Zbudowaliśmy solidną bazę

  • Aleksander Kwaśniewski, prezydent RP w latach 1995-2005, o czynnikach sukcesu polskiej transformacji (Fot. Jakub Kamiński/PAP)
    Aleksander Kwaśniewski, prezydent RP w latach 1995-2005, o czynnikach sukcesu polskiej transformacji (Fot. Jakub Kamiński/PAP)

Zapis wykładu wygłoszonego podczas debaty „Polski sukces 1989–2014. Dokonania i perspektywy”, która odbyła się 2 kwietnia 2014 r. w budynku Giełdy Papierów Wartościowych z inicjatywy Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska” oraz Ośrodka Dialogu i Analiz THINTANK.

Moje refleksje na temat ostatniego dwudziestopięciolecia nie mogą być obiektywne. Przez 10 lat z owych 25 miałem honor być prezydentem RP. Utożsamiam się zarówno z projektami zrealizowanymi, jak też ze wszystkim, czego nie udało się osiągnąć. Uważam, że ostatnie 25 lat to czas, w którym dokonaliśmy więcej, aniżeli można było się spodziewać i oczekiwać. Oceniając ten okres, trzeba zawsze podkreślać, że 6 lutego 1989 r., siadając do rozmów przy Okrągłym Stole, nie zakładaliśmy, nie marzyliśmy nawet, że osiągniemy tak wiele. Polska i Europa roku 2014 w porównaniu z sytuacją z końca lat 80. to są zupełnie różne światy i rzeczywistości.

Oczekiwania w roku 1989

Naszym głównym celem była walka o wolność. Jej umiłowanie cechuje Polaków od ponad tysiąca lat. Stale musieliśmy o nią walczyć, przeżywając chwile wielkie i straszne. W 1989 r. okazało się, że europejskie uwarunkowania polityczne umożliwiają uzyskanie wolności i Polska może stać się krajem niepodległym, a Polacy mogą cieszyć się wolnością osobistą i pełną suwerennością jako naród. Udało nam się skorzystać z tej szansy i nie jest to banalne stwierdzenie, gdyż historycznie rzecz ujmując, Polacy takich szans nie mieli wiele i często ich nie wykorzystywali. Nie myślę tu tylko o roku 1981, ale o wielu wydarzeniach naszej historii, naznaczonej powstaniami, wybuchami społecznymi, kiedy nie było możliwości ani instrumentów, aby wolność uzyskać. W 1989 r. Polska mogła o tej wolności myśleć realnie i ją osiągnąć.

Drugim celem tamtego okresu była demokracja. Dziś Polska jest państwem demokratycznym, wspartym na solidnym filarze, jakim jest konstytucja przyjęta w 1997 r. Myśleliśmy również o gospodarce rynkowej, aby odejść od scentralizowanej, nieefektywnej ekonomii doby PRL-u i działać według tych samych reguł, co zdrowe gospodarki świata. Kolejnym priorytetem okresu transformacji było bezpieczeństwo, które dla Polaków stanowiło zawsze towar deficytowy. Ze względu na położenie geograficzne w Europie Środkowo-Wschodniej i płaskie ukształtowanie terenu Polska dawniej bywała często polem bitewnym; wszelkie wojska przechodziły przez nasz kraj z zachodu na wschód i ze wschodu na zachód. Nawet spokojni zazwyczaj Szwedzi „zalali” Polskę w XVII w., o Turkach nawet nie wspomnę. Bezpieczeństwo było zawsze dla Polski zasadniczą kwestią. Wbrew modnym w latach 1989 i 1990 postulatom, aby postawić na finlandyzację i neutralność, zdecydowaliśmy się włączyć Polskę w struktury NATO, największego bloku militarno-politycznego na  świecie, uzyskując gwarancję bezpieczeństwa, co dzisiaj – wobec niepokojów na Ukrainie – jeszcze bardziej zyskuje na znaczeniu. Marzyliśmy, aby zapewnić Polsce trwały rozwój cywilizacyjny, możliwość modernizacji kraju zgodnie ze standardami europejskimi. Dlatego rozpoczęliśmy batalię o akcesję Polski do Unii Europejskiej, podpisując w 1991 r. umowę stowarzyszeniową, a zakończyliśmy ją 1 maja 2004 r. jako pełnoprawny członek struktur Unii. Dzięki temu uzyskaliśmy szansę rozwojową i – co najważniejsze – dobrze ją wykorzystujemy.

5 kwietnia 1989 r. zakończyły się obrady Okrągłego Stołu, które skupiły ponad 450 przedstawicieli obozu rządzącego, solidarnościowego i Kościoła. Będąc w Pałacu Prezydenckim z okazji jubileuszu obrad, miałem okazję raz jeszcze spojrzeć na ten historyczny mebel i na tabliczki z nazwiskami uczestników negocjacji. Uderzył mnie fakt, jak wielkie to były umysły: naukowcy, politycy, ludzie kultury – liderzy swoich środowisk. Dyskutując w tym gronie o przyszłości Polski, mieliśmy poczucie końca epoki PRL-u; wszyscy wiedzieliśmy, że utrzymanie dotychczasowego status quo jest niemożliwe, a wręcz szkodliwe. Jednak nie zakładaliśmy i nie śmieliśmy przypuszczać, że rozpoczęte przez nas reformy doprowadzą do tego, że przestanie istnieć Związek Radziecki, Niemcy się zjednoczą i zakończy się epoka żelaznej kurtyny.

Analizując ostatnie dwudziestopięciolecie, często porównujemy Polskę z innymi krajami regionu, które również wyszły z Układu Warszawskiego i RWPG na rzecz NATO i Unii Europejskiej. W latach 1989–1991 zdecydowały się na podobną drogę przemian, rezygnując z systemu niedemokratycznego i gospodarki państwowej na rzecz systemu demokratycznego i gospodarki rynkowej. Okazuje się, że Polska osiągnęła największy postęp. Startując z gorszej pozycji, osiągnęliśmy lepsze wyniki niż Węgrzy i Czesi. Nasza droga była okupiona wieloma wysiłkami i poświęceniem, ale dała nam szansę bycia liderem regionu. Ocena polskiego sukcesu wypada jeszcze bardziej wyraziście na tle krajów bloku postradzieckiego, takich jak Ukraina, którym nie było dane pójść naszą drogą. W 1990 r. Ukraina i Polska miały podobny wskaźnik dochodu na mieszkańca, dzisiaj Polska ma dochód ponad trzykrotnie wyższy. Zbudowaliśmy instytucje demokratyczne i gospodarkę rynkową, opartą na zasadach wiarygodności i transparentności obrotu gospodarczego. Mamy społeczeństwo obywatelskie, które jest wolne, wyraża swoje zdanie i bierze udział w procesie zmian. Jak wygląda demokracja i oligarchiczna gospodarka Ukrainy – możemy śledzić każdego dnia na ekranach telewizorów. Chcemy nieść pomoc sąsiadom, wyciągamy do nich rękę, ale stoimy na drugim brzegu rzeki przekształceń i przemian, które dokonały się w okresie ostatnich 25 lat.

Pora wymienić źródła polskiego sukcesu. To przede wszystkim nasze dążenie do wolności. Kraj, który przez 123 lata nie miał własnej państwowości i był rozdarty pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię, potrafił się zintegrować w 1918 r., dzięki tradycji, kulturze i Kościołowi. Podobnie w roku 1989 nie zmarnowaliśmy okazji, by stać się w pełni suwerennym krajem. Niestety, gen wolności tkwiący w Polakach nie zawsze jest nośnikiem cech pozytywnych, często wzbudza nasz indywidualizm i niedostatek zachowań zespołowych.

Drugim czynnikiem sukcesu zupełnie niespodziewanie okazała się polska przedsiębiorczość. Zaskoczyła aktywność rynkowa Polaków, umiejętność wykorzystania każdej sposobności do działań przedsiębiorczych. Niemieckie określenie Polnische Wirtschaft, które miało pejoratywny wydźwięk od czasów zaborów, gdyż oznaczało polską niegospodarność, w okresie ostatnich 25 lat przestało być nacechowane negatywnie.

Należy też równie mocno podkreślić cechę solidarności, która w Polsce napawa szczególną dumą. Polska Solidarność pisana przez duże „S” osiągnęła coś zupełnie niezwykłego – wypowiedziała posłuszeństwo potężnemu reżimowi w latach 1980 i 1981, co de facto zapoczątkowało proces wielkiej przemiany w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Tę Solidarność – ruch sprzeciwu i walki o godność człowieka – bardzo doceniam i podziwiam. Natomiast mam kłopot z oceną polskiej solidarności przez małe „s”, tej codziennej, która powinna nieść wspólnie ciężary przemian, jak nawoływał Jan Paweł II podczas swojego wystąpienia w Sejmie w 1999 r. Tu nie mamy powodów do dumy, a jeszcze wiele lekcji do odrobienia.

Zastanówmy się, jak w praktyce wyglądała polska droga do sukcesu i jakie było nasze know-how transformacji.

Po pierwsze, zdecydowaliśmy się przeprowadzić transformację ewolucyjną, a nie rewolucyjną. Głęboko nie zgadzam się z poglądami, że Okrągły Stół był spiskiem w celu zablokowania prawdziwych reform. Szczególnie dzisiaj umacniam się w swoim przekonaniu, obserwując to, co się dzieje na Ukrainie. Polska droga dialogu i porozumienia zawarte przy Okrągłym Stole to jedno z najmądrzejszych posunięć, świadczące o wielkiej dojrzałości i odpowiedzialności jego uczestników, którzy zdecydowali się oszczędzić obywatelom wielkich kosztów drogi rewolucyjnej. Udało się uniknąć ofiar i nieodwracalnego podziału społeczeństwa. Staliśmy się wzorem dla innych.

Po drugie, nie ograniczyliśmy się tylko do zmian ustrojowych i politycznych, gdyż wiedzieliśmy, że równie ważne są reformy dotyczące gospodarki i przedsiębiorczości. Zapoczątkowała je już w roku 1988 ustawa Mieczysława Wilczka, ministra przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego, ostatnim przed wyborami 4 czerwca 1989 r. Dalsze zmiany wprowadzali już Leszek Balcerowicz i rząd Tadeusza Mazowieckiego, rozumiejący, że mają one znaczenie priorytetowe i muszą być podejmowane szybko. Oczywiście niosło to za sobą skutki społeczne, ale jestem przekonany, że reformy rozciągnięte w czasie skutkowałyby podobnymi kosztami przy znacznie mniejszych efektach.

Udało się też osiągnąć ponadpartyjne porozumienie dla celów strategicznych, takich jak wejście Polski do NATO i Unii Europejskiej. Jak ważny jest taki konsensus, znów można zobaczyć na przykładzie Ukrainy, która od ponad 20 lat nie może zrobić strategicznego kroku ku reformom politycznym i gospodarczym.

Równie ważna, choć przez wielu niedoceniana, była decentralizacja, przyjęta od razu na początku transformacji. Pierwsze wybory samorządowe według nowych zasad, gwarantujące decentralizację władzy i duże uprawnienia samorządów lokalnych, odbyły się już w maju 1990 r., czyli zaledwie po 11 miesiącach od wyborów Sejmu kontraktowego (4 czerwca 1989 r.). To wielka zasługa autorów tych reform, prof. Jerzego Regulskiego i dra Michała Kuleszy, którzy dobrze przygotowali koncepcję samorządu terytorialnego, gotową do szybkiego wdrożenia. Dzięki temu zyskaliśmy impet do dalszych zmian.

Wielką rolę w przygotowaniu społeczeństwa do skoku cywilizacyjnego odegrało kształcenie. Umożliwiliśmy Polakom zdobywanie wiedzy na uczelniach państwowych i prywatnych. Choć nie wszystkie z nich spełniały kryteria jakościowe, to jednak uzyskaliśmy efekt masowości szkolnictwa wyższego; bywały lata, kiedy studiowały ponad dwa miliony młodzieży, podczas gdy w moich czasach – wyżu demograficznego lat 50. – maksymalna liczba studentów w Polsce oscylowała wokół liczby 330 tys. Oczywiście masowość wykształcenia wyższego rodziła też pewne problemy społeczne, bo rozbudzone aspiracje młodych ludzi nie zawsze mogły być spełniane, co rodziło frustracje. Można i należy mówić także o innych porażkach, takich jak niedostateczna jakość instytucji państwowych, zaniechanie dokończenia reformy służby zdrowia, problem bezrobocia i dywersyfikacji zamożności społeczeństwa. Zapewne wielu z tych błędów można było uniknąć, choć należy pamiętać, że byliśmy absolutnymi pionierami na drodze transformacji zarówno pod względem czasu, jak i zakresu reform. To tłumaczy i usprawiedliwia błędy, szczególnie pierwszego okresu przemian.

Dla wielu polityków areny międzynarodowej Polska okazała się wielką, pozytywną niespodzianką. Przypuszczano, że to Czesi i Węgrzy będą prymusami wśród nowych krajów, które weszły do Unii Europejskiej 1 maja 2004 r., a Polacy – jako troublemaker – będą przysparzać kłopotów. Tymczasem to my jesteśmy ważnym członkiem Unii, z szansami, aby w niedalekiej przyszłości być jednym z nowych „silników” Europy. Musimy jedynie pracować nad zmianą naszej mentalności. Musimy uwierzyć, że zbudowaliśmy solidną bazę, a nasze osiągnięcia stanowią trampolinę do dalszych sukcesów. Nie możemy tego zmarnować  atmosferą niemocy, frustracji i niechęci. Już przed II wojną światową Melchior Wańkowicz pisał o polskiej bezinteresownej zawiści. Teraz możemy obserwować bezinteresowną nienawiść, dobrze widoczną szczególnie w przestrzeni Internetu. Musimy wyzbyć się takich zachowań, aby nie niszczyć ludzi sukcesu, lecz budować wokół nich wspólnoty na rzecz realizacji nowych wyzwań. Wierzę w młode pokolenie Polaków, które ma gen zwyciężania, zna świat i będzie zaczynem pozytywnego myślenia o tym, co zrobić, aby sukces budował sukces. Pamiętajmy, że nic nie jest dane raz na zawsze. O dobro naszego kraju musimy troszczyć się każdego dnia.

 

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.