Czy sztuczna inteligencja zabierze nam pracę? Na pewno czeka nas (r)ewolucja

W 1771 roku Richard Arkwright otworzył pierwszą fabrykę w Cromford w Anglii, symbolicznie rozpoczynając rewolucję przemysłową. Wynalazki takie jak maszyna parowa, później elektryczność czy komputer, budziły lęk przed końcem pracy, eliminacją zawodów, a nawet katastrofą społeczną. Dziś, w czasach rewolucji technologicznej napędzanej sztuczną inteligencją, automatyzacją i cyfryzacją, podobne obawy powracają, choć w nowym kontekście.

W 1771 roku Richard Arkwright otworzył pierwszą fabrykę w Cromford w Anglii, symbolicznie rozpoczynając rewolucję przemysłową. Wynalazki takie jak maszyna parowa, później elektryczność czy komputer, budziły lęk przed końcem pracy, eliminacją zawodów, a nawet katastrofą społeczną. Dziś, w czasach rewolucji technologicznej napędzanej sztuczną inteligencją, automatyzacją i cyfryzacją, podobne obawy powracają, choć w nowym kontekście.

Gdy spojrzymy na współczesne korporacje technologiczne, różnice w modelach biznesowych rzucają się w oczy. Ciekawy dane przytoczyła w swoim niedawnych artykule Jowita Michalska z Digital University. Wspomina, że Airbnb, które łączy wynajmujących z turystami, osiąga przychody porównywalne z globalną siecią hoteli Marriott, choć zatrudnia jedną trzecią pracowników. MidJourney, twórca narzędzi opartych na sztucznej inteligencji, przy ponad 300 milionach dolarów przychodów ma mniej niż 150 pracowników na całym świecie. Nawet w sektorze handlu detalicznego widzimy tę przepaść: hiszpańska Zara zarabia około 400 tysięcy dolarów na pracownika, podczas gdy chiński SHEIN – opierający się na modelu opartym o ultraszybką modę – generuje ponad dwa miliony dolarów na jednego zatrudnionego.

Na pierwszy rzut oka te liczby wydają się zwiastować dramatyczny spadek zapotrzebowania na pracę. Czy rzeczywiście stoimy u progu „końca rynku pracy”? A może to, co obserwujemy, to raczej proces ewolucji, a nie redukcji? By zrozumieć ten dylemat, warto spojrzeć na historię i mechanizmy gospodarki.

Rynek pracy się nie kurczy – on ewoluuje

Każda rewolucja technologiczna zmienia strukturę rynku pracy, eliminując jedne zawody, ale tworząc nowe. Wynalezienie maszyny parowej odebrało pracę wielu rzemieślnikom, ale stworzyło miliony miejsc w fabrykach. Komputery wyparły księgowych przepisujących dokumenty ręcznie, ale zapotrzebowanie na informatyków eksplodowało.

Dzisiejsza rewolucja technologiczna działa na tej samej zasadzie. Automatyzacja przejmuje powtarzalne zadania, co zmniejsza zapotrzebowanie na prostą siłę roboczą, ale jednocześnie tworzy przestrzeń dla zawodów wymagających kreatywności, analizy danych czy projektowania doświadczeń użytkownika. Nowoczesne technologie otwierają też drzwi dla zupełnie nowych profesji – pięć lat temu nikt nie słyszał o specjalistach ds. sztucznej inteligencji, analitykach danych czy projektantach rzeczywistości wirtualnej.

Człowiek w centrum: nowe wartości rynku pracy

Paradoksalnie, rozwój technologii zwiększa znaczenie umiejętności „miękkich”. Kompetencje kreatywne, empatyczne i interpersonalne stają się kluczowe w zawodach, których automatyzacja nie jest w stanie zastąpić – w sektorach takich jak opieka zdrowotna, edukacja czy rozwój produktów. Czy to możliwe, że stoimy na progu nowej ery humanizmu, w której technologie wspierają człowieka, a nie go zastępują?

Jednym z przykładów jest elastyczna praca oferowana przez platformy takie jak Airbnb czy Uber. Choć zmieniają one tradycyjne sektory gospodarki, to również tworzą nowe możliwości zawodowe – choć często w modelu, który wymaga reform, by był bardziej sprawiedliwy dla pracowników.

Wyzwania i etyka technologii

Są jednak ciemne strony tej transformacji. Modele biznesowe takie jak SHEIN czy fast fashion pokazują, że technologia może być narzędziem budowania zysków kosztem pracowników i środowiska. Niskie płace, fatalne warunki pracy i ogromny wpływ na klimat to ceny, których nie powinniśmy akceptować. Konsumenci, coraz bardziej świadomi, zaczynają wymagać zrównoważonych modeli produkcji, a firmy, które tego nie zrozumieją, mogą przegrać w dłuższej perspektywie.

Równocześnie globalizacja i praca zdalna otwierają nowe możliwości w krajach rozwijających się. Dzięki technologii dostęp do edukacji, szkoleń i globalnego rynku pracy staje się bardziej demokratyczny.

Nieuchronna adaptacja

Największym wyzwaniem nie jest jednak sama zmiana, lecz adaptacja. Wymaga ona działań zarówno od pracowników, jak i państw. Pracownicy muszą inwestować w edukację i rozwój nowych umiejętności, by sprostać zmieniającym się wymaganiom rynku. Z kolei rządy powinny wspierać przekwalifikowanie, ułatwiając przejście z tradycyjnych zawodów do tych, które dopiero powstają.

Jednym z kluczowych problemów, szczególnie w Europie, jest demografia. W Polsce liczba osób w wieku produkcyjnym maleje, co oznacza, że w przyszłości popyt na wykwalifikowaną siłę roboczą może przewyższyć podaż. Automatyzacja i wdrażanie nowych technologii są nieuniknione, ale wymagają strategicznych inwestycji, by uniknąć pozostawienia niektórych grup społecznych na marginesie.

Technologia w służbie społeczeństwa

Ostatecznie pytanie brzmi: kto będzie beneficjentem tej technologicznej rewolucji? Czy skorzysta na niej całe społeczeństwo, czy tylko nieliczni oligarchowie? W idealnym scenariuszu maszyny i AI powinny działać na rzecz społeczeństwa, zapewniając dostęp do dóbr i usług bez konieczności tradycyjnej pracy. Jeśli jednak pozostaniemy w modelu, w którym własność technologii jest skoncentrowana w rękach najbogatszych, podziały społeczne mogą się pogłębić.

Kluczowe jest zrozumienie, że technologia sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła – to, jak ją wykorzystamy, zależy od nas. Możemy stworzyć rynek pracy, który będzie bardziej etyczny, zrównoważony i skoncentrowany na człowieku.

Historia uczy nas, że obawy przed nowościami technologicznymi rzadko są całkowicie uzasadnione. Jak wynalezienie maszyny parowej, tak i sztuczna inteligencja stanie się narzędziem, które przekształci świat – a naszym zadaniem jest zapewnienie, by ten świat był lepszy, nie gorszy.

Kamil Broszko, "Magazyn Teraz Polska"

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.