Teatr operowy – miejsce syntezy wszystkich talentów

O wchodzeniu polskiej kultury do dobrej, europejskiej klasy, zmianach w teatrze odpowiadających na potrzeby czasów, o kreatywności Polaków i angażowaniu przedsiębiorców w mądre dzielenie się sukcesem z Waldemarem Dąbrowskim, dyrektorem Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, rozmawia Kamil Broszko.

 

Kamil Broszko: Będąc ministrem kultury, doprowadził pan do powstania Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF), który okazał się niezwykle potrzebną instytucją. Czy powołując Instytut, myślał pan, że ten projekt odniesie taki sukces?

Waldemar Dąbrowski: Byłem o tym najgłębiej przekonany. Co więcej, udało mi się przekonać do tej idei znakomitą większość filmowców, co było bardzo znaczące, ponieważ rzecz wymagała ustawy parlamentarnej rozstrzygającej o kształcie i sposobie funkcjonowania Instytutu, a środowisko polityczne nie było w tej sprawie jednomyślne. Fakt, że parlament powołał PISF w kształcie zgodnym z naszym projektem, pozwolił powrócić polskiemu kinu do dobrej, europejskiej klasy. Jestem przekonany, że w niedalekiej przyszłości doczekamy się osiągnięć prawdziwie wielkich, bo polska kinematografia jest przecież jedną z najważniejszych w Europie i świecie. W tamtym czasie powstały także inne ważne instytucje, które dzisiaj mają charakter kluczowy dla polskiej kultury. Myślę tu o Instytucie Książki i Instytucie Teatralnym, które miały podjąć wyzwania wynikające z sytuacji polskiej książki i czytelnictwa oraz życia teatralnego w obszarze refleksji intelektualnej i pamięci historycznej. Bardzo ważne było także powołanie Narodowego Instytutu Audiowizualnego – odpowiedzi na wszechobecną siłę Internetu.

KB: W tej chwili zajmuje się pan Teatrem Wielkim – Operą Narodową, czyli dziedziną niszową, ale z potencjałem eksportowym.

WD: Nie zgodzę się na określenie sztuki operowej niszową. Raczej elitarną. Bo teatr operowy to miejsce syntezy wszystkich talentów, jakie istnieją w kulturze: muzyki, tańca, śpiewu, plastyki, literatury. Wszystko tu się splata w jeden komunikat artystyczny, który zanim zostanie ujawniony publiczności, wymaga wieloletniego procesu twórczego – od etapu tworzenia dzieła po etap kształtowania jakości artystycznej poszczególnych zespołów i artystów. Na narodowy teatr operowy trzeba patrzeć w wielowątkowej perspektywie. Naszym najważniejszym zadaniem, jako producenta spektakli operowych i baletowych, jest dać satysfakcję i sprawić przyjemność publiczności, ale także prowadzić z nią mądry dialog, osadzony w realiach współczesnej nam kultury. Jesteśmy pożądanym i cenionym partnerem wielu czołowych teatrów Europy i świata, z którymi realizujemy w każdym sezonie po kilka wspólnych projektów. Przed chwilą mógł pan spotkać dyrektora muzycznego naszego teatru. Jest nim Carlo Montanaro, znakomity włoski dyrygent. Zniknęły nam granice, także te mentalne… Na szczęście doczekałem czasów, kiedy jedyny kłopot, jaki mogę mieć z paszportem, to przypomnieć sobie, gdzie go wczoraj położyłem. Jeszcze niedawno całe pokolenia polskich artystów ograniczał podział świata na lepszy i gorszy, w związku z czym niewiele było polskich karier na scenie międzynarodowej. Dziś jest ich wiele, ale ciągle za mało. Dlatego naszym zadaniem, jako teatru narodowego, jest zbudowanie takiej jakości w obrębie procesu twórczego i eksploatacji repertuaru, która stworzy utalentowanym Polakom szansę zaistnienia w przestrzeni europejskiej i światowej. We współpracy z 10 teatrami europejskimi prowadzimy studio operowe przeznaczone dla doskonalenia wybitnych talentów muzycznych. Działamy także w obszarze edukacji, aby wychowywać przyszłą publiczność w duchu kultury.

Powtórzę zatem: nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że opera jest sztuką niszową. Kultura ma kształt piramidy, u podstawy której jest każda przeczytana książka, każda ważna rozmowa w rodzinie, każdy zachwyt przejawem piękna... Wznosząc się ku szczytowi piramidy, znajdujemy miejsce opery. Dojście do tego szczytu nie jest działaniem niszowym, choć trudnym, bo wymaga kompetencji od odbiorcy. Opera nie jest wpisana do obowiązkowego katalogu wychowania kulturalnego Polaka. Żeby wejść w świat opery, oprócz kompetencji potrzebna jest również odwaga przekroczenia bariery psychologicznej, aby móc odkrywać nieznane dotąd obszary. Opera, oddziałując muzyką, obrazem, tańcem, urodą plastyczną, umożliwia każdemu znalezienie przestrzeni zainteresowań i fascynacji. Najdłużej zostają z nami ci, dla których to wszystko splata się w całość. Opera to nie jest teatr z muzyką ani muzyka z teatrem. Opera to miejsce, w którym urzeczywistnia się powagę muzyki poprzez działanie wybitnego talentu twórczego i wykonawczego.

KB: Czy teatr narodowy otrzymał nową misję i nowe obowiązki wobec społeczeństwa w obliczu zmian, jakie dokonują się we współczesnym świecie?

WD: Kultura jest procesem, którego szczególną wartością jest ciągłość. Myśląc o przyszłości, zawsze musimy mieć poczucie zobowiązania wobec pokoleń przeszłych i przyszłych. Świat się zmienia i zmiany te wpływają również na nas. Wśród naszej publiczności są stali bywalcy La Scali, Covent Garden, Metropolitan Opera, którzy mają ugruntowany punkt odniesienia przez kontakt z tym, co najlepsze na świecie. Dlatego i od nas żądają najwyższego poziomu.

Zmianie uległy też wymagania techniczne. Kiedyś dekoracje teatralne tworzone były z drewna i płótna. Dzisiaj metal jest podstawą wszelkich konstrukcji scenograficznych, zaś światło uzupełnione technikami wideo buduje przestrzeń sceniczną.

Współczesny świat opowiadany jest wideoklipami, szybką narracją zmieniających się obrazków. Obecni widzowie, przychodząc do opery, nie mogą widzieć jedynie statycznych sytuacji, bo szybko się znudzą. Musimy uczynić operę tak silnym przekazem, aby była atrakcyjna dla widza, który na co dzień ogląda kilkadziesiąt tysięcy różnych obrazków pochodzących z różnych źródeł. Jedno sobotnio-niedzielne wydanie „New York Timesa” przynosi tyle informacji, ile przeciętnie każdy człowiek w średniowieczu przyswajał przez całe swoje życie. To pokazuje skalę przemiany. Natłok wiadomości wymusza u odbiorcy umiejętność percepcji, selekcji oraz zarządzania nimi tak, aby nie zatracić elementarnych kierunków dążenia do godnego życia, nadawania głębszego sensu naszej codzienności.

Znakiem nowych czasów jest także zjawisko mediów społecznościowych. Mało kto już ma nawyk czytania gazety papierowej, choć ja tę czynność celebruję. Młodsze pokolenia są skupione wokół mediów elektronicznych, więc my też musimy być w nich obecni i musimy rozmawiać ich językiem.

KB: W jakim miejscu na operowej mapie świata znajduje się obecnie polska opera narodowa?

WD: Obecnie są dwie najważniejsze na świecie sceny muzyczne: londyńska Royal Opera House w Covent Garden i nowojorska Metropolitan Opera. Z nimi nie mogą równać się żadne inne opery, z La Scalą włącznie, która także jest wyjątkowa poprzez tradycję włoskiego belcanto oraz publiczność cudownie wrażliwą, choć wymagającą i bezwzględną dla niedostatków wykonawczych. Co nas zasadniczo różni? Podam przykłady. Nasz roczny budżet równy jest miesięcznemu budżetowi Met, choć nie mam prawa narzekać, bo i tak jest większy niż kiedykolwiek w przeszłości. To wyznacza nam miary i możliwości działania. Stać nas na zatrudnienie jednej gwiazdy w miesiącu, podczas gdy w Met tych gwiazd jest kilka w każdym przedstawieniu.

Polska opera narodowa zajmuje miejsce w szerokiej czołówce europejskiej. Prowadzimy stałą i dobrą współpracę z najlepszym teatrem rosyjskim, jakim jest Teatr Maryjski z Sankt Petersburga. Współpracujemy z Royal House Opera w Londynie i Teatro Real w Madrycie. Jesteśmy wiarygodnym i pożądanym partnerem koprodukcyjnym, czego nie było wcześniej. Na najbliższy sezon przygotowaliśmy we współpracy z Kopenhagą premierę „Diabłów z Loudun” Krzysztofa Pendereckiego, która już wzbudza duże zainteresowanie. Reżyserem spektaklu będzie wybitny angielski twórca Keith Warner, a orkiestrę poprowadzi Lionel Friend. W grudniu przygotowujemy premierę dwóch jednoaktówek w koprodukcji z Metropolitan Opera. Będą to „Jolanta” Piotra Czajkowskiego i „Zamek Sinobrodego” Beli Bartoka. Przedstawienie reżyseruje Mariusz Treliński, a dyrygować będzie Valery Gergiev. We współpracy z Walijską Operą Narodową przygotowujemy również na nadchodzący sezon „Lohengrina” Ryszarda Wagnera. Jesteśmy postrzegani jako teatr nowoczesny. W tym roku wielką sensacją, odnotowaną w fachowych mediach międzynarodowych, była nowa opera „Qudsja Zaher” Pawła Szymańskiego, zamówiona dla naszego teatru 12 lat temu, za mojej pierwszej dyrekcji. Pod koniec najbliższego sezonu odbędzie się prapremiera światowa opery „Moby Dick” Eugeniusza Knapika, dzieła napisanego specjalnie dla naszego teatru, na nasze zamówienie. Rzadko zdarza się realizacja tylu utworów współczesnych i z tej perspektywy jesteśmy podziwiani za odwagę i innowacyjność inscenizacyjną.

Międzynarodowy świat artystyczny jest też pod wrażeniem naszego gmachu, jako samoistnego dzieła sztuki powstałego na gruzach i popiołach powojennej Warszawy. Często na deskach naszej sceny - największej sceny świata, z czego niewielu zdaje sobie sprawę – możemy obejrzeć przedstawienia prawdziwie wybitne, choć pozostaje nam nadal pracować nad dobrą, rzetelną średnią wykonawczą, aby nie zdarzyła nam się bylejakość.

KB: Czy wypracowaliśmy jako państwo dobry system finansowania kultury?

WD: Istnieje oczywista zależność poziomu gospodarki od jakości kulturalnej społeczeństwa. Widać to najlepiej, patrząc na wskaźniki czytelnictwa. Najwięcej czytają Skandynawowie, Niemcy, Anglicy, Francuzi, czyli obywatele najzamożniejszych krajów świata. Od ilości i jakości przeczytanych książek zależy jakość życia społecznego, gospodarczego, politycznego i indywidualny los każdego czytelnika. Opera jest też taką książką, którą należy czytać; jest składnikiem wielkiej sumy kultury, którą trzeba przyswoić, żeby porządek świata był zachowany. Robert Lewandowski osiąga wyżyny światowe dopiero pod okiem niemieckiego trenera, który jest inteligentem w pełnym tego słowa znaczeniu. My mamy wciąż spory dystans do nadrobienia, ale szczęśliwie udaje nam się go skracać, co jest miarą sukcesu.

KB: Gmach Teatru Wielkiego powstawał na popiołach i z popiołów, choć nie było wtedy wydajnej gospodarki…

WD: W tym przypadku zadziałał tzw. czynnik ludzki, czyli wybitna osobowość dyrektora Teatru Polskiego Arnolda Szyfmana, który zdołał przekonać władze polityczne lat 50. do projektu odbudowy Teatru Wielkiego. Jednocześnie wokół gmachu powstały szpetne bloki i można zadać sobie pytanie, jak to możliwe, aby nie starczyło wrażliwości do stworzenia odpowiedniego otoczenia dla tak pięknego obiektu. Architektura ma zasadniczy wpływ na kondycję moralną i etyczną ludzi. W relacji do piękna sam stajesz się piękniejszy, mądrzejszy, lepszy, zaś w relacji do szpetoty – jesteś co najwyżej obojętny.

KB: Czy Polska jest w stanie wygenerować wystarczającą liczbę kreatywnych jednostek?

WD: Wciąż czujemy niedostatek wielkich osiągnięć wśród przedstawicieli pokolenia ukształtowanego w warunkach demokracji. Jest to sprawa do namysłu dla środowiska politycznego i rządu, bo brakuje u nas dobrych, systemowych rozstrzygnięć, jak pracować z wybitnymi talentami i zatrzymać je w Polsce. Proszę zauważyć, ilu Polaków pracuje na rzecz rozwoju Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Z mojej grupy studenckiej tylko ja pozostałem w Polsce. Druga wojna światowa, chory system PRL i stan wojenny naruszyły zdrową tkankę. Z drugiej strony w rok 1989 wchodziliśmy z hiperinflacją rzędu 900 proc., podczas gdy Czesi, Węgrzy i Niemcy z NRD mieli inflację jedynie na poziomie 10 proc. i byli ulubieńcami inwestorów zagranicznych, do nich płynął strumień kapitału. Po 20 latach nasze wskaźniki makroekonomiczne są lepsze od węgierskich, sytuacja społeczno-ekonomiczna jest lepsza niż na Węgrzech i prawie taka sama jak w Czechach – gdyby nie kłopoty z OFE, byłaby ewidentnie lepsza. Czyli Polak potrafi. I nie mówimy tu o osiągnięciach Polaków jako narodu, a dotyczących jednostek, i to w wielu dziedzinach. Posłużę się zaledwie kilkoma przykładami: w nauce – ks. prof. Michał Heller czy prof. Aleksander Wolszczan, w muzyce – prof. Krzysztof Penderecki, w biznesie – Jan Kulczyk czy Jerzy Starak, w literaturze – Czesław Miłosz czy Wisława Szymborska, w rzeźbie – Magdalena Abakanowicz... Ale mam na myśli także sumę dokonań wszystkich Polaków, którzy potrafili nadążyć za czasem przemian. Oczywiście temu procesowi towarzyszy dużo bólu tych, którym trudno było wkomponować się w nową rzeczywistość i wejść z energią w świat gospodarki rynkowej i demokracji parlamentarnej. Choć powstały pewne obszary wykluczenia, to możemy mówić o niezwykłym historycznym sukcesie, biorąc za kryterium zmniejszenie się dystansu do najlepszych gospodarek świata. Można powiedzieć, że obecnie przeżywamy najlepszy dla Polski okres od 350 lat. Ten polski sukces postrzegany jest przez symbolikę nazwisk jednostek wybitnych, takich jak Tadeusz Mazowiecki, Lech Wałęsa czy Leszek Balcerowicz. Ale na miano zwycięzców zasługują wszyscy Polacy, którzy zaczęli ciężko, skutecznie i wydajnie pracować, bo sukces może się narodzić tylko w atmosferze dobrej pracy.

KB: Konkurs „Teraz Polska” wywodzi się z konceptu docenienia polskiej przedsiębiorczości, a co za tym idzie polskiej kreatywności.

WD: Przedsiębiorczość to jest par excellence działalność kreatywna. Mam ogromny szacunek do przedsiębiorców. Suk-ces takich ludzi wywodzi się z wyobraźni, chęci i talentu urzeczywistnienia swoich pragnień i marzeń, swoich snów. W przypadku Polaków mamy jeszcze do czynienia z motywacją materialną, bo musimy i chcemy zbudować fundamenty materialne, czego nie mieli okazji zrobić nasi dziadkowie i rodzice.

KB: Jak zachęcić przedsiębiorców, aby inwestowali w kulturę wysoką?

WD: Trzeba tutaj odwołać się do społecznej odpowiedzialności biznesu. Etyka biznesmena powinna nakazywać potrzebę dzielenia się sukcesem. Nie ma u nas niestety mody na bycie kreatorem przestrzeni, w której mogą się spełniać ludzie utalentowani w sporcie, nauce, kulturze. Pamiętajmy, że w miasteczku pod Olsztynem tysiąc złotych znaczy więcej niż sto tysięcy w Warszawie. Moda na bycie hojnym, na mądre dzielenie się sukcesem powinna być w najwyższej cenie. Tę cenę dzisiaj definiują media, mające wpływ na wizerunek mądrego obywatela, który osiągnąwszy pozycję w biznesie, ma ambicję kreowania przestrzeni wokół siebie za pomocą podstawowego instrumentu, jakim jest pieniądz. Może to wyzwolić inne dobra, takie jak rozwijanie talentów czy pomoc potrzebującym, by w efekcie końcowym uzyskać pełniejszy sens naszej wspólnoty.


Fot. Archiwum Teatru Wielkiego - Opery Narodowej / fot. K. Bieliński                                                                                                                                                                                

 

 

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.