Potrzeba nam na powrót zaangażowania obywatelskiego i powszechnej mobilizacji

  • Andrzej Person-senator RP, prawnik, dziennikarz sportowy. Aleksander Kwaśniewski-prezydent RP w latach 1995-2005 (Fot. Maciej Chojnowski)
    Andrzej Person-senator RP, prawnik, dziennikarz sportowy. Aleksander Kwaśniewski-prezydent RP w latach 1995-2005 (Fot. Maciej Chojnowski)

Relacja z debaty „Polski sukces 1989–2014. Dokonania i perspektywy”, która odbyła się w budynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie z inicjatywy Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska” oraz Ośrodka Dialogu i Analiz THINKTANK.

Paweł Rabiej: Dyskusja o polskich przemianach ostatniego 25-lecia jest trudna z wielu powodów. Dla młodego pokolenia wydarzenia roku 1989 to tak odległa przeszłość, jak rozbiory Polski. Zakres tematyczny okresu „wielkiej zmiany” jest bardzo rozległy, gdyż obejmuje zagadnienia transformacji ustrojowej i ekonomicznej, takie jak zmiana Układu Warszawskiego i RWPG na pakt NATO i struktury Unii Europejskiej. Powinniśmy również ustalić, czy proces transformacji jeszcze trwa, czy już się zakończył, a jeżeli tak, to kiedy – czy  z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej, czy  z momentem zakończenia światowej recesji, która ominęła Polskę jako jedyny kraj europejski. Trudno jest nam zachować obiektywizm oceny, gdyż wszyscy uczestniczyliśmy w procesie zmian. Niemniej jednak spróbujmy je podsumować, przeanalizować i – co najważniejsze – wyciągnąć wnioski na przyszłość, jak budować strategię polityczną, gospodarczą i społeczną dla Polski na następne 25 lat.

Janusz Steinhoff: Trzeba podkreślić, że ostatnie 25-lecie to najlepszy czas dla Polski od ponad 300 lat. Sukces gospodarczy, o którym teraz możemy mówić z satysfakcją, nie spadł nam z nieba. Rząd Tadeusza Mazowieckiego od razu podjął się przeprowadzenia trudnych reform, choć pierwsze jaskółki zmian można było zaobserwować już u schyłku epoki PRL-u, kiedy to rząd Mieczysława Rakowskiego wdrożył słynną ustawę Wilczka o swobodzie gospodarczej. Wspominając restrukturyzację przemysłu ciężkiego, którą przeprowadzałem jako minister w rządzie Jerzego Buzka, muszę nadmienić, że konfrontacja zakładów przemysłowych powstałych za czasów RWPG z mechanizmami rynkowymi była wyjątkowo trudna i brutalna w skutkach społecznych. Wiele z nich wymagało likwidacji. Jak bardzo była konieczna restrukturyzacja górnictwa, niech świadczy fakt, że w roku 1997, kiedy ją rozpoczynaliśmy, strata na sprzedaży jednej tony węgla wynosiła 23 zł. Natomiast w 2001 r., po zakończonej reformie, wskaźnik ten był już dodatni i wynosił 7 zł. Redukcja zatrudnienia objęła ponad 100 tys. ludzi, zlikwidowano 23 kopalnie. Naszą reformę przeprowadziliśmy dwukrotnie szybciej niż Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii, ponosząc przy tym dwukrotnie niższe koszty.

Wszystkie rządy III RP kontynuowały reformy gospodarcze i dbały o finanse publiczne. W latach 1992–2002 odnotowaliśmy największy na świecie wzrost PKB per capita, według OECD wyniósł 216 proc. (zgodnie z prognozami Ukraina osiągnie poziom PKB per capita z roku 1989 dopiero w 2020 r.). Oczywiście nadal mamy wiele problemów do rozwiązania; przede wszystkim należy poprawiać niedociągnięcia w infrastrukturze i wymiarze sprawiedliwości. Niedostatki w tych dziedzinach najbardziej spowalniają proces rozwoju gospodarczego.

Paweł Rabiej: Jakie miejsce w Europie zajmuje obecnie Polska? Czy jest ono na miarę naszych oczekiwań i aspiracji? Czy udział obywateli w sprawowaniu władzy jest wystarczający?

Aleksander Kwaśniewski: Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, uważano nas za kraj, który może sprawiać największe kłopoty. Tymczasem okazało się, że tylko nas ominęła recesja gospodarcza i staliśmy się liderem Europy Środkowo-Wschodniej, stabilizującym politykę tego regionu. W ciągu ostatnich 25 lat nie zmieniliśmy swoich granic, natomiast zmienili się nam sąsiedzi. W roku 1989 mieliśmy trzech: ZSRR, NRD i Czechosłowację, a teraz mamy siedmiu: Rosję, Litwę, Białoruś, Ukrainę, Słowację, Czechy i Niemcy. Z każdym z nich zbudowaliśmy poprawne stosunki. Można powiedzieć, że jesteśmy eksporterem stabilizacji. Nasza postawa wobec konfliktu ukraińskiego potwierdziła, że mamy takie kompetencje. Ostatni kryzys światowy osłabił najmocniejszych w Europie, czyli Niemcy, Francję i Wielką Brytanię, dzięki czemu nasza pozycja się umocniła. Zadaniem na najbliższe lata jest po pierwsze tę pozycję utrzymać, po drugie – wejść do strefy euro (gdyż będzie ona trzonem Unii Europejskiej, a członkowie będą mieli decydujący wpływ na jej działania), po trzecie – ustrzec się błędów wyborczych, nie dopuszczając do głosu eurosceptyków.

Paweł Rabiej: Czy nie było tak, że odnieśliśmy sukces, bo świat nam na to pozwolił?

Aleksander Kwaśniewski: Lech Wałęsa mawia, że do sukcesu polskiej transformacji przyczynił się on sam w 80 proc., Jan Paweł II w 15 proc., pozostałe 5 proc. można przypisać tzw. reszcie świata, w tym Reaganowi i Gorbaczowowi. Na pewno pomogła nam pierestrojka Gorbaczowa i fakt, że zrezygnował on z doktryny Breżniewa wobec państw należących do Układu Warszawskiego, która wyrażała się w gotowości niesienia „bratniej pomocy w potrzebie”, a co to w praktyce oznacza, mogliśmy się przekonać, obserwując ostatnie działania Putina na Krymie. Pamiętajmy, że w owym czasie na terytorium Polski stacjonowało 200 tys. żołnierzy radzieckich, gotowych w każdej chwili nieść ową „pomoc”; podobnie było w NRD, Czechosłowacji, na Węgrzech itd. Nasze procesy wolnościowe wspomogła także postawa Ronalda Reagana, prezydenta USA, który narzucił Związkowi Radzieckiemu wyścig zbrojeń w ramach tzw. gwiezdnych wojen, co skutecznie skupiło uwagę polityków radzieckich. Równie wielkie znaczenie, szczególnie dla Polaków, miał wybór Karola Wojtyły na papieża w 1978 r. Postać Jana Pawła II zwróciła uwagę świata na nasz kraj, bo wszyscy byli ciekawi, skąd pochodzi głowa Kościoła katolickiego, pierwszy od prawie 500 lat papież nie-Włoch. Pierwsza papieska pielgrzymka do kraju, która odbyła się w 1979 r., miała wielkie znaczenie dla powstania Solidarności, przełamała stan niemocy tkwiący w społeczeństwie, pokazała siłę samoorganizacji Polaków. Kiedy w roku 1989 dostrzegliśmy sprzyjające okoliczności do wprowadzenia zmian, udało się ich nie zaprzepaścić, choć byliśmy tego bardzo blisko, kiedy Alfred Miodowicz, przewodniczący OPZZ, korzystając z uchybień formalnych, próbował zablokować uchwalenie traktatu Okrągłego Stołu.

Paweł Rabiej: Na początku transformacji obserwowaliśmy duży udział obywateli w procesie zmian. Dzisiaj badania prof. Janusza Czapińskiego pt.„Diagnoza społeczna” pokazują, że wskaźnik partycypacji obywateli we władzy jest bardzo mały. Być może, jak mawiał Lech Wałęsa, zabrakło „drugiego Balcerowicza”, który zająłby się problematyką przemian społecznych.

Aleksander Kwaśniewski: Nie można mówić, że rząd Tadeusza Mazowieckiego nie doceniał wagi problemu kryzysu społecznego. Jacek Kuroń, kiedy został ministrem pracy i polityki społecznej, nie bał się wykorzystać swojego autorytetu, aby tłumaczyć Polakom konieczność przeprowadzenia trudnych reform i ponoszenia kosztów przemian. Leszek Balcerowicz powiedział wtedy, że państwo nie mogło już dłużej udawać, że za pracę płaci, a ludzie nie powinni udawać, że pracują. W okresie PRL-u zjawisko bezrobocia praktycznie nie występowało, więc gdy pojawiło się po raz pierwszy w 1989 r., spowodowało największy szok społeczny. Trzeba było szybko wprowadzać reformy, minimalizując ich negatywne skutki.

Mały kapitał społeczny i udział obywateli w sprawowaniu władzy wiążę z polskim indywidualizmem. Polaków mobilizuje stan wyższej konieczności, dlatego wzięli udział w wyborach 4 czerwca 1989 r. (frekwencja wyniosła 62 proc.). Podobnie było podczas referendum akcesyjnego do UE. Natomiast codzienne sprawy państwa, te zwykłej wagi, pozostawiają politykom, skupiając się na swoich problemach. Obawiam się o zdolność Polaków do współdziałania w dobie Internetu i mediów społecznościowych. Dzięki nowym technologiom o wiele łatwiej jest skrzyknąć uczestników protestu, ale trudniej prawdziwie integrować środowiska.

Paweł Rabiej: Nadchodzi pokolenie Y, obeznane z nowymi technologiami, znające świat, mające wysokie aspiracje i wymagania wobec otaczającego świata. To pozytywne skutki zmian w szkolnictwie wyższym, które zaobserwowaliśmy w ciągu ostatnich 25 lat. Niestety wciąż nie ma dobrej współpracy pomiędzy nauką a biznesem. Współczynnik komercjalizacji wynalazków naukowych jest u nas ciągle na niskim poziomie.

Michał Kleiber: W żadnym kraju w historii ludzkości w ciągu 25 lat nie udało się pięciokrotnie zwiększyć  liczby studentów. Podstawą naszego sukcesu w tym zakresie było przekonanie, że wiedza jest przydatna w życiu. Dlatego znaleźli się ludzie, którzy zainwestowali swoje pieniądze, zakładając szkoły, i ludzie, którzy płacili za wykształcenie dzieci w tych szkołach. Był to niezwykły zryw społeczny, nie bez znaczenia dla innych przemian transformacji. Jednak nie uniknęliśmy przy tym błędów systemowych.

Celem nauki jest lepsze zrozumienie świata. Młodzież studiuje dziś 5 lat, tyle samo co ja blisko 50 lat temu, a przecież stopień skomplikowania rzeczywistości wzrósł niepomiernie. Dlatego nie dziwmy się, że młodzi odczuwają potrzebę kontynuowania nauki na studiach doktoranckich czy podyplomowych. Niestety nie zbudowaliśmy jeszcze powszechnego systemu poszerzania wiedzy. Pragnienie ustawicznego kształcenia powinno nam towarzyszyć przez całe życie. W krajach, do których aspirujemy, ponad 50 proc. pracowników jest objętych systemem ciągłego podnoszenia kwalifikacji, podczas gdy w Polsce wskaźnik ten jest 10-krotnie niższy. Równie ważna jest odwaga autonomicznego myślenia i kreatywność. W szkołach średnich na Zachodzie docenia się samodzielność i oryginalne rozwiązania. Trzecim ważnym problemem jest niski kapitał społeczny w Polsce, obserwowany już od najmłodszych lat, bo wtedy zaczyna kiełkować w nas niechęć do współpracy.

W dzisiejszych czasach nauka musi dostarczać ekspertów na użytek polityków, wspierając ich w procesie podejmowania ważnych decyzji. Materia spraw jest tak skomplikowana, że musimy – w trosce o nas samych – wyposażyć polską politykę w grono najlepiej wykwalifikowanych specjalistów.

Uważam jednak, że największym problemem jest niska innowacyjność gospodarki. Sama wiedza, nawet na najwyższym poziomie, nie wystarczy. Potrzebne są odpowiednie regulacje prawne, dostępność do kapitału podwyższonego ryzyka oraz ochrona własności intelektualnej. Ważny jest także szacunek dla ludzkiej kreatywności i innowacyjności działania. Trzeba zdawać sobie sprawę, że każda próba wdrożenia innowacyjnych rozwiązań obarczona jest ryzykiem niepowodzenia. Nie można stygmatyzować innowatorów i przypinać im łatki nieudaczników. Trzeba darzyć ich szacunkiem i zachęcać do dalszych prób, co powinno być też uwzględnione w regulacjach prawa upadłościowego. Pomimo tych problemów możemy poszczycić się szlachetnymi wyjątkami polskiej innowacyjności, jednakże media nie nagłaśniają ich sukcesu. Nie potrafimy się skutecznie promować.

Paweł Rabiej: Brak skutecznej promocji to kolejna polska bolączka – nie potrafimy opowiadać światu o naszym sukcesie i pokazywać jego wymiarów. Jednak w kulturze sytuacja jest na szczęście odmienna.

Paweł Potoroczyn: Kiedy zaczęliśmy budować III RP, nie kojarzyliśmy się w żaden sposób ani cudzoziemcom, ani Polakom – byliśmy emocjonalnie przezroczyści. Po 20-leciu międzywojennym w kulturze światowej pozostali: Witkacy, Szulc, Gombrowicz, Szymanowski, Karłowicz, Chwistek; w sumie może 10 nazwisk. Jestem przekonany, że za 20 lat polskich nazwisk, trendów, wydarzeń kulturalnych kojarzonych z Polską będzie setka. To jest ilościowa i jakościowa zmiana. Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że Polska wreszcie ma oblicze.

Jeżeli zapytać filozofa kultury, antropologa, humanistę, pięknoducha, czym jest kultura, to otrzymamy odpowiedź, że to tożsamość, emocje i zbiór wartości narodowych. Podobne cechy definiują pojęcie marki. Polska marka narodowa jest synonimem kultury, a Instytut Adama Mickiewicza jest kustoszem marki narodowej w wymiarze kultura. W globalnym wyścigu do technologii i surowców, w którym Polska – chcąc nie chcąc – bierze udział, nie konkuruje się już tylko kosztem siły roboczej czy  infrastrukturą, bo te wskaźniki u wszystkich stają się takie same. Konkuruje się ideą, tożsamością i zbiorem wartości, czyli marką. Siła naszej marki rośnie. Po Sezonie Polskim w Wielkiej Brytanii w 2010 r. mogliśmy przeczytać, że Polska stała się kreatywnym zagłębiem Europy.

Paweł Rabiej: Aby dopełnić obrazu przemian w Polsce po 1989 r., musimy jeszcze zastanowić się nad aspektem sportowym. Obraz Polski w świecie wręcz skokowo zmienił się na lepsze po Euro 2012. A czy w nastawieniu społeczeństwa do sportu zaszła zmiana?

Andrzej Person: Transformacja w sporcie przebiegała niestety niezbyt pomyślnie. Polska sportowa lat 70. to wielkie nazwiska i wiele medali na mistrzostwach i olimpiadach. Twórcy transformacji nie zwracali uwagi na sport, traktując go jako symbol propagandy epoki PRL-u. Rodzice również nie zachęcali dzieci do aktywności sportowej, gdyż w wyścigu szczurów lat 90. priorytetem była nauka i kolejne kwalifikacje. Dlatego narodową dyscypliną Polaków stał się „kanaping” ze szwagrem i szklaneczką piwa przed telewizorem. Kiedy pokolenie trzydziesto-, czterdziestolatków umościło się na swoich pozycjach zawodowych, zdobyło mieszkanie, samochody i wróciło z wycieczki do Egiptu, zaczęto zwracać uwagę na kondycję zdrowotną, gdyż wytężona praca po kilkanaście godzin dziennie niesie za sobą ryzyko chorób serca, cukrzycy, nadciśnienia. Od kilku lat obserwujemy ludzi biegających, jeżdżących na rowerze, grających w piłkę, masowo uczestniczących w maratonach, biegach narciarskich, zawodach biathlonowych. Trudniejsza jest sytuacja sportu wyczynowego, wymagającego nakładów finansowych i determinacji zawodników. Aby odnosić sukcesy sportowe, trzeba wykazać się profesjonalizmem działania i mieć poczucie własnej wartości, tak jak Justyna Kowalczyk, Kamil Stoch i Robert Lewandowski.

Paweł Rabiej: Gdzie zatem mamy szukać dobrych wzorców?

Aleksander Kwaśniewski: Wzorców nam nie brakuje. Jako członkowie Unii Europejskiej powinniśmy korzystać ze sprawdzonych rozwiązań unijnych. Ale musimy pamiętać, że pracę domową musimy odrobić samodzielnie. W sprawach międzynarodowych, jak choćby w przypadku konfliktu ukraińsko-rosyjskiego, musimy występować jako członek Unii, gdyż w pojedynkę niczego nie zdziałamy. Do sukcesów gospodarczych należy dołączyć innowacyjność i umiejętność dostosowania się do panujących warunków, aby podnieść naszą konkurencyjność. Obserwujemy już pierwsze sukcesy polskich firm na rynkach światowych. Nadchodzi pokolenie pierwszych spadkobierców, którzy dziedziczą po rodzicach. My od rodziców otrzymaliśmy bezpieczeństwo i możliwość zdobycia wykształcenia, ale dorabiać się musieliśmy własnymi siłami. Takie były czasy małej stabilizacji. Dzisiejsza młodzież odziedziczy po rodzicach dobra materialne, ważne, aby nie osiadła na laurach, aby chciało jej się chcieć. Naszym działaniom musimy nadać jakość; nie możemy sukcesu zniszczyć zawiścią, nienawiścią, obojętnością. Osiągnięty stan nie ma prawa nam wystarczać.

Janusz Steinhoff: Największym zagrożeniem dla dalszego rozwoju naszego kraju jest populizm i nominacja socjotechniki w polskiej polityce. A przecież jeszcze wiele pracy przed nami, nie wystarczy administrować krajem, nadal musimy gonić najlepszych. Mamy mocne atuty w ręku, jak choćby przedsiębiorczość obywateli czy bezpieczeństwo energetyczne. Musimy zwrócić szczególną uwagę na rozwój infrastruktury kolejowej i drogowej, która warunkuje sukces gospodarczy i skuteczną absorpcję dotacji unijnych. Uważam, podobnie jak prezydent Kwaśniewski, że Polacy muszą dokonywać rozważnych wyborów, aby w polityce do głosu nie dochodzili populiści. Jako staroświecki polityk wychodzę z założenia, że jak się rządzi krajem, to się pracuje na swoje miejsce w historii, a nie na słupki popularności.
Paweł Potoroczyn: Populizm, jak wiadomo, psuje rynki w ekonomii, a demokrację w polityce. Równie niebezpieczny jest populizm w kulturze, ten nawołujący, aby kultura wyżywiła się sama. Polska kultura jest silnikiem marki Polska, dostarczającym zagranicznemu odbiorcy wytworów polskiej kreatywności.

Andrzej Person: Rozwój sportu w Polsce powinien być oparty na masowym usportowieniu społeczeństwa i przekonaniu każdego obywatela, że dbałość o kondycję zdrowotną i aktywność ruchową jest obowiązkiem każdego z nas wobec samego siebie. Wzorujmy się na Szwecji, gdzie aktywne jest aż 70 proc. społeczeństwa. Kluczowy jest rozwój sportu w szkołach. Dzięki temu łatwiej dostrzeżemy utalentowane jednostki, którym należy stworzyć warunki do uprawiania sportu wyczynowego i osiągania dobrych wyników.

Michał Kleiber: Łatwo byłoby wybrać wzorce do naśladowania. Jednak prawdziwa mądrość polega na tym, aby pójść własną drogą, wykorzystując doświadczenia innych. Potrzeba nam polityków z wizją i mediów odpowiedzialnych społecznie, które rozumieją misję promocji modernizacji kraju. Potrzeba nam na powrót zaangażowania obywatelskiego i powszechnej mobilizacji.


Marzena Tataj

 

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.