Media publiczne między misją a komercją
Czy można realizować misję publiczną w sposób atrakcyjny? Czy da się ją pogodzić z efektywnym zarabianiem pieniędzy? Jak media publiczne mogą przyczynić się do budowania lepszego wizerunku Polski i Polaków za granicą? Na te i inne pytania odpowiadali uczestnicy debaty poświęconej misji mediów publicznych, która odbyła się 7 marca br. w Centrum Prasowym Foksal. Jej organizatorami były Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska” i Instytut Staszica. Partnerem debaty była Fundacja Książąt Czartoryskich.
Mateusz Matyszkowicz (dyrektor TVP1): Misją jest wszystko to, co buduje oczekiwane przez nas postawy. Może to być sport, serial historyczny, obyczajowy, a nawet telenowela, jeżeli tylko posiada wątki, które promują odpowiednie wartości. Misję realizuje Teatr Telewizji, który jest wyjątkowym zjawiskiem nie tylko w Polsce, ale także na świecie. Jedynie polska telewizja publiczna zdołała zbudować własną scenę na tak wielką skalę. Od 2017 r. prezentujemy dwie premiery w miesiącu, a każda z nich gromadzi w poniedziałkowy wieczór przeciętnie 300–500 tys. widzów. Także „Wielkie Testy Wiedzy”, przyciągające półtora miliona widzów, mają wartość misyjną, gdyż dzięki nim można promować postawy obywatelskie, patriotyczne, prozdrowotne itp. Misja może wykorzystywać dużą oglądalność (jak na przykład w przypadku wydarzeń sportowych), ale zazwyczaj w celu jej realizacji telewizja korzysta ze środków publicznych. Trzeba pamiętać, że TVP jest spółką prawa handlowego, więc jak każda firma musi dbać o zysk i podejmować decyzje według zasad racjonalności, gospodarności i legalności.
Mariusz Cieślik (zastępca dyrektora Programu III Polskiego Radia): W radiowych stacjach komercyjnych ilość słowa jest kilkukrotnie mniejsza niż w radiu publicznym, a programy publicystyczne prawie nie istnieją – czasem realizowane są audycje polityczne. W komercyjnym radiu króluje piosenka przeplatana konkursami i serwisami informacyjnymi. Takie podejście jest dozwolone przez ustawodawcę i podyktowane priorytetem wyniku finansowego, czyli słuchalności. Oczywiście nieobciążone misyjnością RMF FM ma lepszą słuchalność niż Trójka.
Tomasz Wróblewski (prezes Warsaw Enterprise Institute): Mam wątpliwości, czy można robić coś wartościowego i masowego jednocześnie. Albo robimy coś masowego, albo wyjątkowego, niszowego… Nie mamy pewności, czy za nakłady finansowe przeznaczone na realizację określonych wartości uzyskuje się oczekiwany wynik. Internet stwarza ogromne możliwości realizowania niszowych programów, dedykowanych specjalnym grupom odbiorców, a wymaga dużo mniejszych nakładów. „Walutą” mediów publicznych powinien być widz czy słuchacz, bo to on dokonuje wyboru. Nie deklarowana przez zarząd misja jest najważniejsza, ale uniwersalne wartości, jak wolność słowa, konkurencja, wolny rynek. To one gwarantują szeroką ofertę, w której każdy znajdzie coś dla siebie. Dochodowość i masowość jest nie do pogodzenia z przekazem misyjnym o wysokiej wartości.
Andrzej Czernek (wiceprezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”): Promocja polskiej gospodarki jest ważnym elementem misji mediów publicznych, a współpraca z organizacjami pozarządowymi specjalizującymi się w tej dziedzinie jest bardzo oczekiwana. Dobrym przykładem może być właśnie współpraca TVP i Polskiego Radia z Fundacją Polskiego Godła Promocyjnego. Wspólnie staramy się w atrakcyjny sposób promować polską gospodarkę. Fundacja rokrocznie organizuje uroczystą Galę „Teraz Polska”, w czasie której prezentowane są najlepsze polskie produkty, usługi, przedsiębiorstwa. Media publiczne relacjonują to wydarzenie. Ich działania, zarówno Telewizji Polskiej, jak i Programu III Polskiego Radia, zostały również dostrzeżone przez Kapitułę Konkursu „Teraz Polska” i wyróżnione nagrodą specjalną właśnie za działalność misyjną. Sam od lat słucham Trójki, którą cenię za kształtowanie gustu kulturalnego, muzycznego, ale też postaw światopoglądowych w różnych dziedzinach życia. Według mnie jest możliwe wypełnianie misji przy pełnej widowni. Przykładem mogą być choćby „Wielkie Testy Wiedzy” albo serial historyczny „Czas honoru”, który miał wysoką jakość i oglądalność.
MM: Nie mogę zgodzić się z opinią Tomasza Wróblewskiego. Myślę, że wszyscy uznają za wartościowy i ważny „Wielki Test Wiedzy o Chopinie”, który w TVP1 obejrzało prawie 1,3 mln widzów. Oczywiście z reklam wyświetlonych dla tej widowni przed i po tym programie nie zdołamy pokryć kosztów jego realizacji. Możemy go oczywiście zrobić sto razy taniej – wynająć małą firmę producencką, postawić trzy „weselne” kamery w stodole… Ale wtedy taki program wyemitowany w telewizji przyciągnie 500 widzów, a w Internecie – może 120. Inwestycja w kulturę i edukację jest świadomą decyzją państwa, której nie da się prosto zmonetyzować. W całej Europie tworzy się wielkie seriale historyczne ze środków publicznych, wystarczy wymienić BBC czy France Télévisions. Telewizje prywatne nie podejmują takiego wyzwania. Raz TVN zdecydował się na serial historyczny „Belle Epoque” – mimo że nie miał wartości misyjnych, okazał się finansową klęską.
MC: Rozumowanie Tomka byłoby poprawne, gdyby polska kultura była kulturą globalną, jak amerykańska – z 350 mln odbiorców w samych tylko Stanach Zjednoczonych. My tworzymy w języku polskim, co oznacza maksymalnie 39 mln odbiorców. Dlatego trudno nam osiągnąć zyski z produkcji programów. A przecież chcemy mieć wybitnych i znanych pisarzy, kompozytorów, malarzy, którzy promowaliby Polskę. Bez misji mediów publicznych nie byłoby to możliwe. Szkoda, że ustawodawca nie nałożył obowiązku nadawania audycji kulturalnych czy choćby polskiej muzyki na stacje komercyjne. Potęgi prywatnych koncernów medialnych zostały zbudowane dzięki koncesjom wydanym również w naszym kraju, a owe koncerny polskiej kulturze dają bardzo mało.
TW: Ja akurat nie jestem miłośnikiem BBC. To przykład marnotrawstwa pieniędzy publicznych, niezależnie od faktu, że wiele produkcji BBC świetnie się sprzedaje. Zgadzam się, że państwo ma prawo i obowiązek propagować wyższe cele i wartości wśród obywateli, ale przecież nie trzeba budować całej telewizji (z administracją, producentami, siecią transmisyjną), aby zrobić jeden program. Pozwólmy zadziałać konkurencji. Niech wszystkie sieci telewizyjne walczą o państwowe zlecenia, finansowane z pieniędzy podatników.
MC: Jeżeli zorganizujemy konkurs na najlepszy program dziecięcy, to w jego rezultacie uzyskamy tylko jeden program. A TVP realizuje ich siedem… Są w Europie przykłady warte naśladowania. Szwecja jest potentatem w przygotowywaniu formatów telewizyjnych, które sprzedaje na całym świecie, i zarabia na tym gigantyczne pieniądze. W przypadku Polski jedyne formaty, jakie udało się sprzedać, należą do telewizji publicznej (np. telenowela „M jak miłość”). Uważam, że przy wolnym rynku mediów zostaniemy skolonizowani przez kulturę anglosaską. A taka utrata tożsamości będzie niszcząca dla społeczeństwa.
MM: Samodzielna produkcja telewizji publicznej jest gwarancją odpowiedniej jakości programów. W wiosennej ramówce TVP pojawiły się dwa seriale: „Za marzenia”, którego pierwszy odcinek obejrzało 3,5 mln widzów, i „Leśniczówka”, która gromadzi dwumilionową widownię, czyli większą niż 20-letni „Klan”. Przygotowując „Leśniczówkę”, chcieliśmy dać masowemu widzowi to, czego oczekuje, czyli historię prowadzoną jak w telenoweli. Jednocześnie dodaliśmy wartościowe aktorstwo, zdjęcia i montaż. Popatrzmy choćby na „Pożar w Burdelu”, zarejestrowany przez TVN. Pomijając kontrowersyjne słowa czy skecze, ta realizacja była bardzo amatorska, bo TVN nie ma kompetencji, aby przełożyć widowisko teatralne na język telewizji. Również nikt poza telewizją publiczną nie zrelacjonuje w należyty sposób Konkursu Chopinowskiego. Trzeba spełnić wiele warunków, na przykład zatrudnić realizatora dźwięku, który czyta nuty.
AC: Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że misją państwa jest budowanie pozytywnego wizerunku Polski w różnych aspektach. Działania powinny być kierowane do Polaków w kraju i poza jego granicami, ale także do obcokrajowców. Pozostaje kwestia, jak ten cel realizować skutecznie i skąd pozyskiwać fundusze.
MM: Żeby kształtować wizerunek własnego kraju, trzeba go najpierw samemu pokochać. Dlatego przede wszystkim chcemy dotrzeć do polskiego widza. Rodzime kino od lat pokazuje Polaków od najgorszej strony – chcemy to zmienić. Tak działali Francuzi w latach 60. i 70., kiedy to świadomie podjęli rywalizację z kulturą amerykańską. Wtedy właśnie powstały komedie z Louisem de Funèsem czy seria o przygodach Asterixa. W tych filmach Francuzi są pokazani na wesoło. Nawet jeżeli są śmieszni ze swoimi wadami – chcemy się z nimi zaprzyjaźnić. My również potrzebujemy lekkiego formatu, pokazującego nasz kraj od jak najlepszej strony, bo już znamy na pamięć Polskę z „Wesela” Smarzowskiego. Mam nadzieję, że przygotowywany na jesień serial „Drogi wolności” znajdzie odbiorcę poza granicami Polski. Ale koszt jego produkcji będzie naprawdę wysoki. Nie do uciągnięcia przez jakąkolwiek stację komercyjną w Polsce.
MM: Jesteśmy częścią systemu europejskiego, który ma określone podejście do udziału państwa w rozwoju kultury i edukacji. Zarówno w Polsce, jak i w Niemczech czy Hiszpanii aktywną rolę odgrywa mecenat instytucji publicznych. Wszystkie europejskie kraje (poza Wielką Brytanią) borykają się z problemem dominacji języka angielskiego i kultury anglosaskiej. HBO może czasami wyprodukować serial ambitniejszy niż my, bo ma zagwarantowaną dystrybucję i przychód na całym świecie. Zaś my tworzymy w języku polskim i musimy pogodzić się z tym, że naszym głównym widzem pozostanie widz polski.
AC: W budowaniu wizerunku Polski zbyt rzadko wykorzystuje się sukcesy rodaków w różnych dziedzinach życia. Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego poprzez Konkurs „Wybitny Polak” prezentuje, promuje i upowszechnia wiedzę na temat Polaków, którzy poprzez swoje osobiste sukcesy wiele dobrego robią dla wizerunku naszego kraju. Rolą mediów publicznych powinno być prezentowanie tych osiągnięć, dzięki czemu postrzeganie Polski w kraju i za granicą byłoby lepsze.
MC: W radiu takich materiałów jest bardzo dużo, bo stosunkowo łatwo i tanio można je zrealizować – wybrać się do firmy, nagrać wypowiedź itd. Natomiast koledzy z telewizji mają trudniejsze zadanie. Aby zrobić interesujący, co najmniej 15-minutowy reportaż, potrzebne są już spore pieniądze i cały zespół ludzi. Media publiczne powinny dbać o każdego odbiorcę, który płaci abonament. Każdy powinien znaleźć dla siebie propozycje programowe – od disco polo po muzykę współczesną z Warszawskiej Jesieni. Środki publiczne i abonamentowe są oznaczone i przeznaczone na produkcje misyjne, a nie na rozrywkę. Nawet „Wiadomości” nie są finansowane z abonamentu, bo zarabiają na siebie reklamami. Musimy pamiętać o oglądalności i odwoływać się do masowego widza. Oglądalność wspiera misyjność, która przecież potrzebuje nośnika przekazu.