Zrównoważony rozwój wymaga gotowości do wyrzeczeń

  • Fot. PTWP
    Fot. PTWP

O ochronie środowiska, wpływie człowieka na klimat i ekorozwoju z punktu widzenia samorządów, miast i ich mieszkańców z drem Andrzejem Kassenbergiem z Instytutu na rzecz Ekorozwoju podczas Open Eyes Economy Summit w Krakowie rozmawiał Adam Mikołajczyk.

Adam Mikołajczyk: W każdym dokumencie dotyczącym strategii rozwoju samorządów widać nacisk na zrównoważony rozwój. Ale jak to połączyć z konkurencyjnością, o którą miasta muszą dbać? Czy cel ten nie stoi w sprzeczności z ogólnie rozumianymi zasadami zrównoważonego rozwoju? 

Andrzej Kassenberg: Jest to faktycznie bardzo trudne, szczególnie jeżeli do zrównoważonego rozwoju podejdziemy serio, a nie deklaratywnie, jak to się dzieje w wielu wypadkach. Musimy myśleć realnie i zdawać sobie sprawę, że ilość zasobów jest ograniczona, podobnie jak liczba możliwości odprowadzania zanieczyszczeń. W swoich planach musimy zmieścić zarówno dobrobyt społeczny, jak i sprawnie funkcjonującą gospodarkę. Systemy podtrzymujące życie na kuli ziemskiej są niepodważalne, jeżeli mamy mówić serio o zrównoważonym rozwoju. W przypadku miasta kluczowe jest zdefiniowanie sposobu jego funkcjonowania. Nie możemy rozpatrywać oddzielnie kwestii gospodarki wodnej, gospodarki ściekami, transportu czy terenów zielonych. O mieście musimy myśleć jak o całości, jak o zintegrowanym ekosystemie, zwanym teraz smart city. Jest na to szansa, jeżeli będziemy budować kompleksowe rozwiązania, mając na uwadze różne kategorie potrzeb miasta. 
To nie będzie szybki proces, ale można go przeprowadzić – wystarczy spojrzeć na pozytywne przykłady, choćby na Kopenhagę. To miasto ma przynajmniej dwukrotnie mniejszą liczbę samochodów na 1000 mieszkańców niż Warszawa. Jest to możliwe dzięki dobrze funkcjonującemu transportowi miejskiemu i odpowiednio gęstej sieci ścieżek rowerowych. Kopenhaga to miasto zeroemisyjne, o neutralnym wpływie na klimat – i w tym właśnie stara się szukać możliwości rozwoju. Dobrze zdefiniowane cele rozwoju miast nastawionych na działanie proekologiczne mogą się stać przewagą rynkową. Zwiększają konkurencyjność, co sprowadza się do wysyłanego w świat przesłania: „Przyjedź do nas, bo umiemy stworzyć takie warunki, abyś mógł żyć zdrowo, ekologicznie i robić biznes”. 
Nie jest natomiast dobrze, jeżeli samorządowcy muszą rozstrzygać dylematy: czy przeznaczyć grunty pod zabudowę dla deweloperów, czy zachować korytarz ekologiczny, który stanowi kościec środowiskowy miasta. Nie jest dobrze, jeżeli samorządom nie sprzyja system regulacji prawnych państwa z zasadami planowania przestrzennego, które powinno być podstawowym narzędziem zrównoważonego rozwoju. Bez ustawowych uregulowań włodarze miast mają związane ręce przy uchwalaniu lokalnych planów zagospodarowania przestrzennego uwzględniających aspekty zrównoważonego rozwoju, jak choćby kliny napowietrzające. Obawiają się pozwów ze strony deweloperów (właścicieli terenów) o rekompensatę utraconych przyszłych korzyści. Inwestorzy chcą maksymalnie wykorzystać przestrzeń, budować dużo, gęsto i wysoko. W obecnym stanie prawnym wyroki sądowe są po ich stronie. Tak więc musimy zacząć od regulacji na poziomie państwa, które powinno dać samorządom narzędzia do kreowania polityki zrównoważonego rozwoju. Potrzebne są także instrumenty finansowania ze środków unijnych i państwowych. 

AM: W walce o zrównoważony rozwój warto też mieć po swojej stronie mieszkańców. Czas najwyższy wykazać się proekologiczną dojrzałością, którą widać w wielu miastach europejskich, przyjaznych w równym stopniu mieszkańcom i środowisku – jak wspomniana Kopenhaga czy Oslo. Jak pan postrzega tę kwestię?

AK: Ująłbym to następująco: występuje u nas jeszcze pewien stopień zacofania, wynikający z uwarunkowań historycznych. Lata zaborów, wyniszczające wojny światowe, życie pod okupacją czy w systemie komunistycznym spowodowały, że mamy prawo być jeszcze nieufni i wsobni. Budowa społeczeństwa obywatelskiego, proekologicznego, otwartego na nowe rozwiązania wymaga czasu i zaufania. Gdyby tylko nasze elity polityczne nie koncentrowały się wyłącznie na władzy i zdobywaniu poparcia, ale włączyły się w kształtowanie długofalowych strategii rozwoju i podnoszenia świadomości społeczeństwa… Nasza renta zapóźnienia mogłaby przynieść konkretne korzyści ekonomiczne, wynikające z pominięcia pewnych etapów rozwoju i skorzystania ze sprawdzonych rozwiązań. Podmiot zacofany gospodarczo może uniknąć niekorzystnych procesów, kopiując gotowe, sprawdzone rozwiązania bez ponoszenia kosztów związanych z dochodzeniem do nich. Dobrym przykładem wykorzystania przez nas renty zacofania jest wprowadzenie przez polski system bankowy kart płatniczych z pominięciem uciążliwego obrotu czekowego. Jednak w przypadku zrównoważonego rozwoju problem wymaga głębokiego zrozumienia i gotowości obywateli do pewnych wyrzeczeń czy rezygnacji z własnej wygody na rzecz ochrony świata dla przyszłych pokoleń. To jest gospodarka i społeczeństwo umiaru. Do tego potrzeba światłych i godnych zaufania polityków. 
Cała nadzieja w młodych, którzy lepiej rozumieją zagrożenia, organizują strajki klimatyczne, aby nagłośnić problem, potrafią rezygnować z latania samolotami, przechodzą na wegetarianizm lub weganizm. Fala zmian rośnie. Ale żeby faktycznie się one dokonały, musi powstać masa krytyczna, która wpłynie na wybory polityczne. Dopiero ostatnio do agendy dyskursu politycznego w Polsce wprowadzono kwestię zużycia węgla kamiennego. Do pewnych tematów społeczeństwo musi dojrzeć. Szkoda, że architekci transformacji ustrojowej roku 1989 tak mało uwagi poświęcili budowie społeczeństwa obywatelskiego. Zachłysnęliśmy się gospodarką liberalną i wolnym rynkiem, uważając, że on sam dokona regulacji. Nie zwróciliśmy dostatecznej uwagi na tych, którzy nie nadążali za zmianami lub nie potrafili się dostosować. Straciliśmy wiele lat. O to mam największy żal do twórców transformacji – że nie pomyśleli o przyszłości społeczeństwa obywatelskiego i tym samym stworzyli kapitał dla konkurencji politycznej.


Chwaląc się osiągnięciami w dziedzinie hodowli, zapominamy, jaką emisję CO2 generuje produkcja mięsa. Jednocześnie jako ludzkość musimy stawić czoło problemowi wykarmienia 10-miliardowej populacji, bo tylu ludzi już niedługo będzie żyć na kuli ziemskiej.

AM: Wydaje się, że kształtowanie świadomości społecznej ma tutaj kluczowe znaczenie. Ostatnio przeglądałem świeże badania konsumentów w Niemczech, w których 1500 osób poproszono o wskazanie głównego czynnika mającego negatywny wpływ na środowisko i redukcję CO2. Oczywiście najwięcej respondentów wskazało torby foliowe – w rzeczywistości nie mają one istotnego wpływu, ale wiele mówi się o nich w mediach i panuje moda na zastępowanie ich torbami papierowymi czy płóciennymi. Dopiero po tych badaniach niemiecka agencja ds. środowiska wdrożyła akcję informacyjną, w której pokazano ważniejsze czynniki negatywnie wpływające na środowisko, jak chów bydła, transport lotniczy, energochłonność budynków.

AK: Za takie, a nie inne zachowania klienta, również proekologiczne, odpowiada duży biznes. To on kreuje mody, mając na uwadze swój interes. I foliówki są tu klasycznym przykładem. Natomiast tego, co faktycznie powinno ulec zmianie w naszym zachowaniu, biznes już nie pokazuje. Rzecz jasna sami też powinniśmy szukać informacji, w czym pomocny może być Internet, jakkolwiek umiejętność posługiwania się nim jest bardzo trudną sztuką. Przed wyrobieniem sobie poglądu zawsze warto – a nawet trzeba – każdą informację zweryfikować w kilku źródłach. 
Jednym z kluczowych problemów szkodzących klimatowi jest niepohamowane marnotrawienie żywności. Drugi ważny czynnik to potrzeba wybierania żywności lokalnie wytworzonej i w jak najmniejszym stopniu przetworzonej. Każde przetworzenie, każdy transport żywności oznacza zużycie energii. Duży biznes nie popiera takiego podejścia, o czym mogłem się przekonać osobiście. Pewna duża sieć handlowa zaprosiła mnie na debatę o trendach w przemyśle spożywczym, podczas której podniosłem kwestię marnotrawstwa żywności. Postulowałem, aby producenci i sprzedawcy uczyli klientów, jak robić racjonalne zakupy, jak przygotować listę zakupów, jakie produkty wybierać, by zmniejszyć obciążenie środowiska. Nie zostałem najlepiej przyjęty przez organizatora debaty i więcej już mnie nie zaproszono.
Jesteśmy europejskim potentatem w hodowli kurczaków, które eksportujemy do 108 krajów. Chlubimy się tym wynikiem, zapominając, jaką emisję CO2 generuje produkcja mięsa, nawet białego. Jednocześnie jako ludzkość musimy stawić czoło problemowi wykarmienia 10-miliardowej populacji (bo tylu ludzi już niedługo będzie żyć na kuli ziemskiej), z czego duża część cierpi na niedożywienie. Rośnie klasa średnia w Indiach i Chinach (łącznie ponad 2 mld ludzi), która wreszcie chce żyć wygodnie, mieć dom, a w domu – przynajmniej pralkę, lodówkę, telewizor i dwa samochody. Te potrzeby generują duże zużycie energii. Dlatego kluczowa jest zmiana filozofii biznesu, czyli odejście od sprzedawania produktów i usług na rzecz sprzedawania zadowolenia klienta. Podam piękny przykład: port lotniczy Schiphol pod Amsterdamem podpisał umowę z Philipsem nie na zakup żarówek czy systemów zarządzania energią, ale na zapewnienie oświetlenia w określonym miejscu i czasie. W efekcie to w interesie Philipsa była instalacja niezawodnych żarówek o niskim poborze prądu, co dało aż o połowę mniejsze zużycie energii. 

AM: Wróćmy na podwórko polskich miast, które w poprzednim dziesięcioleciu zmagały się z bezrobociem. Dzisiaj sytuacja na rynku pracy jest już opanowana w co najmniej zadowalającym stopniu. Czy możemy zaryzykować tezę, że przez następne dziesięciolecie miasta muszą walczyć o klimat i środowisko, czyli o jakość życia?

AK: Tak, nie ma innego wyjścia niż ograniczenie wpływu miast na zmianę klimatu. I to dotyczy miast na całym świecie. Im szybciej zaczną to robić, tym mniej wydadzą na adaptowanie się do zmian, które będą stale następować (z uwagi na inercję klimatu globalnego), nawet gdybyśmy – zakładając utopijnie – wyzerowali nagle emisję CO2. W grudniu 2019 r. na szczycie w Brukseli przywódcy unijni porozumieli się w sprawie osiągnięcia przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r., ale Polska nie była wówczas w stanie zadeklarować takiej woli. Temat ma powrócić na szczycie UE w czerwcu 2020 r. Jednak nawet jeśli osiągniemy neutralność klimatyczną w 2050 r., klimat nadal będzie się zmieniał, choć już wolniej i bez zjawisk ekstremalnych. Musimy przygotować się na takie zjawiska jak miejska wyspa ciepła z temperaturą powietrza powyżej 40 stopni Celsjusza występującą przez kilkanaście dni z rzędu czy funkcjonowanie szpitalnictwa i transportu w przypadku braku zasilania. 
Wiele miast w Polsce zdaje sobie sprawę z zagrożeń i już opracowuje stosowne strategie, nie czekając na wytyczne państwowe. Na przykład Kraków chce być neutralny klimatycznie już w roku 2030, a Ostrów Wielkopolski – w 2040. To budująca postawa. Jednocześnie może to stanowić wielki atut dla mieszkańców, którzy dostrzegą, że samorządowcy starają się stworzyć im i ich następcom lepsze warunki życia. Do wspólnych działań na rzecz klimatu trzeba przekonać mieszkańców. Warto także dać organizacjom pozarządowym zielone światło do realizacji projektów proekologicznych i edukacyjnych. Wspólne działanie może ocalić świat dla przyszłych pokoleń i sprawić, że sami będziemy żyli lepiej i zdrowiej. 



Dr Andrzej Kassenberg

współzałożyciel i wieloletni prezes Instytutu na rzecz Ekorozwoju i Fundacji Efektywności Energetycznej Polski. Od 1980 r. związany z ruchem ekologicznym, w tym z Polskim Klubem Ekologicznym. Od wielu lat zajmuje się działalnością naukową w zakresie zrównoważonego rozwoju i ochrony klimatu. Wykładał na licznych polskich i amerykańskich uniwersytetach. Autor lub współautor ponad 150 publikacji. Był inicjatorem i pierwszym przewodniczącym Komisji ds. Ocen Oddziaływania na Środowisko przy Ministrze Środowiska. Były członek Rady ds. Środowiska i Zagadnień Społecznych przy Prezydencie Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Przewodniczący Regionalnego Centrum Środowiskowego dla Europy Środkowo-Wschodniej. Laureat wielu nagród, m.in. Nagrody Naukowej Polskiej Akademii Nauk, oraz tytułu Człowiek Polskiej Ekologii. 
Wywiad zarejestrowany w ramach realizacji audycji „Wartość dodana” Adama Mikołajczyka. Apple Podcast, Speaker.com, Spotify/Podcasty: „Wartość dodana by Adam Mikołajczyk”

 

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.