Dariusz Filar: Za barbarzyńską decyzją o wywołaniu wojny w Ukrainie mogą stać względy ekonomiczne

  • Czernihów, budynki uszkodzone w wyniku ataku lotniczego. Fot. Rada Najwyższa Ukrainy
    Czernihów, budynki uszkodzone w wyniku ataku lotniczego. Fot. Rada Najwyższa Ukrainy
  • Skoro nie decydujemy się na militarny udział w tym konflikcie, a NATO stara się pozostać neutralne, to pozostaje nam toczyć wojnę o charakterze gospodarczym.
  • Dla bezpieczeństwa i rozwoju Polski gigantyczne znaczenie ma nasz związek z Unią Europejską. Rynek rosyjski na szczęście nie waży znacząco na naszym eksporcie.
  • Należało brać poprawkę na fakt, że działania Rosji nie muszą być racjonalne.
  • Może w dłuższej perspektywie Rosja znajdzie się na orbicie mocnych wpływów chińskich, co będzie stanowiło duży znak zapytania dla bezpieczeństwa światowego.
  • Każdy kolejny rok wiązania się Ukrainy ze światem Zachodu utrwala jej poczucie odrębności narodowej i utrudnia, wręcz uniemożliwia, sączenie prorosyjskiego przekazu, jakoby była Małą Rusią, która może być jedynie częścią Wielkiej Rusi.

Z prof. Dariuszem Filarem rozmawia Kamil Broszko.         

 

Kamil Broszko: Trwa wojna w Ukrainie. Najważniejszy jest dzisiaj wymiar humanitarny – chodzi o to, żeby ludzie przestali ginąć, doświadczać tragedii. Jednak wojna ta będzie miała też ogromny wpływ na gospodarkę, nie tylko w krajach, które są w nią zaangażowane w sensie militarnym.

Dariusz Filar: Współczesny świat jest konstruktem niezliczonych połączeń globalnych, więc i na wojnę, toczącą się tuż za naszą granicą, musimy również patrzeć w szerokim kontekście gospodarczym. Chcę zwrócić uwagę na następującą rzecz, która szczególnie mnie nurtuje. Przeciwnicy rosyjskiej agresji w emocjonalny sposób mówią: „Zerwijmy wszystkie kontakty gospodarcze z Rosją”. Ja się z tym oczywiście zgadzam, bo skoro nie decydujemy się na militarny udział w tym konflikcie, a NATO stara się pozostać neutralne pod tym względem, to pozostaje nam toczyć wojnę o charakterze gospodarczym. Tylko że łatwo się o tym mówi na poziomie emocjonalnym, a dużo bardziej jest to skomplikowane, jeśli zaczynamy patrzeć na sieć globalnych powiązań gospodarczych. Podam przykłady. Kilka dni temu Shell poinformował o zakupie rosyjskiej ropy po preferencyjnej cenie, mimo wprowadzonego embarga wobec Rosji. Żeby usprawiedliwić ten krok, firma podała dwa argumenty. Z jednej strony przekonywała, że nie była w stanie w tak krótkim czasie sprowadzić ropy z innych źródeł, a rafinerie muszą pracować. A z drugiej strony zadeklarowała, że uzyskaną dzięki preferencyjnej cenie nadwyżkę przeznaczy na pomoc humanitarną dla Ukrainy. To są jakieś usprawiedliwienia, ale nie zmieniają one faktu, że kolejne miliony dolarów popłynęły do Rosji w wyniku tej transakcji. Teraz podam przykład innej postawy z gdańskiego podwórka, gdzie ma swoją siedzibę polska firma LPP, właściciel takich marek globalnych, jak Reserved, Mohito, Cropp czy Sinsay. To świetnie zarządzane i dynamicznie rozwijające się przedsiębiorstwo. Otóż LPP podjęło decyzję, że wycofuje się z rynku rosyjskiego, a w każdym razie zawiesza tam działalność, mimo że na rynku rosyjskim ma prawie 500 sklepów, w które zainwestowano i w których jest towar. Na terenie Rosji firma ma także centrum logistyczne, drugie co do wielkości po centrum, które znajduje się pod Tczewem w Polsce. Co to oznacza dla firmy? Bardzo poważny wstrząs, gdyż wszystko, co osiągnięto na rynku rosyjskim, przyjdzie wpisać w straty. Mam nadzieję, że mimo tej odważnej decyzji LPP poradzi sobie na rynku globalnym, bo dysponuje wystarczającymi rezerwami środków, ale to nie zmienia faktu, że świadomie wystawiono się na mocne uderzenie. Trzeci przykład to Orlen, który wciąż kupuje ropę z Rosji. Jeżeli pojawiają się wezwania „nie otwierajmy Nord Stream 2”, „zamknijmy przesył przez Nord Stream 1”, to dlaczego ktoś nie mógłby nawoływać, aby zakręcić rurociąg „Przyjaźń”? Oczywiście zahamowałoby to przepływ środków finansowych do Rosji, ale z drugiej strony wiązałoby się nie tylko ze wzrostem ceny paliwa na stacjach benzynowych w Polsce, ale być może też z jakimiś formami ograniczania jego zakupu. Do czego zmierzam? Otóż należy uświadamiać społeczeństwo Zachodu, w tym także społeczeństwo polskie, że jeżeli naprawdę jesteśmy zdecydowani na użycie narzędzia gospodarczego w wojnie z Rosją, to musimy się liczyć z tym, że to nie będzie bezpłatne działanie, oraz musimy być przygotowani na wymierne konsekwencje ponoszone w złotówkach, dolarach czy euro. 

KB: Ale te konsekwencje, wyrzeczenia ponoszone w słusznej sprawie mogą się przyczynić do budowy nowego porządku, opartego na połączeniu biznesu ze światem wartości. Czy nie warto powstrzymać się od handlu z krajami niedemokratycznymi, które – jak się po dłuższym czasie czerpania zysków okazało – nie są bezpieczne także dla biznesu?

DF: To jest rzeczywiście ogromne wyzwanie dla biznesu i dla polityków. Rosja była dla Europy Zachodniej wygodnym źródłem surowców oraz rynkiem zbytu zachodnioeuropejskich produktów. Najlepiej widać to, kiedy przeanalizuje się strukturę eksportu – po stronie rosyjskiego eksportu była dominacja ropy, gazu, rud żelaza, a po stronie europejskiej były produkty technologicznie i jakościowo zaawansowane. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia ta współpraca wydawała się racjonalna. Natomiast przynajmniej od 2014 r. należało brać poprawkę na fakt, że działania Rosji wcale racjonalne być nie muszą, że poza typowym dla gospodarek kapitalistycznych myśleniem w kategoriach interesu biznesowego mogą występować zupełnie inne motywacje, jak np. pragnienie odbudowania imperium rosyjskiego. I to się już w żaden sposób nie składa się w bezpieczną całość. Jest też druga sprawa, którą w tej chwili bardzo wyraźnie widać. Mianowicie głównym partnerem handlowym Rosji nie jest Europa Zachodnia, lecz Chiny, i to one obecnie mają największy udział w rosyjskich obrotach handlowych. A jakie jest zachowanie Chin wobec wojny na Ukrainie? Bardzo powściągliwe, mówiąc najłagodniej. Bo Chiny mają własną koncepcję rozbudowy swojego państwa i budowania swojej pozycji na świecie. Jeżeli do tego uwzględnimy napięcia gospodarczo-polityczne pomiędzy Chinami i USA, to mamy pełny obraz aktualnych zagrożeń. Dlatego budujmy partnerstwo z krajami demokratycznymi, które są przewidywalne. Choć zawsze musimy mieć na uwadze, że mogą pojawić się nowe napięcia w skali globalnej, które również mogą być niekontrolowalne.  

KB: Ostatnie prognozy przedstawicieli Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego są dużo bardziej pesymistyczne niż prezentowane przez krajowych ekspertów w naszych mediach. Jak wytłumaczyć tę różnicę? Jak będzie wyglądać nasza przyszłość gospodarcza w perspektywie najbliższego roku?

DF: Mam bardzo wiele obaw. Przyjmijmy wizję optymistyczną, której bardzo bym pragnął, to znaczy Ukraina się obroni, wojska rosyjskie wycofają się na swoje pozycje wyjściowe, a polityka globalna wobec Rosji nadal będzie polegać na jej gospodarczej izolacji. Wtedy, w dłuższej perspektywie, Rosja znajdzie się na orbicie mocnych wpływów chińskich, co będzie stanowiło duży znak zapytania dla bezpieczeństwa światowego. Nasz eksport na rynek rosyjski wprawdzie nie jest duży, bo wynosi 3–4 proc. całości zagranicznej sprzedaży, ale to nie zmienia faktu, że konkretne firmy w Polsce odczują istotny ubytek swoich możliwości rozwojowych. Odbudowa Ukrainy może być impulsem, który będzie oddziaływał pozytywnie, zważywszy na bezmiar strat, jakie zadano gospodarce ukraińskiej. Już widać, że tam będą wielkie potrzeby, i na ogół jest tak, że po okresach wojennych przychodzi pokój oraz pewnego rodzaju ożywienie związane z odbudową. To jest dłuższa perspektywa. W krótszej perspektywie liczę się z mocnym podbiciem inflacji ze względu na wyższe koszty sprowadzania surowców z nowych kierunków. Przy podwyższonej inflacji już w tej chwili mamy problemy z obroną kursu złotego, co oczywiście wynika też z wielu innych czynników, ale zmieniony poziom kursu zmienia również nasze relacje gospodarcze. Podsumowując, w okresie krótkim jest bardzo dużo wyzwań, które zresztą mają wcześniejsze korzenie; w okresie dłuższym, o ile Ukraina się obroni, widać pewne możliwości rozwojowe.

KB: Czy jest możliwy efekt śnieżnej kuli, który doprowadzi nas do dużego kryzysu, czy raczej ochronią nas mechanizmy i ścieżki współpracy, które dotychczas utrwaliliśmy jako członek świata Zachodu?

DF: Jako optymista zawsze szukam pozytywów. Wydarzenia ostatnich dni dobitnie pokazały, jak gigantyczne znaczenie dla bezpieczeństwa i rozwoju Polski ma nasz związek z Unią Europejską. Jest ona obecnie naszym największym rynkiem, bo jak wspomniałem wcześniej, rynek rosyjski na szczęście nie waży znacząco na naszym eksporcie. I teraz świadomie „wejdę w politykę”. Ryzykowanie naszych relacji z UE poprzez nieodpowiedzialne demontowanie systemu praworządności w kraju staje się w tym momencie działaniem jeszcze bardziej ryzykownym, niż było do tej pory. Jak najszybsze wycofanie się z chaosu prawnego, który w Polsce powstał i który jest krytykowany przez UE, jest jedną z fundamentalnych kwestii do rozwiązania w najbliższym czasie. Pamiętam z lat 90. niezliczone rozmowy z przybyszami z Zachodu, którzy dopiero przymierzali się do współpracy gospodarczej z Polską i ciągle, jak mantrę, powtarzali, że Polska potrzebuje stable legal framework, czyli stabilnej ramy prawnej. Niestety w ostatnich kilku latach tę stabilną ramę prawną w bardzo dużym stopniu nadwyrężyliśmy i z tego trzeba się jak najszybciej wycofać. Drugą sprawą, która się z tym wiąże, jest kwestia wejścia do strefy euro. Jeśli Polska tego nie dokona, nie nastąpi również jej pełna integracja gospodarcza z Europą, a teraz widać, jak bardzo jest to nam potrzebne. Mam nadzieję, że wycofamy się jako kraj z niewłaściwych działań w obszarze ramy prawnej, zaczniemy intensywnie pracować nad przyjęciem euro – tak jak robią inne kraje naszego regionu – a wtedy mamy szansę na to, żeby stabilny mechanizm napędzający naszą gospodarkę mógł działać.

KB: Czy w obecnej sytuacji można się spodziewać nowych, nadzwyczajnych warunków przystąpienia do strefy euro?

DF: Tego bym nie wykluczał, natomiast to nie zmienia faktu, że mamy do wykonania zadanie polegające na spełnieniu określonych warunków w sferze polityki pieniężnej i polityki fiskalnej. Oczywiście można liczyć na to, że zarządzający strefą euro będą bardziej elastyczni, widząc, w jak szybkim czasie zmienia się cała architektura gospodarcza i polityczna świata, ale powtórzę: to nie zdejmuje z nas obowiązku wykonania tej pracy.

KB: Dziś Polska jako sąsiad kraju dotkniętego wojną odblokowała swoje pokłady gościnności i pomocy, o które nawet sami się nie podejrzewaliśmy. I to jest bardzo pozytywna karta. Równocześnie rodzi się pytanie, czy Polska będzie odgrywała znaczącą rolę w gospodarczej odbudowie Ukrainy?

DF: Sądzę, że tak, bo sprawy humanitarne i gospodarcze się łączą. Na polskim rynku pracy jest obecnych przynajmniej milion pracowników z Ukrainy. Ci Ukraińcy odbierają na granicy swoje rodziny i krewnych, którzy docierają do Polski z falą uchodźców. W ten sposób buduje się nowa relacja pomiędzy naszymi społeczeństwami, która zagwarantuje udział Polski w procesie odbudowy Ukrainy, kiedy już zaangażują się w nią wielkie finansowe instytucje światowe i sama UE. Jak mówiłem wcześniej, to może być jeden z pozytywnych impulsów dla polskiej gospodarki.

KB: Konflikt wojenny i embargo na Rosję mogą przyspieszyć realizację celów, które nałożyła polityka klimatyczna UE. Przypomnijmy, że cele te zakładały odejście od paliw kopalnych i produkowanie czystej energii. My nadal jesteśmy postrzegani jako kraj kopciuchów. Na skutek wojny w Ukrainie został ograniczony dostęp do podstawowych surowców kopalnych, więc już nie mamy odwrotu i musimy od nich odejść, ale tego nie da się zrobić szybko. W którą stronę powinniśmy podążyć, a w którą podążymy?  

DF: Pewne wyraźne sygnały już się pojawiają. W Niemczech słychać głosy, że odejście od energetyki jądrowej być może było błędem. Sam byłem świadkiem dyskusji naukowców zajmujących się energetyką, wśród których byli tacy, co wcześniej, szczególnie po awarii w Fukushimie, sceptycznie podchodzili do kwestii energetyki jądrowej, a teraz zmienili punkt widzenia, stawiając na reaktory o mniejszej mocy jako źródło czystej energii.

Ja z pewnością jestem zagorzałym zwolennikiem wykorzystania energii pozyskanej ze słońca i wiatru, tym bardziej, że mieszkam na Wybrzeżu. Jako kraj jesteśmy ogromnie opóźnieni pod względem wykorzystania energetyki wiatrowej i sterowanej na morzu, czyli tego wszystkiego, co się nazywa offshore. Obserwuję postępy i stopień zaawansowania technologii wykorzystywanych przez Brytyjczyków, Norwegów czy Duńczyków. Oni to po prostu robią, a my ciągle dyskutujemy o tym, gdzie mogłaby powstać baza dla polskiego offshore’u… Kolejna sprawa do pilnego rozwiązania to rozstrzygnięcie, czy fotowoltaika nie powinna być w całości prosumencka, czyli nie włączona w wielkie sieci energetyczne, a instalowana na potrzeby konkretnych gospodarstw domowych. I tu również na pewno istnieją rezerwy.

KB: Wydaje się, że opóźnienie w rozwoju energii wiatrowej jest skutkiem braku odpowiednich instrumentów prawnych i administracyjnych, co było swoistym zabezpieczeniem interesów dotychczasowych dostawców energii.

DF: Oczywiście, że tak. To była gra o charakterze politycznym. Jeżeli do społeczeństwa był kierowany komunikat, że mamy węgla na kilkaset lat, to siłą rzeczy nie było odpowiedniej motywacji do tego, żeby tworzyć rozwiązania proekologiczne. Ale to trzeba wreszcie zrobić.

KB: Pod koniec lutego kanclerz Niemiec Olaf Scholz zapowiedział gigantyczne wydatki na obronność kraju. Mowa jest o 100 mld euro. Wszystko przez – jak to określił – „nową erę, w którą wkroczył świat”. Takie działania przekładają się oczywiście na całą gospodarkę. Wydaje się, że można spodziewać się podobnej reakcji w innych krajach, również w Polsce.

DF: To może być kierunek nakręcający gospodarkę, bo świat nie jest tak bezpieczny, jak mogłoby się wydawać po rozpadzie ZSRR i zniknięciu żelaznej kurtyny. Okazuje się, że świat jest wciąż pełen ryzyka, w którym zarządzanie informacją, czy raczej dezinformacją, jest równie skuteczna bronią, co samoloty i rakiety. Sfera cyfryzacji będzie podlegać gwałtownemu rozwojowi, a świat będzie tworzyć nowe ramy bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że w tym procesie będzie uczestniczyć także Polska.

KB: Dziś uważa się, że twórcy polityki ekonomicznej winni troszczyć się o zabezpieczenie najbiedniejszych gospodarstw domowych, bo to w nie przede wszystkim uderzy inflacja. Jak to połączyć z potrzebą nakręcania wzrostu gospodarczego?  

DF: Niestety w ostatnich latach popełniono ogromny błąd w sferze polityki społecznej, która powinna być dokładnie adresowana do tych rodzin, które z obiektywnych przyczyn nie są w stanie poradzić sobie same. Program typu 500+, którego od początku jestem zdecydowanym przeciwnikiem, niestety nie działał w ten sposób, bo nie był ukierunkowany. Popatrzmy na kraje nordyckie, które mają dobrą politykę społeczną. Tam najpierw identyfikuje się potrzebujących, a potem wspiera ich przemyślanymi formami pomocy, a nie zwykłym rozdawnictwem pieniędzy. Wracając do zasadniczego pytania – uważam, że pobudzanie gospodarki i jednoczesna dbałość o tych, którzy są w najgorszej sytuacji, to są kwestie do pogodzenia pod warunkiem zbudowania bardzo precyzyjnego mechanizmu. W Polsce są fachowcy, którzy się tą tematyką zajmują i którzy mieli rozsądne propozycje. Niestety, w ostatnich latach ich nie słuchano.

KB: Na sam koniec chciałbym zapytać, jak ekonomista widzi przyczynę ataku Rosji na Ukrainę. Czy stoją za tym jedynie względy ideologiczne, mocarstwowe, czy może także pieniądze?

DF: Za tą barbarzyńską decyzją wywołania wojny mogą stać także względy ekonomiczne, choć są one z pewnością na drugim planie. Ukraina jest bogata w surowce naturalne, jest także wielkim producentem rolniczym, co widać choćby po szalejących cenach pszenicy, które od początku roku uległy podwojeniu na rynkach światowych. Na pierwszym planie jest jednak chęć odbudowy mocarstwowości rosyjskiej. Proszę zwrócić uwagę, że w świadomości rosyjskiej Krym i obszar dzisiejszej Ukrainy atakowanej przez Rosję to są różne obszary. Znaczenie Krymu w odczuciach rosyjskich jest inne niż dzisiejszej Ukrainy pozbawionej Krymu. To też budzi nadzieję, że społeczeństwo rosyjskie ocknie się z letargu, w który wprawia je systemowa propaganda.

KB: Wydaje się, że na decyzję o wywołaniu wojny mógł wpłynąć także fakt, że w ostatnich latach Ukraina zaczęła się rozwijać, modernizować, cyfryzować, a nastroje społeczne dążyły do demokratyzacji życia publicznego zgodnie z wartościami Zachodu. Może było tak, że im większy był postęp Ukrainy, tym silniejsze było przeświadczenie Putina, że z czasem podpić Ukrainę będzie coraz trudniej? 

DF: W ostatnich dniach miałem okazję rozmawiać z młodymi uchodźczyniami z Ukrainy,  które przez Gdańsk zmierzały do Szwecji. To była krótka rozmowa, ale z niej wynikało jedno: w Ukrainie w pokoleniu dzisiejszych dwudziestoparolatków jest ogromne pragnienia bycia częścią Europy. To jest głęboka zmiana świadomości narodu liczącego 44 miliony obywateli. A każdy kolejny rok wiązania się Ukrainy ze światem Zachodu utrwala jej poczucie odrębności narodowej i utrudnia, wręcz uniemożliwia, sączenie prorosyjskiego przekazu, jakoby była Małą Rusią, która może być jedynie częścią Wielkiej Rusi.

----

Prof. Dariusz Filar (ur. 18 lipca 1950 r. w Gdyni) – od 1973 r. pracownik naukowy Uniwersytetu Gdańskiego na Wydziale Ekonomicznym, od 1992 r. na stanowisku profesora nadzwyczajnego. W latach 1992–1995 profesor wizytujący w Center for Russian, East European and Eurasian Studies (CREES) na Uniwersytecie Michigan, w latach 1998–2001 wykładowca Central European University.

W latach 80. ubiegłego wieku współpracownik prasy drugiego obiegu, a także autor komentarzy na łamach „The Wall Street Journal”. Od tego czasu związany z zespołem redakcyjnym kwartalnika „Przegląd Polityczny”. Zamieszcza komentarze ekonomiczne na łamach dzienników „Rzeczpospolita” i „Gazeta Wyborcza”. Równolegle z pisarstwem ekonomicznym uprawia twórczość w obszarze literatury pięknej. Jego najważniejsze książki to: „Czaszka olbrzyma” (Nasza Księgarnia, 1976), „Pies wyścigowy” (Czytelnik, 1984), „Jeszcze jedna podróż Guliwera” (Solaris, 2014) i powieść współczesna „Drugie wejrzenie” (Novae Res, 2015).

W latach 1999–2004 piastował funkcję głównego ekonomisty Banku Pekao SA. W latach 2004–2010 członek Rady Polityki Pieniężnej NBP. Od marca 2010 r. do grudnia 2014 r. członek Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów. W 2006 r. prezydent Włoch Giorgio Napolitano mianował go kawalerem Orderu Gwiazdy Solidarności Włoskiej.

© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone

 

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.