Dobry czas dla polskiego komiksu
Komiks w Polsce przeżywa właśnie swój najlepszy okres w historii. I nie ma w tym stwierdzeniu zbytniej przesady. Z jednej strony pokaźna liczba wydawców, zwiększająca się stale (i tak już niemała) grupa twórców, rosnące w siłę imprezy komiksowe. Z drugiej – pojawienie się plansz komiksowych w domach aukcyjnych, coraz większe zainteresowanie mediów czy systematycznie wzrastająca liczba licencji na polskie historie obrazkowe, sprzedanych zagranicznym wydawcom. Gdy doda się do tego jeszcze kilka innych pozytywnych tendencji, okaże się, że komiks – niesłusznie utożsamiany przez znaczną część społeczeństwa z miałką rozrywką dla małoletnich – zaczyna być w końcu dostrzegany jako ważny element polskiej kultury. Obok tego, co dzieje się w krajowym komiksie, po prostu nie sposób przejść obojętnie.
Na początku 2015 r. władze Łodzi ogłosiły, że na terenie rewitalizowanego kompleksu elektrociepłowni EC-1 za trzy lata zostanie otwarte interaktywne Centrum Gier i Komiksu. Tym sposobem zostaną w końcu spełnione wieloletnie starania organizatorów łódzkiego festiwalu komiksu o powołanie w Polsce instytucji zajmującej się historiami obrazkowymi. Pierwszym krokiem do realizacji tych planów było uruchomienie w 2013 r. Łódzkiego Centrum Komiksu. W lokalu przy ul. Piotrkowskiej działa m.in. galeria i czytelnia, a także organizowane są warsztaty i spotkania z autorami. Istnienie takich miejsc (bo ŁCK nie jest w kraju jedyne) to niewątpliwie znak, że komiks w Polsce, przez lata niezauważany, w końcu zaczyna zajmować należne mu miejsce. Przykłady idą zresztą ze wszystkich stron. W 2013 r. do literackiej nagrody Nike po raz pierwszy nominowano komiks – „Przygody na bezludnej wyspie” Macieja Sieńczyka. Z kolei w ubiegłym roku Paszport „Polityki” w kategorii sztuki wizualne zdobył Jakub Woynarowski (m.in. laureat grand prix łódzkiego festiwalu). Do nowej Nagrody Literackiej im. Henryka Sienkiewicza zostały nominowane komiksy: „Fugazi Music Club” Marcina Podolca i „Zdarzenie. 1908” Jacka Świdzińskiego. Co więcej, po raz pierwszy komiksem zainteresowały się domy aukcyjne. Tylko podczas jednej aukcji, zorganizowanej przez Desa Unicum, oryginalne plansze i rysunki sprzedały się za blisko 250 tys. zł, a najwięcej, bo aż 25 tys., zapłacił kolekcjoner za szkic okładki komiksu Janusza Christy. Nie dość, że takich komiksowych aukcji regularnie przybywa, to powstają wyspecjalizowane portale (np. Artkomiks.pl) oferujące prace polskich rysowników.
Nasi za granicą
Jeszcze niedawno w odpowiedzi na pytanie o polskich twórców publikujących za granicą słyszało się dwa nazwiska – Grzegorza Rosińskiego i Zbigniewa Kasprzaka. Fakt, ci dwaj polscy klasycy wypracowali sobie zasłużone miejsce w europejskim komiksie. Pierwszy, mieszkający na stałe w Szwajcarii, jest rysownikiem jednej z najpopularniejszych na naszym kontynencie serii „Thorgal”. Ma też na koncie kilka znakomitych, pojedynczych albumów, jak choćby „Szninkiel” czy „Western”. Z kolei Kasprzak (mieszkaniec Brukseli) uznanie czytelników zdobył m.in. seriami „Halloween Blues” i „Yans” oraz biograficznym komiksem o Marilyn Monroe. Owszem, od czasu do czasu udawało się innym polskim autorom zaistnieć za granicą, ale były to sporadyczne przypadki. Jednak teraz możemy mówić o prawdziwym wysypie polskich publikacji, nie tylko na europejskim, ale i amerykańskim rynku.
Na prawdziwą gwiazdę eksportową polskiego komiksu w ostatnich latach wyrosła Marzena Sowa. Scenarzystka (pochodząca tak jak Rosiński ze Stalowej Woli) podbiła serca frankofońskich czytelników serią „Marzi” (rysowaną przez Francuza Sylvaina Savoię), która opowiada o dzieciństwie Marzeny spędzonym w peerelowskiej Polsce. Atrakcyjnie podana, dość egzotyczna dla zagranicznego odbiorcy tematyka spowodowała, że świetnie sprzedający się komiks został przetłumaczony nie tylko na język niemiecki, włoski, hiszpański czy angielski, ale też chiński i koreański. Co więcej, za serię „Marzi” Sowa, jako pierwszy twórca pochodzący z Polski, była nominowana do Nagrody Eisnera – najważniejszej nagrody komiksowej na świecie. Bardzo dobrze zostały przyjęte za granicą kolejne albumy Marzeny – „Dzieci i ludzie”, narysowany przez Sandrine Revel, opowiadający o Polsce lat 50. XX w., oraz „Powstanie. Za dzień, za dwa”. Współautorem tego drugiego komiksu, traktującego o Powstaniu Warszawskim, jest Krzysztof Gawronkiewicz. Nie jest to zagraniczny debiut tego warszawskiego rysownika. Wspólnie ze scenarzystą Grzegorzem Januszem wygrał konkurs zorganizowany przez francuskie wydawnictwo Glénat i szwajcarską telewizję Arte. Dzięki temu opublikował we Francji dwa tomy „Przebiegłego dochodzenia Ottona i Watsona”. Na rynku frankofońskim ukazał się też „Achtung Zelig!” – znakomity album Gawronkiewicza, narysowany do scenariusza Krystiana Rosińskiego, w dość niecodzienny sposób opowiadający o II wojnie światowej.
Jednak najwięcej publikuje za granicą Piotr Kowalski – warszawski twórca, specjalizujący się w komiksach rysowanych precyzyjną, realistyczną kreską. Najpierw dał się poznać czytelnikom rynku frankofońskiego, m.in. za sprawą – wydanej także w Polsce – sensacyjnej serii „Wydział Lincoln”. Obecnie najwięcej jego komiksów ukazuje się jednak w Stanach Zjednoczonych. Nawiązanie współpracy z wydawnictwem Image Comics zaowocowało ukazaniem się serii „Sex” z rysunkami Piotra, opowiadającej historię superbohatera, który postanowił zrzucić kostium i wieść życie zwykłego (choć bogatego) obywatela, co okazało się wcale nie takie łatwe. Jak dotąd największym sukcesem Kowalskiego było jednak zaproszenie do grupy autorów pracujących nad serią „Hulk”.
Rewelacyjnie rozwija się w USA kariera Szymona Kudrańskiego. Urodzony w 1987 r. w Tarnowie, komiksową przygodę za oceanem rozpoczął od niezwykle udanego epizodu w słynnej serii „30 dni nocy”. Gdy został rysownikiem serii „Spawn”, jego kariera nabrała tempa. Zaczął wydawać nie tylko autorskie albumy, ale został zaproszony do rysowania opowieści o Batmanie, historii z cyklu „Green Lantern”, a ostatnio – głośnej serii „New Avengers”. Do pracujących dla amerykańskich wydawców Kowalskiego i Kudrańskiego dołączyli także Janusz Pawlak, z autorskim komiksem „Toshiro”, oraz Marek Oleksicki, który narysował m.in. dobrze przyjęte „Darkness”.
Mówiąc o polskich komiksiarzach robiących karierę za granicą, nie sposób nie wspomnieć o Marcinie Podolcu. Prawa do wydania jego albumu „Fugazi Music Club”, opowiadającego burzliwą historię tytułowego warszawskiego klubu muzycznego, wykupili już Francuzi, Włosi i Niemcy. W Anglii ukazał się niedawno „Blacky” Mateusza Skutnika. Z kolei Brytyjczycy i Francuzi wydali „Przygody na bezludnej wyspie” Macieja Sieńczyka. Warto też wiedzieć, że dwa tomy serii science fiction „Biocosmosis” autorstwa Edvina Volinskiego, Nikodema Cabały i Grzegorza Krysińskiego zamieścił najsłynniejszy amerykański komiksowy magazyn „Heavy Metal”.
Renesans komiksu dla dzieci
Ostatnie lata to systematyczne odradzanie się komiksu skierowanego do najmłodszego czytelnika. Komiks dziecięcy ma w Polsce długą tradycję. Chyba większość Polaków choć raz miała w rękach książeczkę z przygodami Tytusa, Romka i A’Tomka, autorstwa nestora polskiego komiksu Henryka Chmielewskiego, lub przeczytała jedną z wielu przygód Kajka i Kokosza, wymyślonych przez Janusza Christę. A przecież był jeszcze Kleks Szarloty Pawel, prześmieszne komiksy Tadeusza Baranowskiego i urokliwe historie Bohdana Butenki o Gapiszonie czy Guciu i Cezarze. Wszystkie te komiksy ukazywały się w ogromnych nakładach, a do tego publikowano je w dziecięcej i młodzieżowej prasie. Miało to oczywiście swoje pozytywne strony, ale też utrwaliło w większości społeczeństwa przekonanie, że komiks to dość błaha rozrywka dla dzieci (co oczywiście nie jest prawdą). Rok 1989 przyniósł ze sobą kres peerelowskich wydawców i załamanie komiksowego rynku nad Wisłą. Gdy pod koniec lat 90. ubiegłego wieku sytuacja zaczęła zmieniać się na lepsze, w ofercie nowych tytułów zabrakło rodzimych historyjek obrazkowych dla najmłodszych.
Dopiero niedawno polski komiks dziecięcy zaczął wracać do łask, zarówno twórców, jak i wydawców. Co prawda szlak przetarli jakiś czas temu Rafał Skarżycki i Tomasz Leśniak serią „Tymek i Mistrz”, ale prawdziwy renesans to ostatnie trzy lata. Co ważne, nowe tytuły zbierają pochlebne recenzje, zdobywają liczne nagrody i przede wszystkim podobają się najmłodszym czytelnikom. Prawdziwym tytanem pracy bez wątpienia jest Tomasz Samojlik – na co dzień pracownik naukowy Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Spod jego ręki wyszły już dwa znakomite albumy o przygodach ryjówki Dobrzyka oraz jeden o rezerwacie w Puszczy Białowieskiej. Nie dość, że jego komiksy są doskonale narysowane i żywo pokolorowane, to jeszcze pełnią rolę edukacyjną, niosąc wiele ciekawych treści o lesie i jego mieszkańcach. Entuzjastyczne recenzje zbierają prace tria Maciej Jasiński (scenariusz), Piotr Nowacki (rysunki) i Norbert Rybarczyk (kolory). Zabawne historie o detektywie Misiu Zbysiu i jego pomocniku Borsuku Mruku doczekały się dwóch albumów i są polecane przez wielu recenzentów literatury dziecięcej. Z kolei „Łauma” Karola Kalinowskiego zdobyła taką popularność, że nakłady dwóch jej wydań już się wyczerpały. Album opowiadający o przygodach Dorotki, która z dużego miasta wyjechała do serca Suwalskiego Parku Krajobrazowego, doczekał się nawet teatralnej adaptacji. Z ciepłym przyjęciem spotkał się także komiks Marzeny Sowy i Bereniki Kołomyckiej „Tej nocy dzika paprotka”.
Znakomitą pracę na rzecz odrodzenia polskiego komiksu dla dzieci wykonało wydawnictwo Egmont, ogłaszając Konkurs im. Janusza Christy na historię obrazkową dla najmłodszych. Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania. Na księgarskie półki trafiło aż pięć nowych tytułów. Komiksy utrzymane są w różnej konwencji – od zabawnej fantasy, przez humor, baśń i przygodę, po poważniejszy komiks obyczajowy; rysowane różnymi technikami i w różnorodnej stylistyce plastycznej. W większości albumy są pierwszymi tomami planowanych serii, można więc mieć nadzieję, że „Kubatu”, „Lil i Put”, „Rysiek i Królik” oraz „Tomek i Jacek” jeszcze powrócą.
Komiks na żywo
Polska imprezami komiksowymi stoi. W ciągu roku odbywa się ich w naszym kraju kilkanaście – od lokalnych, kameralnych, nie nastawionych na olbrzymią frekwencję, po trzydniowe święta miłośników historii obrazkowych, z publicznością liczoną w tysiącach. Rekordy popularności bije Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi, organizowany przez Stowarzyszenie Twórców „Contur” i Dom Literatury w Łodzi, a wspierany przez miasto Łódź i Grupę Atlas. Jego ubiegłoroczną, 25. edycję odwiedziło ponad 18 tys. osób. MFKiG to już nie tylko największe wydarzenie komiksowe w Europie Środkowo-Wschodniej, ale marka licząca się na arenie europejskiej. Do Łodzi przyjeżdżają największe sławy światowego komiksu, a na program składa się sporo ponad sto spotkań, warsztatów i paneli, a także blisko 20 ekspozycji rozlokowanych w różnych punktach miasta oraz wiele imprez towarzyszących. Za popularyzację komiksu dyrektor MFKiG Adam Radoń został uhonorowany przez króla Belgii Orderem Leopolda II.
Drugi co do wielkości jest Festiwal Komiksowa Warszawa, za który odpowiadają Polskie Stowarzyszenie Komiksowe i wspomniany już „Contur”. Ta impreza również prężnie się rozwija, oferując coraz bogatszy program. Odbywa się na Stadionie Narodowym w czasie trwania Warszawskich Targów Książki.
Inne imprezy, choć mniejsze, także oferują atrakcyjny program. Zawsze warto wybrać się do Poznania na Ligaturę, skupiającą się na komiksie ambitnym i poszukującym, do Gdańska na Bałtycki Festiwal Komiksu czy do stolicy Małopolski, gdzie niedawno – po dłuższej przerwie – odrodził się Krakowski Festiwal Komiksu. Swoje wydarzenia mają też Bydgoszcz (Bydgoska Sobota z Komiksem) i Toruń (DwuTakt). Ciekawą nowością są wrocławskie Złote Kurczaki – impreza poświęcona komiksowi alternatywnemu, którego w Polsce nie brakuje i który ma coraz więcej do zaoferowania, m.in. za sprawą wydawnictwa Bazgrolle. Regularnie odbywają się Podkarpackie Spotkania z Komiksem w Rzeszowie i Lubelskie Spotkania z Komiksem. Jak widać, miłośnicy historii obrazkowych w Polsce nie mogą narzekać na brak atrakcji.
Na ekranie i w odtwarzaczu
Historie obrazkowe są świetnym materiałem do adaptowania. Japończycy, Francuzi, a przede wszystkim Amerykanie przenoszą na ekran komiks za komiksem. W ostatnim czasie także Polacy zabrali się za ożywianie tego, co wcześniej znane było tylko z plansz wypełnionych kadrami i dymkami. Zaczęło się od pełnometrażowego „Jeża Jerzego” na podstawie komiksów Leśniaka i Skarżyckiego, który przetarł szlak w temacie filmowych adaptacji współczesnych krajowych komiksów. Wsparcie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej pozwoliło na rozpoczęcie realizacji kilku kolejnych tytułów. Najbardziej zaangażowane prace trwają w studio Human Ark – nad serialem na podstawie wspomnianego już wcześniej „Tymka i Mistrza”. W tym samym miejscu powstaje pełnometrażowy „Diplodok”, będący adaptacją kultowego komiksu Tadeusza Baranowskiego. Z kolei pod egidą Platige Image bracia Bartosz i Tomasz Minkiewiczowie zrealizowali pilotażowy odcinek animowanego cyklu „Wilq”.
Okazuje się jednak, że historie obrazkowe dają się nie tylko animować i fabularyzować. Za sprawą studia Sound Tropez na rynku pojawiły się niedawno komiksowe… audiobooki. Bohaterami słuchowisk zostali m.in. Thorgal, Kajko i Kokosz oraz Funky Koval, a ostatnio – ryjówka Dobrzyk. Do udziału w nagraniach dali się namówić popularni aktorzy, m.in. Piotr Fronczewski, Arkadiusz Jakubik, Jacek Rozenek czy Eryk Lubos.
Jeśli do filmów i słuchowisk dołożymy jeszcze rozwijający się rynek gadżetów (m.in. za sprawą firmy Tissotoys, która wypuściła na rynek figurki Koziołka Matołka, Tytusa, Romka i A’Tomka oraz Kajka i Kokosza), to okaże się, że polski komiks jest prawdziwą kopalnią inspiracji, która dopiero zaczyna być eksploatowana. A jeśli spojrzymy na wszystko, co dzieje się w polskim komiksie, to przekonamy się, jak wiele ma do zaoferowania i jak ważnym jest elementem naszej kultury.
Krystyna Pieniążek