Język o innowacji
Innowacyjność nie ma językowo poza brzmieniem nic wspólnego z 'byciem innym’, jak to jest ze słowami innojęzyczność czy innowierca, które przez inność sugerują coś obcego i niestety często mało pożądanego.
Innowacyjność to rzeczownik utworzony od przymiotnika innowacyjny, który wziął się od rzeczownika innowacja, zapożyczenia obecnego w języku polskim od XIX w. – trudno orzec, z jakiego języka, bo słowo innovation jest i francuskie, i niemieckie, i angielskie. Łacińskie innovatio pojawiło się już u Apulejusza, innovare znaczyło ‘odnowić, wznowić, zmienić’, czyli niemal to samo, co novare – więc samo było taką językową innowacją. Wcześniej był łaciński przymiotnik novus – zresztą w różnych językach indoeuropejskich mamy podobne formalnie i znaczeniowo przymiotniki, które wywodzą się od rdzenia praindoeuropejskiego neu-.
Rzeczownik innowacyjność pojawia się dopiero w najnowszych polskich słownikach. Słownik sprzed wieku ma rzeczownik innowacja definiowany jako ‘nowy obyczaj, nowość’, słownik tuż sprzed wojny definiuje go jako ‘rzecz nowo wprowadzoną, nowy pomysł’, ale ilustruje raczej niemiłym przykładem „nie podobają mi się te innowacje nowego dyrektora”. W kolejnych słownikach innowacja to już raczej pozytywny synonim słowa reforma. Przymiotnik innowacyjny pojawia się w słownikach dopiero pół wieku temu (mowa tam o zdolnościach innowacyjnych), a sama innowacyjność jest notowana dopiero w słownikach z XXI w., jako ‘wprowadzanie innowacji, nowatorstwo’.
Dawniej wystarczało nam słowo nowatorstwo, łączące się zresztą raczej pozytywnie z pojęciem nowości, tak samo jak nowoczesność, które to słowo zrobiło ogromną i wciąż trwającą karierę. Choć pamiętajmy, że znaczenie ‘nowości’ mogło być i negatywnie obecne w słowach, gdy na przykład była mowa o nowobogackich i nowomodnych nowicjuszach. Ten, kogo zwano nowatorem, wprowadzał na ogół zmiany na lepsze, był otwarty i twórczy. Dla podkreślenia i wzmocnienia tych cech można było też nazwać go innowatorem. Słowa nowatorstwo, a w większym jeszcze stopniu rzadsze nieco innowatorstwo, są rozumiane jako działanie i zarazem jako sposób myślenia. Gdy jednak mowa o pewnej stałej cesze, którą można związać też z podmiotami innymi niż człowiek, z grupami społecznymi, instytucjami czy całymi sferami działalności, używa się raczej słowa innowacyjność. Mówimy więc o innowacyjności polskiej gospodarki, o jej potencjale innowacyjności czy o potrzebie innowacyjności.
Nazwy cech stają się często nazwami postaw, innowacyjność to rodzaj postawy – a także wartości. Bywa to czasem niebezpieczne: gdy zaczyna się mówić o innowacyjności jako o cesze, postawie czy wartości, która jest na tyle ważna, że może być uznana za obowiązującą na przykład dla firmy, samo słowo się niejako instytucjonalizuje, zaczyna się wtedy mówić o zarządzaniu innowacyjnością, o liderach innowacyjności – i pojawia się groźba używania słowa jako pustego hasła, tak jak często używano (i używa do dziś) słowa nowoczesność i jak obecnie używa się chętnie w naszej korporacyjnej nowomowie słów takich jak na przykład kreatywność, motywacyjność czy profesjonalność. A warto zauważyć, że dla innowacyjności to trochę niebezpieczne, bo jej nowość łączy się po trosze ze spontaniczną pomysłowością, z iskrą bożą trudną do oswojenia. A do tego u nas Polaków ta innowacyjność wynikała często z braku możliwości, w umiejętności omijania rygorów…
Innowacyjność jako słowo ma wciąż duży potencjał pozytywnych skojarzeń. Dobrze byłoby jednak dbać, by się nie spospolitowało i nie stało obowiązującym zaklęciem.
Prof. Jerzy Bralczyk