Mączyńska i Wachowiak: Świat po pandemii. Szkic do portretu

O przyszłości, nie tylko w aspekcie gospodarczym, rozmawiają ekonomiści prof. Elżbieta Mączyńska i prof. Piotr Wachowiak.

Elżbieta Mączyńska: Chyba nikt nie może z całą pewnością powiedzieć, jak będzie wyglądał świat po pandemii, ponieważ jest wiele znaków zapytania. Po pierwsze wróg jeszcze nie został opanowany, nie mamy leku, szczepionka dopiero będzie aplikowana, więc wirus szaleje. Nie umiemy policzyć ofiar na tej wojnie, a to, jak będzie wyglądał świat po niej, zależy w dużym stopniu od ostatecznej skali zniszczeń. Problem należy przedstawić nieco inaczej: co powinniśmy zrobić już teraz, żeby świat po pandemii był lepszy niż przed nią? Co zrobić, żeby zwiększyła się jego odporność na kryzys, i jak naprawić te błędy, przez które okazał się słaby? Co zrobić, żebyśmy nie wpadli w stare koleiny, nie popełniali tych samych błędów? Gołym okiem widać, że najbardziej poszkodowane przez kryzys są osoby na tzw. chwilówkach i prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, więc znów mamy problem do rozwiązania: co zrobić, żeby w przyszłości zminimalizować liczbę osób i przedsiębiorstw dających się łatwo zaatakować „wrogowi”? Tak globalnego kryzysu jeszcze w historii nie było. Do tego nastąpił w momencie, kiedy światowa gospodarka zaczęła słabnąć; ekonomiści podkreślali, że grozi nam recesja. Teraz wszystkie winy przypisujemy koronawirusowi, ale już wcześniej ujawniały się różne nieprawidłowości. Trzeba zadbać o to, żeby świat po pandemii był lepszy, co nie znaczy bogatszy. Mam nadzieję, że nareszcie dotrze do nas bezsens konsumpcjonizmu, który zawładnął nami bez reszty.

 

 

 

 

 

 

 

Elżbieta Mączyńska  – prof. dr hab. nauk ekonomicznych. Związana ze Szkołą Główną Handlową w Warszawie. Członek Prezydium Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus” i Komitetu Nauk Ekonomicznych PAN oraz Rady Naukowej Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego (2005–2020).

 

Piotr Wachowiak: Obawiam się, że pamięć ludzka jest krótka i szybko zapomnimy o tym, co przeżywamy teraz. A tego, co się stało, nie można z niczym porównać. Nigdy nie było takiej sytuacji, żeby gospodarka całego świata została na dwa miesiące zawieszona. Obecnie znów mamy skok liczby zachorowań i nadal nie wiemy, jak potoczy się sytuacja. A dla przedsiębiorców najgorsza jest niepewność.

EM: Mamy informacje z przeszłości. Pewne rozwiązania Nowego Ładu, wprowadzonego przez prezydenta Roosevelta po wielkim kryzysie, przetrwały do czasu złotej ery kapitalizmu, czyli lat 60.–70. XX w. Można więc się spodziewać, że doczekamy rozwiązań racjonalizujących nasze działania, zapobiegających niefrasobliwości społecznej, ekologicznej i ekonomicznej. Wiele się teraz mówi o ratowaniu gospodarki, jednak to życie ludzkie jest bezcenne i nawet jeżeli krótkofalowo budżet ucierpi z tego powodu, to w przyszłości zyska, bo tylko ludzie mogą spowodować wzrost naszego bogactwa. Już starożytni głosili, że bogactwo narodu zależy od pracy; kiedy znika praca, znika bogactwo. Ochrona życia każdego człowieka musi być priorytetem.

PW: Pandemia zmieni styl życia, nawyki. Już teraz ograniczamy kontakty międzyludzkie, utrzymujemy dystans fizyczny. Zmiany następują bardzo szybko, również te na rynku pracy. Wprowadzenie pracy zdalnej pokazuje, że wielkie biurowce są zbyteczne. Zamrozić gospodarkę jest łatwo i to był standard we wszystkich krajach, ale o wiele trudniej ją odmrozić. Trzeba postępować w sposób wyważony i roztropny.

 

 

 

 

 

 

Piotr Wachowiak – doktor habilitowany nauk ekonomicznych, profesor nadzwyczajny Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i jej rektor w kadencji 2020–2024. Jest członkiem Komitetu Organizacji i Zarządzania Polskiej Akademii Nauk i jego sekretarzem. Od 2019 r. przewodniczy Radzie ds. Przedsiębiorczości przy Prezydencie RP oraz Kapitule Polskiej Wystawy Gospodarczej. W kadencji 2020–2024 przewodniczący Konferencji Rektorów Uczelni Warszawskich.

 

EM: Chciałabym zwrócić uwagę, że powszechnie stosowane określenie „dystans społeczny” jest nieprecyzyjne, bo w istocie chodzi o dystans przestrzenny. Jedno z wyzwań po pandemii to niedopuszczenie do narastającego rzeczywistego dystansu społecznego, któremu sprzyjają technologie cyfrowe. Zamykamy się w domach przy komputerach; mamy cyfrowe zakupy, koncerty, seks. Z jednej strony musimy temu przeciwdziałać. Ale z drugiej – wykorzystać efekty przyspieszonej edukacji cyfrowej. Przed koronawirusem obserwowaliśmy zjawisko analfabetyzmu cyfrowego. Dziś widać jak na dłoni nierówności społeczne, np. w dostępie do technologii cyfrowych. Wiele instytucji niższego szczebla jest niedofinansowanych i źle wyposażonych, przez co nie może włączyć się w proces cyfryzacji. A nawet gdy „na górze” podejmowane są właściwe decyzje i np. urząd pracy funkcjonuje jedynie cyfrowo, to nie obsłuży tych bezrobotnych, którzy nie mają dostępu do Internetu czy komputera albo nie potrafią się nim posługiwać. Traktuję to jako pewnego rodzaju sabotaż. To tak, jakby lekarz wyleczył pacjenta, stosując najlepsze technologie i metody, ale obsługa pomocnicza położyła go w niedopranej pościeli, przez co naraziła na zakażenie sepsą i śmierć, niwecząc cały trud lekarza. Właśnie takich sytuacji musimy unikać.

PW: Należy rozróżnić dwa okresy: pierwszy, w którym gospodarki będą się zamykały, i drugi, w którym będą musiały się otwierać. Wszystkie kraje UE powinny opracować jedną strategię działania po kryzysie i wspólnie ją realizować, bo w zespole jest siła.

EM: Na początku pandemii obserwowaliśmy zamknięcie granic, niektórzy nawet postulowali odcięcie się od Chin. Istniało ryzyko autarkicznych działań, na szczęście przejściowe. Każdy ekonomista doskonale wie, ile korzyści przynosi dzielenie się zadaniami, które inni wykonują lepiej, a zostawienie sobie tych, w których to my jesteśmy lepsi. Z pewnością nie dojdzie do autarkii na stałe, podobnie jak nie dojdzie do zanegowania globalizacji. Jednak potrzebujemy właściwego modelu globalizacji, gdyż kryzys pokazał, że w pogoni za taniością bardzo dużo się traci. Nie zawsze tanio znaczy dobrze, szczególnie gdy nie uwzględniamy kosztów i efektów zewnętrznych. Podam przykład: 95 proc. antybiotyków używanych w USA pochodzi z Chin. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, żeby przewidzieć konsekwencje decyzji Chin o zamknięciu granic lub ich problemów z produkcją. Wiele długich łańcuchów dostaw nie uwzględnia rachunku kosztów zewnętrznych, co uwidacznia brak refleksji dotyczącej przyszłości.

Ale istnieją rzeczy, którym służą wstrząsy. Nassim Taleb, autor „Czarnego łabędzia”, nazywa je antykruchymi. One wręcz rozwijają się i rozkwitają pod wpływem zmienności, przypadkowości, nieładu i stresu. Ryzyko to ich żywioł. Istotne jest też to, co podkreśla John C. Bogle w książce „Dość. Prawdziwe miary bogactwa, biznesu i życia”: świat doprowadził do wydłużenia łańcucha żywieniowego, czyli wzrostu liczby pośredników na drodze producent–konsument. Nie mam pewności, czy tak musi być, czy nie powinno się raczej zastosować rachunku kosztów i efektów zewnętrznych. I nie nazywajmy tego autarkią, tylko dążeniem do racjonalizacji ekonomicznej, społecznej i ekologicznej.

PW: Przed wakacjami, na początku pandemii, przeżyliśmy totalny lockdown i niektórzy zastanawiali się, czy lekarstwo nie jest gorsze od skutków choroby. Trzeba było podjąć decyzje, które mogły mieć różne konsekwencje. Pierwszy etap miał za zadanie ustabilizować sytuację, czemu służyły tarcze antykryzysowe. Należało chronić miejsca pracy i poprawić płynność przedsiębiorstw. Teraz przedsiębiorcom brakuje scenariuszy funkcjonowania gospodarki od nowa, a powinni wiedzieć, jak przygotować się do nadchodzącej rzeczywistości. Wyniki międzynarodowego badania prowadzonego w Polsce przez prof. Małgorzatę Iwanicz-Drozdowską wykazały, że według prawie połowy respondentów organizacje nie posiadały planu ciągłości działania. A te, które posiadały taki plan, sprawniej i efektywniej dopasowały się do funkcjonowania w warunkach pandemii.

EM: Z prowadzonych w SGH badań na temat bankructw jednoznacznie wynika, że przedsiębiorstwa, które miały przygotowane scenariusze, nie dochodziły do stanu upadłości. Natomiast te żyjące z dnia na dzień, bez poduszki na wypadek kryzysu, często kończyły likwidacją lub upadłością. Nikt nie wie, kiedy skończy się pandemia i jakie będą jej skutki. Dlatego tak duże znaczenie ma tworzenie różnych scenariuszy, także przez przedsiębiorstwa, bez oglądania się na prognozowanie państwowe. Konieczna jest interakcja, a nie bierne oczekiwanie na pomoc. Kluczowe są wewnętrzne rzetelne analizy uwzględniające niepewność otoczenia, a ich wynikiem powinno być właśnie podejście wieloscenariuszowe. Upadłość jest również szansą na restrukturyzację; choć źle się kojarzy, może być początkiem dobrej przemiany, jeżeli zostaną podjęte właściwe działania.

PW: Musimy odpowiedzieć na pytania, kogo i w jaki sposób bronimy oraz na jakich przedsiębiorstwach nam zależy. Prof. Jerzy Hausner trafnie spostrzegł, że mamy teraz cztery sektory przedsiębiorstw. Pierwszy, strategiczny, skupiający np. przedsiębiorstwa farmaceutyczne, powinien podlegać specjalnej ochronie, bo daje nam możliwość przeżycia. W drugim sektorze znajdują się przedsiębiorstwa, które same sobie poradzą i przejdą przez pandemię bezobjawowo, więc państwo nie musi się nimi interesować. Trzeci sektor to przedsiębiorstwa, które zostały zamrożone, ale po odmrożeniu poradzą sobie przy niewielkiej pomocy państwa, np. zakłady fryzjerskie. Natomiast czwarta kategoria to przedsiębiorstwa działające w sektorach krytycznych, np. w transporcie czy logistyce, potrzebujące dużej pomocy. Pomoc państwa musi być ukierunkowana właśnie na te przedsiębiorstwa, bo bez niej sobie nie poradzą, a wtedy gospodarka nie będzie się rozwijała.
Jest też ryzyko, że w miejsce przedsiębiorstw upadających wejdą inne, wspierane kapitałowo z Chin czy krajów arabskich. Musimy chronić polską gospodarkę, a szczególnie wspierać przedsiębiorstwa eksportujące. Tym powinniśmy się zajmować w fazie wychodzenia z kryzysu. Według mnie narzędzia stosowane w pierwszym etapie były dobrze dobrane i odegrały właściwą rolę. Skuteczna pomoc musi być szybka i trafiona w punkt. Co z tego, że pacjenta będziemy leczyć na wątrobę, jeśli umrze na żołądek?

EM: Pełna zgoda co do tego, że teraz system wspierania powinien być bardziej selektywny, dostosowany do specyfiki poszczególnych branż. Na początku mieliśmy do czynienia z omdlałym pacjentem, którego trzeba było cucić, nie zastanawiając się nad tym, czy działał efektywnie i czy płacił podatki. Natomiast kolejne formy pomocy muszą być połączone z dbałością o efektywność. Trzeba więc liczyć się z upadłością części przedsiębiorstw, gdyż nie wszyscy sprostają wymogom nowej rzeczywistości. Niektóre przedsiębiorstwa same muszą zastanowić się nad przebranżowieniem, nad tym, jak ukierunkować swój potencjał. Przykładowo kiedy upowszechni się praca zdalna, firmy posiadające powierzchnie biurowe powinny przekształcić je w mieszkania, hotele lub przestrzenie coworkingowe.
Wiele osób zastanawia się, czy kryzys jest szansą dla przyspieszenia transformacji energetycznej. Początkowo podczas walki z pandemią widzieliśmy wręcz przeciwne obrazki – tony plastiku w postaci jednorazowych rękawiczek, masek, odzieży ochronnej. Niemniej to konieczność z uwagi na bezpieczeństwo epidemiczne. Wielką transformację energetyczną możemy zacząć od zmiany małych przyzwyczajeń i poszanowania najbliższego otoczenia. Wystarczyły zaledwie dwa tygodnie zamknięcia ludzi w domu, aby na Saską Kępę wróciły ptaki, których nie widziałam od lat. To właśnie pokazuje, jak bardzo szkodzimy środowisku.

PW: Coraz więcej przedsiębiorstw przywiązuje wagę do zrównoważonego rozwoju i do społecznej odpowiedzialności biznesu, szczególnie istotnej w sytuacjach kryzysowych. Jeżeli pracodawca będzie zachowywał się odpowiedzialnie w stosunku do pracowników, to oni będą gotowi do większych poświęceń, żeby pomóc firmie wyjść z kryzysu. Badania pokazują nie tylko frustrację przedsiębiorców i menedżerów, lecz także złe nastroje konsumentów. Mówi się nawet o pandemii konsumentów, stanowiącej prawdziwe niebezpieczeństwo dla gospodarki opartej na konsumpcji. A zrażonych konsumentów niełatwo ponownie do siebie przekonać.
Nie wiemy, jaka będzie koniunktura w przyszłości. Czy będzie to V – idziemy w dół i szybko się odbijamy, U – idziemy w dół, jesteśmy na dole i się odbijamy, L – idziemy w dół i długo tam zostajemy, czy wreszcie W – idziemy w dół, odbijamy się na chwilę, znowu idziemy w dół i w końcu się odbijamy. Musimy mieć opracowane scenariusze działania w każdym z tych przypadków. Inaczej trudno będzie nam mobilizować przedsiębiorców, a co za tym idzie – przekonać konsumentów, żeby wydawali pieniądze. Niestety coraz częściej mówi się, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest litera L.

EM: Prognozuje się, że dojście do stanu sprzed pandemii będzie trwało przynajmniej dwa lata. Czeka nas jeszcze wiele różnych zmian i katastrof, musimy się z tym pogodzić i przygotować, abyśmy nie byli całkowicie zaskoczeni, jak przy obecnym kryzysie. Paul Romer powiedział, że kryzys jest zbyt straszną rzeczą, żeby go zmarnować. Byłoby dobrze, gdyby nie nastąpił powrót do bezmyślnej konsumpcji, sztucznie wywołanej przez rynek. Nie kupujmy tego, czego nie potrzebujemy. Choć wiem, że to ciężkie zadanie, bo trudno opanować siłę reklamy.

PW: W powrocie na ścieżkę wzrostu pomagają inwestycje, lecz niełatwo namówić do inwestowania przedsiębiorstwo, które stara się utrzymać na powierzchni. Dlatego widzę tutaj dużą rolę państwa i inwestycji publicznych, które będą zaczynem rozwoju gospodarki i dadzą drugie życie wielu przedsiębiorstwom.

EM: Wspomniana już wcześniej przeze mnie polityka Nowego Ładu Roosevelta oparta na inwestycjach publicznych doprowadziła do podźwignięcia gospodarki USA po wielkim kryzysie. Ale trzeba przypomnieć, że jednocześnie ów kryzys doprowadził Hitlera do władzy w Europie. Nauki mogą pójść w różnych kierunkach i musimy robić wszystko, by wyciągnąć mądre wnioski.

Czytaj także

Najciekawsze artykuły i wywiady wprost na Twoją skrzynkę pocztową!

Administratorem Państwa danych osobowych jest Fundacja Best Place Europejski Instytut Marketingu Miejsc z siedzibą w Warszawie (00-033), przy ul. Górskiego 1. Z administratorem danych można się skontaktować poprzez adres e-mail: bestplace@bestplaceinstitute.org, telefonicznie pod numerem +48 22 201 26 94 lub pisemnie na adres Fundacji.

Państwa dane są i będą przetwarzane w celu wysyłki newslettera, na podstawie prawnie uzasadnionego interesu administratora. Uzasadnionymi interesami administratora jest prowadzenie newslettera i informowanie osób zainteresowanych o działaniach Fundacji.

Dane osobowe będą udostępniane do wglądu dostawcom usług IT w zakresie niezbędnym do utrzymania infrastruktury IT.

Państwa dane osobowe będą przetwarzane wyłącznie przez okres istnienia prawnie uzasadnionego interesu administratora, chyba że wyrażą Państwo sprzeciw wobec przetwarzania danych w wymienionym celu.

Uprzejmie informujemy, iż przysługuje Państwu prawo do żądania od administratora dostępu do danych osobowych, do ich sprostowania, do usunięcia, prawo do ograniczenia przetwarzania, do sprzeciwu na przetwarzanie a także prawo do przenoszenia danych (o ile będzie to technicznie możliwe). Przysługuje Państwu także możliwość skargi do Urzędu Ochrony Danych Osobowych lub do właściwego sądu.

Podanie danych jest niezbędne do subskrypcji newslettera, niepodanie danych uniemożliwi wysyłkę.