Niektóre szczyty można zdobyć tylko razem

  • Jacek Sęk, Ryszard Bosek, Paweł Zagumny, Marek Magiera (Fot. Kamil Broszko/Broszko.com)
    Jacek Sęk, Ryszard Bosek, Paweł Zagumny, Marek Magiera (Fot. Kamil Broszko/Broszko.com)

Motywacja, bezkompromisowa siła woli, zaufanie w zespole, skuteczny lider. Choć wymienione czynniki sukcesu są dosyć oczywiste, droga do jego osiągnięcia nie przedstawia się już tak klarownie. Aby lepiej ją zrozumieć, poprosiliśmy, by o swoich doświadczeniach i wnioskach opowiedzieli nam siatkarscy mistrzowie. W rozmowie uczestniczyli: Jacek Sęk, wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej; Ryszard Bosek, siatkarz i menedżer sportu, mistrz olimpijski z Montrealu z 1976 r.; Paweł Zagumny, siatkarz, mistrz Europy i mistrz świata; Marek Magiera, dziennikarz sportowy, komentator siatkarski.

Artykuł jest zapisem debaty zrealizowanej w ramach Klubu „Teraz Polska”, który odbył się 22 października br. w Muzeum Sportu i Turystyki, mieszczącym się w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego. W spotkaniu uczestniczyli laureaci Konkursu „Teraz Polska”, mistrzowie sportu, teoretycy biznesu i przyjaciele Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego. Taki dobór gości umożliwił wszechstronną wymianę wiedzy i inspiracji.

Marek Magiera: Jaka jest rola jednostki w drużynie i samej drużyny w osiągnięciu sukcesu sportowego? Jak zdobywa się mistrzostwo świata?

Ryszard Bosek: Przede wszystkim liczą się umiejętności indywidualne i drużynowe. Na pewno trzeba też mierzyć bardzo wysoko. Należy tak dobrać ludzi, aby mieli wspólny cel i potrafili jemu podporządkować pewien etap swojego życia. Mówię szczególnie o czasach, kiedy przygotowania do olimpiady trwały dwa–trzy miesiące. Dzisiaj realia są zupełnie inne. Równie ważne jak dobra selekcja są organizacja szkolenia i takie zaplanowanie działań, aby zawodnik miał poczucie, że jego wysiłek jest celowy.

MM: Czyli najważniejsi są ludzie – odpowiednio dobrani zawodnicy i odpowiednio skonstruowany sztab szkoleniowy. Dzisiaj mamy przyjemność rozmawiać z mistrzami świata. Ryszard Bosek to mistrz z 1974 r. i złoty olimpijczyk z 1976 r. Paweł Zagumny jest wicemistrzem świata z 2006 r., wtedy to mimo fantastycznej gry podczas turnieju w Japonii tytuł mistrzowski odpłynął nam po jedynej porażce z Brazylią 0:3. Za to cztery lata temu w katowickim Spodku wzięliśmy rewanż na Brazylijczykach, wygrywając z nimi 3:1. I tutaj muszę powiedzieć, że szczególnie cieszę się ze spotkania z Pawłem, bo nie przypominam sobie, abym rozmawiał z nim na antenie telewizyjnej. A wynikało to wyłącznie z mojego strachu, szczególnie po przegranych meczach. Aby pokazać, jaki uszczypliwy wobec dziennikarzy potrafił być Paweł, przytoczę pewną anegdotę. Kiedyś wydawca transmisji podpuścił młodego dziennikarza, aby po meczu Polska – Chiny, gładko wygranym przez Polaków 3:0, ów dziennikarz zapytał Pawła, dlaczego niedokładnie wystawiał piłki. Początkujący reporter zadał pytanie w dobrej wierze. Na to Paweł zmroził go wzrokiem, kąśliwie rzucił: „Tylko to zapamiętałeś z meczu?” i odszedł. Dzisiaj Paweł jest z nami i mam nadzieję, że odpowie na moje pytania. Wracając do tytułów mistrzowskich, odnoszę wrażenie, że ty, Pawle, wicemistrzostwo i mistrzostwo świata traktujesz na równi. Mam rację?

Paweł Zagumny: Coś w tym jest. Mój pierwszy medal zdobyłem w Japonii po latach oczekiwań, dlatego był czymś wspaniałym. A medal z 2014 r. był ukoronowaniem mojej osobistej kariery. Obie drużyny, mimo wspólnych kilku zawodników, bardzo różniły się od siebie. Drużyna z 2006 r. jeszcze niczego nie osiągnęła, a medale widziała tylko w telewizji. Podobnie jak Ryszard w 1974 r., trenowaliśmy wspólnie na zgrupowaniu prawie trzy miesiące. Zaangażowaliśmy się całkowicie. W 2014 r. byliśmy już inną drużyną, doświadczoną, choć było kilku młodych zawodników, którzy po raz pierwszy stanęli na podium.

MM: Trzeba podkreślić, że na ostatnich czterech mistrzostwach świata zdobyliśmy trzy medale, w tym dwa złote, raz za razem. To pokazuje, jak mocna jest nasza pozycja w światowej siatkówce. Taka rzecz udała się tylko Włochom w latach 90. i Brazylijczykom, którzy rządzili na parkiecie przez 10 lat, do 2010 r. Myślę, że wiele zawdzięczamy Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej, który wypracował znakomity system szkolenia i selekcji. Mam nadzieję, że Jacek Sęk, wiceprezes PZPS, wyjawi nam tajemnicę, jak to się robi.

Jacek Sęk: Umówiliśmy się już z Brazylią na mistrzowski tie-break w 2022 r. (śmiech) W świecie siatkówki znana jest jeszcze jedna anegdota: puchar zdobyty przez Brazylijczyków w 2010 r. krążył po wielu brazylijskich miastach w ramach promocji mistrzostw, aż… zaginął. Tak więc Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej musiała przygotować nowy puchar na turniej w Polsce w 2014 r. i od tej pory jest on w naszych rękach. Nie zamierzamy go łatwo oddać. A wracając do tematu tajemnicy sukcesu organizacyjnego – potwierdzam, że u nas również najważniejsze jest pozyskanie do pracy odpowiednich ludzi, pasjonatów sportu, którzy rozumieją potrzeby tej dyscypliny. Działamy według schematu piramidy, u podstawy której jest szkolenie młodzieży. Wspólnie z Ministerstwem Sportu i Turystyki wprowadziliśmy system siatkarskich ośrodków szkolnych, które pomagają przeprowadzać pierwsze etapy selekcji i wyłonić najzdolniejszą młodzież.

MM: Na promocję sportu, a siatkówki w szczególności, wielki wpływ ma sposób jej pokazania w telewizji. Tutaj wielki ukłon w stronę stacji Polsat Sport, która udowodniła całemu światu, że mecz siatkówki, odpowiednio pokazany, może być emocjonującym i widowiskowym wydarzeniem telewizyjnym. Ryszardzie, nie żałujesz, że wokół złotej drużyny Huberta Wagnera, której byłeś członkiem, nie było takiego medialnego szumu, jaki teraz towarzyszy polskim siatkarzom?

RB: Nie żałuję, bo zdaję sobie sprawę, że wtedy byliśmy na początku drogi i to my wytyczaliśmy nowe szlaki. Środki przekazu medialnego były wtedy inne, skromniejsze, ale popularność odczuwaliśmy podobną. Po powrocie z igrzysk olimpijskich na lotnisku witała nas orkiestra górnicza. A polska myśl szkoleniowa zawsze przodowała na świecie. W latach 70. nasza reprezentacja przygotowywała się do rozgrywek na obozach wspólnie z Amerykanami czy Brazylijczykami i to oni podpatrywali nasze metody szkoleniowe. Natomiast my uczyliśmy się od nich organizacji. Obecnie jesteśmy w czołówce zarówno pod względem metod treningowych, jak i organizacji sytemu szkoleniowego czy rozgrywek ligowych. To cieszy. Może warunki finansowe nie są jeszcze takie, jakich byśmy oczekiwali, ale są zdecydowanie lepsze niż w moich czasach.

MM: Nawiązując do metod szkoleniowych, które inni podpatrywali u nas. Kiedyś jechałem na mecz z trenerem Stanisławem Gościniakiem, który zwrócił się do mnie: „Maniek, podaj mi komputer, jest w szafce”. Szukam komputera, ale go nie widzę. I gdyby trener nie wstał i sam nie wyciągnął… zeszytu w kratkę, linijki i ołówka, to szukałbym tego „komputera” chyba do dzisiaj. Trenerowi Gościniakowi wystarczał ołówek, aby rozrysować najbardziej skomplikowane sytuacje siatkarskie. À propos trenerów – Pawle, pracowałeś w reprezentacji z wieloma. Co możesz nam o nich powiedzieć?

PZ: Zacznijmy od pierwszego. Raúl Lozano – bardzo poukładany trener, zawsze wiedzieliśmy, co, kiedy i o której godzinie będziemy robić na treningu. Wzorowy pod względem merytorycznym i przygotowania do treningu, a także do życia pozaboiskowego. Dużą wagę przykładał do detali. Później nadszedł czas Daniela Castellaniego, który był całkowitym przeciwieństwem Lozano. Totalna swoboda, ale jako człowiek – szczery, serdeczny, z każdym zawodnikiem potrafił znaleźć wspólny język. Z kolei Andrea Anastasi był bardzo podobny do Raúla Lozano, aczkolwiek zbyt mocno schematyczny. Wszystko miał oczywiście dokładnie rozpisane, ale treningi były monotonne, a czasami po prostu nudne. Moim ostatnim trenerem był Stéphane Antiga, który imponował mi spokojem i przygotowaniem do meczu. Choć według mnie był za bardzo zapatrzony w statystyki. Z obecnym trenerem reprezentacji Vitalem Heynenem nigdy nie pracowałem, widuję go tylko w telewizji. Myślę, że jakbym miał takiego trenera, to bym zwariował. Ale z pewnością ma swoje sposoby na zawodników i na szkolenie. A wyniki mówią same za siebie.

MM: Jacku, a jak Związkowi współpracuje się z Vitalem?

JS: Nie ukrywam, że to bardzo nieszablonowy trener i przed nawiązaniem współpracy mieliśmy pewne wątpliwości. On wymyka się standardom przyjętym w światowej siatkówce, gdzie wszystko jest niejako pod linijkę, zgodnie ze statystykami i wzorcami. Vital był bardzo dobrze przygotowany już do pierwszej rozmowy z zarządem o posadzie trenera kadry narodowej. Znał kilka słów po polsku i przyniósł medale ze słynnej belgijskiej czekolady. Zaczął je rozdawać zgromadzonym w sali, ale nie przewidział, że oprócz członków zarządu na spotkaniu będą jeszcze członkowie komisji rewizyjnej. Skutek był taki, że dla prezesa Kasprzyka zabrakło medalu z czekolady. Vital jednak nie stracił rezonu i powiedział: „Tobie przywiozę medal olimpijski”. Sam się chyba nie spodziewał, że już w tym roku podaruje prezesowi złoty medal mistrzostw świata.

Zaufała mu federacja, ale przede wszystkim zaufała mu drużyna. Potrafił rozbudzić nowe pokłady charakteru w kapitanie drużyny Michale Kubiaku, uwierzył na nowo w Bartka Kurka i jemu samemu dodał wiary we własne siły. Poza tym polska siatkówka posiada bogate zaplecze – mamy przecież mistrzów świata kadetów i juniorów, a asystenci Vitala to trenerzy polskich zespołów. Głęboko wierzymy, że kiedyś Polak obejmie ster naszej reprezentacji.

 

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.