując w mediach społecznościowych różne filmiki ze swoim udziałem. Ale pełnię artystycznej wyobraźni tancerzy mogliśmy podziwiać podczas 12. edycji warsztatów choreograficznych „Kreacje”, zorganizowanej w trybie online. Artyści, zachowując obowiązujący reżim sanitarny, przygotowali 10 choreografii, które następnie sfilmowali w plenerach i wysłali do teatru, gdzie zostały poddane ostatecznej obróbce przed transmisją online. Krzysztof Pastor wspierał swoich tancerzy, łącząc się z nimi za pośrednictwem Internetu dwa razy w tygodniu. – W swoich etiudach w poetycki, metaforyczny sposób odnieśli się do irracjonalnej nierzeczywistości naszych czasów, a filmowa forma „Kreacji” pozwoliła nam zbliżyć się do nich na odległość intymnego kontaktu, co mnie osobiście bardzo wzruszyło – podkreśla.
Kinga Nowak, malarka i profesor ASP w Krakowie, zapytana o wpływ pandemii na jej działalność artystyczną, odpowiada, że lockdown przerwał wystawę „Co dwie sztuki to nie jedna” w Zachęcie, w której brała udział. Wystawa powstała we współpracy z dziećmi i była adresowana do dzieci, rodziców i opiekunów. – To bardzo sensualna wystawa. Kuratorki wiele działań błyskawicznie przeniosły do sieci, były warsztaty i oprowadzania online. Ale to nie mogło przecież zastąpić wspólnego przeżywania, wspólnej zabawy przy zwiedzaniu. Obecna sytuacja buduje na nowo dystans, barierę fizyczną między twórcą a odbiorcą. Tymczasem zmysły pozwalają nam pełniej doświadczać sztuki. Media społecznościowe czy platformy internetowe można traktować jako uzupełnienie. Nie zastąpią bezpośredniego kontaktu ani ze sztuką, ani z ludźmi. Środowisko formułuje się w realu, a media przenoszą realne kontakty do sieci. Sytuacje odwrotne występują znacznie rzadziej – wspomina artystka.
Olga Wysocka zauważa, że po euforii związanej z przenoszeniem się w świat wirtualny bardzo szybko przyszło zmęczenie nadmiarem projektów i propozycji kulturalnych. – Dostępność takiej oferty jest niezwykła, ale ona nie zastąpi rzeczywistego spotkania ze sztuką. Doskonale o tym opowiadały trzy młode kuratorki Zachęty: Magdalena Komornicka, Milena Liebe i Weronika Wysocka, które przygotowały na Instagramie projekt performatywny „Scrolling the System”. Kuratorki pytały w nim, czy kontakt przez Internet może zastąpić kontakt osobisty, dotyk, zapach, język ciała drugiej osoby. Czy bliskość w świecie wirtualnym jest możliwa? Czy czujemy się samotni, mimo że jesteśmy ze sobą połączeni? Wreszcie pytały o to, jak będzie teraz wyglądał świat – opowiada Wysocka.
Kinga Nowak także podkreśla, że rozwój artystyczny jest możliwy jedynie wtedy, gdy wystawy dochodzą do skutku i można nawiązać bezpośredni kontakt z odbiorcą. Jak zauważa, pandemia zamknęła i tak bardzo hermetyczne, a zarazem mikroskopijne środowisko artystyczne we wspólnej internetowej bańce. Niemniej potrzeba wyjścia na zewnątrz, również poza ramy instytucjonalne, jest silna. Stąd tyle projektów społecznych, działań interwencyjnych i konfrontacyjnych. – Nowa sytuacja zmusza do nowych rozwiązań. W instytucjach czy poza nimi życie artystyczne trwa. Myślę, że wszystkim zależy, by je pobudzać, bo jesteśmy sobie nawzajem potrzebni – twierdzi.
Przyszłość jednak nastąpi
Pandemia wpłynęła na sposób konsumpcji treści kultury. Lockdown umożliwiał odbiorcy sztuki jedynie kontakt wirtualny, który w pewnych przypadkach okazał się na tyle wygodny, że nie będzie już powrotu do tradycyjnej formuły. Prof. Kasprzak rysuje również taki scenariusz, w którym potrzeby kulturalne będą zaspokajane w bezpieczniejszy sposób. Przypuszcza, że książka, obraz czy film mogą zastąpić sztukę teatralną, koncert, operę. Z perspektywy producentów kultury dzisiejsza sytuacja może być swoistą rewolucją, wywołującą równie doniosłe skutki jak upowszechnienie druku albo przełom internetowy. – Może za chwilę w sferze podaży pojawią się innowacyjne rozwiązania hybrydowe, które połączą przeżycie artystyczne z technologią. Wydaje się, że pierwszym etapem zmian będzie upowszechnienie cyfrowego dostępu do treści kultury. A kolejne etapy? Może już jakiś twórca wpadł na pomysł łączący piękno sztuki z potencjałem technologii. W końcu nie na darmo ta branża jest określana jako przemysły kreatywne – komentuje profesor.
Jego tezę dotyczącą zwrotu odbiorców ku bezpieczniejszym formom konsumpcji kultury potwierdza Katarzyna van Rij, właścicielka Galerii van Rij, która odnotowała ożywienie na rynku sztuki. Tygodnie spędzone w domu uświadomiły ludziom, jak ważne jest obcowanie z malarstwem czy rzeźbą na co dzień. W obecnej sytuacji ekonomicznej coraz więcej osób zaczyna traktować rynek sztuki jako miejsce alternatywnych inwestycji, na czym zyskują twórcy. – Mam wrażenie, że Polska, jeśli chodzi o rynek sztuki, jest dziś w miejscu, w którym były Stany Zjednoczone w latach 50. i 60. XX w. To wtedy powstawały wielkie prywatne kolekcje, dziś warte miliony dolarów. Nie zmienia to nadal faktu, że sytuacja ludzi ze świata sztuki i kultury jest trudna. Interesującym zjawiskiem jest również chęć zwiedzania wystaw indywidualnie lub w małych grupach. Taka forma zapewnia bezpieczeństwo, bo istotnie redukuje ryzyko zarażenia się koronawirusem, a przy okazji daje ogromny komfort zwiedzania. Spotkanie z kuratorem czy opiekunem wystawy w relacji jeden na jeden daje możliwość zadawania pytań, większej interakcji, podejścia do dzieła o krok bliżej. W naszej galerii chcemy wprowadzić taką możliwość już na stałe – deklaruje Katarzyna van Rij.
Sonia Draga, właścicielka Grupy Wydawniczej Sonia Draga, też obserwuje większe zainteresowanie książką. – Pierwsze tygodnie lockdownu były bardzo trudne, bo wszyscy funkcjonowaliśmy w warunkach wielkiej niewiadomej. My, księgarze, nie wiedzieliśmy, jak długo będziemy mogli działać, bo wraz z zamknięciem galerii handlowych również sieci Empik i Świat Książki musiały zamknąć swoje księgarnie tam usytuowane. To spowodowało rewolucję w systemie dystrybucji książek. Na szczęście pozostały otwarte mniejsze księgarnie niezależne i czytelnicy zaczęli chętnie je odwiedzać, aby nie chodzić tylko do sklepu spożywczego. Zamknięci w domach, najpierw oglądaliśmy filmy, ale zaraz potem sięgnęliśmy po książki. Zaczęliśmy od dostępnych w domu, potem wymienialiśmy się ze znajomymi. W końcu zaczęliśmy książki kupować, głównie w Internecie. W lockdownie wybieraliśmy rzeczy lekkie, łatwe i przyjemne, aby zapomnieć o rzeczywistości. Wydaje się, że nawyk kupowania książek w Internecie się utrwali, a zatem wyzwaniem dla wydawców i dystrybutorów będzie dotarcie do czytelnika z ofertą książki ambitnej i promocją nowości wydawniczych. Podsumowując: to dzięki czytelnikom, mimo trudnych pierwszych tygodni pandemii, branża wydawnicza zdołała przetrwać – mówi.
Żeby utrzymać kontakt z odbiorcą, wielu artystów i ludzi prowadzących galerie otworzyło swoje prywatne przestrzenie. Kinga Nowak uważa, że transmisje z miejsca pracy, galerii czy pracowni, rejestrowanie procesu twórczego stały się bardzo powszechne i być może taka forma kontaktu zostanie z nami na zawsze.
Elżbieta Penderecka także prognozuje większy udział przedsięwzięć artystycznych w sferze wirtualnej. – Tak samo jak pod koniec XX w., gdy załamał się rynek nagrań fonograficznych, którego miejsce zajęły wielkie koncerny świadczące usługi w sieci. Czekają nas interesujące czasy, nie tylko w kulturze – zauważa.
Z kolei prof. Rafał Kasprzak zauważa, że dostęp online stanie się rozwiązaniem powszechnie stosowanym przez instytucje kultury. Następnym krokiem będą wynikające z niego innowacje, czyli wirtualna i rozszerzona rzeczywistość. Dostęp online ma swoje zalety: pozwala na prowadzenie pogłębionych analiz publiczności i ruchu na stronach internetowych placówek kultury, co może być impulsem dla innowacji marketingowych. Internet otwiera też nowe kanały sprzedaży i nieprawdopodobny potencjał budowania zaangażowania za pomocą metodyki gamifikacji. – Wydaje się zatem, że flirt z Internetem, który rozpoczęły instytucje kultury, dzisiaj, a najpóźniej jutro przekształci się w poważny związek, który zaowocuje nowymi modelami podaży i konsumpcji usług kulturalnych. Każdy produkt kultury składa się bowiem z treści i nośnika. Jeżeli nośnikiem stanie się Internet, to oferowaną treść często będzie można rozbudowywać o kolejne warstwy merytoryczne – przewiduje profesor.
Jedną z instytucji, które wiele swoich projektów już przeniosły do przestrzeni wirtualnej, jest Zachęta. Olga Wysocka zapewnia, że doskonale sprawdzają się internetowe warsztaty dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Dzięki oprowadzaniom online poszerzono grono odbiorów o nowych gości z całego świata. Zachęta szuka jednocześnie nowych rozwiązań dla działań w Internecie. – Mamy świadomość, że świat wirtualny nie jest alternatywą, lecz częścią świata realnego. Musimy nauczyć się poruszać w tej hybrydowej rzeczywistości, zachowując w niej najlepsze wartości świata sztuki – podsumowuje Wysocka.