Polityka dogania społeczeństwo. Esej Andrzeja Rycharda

  • Fot. KAKA.media / Teraz Polska
    Fot. KAKA.media / Teraz Polska

Rządząca do wyborów w 2023 r. Zjednoczona Prawica przeszła ogromną ewolucję. Od zwycięstwa zapewniającego rządzenie do zwycięstwa będącego w istocie porażką, bo rządzenia nie zapewnia. Co to znaczy, poza kolejnym wynikiem wyborczym?

Andrzej Rychard

Są takie poglądy, że póki w wyborach można odrzucić autokrację, to znaczy, że jeszcze demokracja nie zginęła[1]. I zapewne taki jest też sens wyniku wyborów parlamentarnych. Ale u jego podstaw leży chyba jeszcze głębszy sens: wybory ukazały, że polska polityka zaczyna doganiać zmiany społeczne. Mawia się, że ostra polaryzacja polskiej polityki odzwierciedla istnienie dwóch Polsk, z grubsza odpowiadających dwóm podstawowym siłom na naszej scenie politycznej: Zjednoczonej Prawicy i demokratycznej opozycji. Zjednoczonej Prawicy, w tym jej głównemu organizmowi, jakim jest PiS, bliżej do Polski z mniejszych miejscowości, grup słabiej sytuowanych, do Polski mniej tolerancyjnej, dość konserwatywnej, zaś oponentom, reprezentowanym głównie przez Koalicję Obywatelską, bliżej do Polski z większych miast, relatywnie nieco lepiej sytuowanej, z silniejszą obecnością wartości modernizacyjnych i liberalnych. Oczywiście to podział uproszczony, zapewne najsilniejszy na poziomie polityki i mediów, a na poziomie społeczeństwa, lokalnie, chyba trochę słabnący. Nie bardzo wierzę bowiem w te słynne porzekadła o podziałach dzielących stoły wigilijne itp. Tym niemniej polaryzacja jest faktem.

XXX

Do czasu wyborów parlamentarnych w polskiej polityce lepszą reprezentację miała Polska mniej zmodernizowana. Bo i w sporym stopniu taka była struktura naszego społeczeństwa – zarówno demograficzna, jak i „świadomościowa”. Ale już od lat w tej strukturze zachodziły istotne zmiany, na które jako socjologowie zwracaliśmy uwagę. Rósł poziom wykształcenia: od ok. 7 proc. osób z wyższym wykształceniem w końcu lat 80. do ponad 23 proc. wśród ogółu ludności w wieku 13 lat i więcej (spis powszechny z 2021 r.). Społeczeństwo stawało się coraz bardziej świeckie – tu wiele wskaźników świadczy choćby o malejącym uczestnictwie w mszach, mniejszej liczbie powołań czy wreszcie wprost o malejącym odsetku deklarujących wiarę w Boga (z 94 proc. w 1992 r. do 87 proc. w 2021 r., szczególnie szybko maleje religijność wśród młodych – dane CBOS). Zarazem rośnie, choć powoli i z nierównościami, poziom materialny społeczeństwa i utrzymuje się bardzo silne poparcie dla naszej obecności w Unii Europejskiej. To wszystko zmiany w kierunku szeroko pojętej modernizacji.

Ale gdy zwracałem na to uwagę, kontrowano – skądinąd nie bez racji – moje opinie: mówisz i mówisz o tej modernizacji, a rządzi PiS. W końcu to zaczęło się zmieniać i procesy strukturalne pomału penetrują politykę i określają jej kształt. Dane z Europejskiego Sondażu Społecznego z 2022 r., realizowanego w Polsce od lat przez Instytut Filozofii i Socjologii PAN, dobitnie ilustrują te trendy. W ciągu ostatnich czterech lat bardzo wzrosła akceptacja dla obecności imigrantów w Polsce czy poziom akceptacji dla mniejszości seksualnych („wstyd” z powodu obecności takiej osoby w rodzinie deklarowało w 2018 r. 33 proc., a w 2022 r. – 13 proc.). Zarazem rosło zainteresowanie polityką i jakąś formą udziału w życiu publicznym, a malało poczucie, że są ku temu możliwości. Rozwierały się nożyce między chęcią obywatelskiej i politycznej partycypacji a jej możliwościami, czyli powstawało coś w rodzaju obywatelskiej frustracji.

XXX

Brakowało jednak impulsu, okazji. Rolę tę spełniły wybory. Dla socjologa to, co wydarzyło się w Polsce i wciąż się dzieje, to fascynujące zjawiska. Dla mnie najciekawsze w nich jest właśnie przenikanie się logiki głębszego, długoterminowego procesu społecznego (modernizacja społeczeństwa) i nie do końca przez ten proces zdeterminowanej polityki. Chodzi o interakcję tego, co trwałe i jakoś przewidywalne, z tym, co zmienne i często nieoczekiwane. A zjawisk nieoczekiwanych jest w naszym życiu społecznym wiele. Miałem okazję pisać na tych łamach („Magazyn Teraz Polska”, nr 2/38, 2022), jak potężne jest to, co nieoczekiwane. I ostatnie wybory wykazały, że nieprawdą jest, że istnieje jakiś konieczny trend, nieuchronny proces w kierunku antyliberalizmu jako reakcja na lata proliberalizmu. Przeciwnie, wiele zależy od wyniku wyborczego, tak jak wiele zależało od niewielkiego w końcu zwycięstwa PiS w 2015 r. Co więcej, jeśli zachodzi już jakiś proces, to chyba właśnie powolny, ale widoczny kierunek proliberalny i promodernizacyjny w strukturze polskiego społeczeństwa. I to wybory były punktem, w którym zbiegły się kierunek procesu strukturalnego i jego polityczne odzwierciedlenie. Ale to nakazuje nam pamiętać, że takie korzystne zbiegnięcie się nie jest historycznie konieczne – przecież nadal mogło być tak, że ta nowocześniejsza Polska pozostanie bez swej politycznej reprezentacji. I jeśli nowy, tworzony przez dotychczasową opozycję rząd zawiedzie, wówczas znów ta modernizująca się część Polski może zostać bez swej politycznej reprezentacji. Tym, co wspomogło ów długofalowy proces społeczny w odnalezieniu swego wyrazu politycznego, była mobilizacja. Mobilizacja o wielostronnym charakterze.

Przede wszystkim ewolucję przeszły rozmaite ruchy protestu. Pamiętamy poruszenie obywatelskie sprzed paru lat w trakcie protestów wobec zamachów na sądy czy zamiarów kryminalizacji aborcji. Ale protesty te nie przekładały się na politykę, nawet więcej: ich organizatorki i organizatorzy niechętnie widzieli polityków jako uczestników. To się zmieniło. Być może także pod wpływem polityków: Donald Tusk bardzo mocno nawoływał do mobilizacji, choćby w trakcie dwóch z sukcesem zorganizowanych marszów. Kierował wszak swe apele nie tylko do ich uczestników, ale także – a może przede wszystkim – do tych, którzy zostali w domach. Kolejnym czynnikiem mobilizującym społeczeństwo obywatelskie było jego coraz silniejsze instytucjonalizowanie się. To rola wielu organizacji pozarządowych (zwraca na to uwagę na przykład Zofia Letkiewicz z Fundacji Odpowiedzialna Polityka), już nie wyłącznie spontanicznych działań. Przy czym (i dziękuję za tę uwagę Ireneuszowi Krzemińskiemu) często to była instytucjonalizacja nowego typu, nie tylko używająca formalnych instytucji, na przykład trwała i aktywna obecność w tzw. mediach społecznościowych[2]. Kolejnym świadectwem wzrostu i dojrzewania obywatelskiej aktywności była pojawiająca się uważność w podejmowaniu decyzji wyborczych. Nie mam tu żadnych systematycznych danych, ale do mnie samego kilkukrotnie zwracali się znajomi, jakoś konsultując pomysły głosowania na konkretne osoby na liście, niezależnie od ich miejsca. Już nie lista była ważna, a osoby ze swymi pomysłami i programami. Ludzie stali się bardziej rozważni i konkretni, dokonując wyboru. Ale to oznacza i tyle, że tacy też będą, dokonując oceny i rozliczania nowych rządzących. Nic na kredyt.

Wszystko to pokazuje, że chyba powoli traci swą adekwatność określenie Anny Gizy-Poleszczuk sprzed lat o „chałupniczym społeczeństwie obywatelskim” w Polsce. Czyli raczej nieformalnym, lokalnym i spontanicznym. Ono już się zmienia, staje się chyba jakoś trwalsze i umie komunikować się z polityką. W rezultacie widzieliśmy ogromną mobilizację, szczególnie grup najbardziej progresywnych. To młodzi, gdzie partycypacja w grupie 18–29 lat wzrosła z 46 proc. w 2019 r. do blisko 69 proc. w roku 2023 (sondaż exit poll IPSOS). To też kobiety, które uczestniczyły w wyborach częściej niż przedtem.

Jedną z przyczyn tej mobilizacji, tak wyraźnie widocznej w grupach progresywnych (młodzi i kobiety) jest, paradoksalnie, świadoma polityka PiS, która obróciła się przeciw temu ugrupowaniu. PiS bowiem po błędnym odseparowaniu polityki od życia ludzi przez PO (słynne bilbordy typu: „Nie róbmy polityki, budujmy szpitale”) szybko związało politykę z codziennością. Najpierw z korzyścią dla siebie (ja, polityk, daję ci 500 plus). Ale potem obróciło się to przeciw nim – gdy kobiety zobaczyły, jak kryminalizacja aborcji przez politykę wpływa na ich indywidualną wolność. A gdy młodzi dostrzegli, jak polityka wpływać może na przykład na ich europejskie wolności związane z przemieszczaniem się, sami też się ruszyli – Europa to przecież dla nich codzienność życiowa.

Co ciekawe, opozycja demokratyczna starała się owo społeczeństwo mobilizować, przyciągając do aktywności na przykład grupy do tej pory słabiej uczestniczące w życiu politycznym czy też niezdecydowane. To była taktyka otwierania się. Przeciwną wybrało PiS – raczej zamykało się i demobilizowało niezdecydowanych. Tak jakby w brutalności swej kampanii miało ukryty przekaz: zobaczcie, ta polityka taka brudna, lepiej zostańcie w domu. Kto wie, czy ten podział pracy między mobilizowaniem i demobilizowaniem nie był jakoś racjonalny, bo – jak pokazują na przykład badania CBOS – niezdecydowani to raczej osoby o poglądach centrowych i lewicowych, tak więc mający większy potencjał dla opozycji demokratycznej niż dla PiS.

Dla mnie ważnymi sygnałami, że coś dzieje się w sferze obywatelskiej przed wyborami, były nawet nie wyniki sondaży, co pewne twarde dane o zachowaniach przedwyborczych. Dane o ogromnym wzroście osób rejestrujących się do głosowania za granicą, dane o osobach chcących (słusznie lub nie) głosować poza miejscem zamieszkania w przekonaniu, że tam ich głos znaczy więcej – to były interesujące wskaźniki. Coś wisiało w powietrzu. I zmaterializowało się w wyniku wyborczym.

XXX

W przypadku rządu tworzonego przez dotychczasową opozycję bezmiar zadań jest ogromny. Przede wszystkim, nim zaczniemy krytycznie nowe rządy rozliczać, musimy wziąć pod uwagę, że zmierzą się one z potężnym dziedzictwem PiS. Partia ta stworzyła bowiem całościowy system: od idei, przez instytucje, do praktyk. To właśnie system PiS powodował, że zmiana przez PiS dokonywana dalece wykraczała poza zmianę rządu czy polityki. Była zmianą ustrojową, z zaczątkami wręcz zmiany cywilizacyjnej.

Na poziomie idei system PiS ma dwa ważne elementy. Pierwszy to szczególny rodzaj konserwatywnej modernizacji. Z Zachodu bierzemy to, co materialne, ale duchowości nam nie ruszajcie. Ten model, który kiedyś nazwałem modelem husarza w elektrycznym samochodzie, ignoruje jednak, że już od czasów Maxa Webera wiemy, że duch, czyli wartości, jest niezbędny także dla rozwoju materialnego. Husarz nie pojedzie elektrykiem, zapewne go w ogóle nie zbuduje. Drugi element to na przykład zawarte w programie PiS z 2019 r. przekonanie, że tak naprawdę dla Polaków ważne są dwa poziomy: naród i rodzina. A środek, czyli to, co pomiędzy, zasługuje na mniejszą uwagę. Czyli świat instytucji jest mniej ważny, bo one są wszak w środku. Zaskakująco przypomina to diagnozę dokonaną przez wybitnego socjologa Stefana Nowaka już wiele lat temu w odniesieniu do Polski lat 70. i 80. Nowak pisał o „próżni społecznej”, czyli właśnie o pustce w owym środku. Tyle że jego opis był smutną diagnozą rzeczywistości, a w programie PiS jawi się jako stan pożądany!

Na poziomie instytucji to oczywiste próby niszczenia i przebudowy instytucji demokracji liberalnej i próby konsolidowania tego systemu. Ale cały czas napotykały one na przeszkody w postaci procesów dekonsolidacyjnych – w wyniku protestów czy wewnętrznych napięć. Co prawda te zjawiska dekonsolidacyjne były osłabiane, więc system jakoś się kleił. Głównie dlatego, że wiele osób nie łączyło kropek, nie widziało całości obrazu. I na to władza – jak to często władza – liczyła. A po części dlatego, że nawet ci, którzy widzieli związki między różnymi zjawiskami, byli skłonni wybaczać to, co złe, także w wyniku profitów socjalnych. I tak powoli trwało ścieranie się integracji z dezintegracją i kto wie, czy kiedyś system instytucji, ta wciąż swoista hybryda, nie nabrałby jakiejś w miarę spójnej tożsamości.

Z kolei na poziomie praktyk liczyły się przede wszystkim kadry. To one miały realizować wolę polityczną. Ale tu zachodziła interesująca ewolucja, świadcząca o swoistym dojrzewaniu systemu PiS. Otóż o ile na początku kadry były najważniejsze, a istniejące instytucje liberalnej demokracji były istotne głównie jako obiekt do psucia i obsadzania swoimi, to po pewnym czasie PiS zrozumiało znaczenie instytucji: zaczęli budować własne. Całe imperium, nie tylko spółek Skarbu Państwa, ale też niby-pozarządowych organizacji, różnych „narodowych” instytutów, zaczęło rosnąć. To wciąż wymaga monitoringu i analiz. Ale jest to cała sieć, ogólnokrajowa, do której płyną duże strumienie pieniędzy. Tak jakby PiS – o ironio – stosował apel Jacka Kuronia z lat 80.: „Nie palcie komitetów, budujcie własne”. W ten oto sposób ewolucja na poziomie praktyk zmieniła też poziom instytucji. A instytucje trudniej zmienić niż same praktyki – i to nowa ekipa też musi brać pod uwagę.

Właśnie ten całościowy, spójny system (idee, instytucje, praktyki) został zakwestionowany w wyborach. Spotyka się niekiedy pogląd, że PiS przegrał przez błędy w kampanii. Nie zgadzam się. Kampania PiS była perfekcyjna i prawdziwa. Perfekcyjnie i prawdziwie pokazywała bowiem naturę PiS. Była uczciwa w szczególnym sensie – bo uczciwie pokazywała nieuczciwość PiS i sojuszników. I to właśnie zostało odrzucone. PiS przegrało nie przez kampanię. PiS przegrało przez PiS.

XXX

Czy proces doganiania społeczeństwa przez politykę jest trwały? Czy mobilizacja przetrwa? Nie wiem. Jest niestety możliwe, że strukturalny proces modernizacji utraci swą polityczną reprezentację. To właśnie jest rola nieoczekiwanego, tego, co w socjologii organizacji nazywa się kontyngencją, czyli – w uproszczeniu – zależnością od zjawisk nieoczekiwanych, których prawdopodobieństwo trudno rozpoznać. Ale jedno wydaje się w miarę pewne: jeśli ci młodzi, kobiety – generalnie obóz zmobilizowanych – poczują się zawiedzeni, to dla Polski będzie źle. Oni są przyszłością. A mogą odejść. Niektórzy zamkną się w domach, inni dadzą sobie radę na przykład za granicą. Utrata ich kompetencji, motywacji i zaangażowania to utrata szans dla nowej Polski. Oby tak nie było.

----

Andrzej Rychard – socjolog, profesor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki. Ukończył studia z zakresu socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. Zawodowo związany z Instytutem Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk,  jest dyrektorem tej jednostki. Przewodniczący Rady Fundacji im. Stefana Batorego. Był wykładowcą na Wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Autor wielu prac dotyczących socjologii instytucji politycznych, gospodarczych i socjologii transformacji, komentator życia publicznego w mediach.

 

[1] Wykorzystuję tu swe pewne idee zawarte w wypowiedzi w debacie powyborczej w Fundacji im. Stefana Batorego.

[2] Nawiasem mówiąc, uważam za bardzo niefortunne polskie tłumaczenie angielskiego terminu „social media”. To właśnie „media społeczne”, o ogromnych zasięgach łączących to, co lokalne, z wręcz globalnym, dalece wykraczające poza „społecznościowy” charakter, które to słowo sugeruje wyłącznie lokalność typu: ja z sąsiadem coś sobie piszemy razem.

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.