Społeczeństwo polskie wobec zagłady Żydów
Czy Polacy mordowali i dręczyli Żydów podczas drugiej wojny światowej, czy też ratowali ich i pomagali im? Aby choć częściowo zbliżyć się do odpowiedzi na tak postawione pytanie, ale także ocenić jego znaczenie i sens, należy wsłuchać się w głos historyków i badaczy zajmujących się problemem. Prezentujemy relację z debaty zorganizowanej przez Polską Akademię Nauk.
Temat postaw Polaków wobec zagłady Żydów jest silnie obecny w mass mediach. Najczęściej jednak owa obecność ma charakter przyczynkarski, nie brak też wystąpień wynikających z pobudek populistycznych, uwarunkowanych celami politycznymi czy stereotypem. Taki stan dyskusji uniemożliwia lub znacząco utrudnia rozwój świadomości i dostęp do prawdy. O ile poznanie prawdy nigdy nie było czymś bezwzględnie możliwym czy pewnym, o tyle z poznawaniem faktów historycznych wiążą się pewne unikalne trudności: z czasem maleje ilość źródeł, a rośnie ilość treści, które są nadbudowywane na historii, co wynika z chęci realizowania celów politycznych, ideologicznych, pragmatycznych, a czasem również z ograniczeń poznawczych. Z pomocą przychodzi nauka, która opracowała sposoby dochodzenia do prawdy – choć nie idealne, to najlepsze z możliwych. Jednym z przejawów jej działania była debata, która odbyła się 11 kwietnia br. w Warszawie, w Pałacu Staszica (siedziba Polskiej Akademii Nauk). – Skoro brakuje dyskusji mogących rzucić światło na zagadnienie stosunku Polaków wobec zagłady Żydów, powinna wkroczyć nauka, wolna i niczym nieskrępowana, która tego typu dyskusję podejmie – mówi prof. Andrzej Rychard, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk (IFiS PAN) i inicjator spotkania. – Chcemy, aby debata była oparta na tezach, które – jeśli to tylko możliwe – znajdują uzasadnienie w zbadanych faktach – dodaje. Organizatorzy debaty nie przygotowali konkretnych pytań dla uczestników. Poprosili jedynie, aby ustosunkowano się do zdania będącego tytułem debaty i niniejszej relacji.
Siedem typów postaw
Typologię postaw leżących u źródła reakcji Polaków na zagładę Żydów przedstawiła prof. Barbara Engelking, kierująca Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN. – Pierwszy typ postawy to była pomoc incydentalna, na przykład wskazanie komuś drogi, ostrzeżenie, udzielenie schronienia, nakarmienie głodnego dziecka itp., czyli jednorazowe akty spontanicznej pomocy, często motywowanej współczuciem czy litością, które miały dla Żydów szukających ratunku ogromne znaczenie – rozpoczyna prof. Engelking. – Druga postawa to udzielanie pomocy długotrwałej, co wymagało większego poświęcenia i łączyło się z większym zagrożeniem. Każdy, kto rozważał taką pomoc, musiał się liczyć z konsekwencjami nieposłuszeństwa wobec przepisów niemieckich – kontynuuje. Podkreśla również, że oprócz zagrożenia życia taka pomoc łączyła się z rozmaitymi trudami i niedogodnościami w życiu codziennym. W ramach pomocy długotrwałej wymienia również pomoc płatną. – Nie wydaje mi się, aby płacenie za ukrywanie dyskwalifikowało osoby udzielające pomocy, oczywiście w sytuacji dotrzymania umowy – tłumaczy Engelking i wskazuje, że nieraz płacenie było po prostu niezbędne, by wyżywić dodatkowe osoby pod swoim dachem. Trzecia wymieniona postawa polega na odmowie pomocy. Uznana jest za możliwą do zrozumienia w kontekście grożących kar (na czele z karą śmierci) i niemieckiego terroru. Zachowały się relacje Żydów, którzy rezygnowali z poszukiwania pomocy, bowiem nie chcieli stawiać swoich sąsiadów i znajomych w sytuacji narażenia życia. – Czwartą postawą, chyba najpowszechniejszą, ale też najtrudniejszą do zmierzenia i opisania, była bierność wynikająca z obojętności. Wydaje mi się, że można wymienić trzy źródła tej obojętności: trudności wynikające z codziennej walki o przetrwanie, która była tak absorbująca, że nie starczało energii dla cudzego cierpienia; antysemityzm, który w Polsce był, jest i zapewne będzie; demoralizację wynikającą z sytuacji wojennej – twierdzi badaczka. W tym punkcie typologii stawia granicę postaw wobec Żydów, które sama określa jako wybaczalne. Następnie wymienia szantażowanie i szmalcownictwo, określając je mianem żerowania na cudzym nieszczęściu i cierpieniu. Szmalcownicy rozpoznawali Żydów na ulicy, zaś szantażyści przychodzili do ich domów. – Oba te doświadczenia były absolutnym kanonem przeżyć ukrywających się Żydów, szczególnie w dużych miastach. Spośród tysięcy relacji, z którymi się zapoznałam, mogę wymienić dwie, w których ani razu nie wspominano o działalności szmalcownika – twierdzi Engelking. Szmalcownik dokonywał grabieży, ale pozostawiał ofiarę żywą. Były też jednak osoby – a charakterystyka ich działań kwalifikuje je do kolejnego typu postaw – które Żydów łapały i przekazywały policji polskiej albo niemieckiej, co jednoznacznie oznaczało śmierć. Pokusą do wydania Żyda bywały bardzo skromne nagrody: kilogram cukru, ubranie po zmarłym, kilka papierosów czy wódka. – Ostatnim typem polskich postaw wobec Żydów jest mordowanie, nie tylko mające charakter zinstytucjonalizowany, czyli dokonywane przez granatową policję. Szczególnie w kontekście wiejskim granatowa policja stanowiła barierę między społecznością żydowską a Niemcami. Jeśli wydało się Żyda granatowym policjantom i oni go zabili, to Niemcy w ogóle nie musieli się o tym dowiadywać. Polska lokalna społeczność załatwiała problem we własnym zakresie i w ten sposób unikała kar, które mogły nastąpić w wyniku odkrycia przez Niemców faktu pomagania Żydom. Oprócz mordów dokonywanych przez policjantów występowało też zjawisko mordu dokonywanego przez ludność cywilną, indywidualnego i grupowego – kończy Engelking.
Pytanie o postawę społeczeństwa ma swoje granice
Inny punkt widzenia, zgodnie z duchem debaty, zaprezentował prof. Dariusz Stola, historyk, dyrektor Muzeum Żydów Polskich. Rozpoczął od definicji i zaproponował sproblematyzowanie pojęcia społeczeństwa polskiego. Zwrócił uwagę, że w jego skład, w zależności od przyjętych kryteriów, można wliczyć również samych Żydów. – Oczywiście (w celach badawczych – przyp. red.) musimy przyjąć kategoryzację nazistowską na Aryjczyków i nie-Aryjczyków, dlatego że ona definiowała, kto jest obiektem morderczego planu. Czyńmy to jednak świadomie, wszak z zasady należy być podejrzliwym wobec kategoryzacji wprowadzonych przez morderców – twierdzi Stola. Podkreśla również, że jednolicie ujęte w tytule debaty społeczeństwo polskie to różne grupy, funkcjonujące w różnych porządkach prawnych na terenie okupowanej Polski. Zróżnicowanie prawne ma znaczenie, bowiem kara śmierci za pomoc Żydom nie obowiązywała w całej Polsce. Z tego względu jednym z zadań stojących przed współczesnym badaczem powinno być określenie wagi czynników określających sposób reagowania na zagładę Żydów. Takim czynnikiem może być na przykład obowiązujący na danym terenie system prawny, w którym za ukrywanie Żydów karano śmiercią. – Może uważają państwo, że niepotrzebnie komplikuję zagadnienie, ale mamy do przeanalizowania wiele zmiennych i od ich doboru zależy, czy dowiemy się czegoś o społeczeństwie polskim, czy o naturze ludzkiej w ogóle – tłumaczy Stola. – Druga wojna światowa uczyniła Polskę miejscem nieludzkiego laboratorium, sytuacji ekstremalnej – dodaje badacz. Dalej rozwija swój wywód, wskazując, że właśnie od doboru zmiennych zależy, czy badając losy zagłady Żydów, poznamy prawdę o naturze ludzkiej, kulturze europejskiej, a być może o różnych warstwach społecznych lub różnych odmianach chrześcijaństwa. – Kiedy słyszę, że za jakiś fakt historyczny odpowiedzialni są chłopi, to chce mi się śmiać, bo każdy, kto mieszkał na wsi, wie, że na jednym jej końcu mieszkają inni ludzie niż na drugim, i wie, że ktoś, kto ma duże gospodarstwo, różni się od człowieka nieposiadającego ziemi – tłumaczy Stola. Odnosi się również do kwestii winy. – Nie można wybaczać albo nie wybaczać czegoś, na co dana osoba nie mogła mieć wpływu. Nie widzę na tej sali nikogo, kto miałby powyżej 90 lat, więc nikt tutaj nie odpowiada za żadne reakcje społeczeństwa polskiego w czasie II wojny światowej, natomiast odpowiadamy za to, co dziś zrobimy z wiedzą. Wydaje mi się, że spoczywa na nas obowiązek przypominania tym, którzy chcą zapomnieć; obowiązek dociekania prawdy, a tych prawd jest bardzo wiele – twierdzi. Jedna z nich dotyczy nie tyle społecznej reakcji na zagładę Żydów, co reakcji oficjalnej, państwowej. Historyk zwraca uwagę, że nie było polskiego rządu kolaboracyjnego, a w dyskusjach o reakcji poszczególnych narodów na Holokaust często w ogóle nie bierze się pod uwagę, czy kraj był sojusznikiem III Rzeszy, czy był neutralny, czy był członkiem koalicji antyniemieckiej. – Tak się składa, że polski rząd od pierwszego do ostatniego dnia wojny był przeciwnikiem Rzeszy Niemieckiej, we wszystkim i w każdej sprawie – podkreśla Stola. I wykazuje, że w sprawie Żydów podejmowano konkretne działania, choć nie zawsze były one rychłe i znaczące. Polski rząd poparł żądanie Żydów, aby zastosować retorsje wobec Niemców. Między innymi ze względu na przeświadczenie, że zbrodnie niemieckie na Żydach są wstępem do zbrodni niemieckich na nie-Żydach w Polsce. Inną oficjalną reakcją na Holokaust był apel do Polaków w kraju o pomoc dla Żydów. Minęło wiele miesięcy, nim polski rząd zdecydował się na ten gest. Opierał się pod presją endecji, która nie chciała wyjść na filosemitów, i tłumaczył, że nie będzie pouczać Polaków, jak mają postępować. W końcu w radio generał Sikorski wypowiedział apel – padły dwa zdania dotyczące problemu. Trzecia reakcja państwa polskiego to udzielenie pomocy materialnej Żydom. Pojawiła się ona późno, a kwestia oceny wysokości tej pomocy musi być przedmiotem dalszych badań historycznych. – Oceniając reakcję różnych podmiotów, trzeba je najpierw zdefiniować. Nigdy nie jest tak, że całe społeczeństwo robi to samo. Gdy jeden członek społeczeństwa pracuje, drugi śpi. Trudno chyba nawet postawić tezę, że większość społeczeństwa może robić coś wspólnie – podsumowuje swój wywód Stola. I argumentuje, że warunkiem dogłębnej analizy problemu reakcji na zagładę Żydów jest próba zrozumienia ówczesnego horyzontu wyobrażalnych zachowań. – Dyskutując dzisiaj, posługujemy się kategoriami, które dopiero my możemy sobie wyobrażać. Jeżeli ktoś nie wiedział, że może coś zrobić, to tego nie zrobił. Ale można zapytać, czy włożył wystarczający wysiłek, by się dowiedzieć, co może zrobić. To subtelne rozważania z pogranicza moralności i praktyk społecznych, jednak również one wyznaczają granicę pytania o reakcje społeczeństwa polskiego – kończy profesor.
Uwzględniajmy tło wydarzeń, warunki i proporcje
Istnieją fakty historyczne z jednej strony oczywiste, z drugiej – nieraz nieuwzględniane przez opinię publiczną. Na ich przedstawieniu i skomentowaniu skupił się historyk i wiceprezes IPN, dr Dariusz Szpytma, twierdząc, że są istotne dla debaty. – Po pierwsze, Holokaust był przedsięwzięciem państwowym. Tam, gdzie naród posiadał suwerenne państwo, jest ono podstawowym punktem wyjścia do opisania jego dziejów jako reprezentacji społeczeństwa. Państwo polskie istniało jako podmiot prawa międzynarodowego i reprezentant całego społeczeństwa w okresie całej wojny. Od państwa jako podmiotu prawnego powinna zaczynać się każda dyskusja o Holokauście – twierdzi historyk. I wskazuje, że to wyjątkowe w dziejach ludobójstwo możliwe było dzięki suwerennym decyzjom Rzeszy Niemieckiej, która zagładę Żydów zaplanowała i realizowała na zajmowanych przez siebie terytoriach. Używała do tego wojska, służb mundurowych, różnych formacji i struktur, które były przez państwo niemieckie powoływane i chronione. – Punktem wyjścia do Holokaustu były przepisy prawa przyjmowanego przez III Rzeszę, także w okupowanych społecznościach, zaś miażdżącą większość zbrodni Rzesza wykonała rękami swoich funkcjonariuszy – uważa Szpytma. Stawia również drugą tezę: Rzeczpospolita Polska przez całą wojnę walczyła z Niemcami. – Przedwojenna Polska jako suwerenne państwo miała swoje wady, również w odniesieniu do mniejszości narodowych, co należy pokazywać i analizować. Jednak nie potrzeba historii alternatywnej, aby stwierdzić, że dopóki Polska była niepodległa, ludobójstwo na naszym terytorium nie miało miejsca i nie było możliwe. Żadne zbrodnie dokonywane przez okupanta niemieckiego, jego funkcjonariuszy, nie powinny obciążać Rzeczpospolitej Polskiej, co nas w sposób jednoznaczny różni od niektórych krajów, m.in. Francji czy Rumunii – argumentuje Szpytma. Przypomina, że Niemcy na okupowanych terytoriach tworzyli służby składające się z podbitej ludności, które uznawali za „niepełnowartościowe”. Wykorzystywali je do przeprowadzenia zagłady Żydów. Pytanie, które warto postawić, dotyczy efektywności tego wykorzystania. – Na marginesie dodam, że kiedy o Jüdischer Ordnungsdienst pisze się po prostu „policja żydowska”, nikt normalny nie kojarzy jej z dzisiejszym Izraelem, bo wiadomo, że rzecz dzieje się w okupowanej Polsce, a Izraela wówczas nie było. Błędem byłoby niedostrzeganie, że to służba niemiecka, stworzona przez Niemców z podbitej ludności. Staram się dla niej używać określenia „policja gettowa”. Kiedy zaś o Polnische Polizei pisze się po prostu „polska policja”, często kojarzy się ją z państwem polskim. Nie jest traktowane jako błąd niedostrzeganie, że to służba stworzona przez Niemców z podbitej ludności – tłumaczy Szpytma. – Przypomnę, że polską policją w czasie wojny był Państwowy Korpus Bezpieczeństwa – dodaje. Według trzeciej tezy przytoczonej przez historyka nie było w Europie żadnej społeczności, która wyszła spod totalitaryzmu jako nieskażony monolit. – Postawy od bohaterstwa, przez bierność, do podłości i współudziału w zbrodniach przeciw współobywatelom występowały w społeczności polskiej, ale także w społeczności żydowskiej, również w gettach. Przedmiotem badania powinny być rzeczywiste proporcje zjawisk, zaś przedmiotem szczególnej pamięci są i być powinny przejawy bohaterstwa Polaków i Żydów – twierdzi dyrektor IPN. – Zwracam na to uwagę, chociaż wiem, jak dramatycznie różniła się pod okupacją niemiecką sytuacja ludności polskiej i żydowskiej, bo ta ostatnia była w całości przeznaczona na zagładę i wymordowana w 90 proc. – dodaje. W konkluzji Szpytma podkreśla, że ważne – nie tylko z punktu widzenia naukowego – jest badanie postaw polskiego społeczeństwa wobec zagłady Żydów. Uważa jednak, że opis wydarzeń i zachowań społecznych powinien uwzględniać tło historyczne, proporcje, ówczesne motywacje oraz warunki stworzone przez politykę okupanta.
Powyższa relacja jest fragmentarycznym przedstawieniem tez debaty. Prócz wymienionych osób wzięli w niej udział: dr Katarzyna Person (Żydowski Instytut Historyczny), dr Martyna Grądzka-Rejak (Instytut Pamięci Narodowej), dr August Grabski (Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego) i prof. Andrzej Leder (Instytutu Filozofii i Socjologii PAN).
Kamil Broszko