Zrozumiałem, że mogę zbudować wyjątkową markę, opierając się na tym, co inni traktowali jako niszowe rzemiosło

  • Arkadiusz Sadowski, fot. Miodziarze Sp. z o.o.
    Arkadiusz Sadowski, fot. Miodziarze Sp. z o.o.

*Pszczoły uczą dyscypliny, precyzji i cierpliwości, ale ja od początku miałem w głowie coś więcej niż tylko produkcję miodu.
*Kluczowa była wizja i choć początkowo dotyczyła ona tego, jak sprawić, aby miód był atrakcyjny, modny, pożądany, to szybko zrozumiałem, że możemy więcej.
*Pasja to był początek, ale żeby zbudować coś wielkiego, trzeba myśleć i działać w kategoriach skali, a nie wyłącznie romantycznych ideałów rzemieślniczych.
*Nie sprzedajemy tylko miodu – dla nas Pasieki Rodziny Sadowskich to natura, emocje, styl życia i luksus dostępny na co dzień.
*Nowe produkty wprowadzamy wtedy, gdy wiemy, że możemy zmienić reguły gry i wywołać efekt wow.
*Rynek miodu będzie się rozwarstwiał – tania masówka kontra segment premium. My dominujemy w tym drugim.
*Kryteria wprowadzania nowych produktów? Proste: czy to robi wrażenie? Czy wywołuje efekt wow? Czy zmienia reguły gry?
*Stałem na scenie Filharmonii Narodowej z dumą, odbierając Godło „Teraz Polska” jako znak najwyższej jakości.
Z Arkadiuszem Sadowski, twórcą marki Pasieki Rodziny Sadowskich i prezesem spółki Miodziarze, uhonorowanej Godłem „Teraz Polska” rozmawia Kamil Broszko.

Kamil Broszko: Zaraz po maturze, pod wpływem wakacyjnej pracy, zdecydował się pan na założenie pasieki. A kiedy uświadomił pan sobie, że pszczoły i produkcja miodu mogą stać się czymś więcej niż tylko hobby?

Arkadiusz Sadowski: To był moment, kiedy zrozumiałem, że nie chcę żyć przeciętnie. Wakacyjna praca przy ulach miała być tylko epizodem, a stała się początkiem czegoś wielkiego. Zobaczyłem w pszczelarstwie coś więcej niż pasję – dostrzegłem potencjał, którego nikt inny nie umiał wykorzystać. Pszczoły uczą dyscypliny, precyzji i cierpliwości, ale ja od początku miałem w głowie coś więcej niż tylko produkcję miodu. Wiedziałem, że jeśli połączę to z bezkompromisowym podejściem do jakości, innowacją i odważnym modelem biznesowym, to stworzę koncept, który wyznaczy nowe standardy. Zrozumiałem, że mogę zbudować wyjątkową markę, opierając się na tym, co inni traktowali jako niszowe rzemiosło. I dokładnie to zrobiłem.

KB: Pański biznes odniósł duży sukces. Sam pamiętam, jak kilkanaście lat temu odkrywałem państwa nowe podejście: miody uzupełnione o nuty owocowe. Pamiętam również, że pana miody stały się w pewnym momencie modnym eleganckim prezentem, wręczanym uczestnikom różnych wydarzeń medialnych. Co zatem było kluczowe w początkowej fazie rozwoju biznesu: rozwijanie wysokiej jakości czy podejście marketingowe?

AS: Prawda jest taka, że nie da się zbudować wielkiego biznesu bez odwagi, a także wyczucia w dwóch dziedzinach: produkcie i marketingu. Aby wzbić się ponad przeciętność, trzeba mieć intuicję, wiarę w siebie, odrobinę szaleństwa i szczęście do ludzi. Od początku wiedziałem, że jakość naszego miodu, a także wszystkich kolejno oferowanych produktów, musi być niepodważalna. Ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że nikt się nimi nie zachwyci, jeśli nie podamy ich w sposób, który rozpala wyobraźnię i sprawia, że ludzie chcą je mieć. Nie kopiowałem innych, bo nie było kogo kopiować. Nikt wcześniej nie wpadł na takie pomysły. Jako pionierzy wprowadziliśmy miody smakowe w czasach, kiedy „purystom” nie przyszłoby to do głowy. Ale ja wiedziałem, że to będzie strzał w dziesiątkę – bo nie sprzedajemy tylko miodu, dla nas Pasieki to coś więcej: natura, emocje, styl życia, pewien luksus dostępny na co dzień.

Marketingu, czy ogólnie biznesu, uczyłem się nie tylko na studiach, ale też zawodowo, przez kilka lat, w zupełnie innej branży. Po drodze okazało się, że mam instynkt – wiem, co działa i co przyciąga uwagę. Od początku zależało mi, aby marka Pasieki Rodziny Sadowskich była czymś więcej niż tylko „tą od miodów”. Miałem głowę pełną pomysłów. Nie czekałem, aż moda przyjdzie do nas – to my ją wykreowaliśmy. Kluczowa była wizja i choć początkowo dotyczyła ona tego, jak sprawić, aby miód był atrakcyjny, modny, pożądany, to szybko zrozumiałem, że możemy więcej. Dzięki temu dziś Pasieki Rodziny Sadowskich to największy internetowy sklep ze zdrową żywnością, a także rozpoznawalna, silna marka, która dzięki Godłu „Teraz Polska” zasłużyła na przywilej reprezentowania tego, co w polskiej gospodarce najlepsze.

KB: Pasja to jedno, kameralny biznes to drugie, ale zupełnie osobna historia to wielki biznes, czyli produkcja, zarządzanie, procesy. Jakim ideom i zasadom pan hołduje jako zarządzający dużym przedsiębiorstwem?

AS: Pasja to był początek, ale po tylu latach wciąż mam duże jej pokłady. To fundament sukcesu w każdej branży, ale żeby zbudować coś wielkiego, trzeba myśleć i działać w kategoriach skali, a nie wyłącznie romantycznych ideałów rzemieślniczych. Ja hołduję zasadzie bezkompromisowej jakości, dynamicznego wzrostu i kontroli nad każdym aspektem biznesu. To dlatego sami sprzedajemy produkty za pośrednictwem naszego sklepu i czuwamy nad procesem ich powstawania od początku do końca. Miodziarze to nie jest firma, która dryfuje z prądem – my wyznaczamy kierunek. Stawiamy przede wszystkim na jakość. Na rynku można sprzedawać byle co, ale to nie moja filozofia. Nasze miody są najlepsze, bo mamy obsesję na punkcie surowca, procesów i innowacji. Nie idziemy na kompromisy, nie produkujemy masówki. Udało się nam zwiększyć skalę, nie rezygnując z dotychczasowych walorów rodzinnego przedsiębiorstwa.

Ta odrobina szaleństwa, rozmachu, o którym wspomniałem, to doskonałe paliwo dla odważnych decyzji, szybkiego reagowania na zmieniający się rynek i budowania firmy, która nie tylko dobrze sobie radzi, ale staje się liderem. Tą energią dzielę się z zespołem. Ludzie to siła naszej firmy. Potrafią działać na najwyższym poziomie i są po prostu najlepsi. Doceniam zaangażowanie, kreatywność i lojalność każdego pracownika, bo wiem, że 90 proc. sukcesu to ich zasługa. Dzięki nim jesteśmy najlepsi.

KB: Pańska oferta stale się rozwija. Jakie kryteria decydują o wprowadzeniu nowych produktów? Czy są to wyłącznie potrzeby rynku, czy też kieruje się pan intuicją i eksperymentuje?

AS: Nie czekam na to, co powie rynek. Gdybym tylko podążał za trendami, byłbym zawsze o krok za innymi, a ja jestem liderem. Nowe produkty wprowadzam wtedy, gdy wiem, że mogę zrobić coś lepiej, inaczej niż reszta. Intuicja? Oczywiście, że tak, ale nie taka, która jest ślepym strzałem. Moja intuicja to doświadczenie, wiedza, analiza i odwaga w podejmowaniu decyzji. Kryteria? Proste: czy to robi wrażenie? Czy wywołuje efekt wow? Czy wchodząc na rynek zmienia reguły gry? Jeśli produkt nie wywołuje emocji, nie ma racji bytu.

Oczywiście obserwujemy zmiany na rynku, ale nie po to, by się im podporządkować – raczej po to, by wiedzieć, kiedy zaskoczyć czymś zupełnie nowym. Tak było z naszymi miodami smakowymi, tak było z marką Zakwasownia Rodziny Sadowskich czy z wprowadzeniem suplementów diety, na przykład kolagenu premium w eleganckich opakowaniach. Eksperymenty? Zawsze. Tyle że nie robimy ich chaotycznie. Wszystko, co trafia do oferty, jest dopracowane w najdrobniejszym detalu – od receptury po sposób, w jaki produkt wygląda na półce. Jeśli coś wprowadzam, to wiem, że będzie sukces.

KB: Jak wygląda pana typowy dzień jako właściciela pasieki? Czy jest on bardziej zdominowany przez kontakt z naturą, czy zarządzanie firmą i rozwój strategii biznesowej?

AS: Typowy dzień? Nie istnieje coś takiego. Jest tylko maksymalne wykorzystanie każdej godziny. Oczywiście pasieka to serce tego, co robimy, ale żeby działać na skalę, którą wyznaczyłem, nie mogę być już tylko pszczelarzem – jestem strategiem, liderem i wizjonerem. Zarządzam całością, ale dzięki wspaniałemu zespołowi ludzi wiem, że wiele spraw mogę oddać w ich ręce. Nie jestem jednak typem szefa zza biurka. Jestem tam, gdzie mnie potrzebują – reprezentuję firmę na zewnątrz, odbywam spotkania inwestorskie, ale czasami też osobiście sprawdzam nowe smaki miodów.

KB: Czy czuje pan, że sukces firmy wiąże się z osobistą więzią i z pasją, jaką oddał się pan po maturze pszczelarstwu?

AS: Oczywiście, że tak. Ale nie chodzi tylko o sentymenty. Pszczelarstwo to było moje pierwsze doświadczenie, tam nauczyłem się, czym jest ciężka praca, cierpliwość i bezkompromisowość. Jeśli w ulu jest bałagan, nie będzie miodu. Jeśli nie rozumiesz pszczół, nie masz nad nimi kontroli. Tak samo jest w biznesie.

Czy pasja miała znaczenie? Tak, ale sama pasja niczego nie gwarantuje. Pasjonatów pszczelarstwa są tysiące, ale ilu z nich zbudowało markę, która stała się symbolem jakości i stylu? Kluczowe było to, że od początku wiedziałem, że chcę czegoś więcej niż tylko hodowania pszczół. Chciałem stworzyć firmę, która wyznacza trendy. Wierzyłem w nią tak mocno, że dałem jej swoje nazwisko, a to przecież wyjątkowe zobowiązanie. Każdy słoik miodu, każda nowa linia produktowa, każde partnerstwo biznesowe – to wszystko ma moje DNA. Dlatego ten sukces nie jest przypadkiem. To efekt lat konsekwencji, determinacji i bezwzględnej wiary w to, że można więcej.

KB: Jak widzi pan przyszłość swojego biznesu? Czy ma już konkretne plany na dalszy rozwój?

AS: Myśląc o przyszłości, widzę tylko jedną drogę: jeszcze wyżej. Nie uznaję stagnacji. Jeśli nie idziesz do przodu, to się cofasz, a w moim świecie nie ma miejsca na przeciętność.

Planów jest wiele i sukcesywnie je realizujemy. Ale nie będę zdradzał wszystkiego – konkurencja już wystarczająco często próbuje nas kopiować, choć nigdy jej się to nie udaje. Powiem tyle: Pasieki będą jeszcze bardziej ekskluzywne, jeszcze bardziej niepodrabialne i zaskakujące. Na pewno nie zabraknie kolejnych nowych produktów i smaków, także takich, których rynek jeszcze nie zna. W minionym roku rozwinęliśmy od zera kategorię naturalnych suplementów diety i wciąż dokładamy nowe produkty, które cieszą się ogromnym powodzeniem. Miód to nie tylko słodki dodatek do herbaty, to potęga natury, którą teraz wprowadzamy do kategorii produktów funkcjonalnych. Colostrum, witaminy, elektrolity, shoty energetyczne, produkty dla sportowców, jak na przykład Kolagen Sport – to dopiero początek. W marcu tego roku wprowadziliśmy miód z matchą i już wiemy, że będzie to absolutny hit. Połączyliśmy najwyższej jakości miód z zieloną herbatą matcha, tworząc produkt, który nie tylko smakuje wyśmienicie, ale też działa jak naturalny zastrzyk energii i antyoksydacyjna tarcza dla organizmu. To coś, czego rynek jeszcze nie widział na tym poziomie jakości. My jednak już planujemy następne zaskakujące nowości. Będzie się działo.

KB: W branży miodu sporo się dzieje. Rozwija się import, również z bardzo odległych kierunków, i tu można oczekiwać tendencji wzrostowej. Jakie są pana prognozy i perspektywy dla rynku miodu w tym kontekście?

AS: Import? Niech sobie sprowadzają, co chcą. Tani miód zalewa rynek? Żałuję, że tak się dzieje, ale nie mam na to wpływu. Miodziarze nigdy nie byli i nie będą w tym wyścigu. Ja nie gram w lidze masówki, tylko jakości. A prawdziwa jakość zawsze znajdzie swojego odbiorcę.

Nie obawiam się chińskich czy południowoamerykańskich miodów, które walczą ceną. To inna liga. Oczywiście rynek się zmienia. Widzę, jak wielkie sieci detaliczne szukają najtańszych rozwiązań, jak konsumenci są bombardowani „promocjami” na miód, który z prawdziwym miodem ma niewiele wspólnego. Ale ja gram inaczej i wiem, że nasi konsumenci też to widzą i doceniają. Przewiduję, że rynek miodu będzie się rozwarstwiał. Z jednej strony tani import – dostępny masowo, słabej jakości, tani produkt. Z drugiej strony segment premium, który rośnie, bo ludzie chcą autentyczności, chcą towarów, które mają historię, jakość i niepowtarzalność. I to jest nasza nisza, a właściwie nasza dominacja.

Na pewno nie zamierzamy walczyć ceną. To nie jest nasza bajka. Jak wspomniałem, fundamentalna jest jakość. Klienci wiedzą, że kupując nasz miód, dostają coś absolutnie topowego. Stawiamy na kreatywny pomysł i innowacje, a produktom zapewniamy marketing na najwyższym poziomie. Konkurencja może próbować kopiować nasze pomysły, ale to my wyznaczamy trendy. Pasieki Rodziny Sadowskich nie są już tylko marką miodu. To gigantyczna platforma z ponad 160 naturalnymi produktami, a także symbol dobrego gustu i jakości życia. Mamy świetne relacje z influencerami, mediami, partnerami z segmentu premium. Nasz produkt jest widoczny tam, gdzie trzeba. Będziemy robić swoje, jak do tej pory, i jestem przekonany, że dzięki temu nie tylko przetrwamy, ale będziemy jeszcze silniejsi.

KB: W dobie rosnącej świadomości ekologicznej – jakie działania podejmuje pan, by jeszcze bardziej podkreślić zrównoważony charakter działalności?

AS: Niestety, ekologia to wciąż dla wielu firm tylko marketingowa gadka, zielone listki na opakowaniach i puste deklaracje. Dla mnie to konkretne decyzje, które mają realne znaczenie. I nie robię tego dlatego, że taka jest moda – robię to, bo wiem, że przyszłość należy do tych, którzy potrafią łączyć biznes z odpowiedzialnością. Jesteśmy w tym temacie bezkompromisowi. Nasze miody pochodzą z terenów wolnych od pestycydów i są dostarczane przez starannie dobranych pszczelarzy, którzy działają zgodnie z zasadami etycznego pszczelarstwa. Współpracujemy z pasiekami, które dbają o pszczoły i ich naturalne środowisko. Nie wspieram intensywnego pszczelarstwa, które wyciska ule jak cytryny. Dbamy o odpowiednie warunki, rotację pasiek, zachowanie bioróżnorodności. Nie kupujemy taniochy na masową skalę. Nasze opakowania są wyłącznie eko i premium – ze szkła i tektury. Stawiamy na lokalne źródła surowca, zoptymalizowane dostawy, ekologiczne rozwiązania logistyczne. Nie widzę sensu wożenia miodu z końca świata, skoro najlepszy mamy tu, na miejscu.

Pasieki Rodziny Sadowskich to więcej niż tylko marka, to ruch społeczny. Promujemy świadome wybory konsumenckie, współpracujemy z ekologami i pszczelarzami, organizujemy warsztaty, uczymy dzieci i młodzież zdrowego stylu życia. Bo biznes to jedno, ale wpływ, jaki wywierasz na innych, to prawdziwy miernik sukcesu. W tym właśnie celu powołałem do życia Fundację Rodziny Sadowskich, która powstała z jednego, prostego powodu – nie czekamy, aż świat się zmieni na lepsze, tylko sami go zmieniamy. To naturalna kontynuacja wartości, które od zawsze są fundamentem naszej działalności biznesowej: jakość, odpowiedzialność i działanie z myślą o przyszłości.

Do troski o środowisko angażujemy naszych klientów i lokalną społeczność. W ramach corocznej akcji „Ratujmy pszczoły” do tej pory rozdaliśmy konsumentom około 120 tys. saszetek z nasionami miododajnych roślin, aby każdy mógł wysiać łąkę kwietną w ogrodzie lub na balkonie. Chcąc zwiększyć zaangażowanie lokalnych społeczności, w czerwcu 2024 r. Fundacja Rodziny Sadowskich we współpracy z Urzędem Miasta Płock zaprosiła mieszkańców Płocka, dzieci ze szkoły podstawowej, a także piłkarki nożne z Wisły Płock do wspólnego wysiewania kwietnej łąki w parku Północnym w Płocku. Z ponad 6 kilogramów nasion roślin miododajnych powstała łąka o powierzchni 1,3 tys. m kw., dzięki której zapylacze znalazły bezpieczne i czyste miejsce do bytowania. Fundacja Rodziny Sadowskich wraz z pracownikami naszej firmy przeprowadziła szereg warsztatów na temat zdrowego żywienia oraz ochrony środowiska dla dzieci ze szkół i przedszkoli, a także dla seniorów. Na wybudowanych przez spółkę kortach tenisowych organizowana jest szkółka tenisowa dla dzieci, gdzie młodzież może wziąć udział w bezpłatnych zajęciach z trenerem. W 2023 r. Fundacja ufundowała specjalistyczny wózek do gry w tenisa dla zawodnika SIKT Płock, a w 2024 r. przekazała 32 rowery i kaski dla wychowanków Ośrodka Opiekuńczo-Wychowawczego w Płocku. Firma wsparła także zawody dla dzieci szkolnych Tytan Warszawy, przekazując tysiąc miodów na nagrody dla biorących udział w eliminacjach, oraz Mazowieckie Centrum Neuropsychiatrii w Józefowie.

Nie zawsze jednak chodzi tylko o wielkie gesty, czasem drobne działania, jak wsparcie lokalnych społeczności, mogą mieć ogromny wpływ. To dla mnie ważna część naszej misji, która pokazuje, że biznes i społeczna odpowiedzialność mogą iść w parze.

KB: Co najbardziej pana zaskoczyło w rozwoju firmy? Czy był jakiś moment przełomowy, który pan szczególnie zapamiętał?

AS: Zabrzmi to pewnie odważnie, ale od początku wiedziałem, że Miodziarze odniosą sukces. Wizja była jasna, cel precyzyjnie określony. Ale oczywiście w drodze na szczyt zawsze pojawiają się momenty, które wywracają stolik i przyspieszają rozwój bardziej, niż się zakładało. Gdy nasze miody smakowe zaczęły robić zawrotną karierę, gdy zobaczyłem je na ekskluzywnych imprezach, gdy stały się pożądanym prezentem, zrozumiałem, że stworzyliśmy trend, jakiego wcześniej nie było. I choć wcześniej wielu „znawców” twierdziło, że miód to miód – że ludzie nie zapłacą więcej za produkt, który od setek lat wygląda tak samo – udowodniłem, że się mylili. Wprowadziłem na rynek coś, czego nie było: miód, który stał się prestiżowym prezentem, elementem ekskluzywnej gastronomii, produktem, o którym się mówi.

Zaskoczyło mnie, jak szybko konkurencja zaczęła kopiować moje pomysły. Problem w tym, że kopiowanie to jedno, a tworzenie trendów – to zupełnie inna liga. Dziś jeszcze bardziej wierzę w to, że nie wolno grać zachowawczo. Jeśli chcesz być liderem, musisz być odważny. Robić rzeczy, których inni się boją. I właśnie dlatego Miodziarze są tam, gdzie są – bo zawsze graliśmy va banque. I będziemy grać dalej.

KB: Zarówno Pan, jak i firma jesteście laureatami wielu nagród. Jakie wrażenia towarzyszyły panu podczas odbierania na scenie Filharmonii Narodowej Godła „Teraz Polska” – najstarszego i najbardziej rozpoznawalnego znaku najwyższej jakości i polskiego pochodzenia?

AS: Gdy stałem na scenie Filharmonii Narodowej, czułem dumę. Nie tylko osobistą, ale też biznesową – dumę z całego zespołu, z ludzi, którzy razem ze mną budują tę markę, z pszczelarzy, którzy pracują na naszą jakość, z klientów, którzy od lat wiedzą, że Miodziarze i nasze Pasieki Rodziny Sadowskich to nie jest zwykły miód. To jest jakość, którą można poczuć w każdej łyżeczce. To nasze dobro narodowe. Godło „Teraz Polska” nie trafia do przypadkowych firm, nie dostaje się go za ładne opakowanie czy dobry PR. To nagroda dla polskich firm, które wyznaczają standardy. Bezcenne uczucie.

Był to też moment, w którym utwierdziłem się w przekonaniu, że nie ma dla nas sufitu. Jeśli teraz zdobywamy Godło „Teraz Polska”, jeśli nasz miód jest wręczany na ekskluzywnych wydarzeniach i kupowany przez tysiące lojalnych klientów, to co będzie dalej? Doskonale wiem – nie chcemy się zatrzymywać, spoczywać na laurach, bo nagrody są ważne, ale nie można na nich poprzestać. Najlepsze dopiero przed nami.

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.