Czy powinnyśmy zastosować szwedzki model walki z pandemią koronawirusa? Fragment wywiadu „Magazynu Teraz Polska”.
Jakie są modele matematyczne rozwoju pandemii Sars-Cov-2 i czy precyzyjnie prognozują rozwój choroby, czym charakteryzuje się epidemia koronawirusa i jakie są modele walki z nią – na te i inne pytania odpowiada dr Aneta Afelt, która zajmuje się geografią zdrowia. Pracuje w Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego. W marcu br. została członkiem zespołu ds. COVID-19 przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz konsultantem naukowym krajowych przedstawicieli do spraw działań poświęconych COVID-19 przy Europejskiej Radzie ds. Badań Naukowych (ERC), od 30 czerwca br. jest Sekretarzem Zespołu doradczego ds. COVID-19 przy Prezesie PAN. Poniżej zamieszczamy fragment wywiadu, który niebawem zostanie opublikowany na łamach "Magazynu Teraz Polska" (w wersji drukowanej i online).
W Interdyscyplinarnym Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego opracowano tzw. model agentowy rozwoju epidemii Sars-Cov-2, wykorzystujący równania matematyczne opisujące propagację choroby oraz reprezentację liczebną i przestrzenną naszej społeczności. W tym modelu można śledzić rozwój epidemii na siatce geograficznej w rozdzielczości 1km2, z uwzględnieniem rodzaju sposobów( kontaktów) przekazywania wirusa. Dzięki temu można uzyskać odpowiedzi na wiele pytań: jaki uzyskamy efekt jeżeli wszyscy będą przestrzegać dystansowania, co jeżeli wirus będzie miał wyższą zakaźność, a co jeżeli zamkniemy szkoły. W tym modelu agentem jest każdy obywatel naszego kraju, którego, w zależności od grupy wiekowej, charakteryzuje typowa aktywność. Ten złożony, kompleksowy model pozwolił na postawienie realnych prognoz rozwoju epidemii w kraju. Niestety, byliśmy precyzyjnie blisko rzeczywistości, raz jeszcze niestety! – mówi dr Aneta Afelt w rozmowie z Kamilem Broszko.
Pytana o specyfikę epidemii Sars-CoV-2 dr Afelt wyjaśnia:
- W każdej społeczności jest grupa osób objawowych, tzn. wykazujących symptomy pozwalające na stwierdzenie choroby. W przypadku Sars-CoV-2 wiadomo, że jest grupa zarażonych, którzy nie wykazują symptomów fizycznych w trakcie, kiedy wirus jest aktywny w ich organizmie. Druga grupa to osoby z symptomami, które mogą być mylone z przeziębieniem, oraz trzecia to osoby z symptomami tak silnymi, że będą szukać pomocy medycznej. W naszych warunkach szacunki wskazują, że co dziesiąta - co szósta osoba zarażona wirusem Sars-CoV-2 zwróci się o pomoc medyczną ze względu na stan zdrowia gorszy niż zwykłe przeziębienie. Jeżeli taka osoba ma przeprowadzony test genetyczny na obecność wirusa i jest on pozytywny, to znaczy, że w społeczności możemy spodziewać się od 6 do 10 osób, które po taką pomoc nie sięgają bo nie mają wystarczająco silnych objawów, albo wiedzy, że powinni się zgłosić do lekarza. Zatem jeżeli rejestruje się 6 tysięcy przypadków potwierdzonych pozytywnymi testami, to w rzeczywistości mamy od 36 do 60 tysięcy osób, które są nowymi/kolejnymi nosicielami wirusa danego dnia. Im większa jest liczba kontaktów międzyludzkich, tym szybciej rośnie liczba osób, które mogą być nosicielami przedobjawowymi wirusa, a później mieć objawy zakażenia.
Na początku pandemii, kiedy wdrożyliśmy lockdown, na podstawie danych z Państwowego Zakładu Higieny wynikało, że średnia liczba osób, które miały kontakt z zakażonym wynosiła 2,7. Ponieważ średnia liczebność rodziny w Polsce według danych GUS wynosi 2,6 osoby, oznacza to, że w lockdownie zakażenie pozostawało przeważnie lokalne, niejako w rodzinach. Po wakacjach mieliśmy już 8 osób w kontakcie z zarażonym. Mimo to dzieci wróciły do szkoły, a my do pracy - więc na skutki nie trzeba było długo czekać. Obecnie wykrywamy dużą liczbę przypadków zakażeń, która jest konsekwencją sytuacji z początku września.
Na podstawie moich obserwacji harmoniczności w przebiegu liczby rejestrowanych potwierdzonych zakażeń wyróżniam 2 cykle: 3-tygodniowy i 6-tygodniowy. Trzytygodniowy występuje wtedy, kiedy rozluźniamy nasze zachowania albo nie wykrywamy ogniska zakażenia. Wtedy po 3 tygodniach obserwujemy znaczącą liczbę osób, które szukają pomocy medycznej. Jeżeli ognisko zostanie zidentyfikowane i odizolowane to w odpowiednim czasie ulega wygaszeniu. Natomiast jeżeli ognisko nie zostanie wychwycone, to po sześciu tygodniach mamy do czynienia z „samozapłonem” – pojawia się bardzo duża liczba osób szukających pomocy medycznej, a wraz z nią pojawiają się osoby asymptomatyczne i słabo symptomatyczne, które po taką pomoc nie zwracają się – to powoduje dalsze narastanie liczby zakażonych. Z taką sytuacja mamy obecnie do czynienia w Polsce, we Francji, Hiszpanii czy w Czechach, gdyż została utracona kontrola nad liczbą kontaktów. Jeżeli obecnie współczynnik reproduktywności wirusa wynosi w Polsce 1,5 – 1,6 to znaczy, że na przełomie listopada i grudnia będziemy mieli 200 tysięcy zakażonych w ciągu doby, co oznacza, że będziemy wykrywać dziennie 15-20 tysięcy potwierdzonych przypadków Sars-CoV-2.
Na pytanie o tzw. model szwedzki walki z pandemią dr Aneta Afelt odpowiada:
Tzw. model szwedzki jest często komentowany jako strategia uzyskania tzw. odporności stadnej (w epidemiologii – odporności zbiorowiskowej). Działania te polegają na umożliwieniu wirusowi swobodnego penetrowania społeczności, co skutkuje z reguły szybkim zakażaniem się dużych grup. Według modeli matematycznych, po osiągnięciu przejścia kontaktu z patogenem przez 60 proc. społeczności – dalsza transmisja wirusa spada, aż do ustania zagrożenia. Koszty społeczne to bardzo duże zapotrzebowanie na opiekę medyczną w krótkim czasie, brak realnej kontroli nad zdrowotnymi konsekwencjami zakażenia w populacji, duża liczba zgonów w krótkim czasie, w tym osób, które nie są w stanie uzyskać pomocy w przeciążonym systemie opieki zdrowotnej nawet jeśli nie są zakażeni nowym patogenem.
Dlaczego podkreślam, że jest to tzw. model szwedzki. Jeśli wejrzymy w rzeczywistość społeczeństwa szwedzkiego to szybko zauważymy wiele cech różniących je od naszej części Europy: wysokie zaufanie do rządu, nauki i specjalistów, wysoki poziom indywidualnej i zbiorowej odpowiedzialności, działanie zespołowe. W tej społeczności z ostracyzmem społecznym spotykają się postawy nieodpowiedzialności, np. uczęszczanie do pracy w stanie chorobowym. Przesłanki te decydują, że de facto w Szwecji prowadzona jest polityka nie różniąca się zasadniczo od innych krajów Europy, zaś dynamika rozprzestrzeniania się wirusa jest warunkowana odpowiedzialnością społeczności. Może to jest właśnie model szwedzki, który powinniśmy adaptować u nas?